czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 24

Przede wszystkim chciałam Was PRZEPROSIĆ. Miałam rozdział dodać wczoraj, ale kompletnie pomyliły mi się daty. Myślałam, że wczoraj był wtorek, a dzisiaj będzie środa. Naprawdę jedno, wielkie, szczere PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ W PONIEDZIAŁEK. c;

- No, wysiadka. Jesteśmy na miejscu - powiedział Louis i wyszedł z samochodu.
Wszyscy poszliśmy w jego ślady i stanęliśmy przed samochodem.
Znajdowaliśmy się na łące. Tu było po prostu pięknie. Zielona trawa, wysokie drzewa, jezioro. Kiedy zobaczyłam namioty, basen, trampolinę i inne takie przedmioty na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem w raju.
- Cześć młodzieży! - przywitał się Paul, podchodząc do nas - to jest Vincent Vonnegut, wasz reżyser.
- Cześć! - powiedzieli chłopaki.
Przeniosłam wzrok z łąki na reżysera i parsknęłam śmiechem. Przede mną stał łysy, grubszy facet w śliskiej, fioletowej koszuli niedopiętej na dwa guziki przy szyi, czarnych dzwonach, białych skarpetkach, a na to sandałach i lenonkami z fioletowymi szkiełkami. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Niki, chodź na chwilę ze mną - powiedział mój brat, po czym pociągnął mnie za rękę kilka metrów dalej od nich - co ty odwalasz?
- Widziałeś go? Stylistka potrzebna natychmiastowo - rzuciłam śmiejąc się.
- Opanuj się, nie śmiej się z nikogo i najlepiej idź do Lou, tam stoi - powiedział wskazując palcem na punkt za mną.
- Spoko - rzekłam i w podskokach skierowałam się do stylistki - cześć Lou - przywitałam się.
- Cześć mała. Jak tam było na Bali? - spytała uśmiechnięta.
- Było genialnie. Codziennie świeciło słońce i skakaliśmy na bungee, lecieliśmy na paralotni, pływaliśmy z delfinami i w ogóle.
- No to fajnie. W ogóle bardzo się opaliłaś. Zazdroszczę.
- Chciałam jeszcze bardziej się opalić, ale chłopaki zakazali mi siedzieć w słońcu, bo sądzili, że się spiekę na raka - powiedziałam przekręcając oczami.
W tym samym momencie podeszli do nas chłopaki, manager i reżyser. Widząc go, uśmiechnęłam się głupkowato, a Louis posłał mi groźne spojrzenie. Ponownie przekręciłam oczami, po czym klapnęłam na trawie.
- No, więc przyszykuj mi tu chłopców i żeby było ładnie - powiedział tak trochę gejowato.
- Gejem jesteś? - wymsknęło mi się.
Vincent od razu spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- Niki! - warknął Louis - idź stąd!
- No co, spytać nawet nie można? - zadałam pytanie wstając - no już idę - dodałam widząc jego spojrzenie.
Podeszłam do jakiś dziewczyn i zaczęłam z nimi rozmawiać. Wszystko było fajnie, dopóki nie podbiegł do mnie Liam, wziął mnie na ręce i mimo mojego wyrywania i błagania, żeby mnie zostawił, wrzucił mnie do basenu. Wynurzyłam się spod wody i spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu. Wyszłam z basenu, chwyciłam dmuchany mikrofon i zaczęłam okładać nim chłopaka. Chwilę później mimo zakazu Paul'a dołączyli się do nas pozostali chłopaki. Ja, Zayn i Niall byliśmy razem, a tamta trójka razem. Odwróciłam wzrok w stronę jeziora, kiedy poczułam, że się unoszę. Znowu. Tylko tym razem niósł Louis. Wraz z pozostałymi, nawet Malik'iem i Niall'em, włożyli mnie kuli wodnej i wrzucili do jeziora. Chyba myśleli, że ja zaraz wrócę na brzeg, ale ku ich zaskoczeniu zaczęłam od niego odpływać. Kiedy przeturlałam się po wodzie kilkanaście metrów, odwróciłam się do chłopaków. Wszyscy do mnie machali, żeby się zawróciła. Zaśmiałam się pod nosem i poturlałam się dalej. Jednak to turlanie nie trwało zbyt długo, bo kula zahaczyła o jakąś gałąź pływającą w jeziorze i nadzwyczajniej w świecie się rozerwała. Zanim się zorientowałam już byłam pod wodą. Zdziwiona wypłynęłam na powierzchnię, po czym popłynęłam na brzeg.
- Niki, wszystko w porządku? - spytał mnie zatroskany Lou, kucając koło mnie.
- Tak.
- A więc... - zaczął - co ci do cholery strzeliło, żeby odpływać od brzegu?! - wydarł się.
- Sami mnie wrzuciliście do wody - wzruszyłam ramionami.
- Ale nie kazaliśmy odpływać od brzegu - zauważył Niall.
- Ale to wy wsadziliście mnie do kuli.
- Ale... ale... - zaciął się Hazza.
- I co argumentów ci zabrakło? - zakpiłam z niego.
- Wcale, że nie! Po prostu jestem za mało mądry - powiedział, a po chwili chyba zdał sobie co powiedział, bo zrobił się czerwony i odszedł.
Pokręciłam z rozbawieniem głową, po czym wstałam z trawy.
- Niki, my już idziemy się szykować. Nie zepsuj niczego - odezwał się Liam.
- Ja zespuć? Błagam cię, ja aniołek jestem - uśmiechnęłam się.
- No chyba chciałaś powiedzieć diabełek - prychnął Malik.
- Nie, nie pomyliłam się. Dobrze powiedziałam. Ja jestem grzeczna. No czasami.
Na te słowa Horan wybuchnął śmiechem.
- No i z czego rżysz? Jestem grzeczna - powiedziałam zbulwersowana.
- Tsa, wtedy kiedy śpisz - poklepał mnie po głowie, po czym razem z pozostałymi odszedł się szykować.
***
Jest 2 rano. Nadal jesteśmy na łące. Jest zimno. Chcę mi się spać. Nie zapowiada się żeby jeszcze kończyli kręcenie teledysku.
- Widział ktoś Niki? - usłyszałam krzyki Louis'a.
Mimowolnie jęknęłam, bo wiedziałam, że zaraz wejdzie do środka namiotu, w którym próbowałam zasnąć.
- Wchodziła do namiotu - odkrzyknął... ktoś. Nie wiem kto, zresztą nie obchodzi mnie to zbytnio.
Już po chwili usłyszałam odgłos otwierania zamka. Jęknęłam ponownie, po czym zamknęłam oczy.
- Niki, śpisz? - nie odpowiedziałam - Niki?
- Zostaw mnie - wychrypiałam.
- Śpiąca jesteś?
- Odejdź - krzyknęłam odwracając się do niego plecami.
- Chodź, prześpisz się w samochodzie - szturchnął mnie w rękę.
- Daj. Mi. Spokój - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie wygłupiaj się. Plecy cię będą boleć. Idź do samochodu - złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie.
Chłopak głośno westchnął, po czym wziął mnie na ręce i sam zaniósł do samochodu. Kiedy tam już byliśmy położył mnie na siedzeniach, wyjął poduszkę i koc z bagażnika. Kazał podnieść głowę, po czym podłożył pod nią jaśka i przykrył mnie szczelnie kocem.
- Dobranoc - szepnął całując mnie w czoło.
- Dobranoc - wyszeptałam, po czym najzwyczajniej w świecie zasnęłam.
***
Obudziło mnie grzmienie. Przestraszona otworzyłam oczy. Odkąd pamiętam boję się burz i nie zapowiada się na to, że kiedyś przestanę się ich bać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że nadal jestem w samochodzie. Tyle, że nie sama. Naprzeciwko mnie siedzieli i rozmawiali Niall, Zayn i Lou. Natomiast Harry kierował, a Li słuchał muzyki. Ponownie zagrzmiało. Pisnęłam cicho, po czym wskoczyłam na kolana Louis'a i mocno wtuliłam się w niego, zamykając oczy.
- Nie bój się - wyszeptał mi do ucha.
Jednak to nic nie pomogło. Wręcz odwrotnie, zaczęłam się trząść ze strachu, kiedy zaczęły strzelać pioruny.
- Spokojnie skarbie, to tylko burza. Jesteś bezpieczna - powiedział znowu Lou.
- Ale ja nie lubię.
- Taka duża, a burzy się boi - parsknął Malik, by po chwili zostać zdzielonym przez Niall'a.
- Nie przejmuj się nim, on się boi pająków - powiedział blondyn łapiąc mnie za rękę, którą mocno ścisnęłam.
- Kiedy będziemy w domu? - spytałam.
- Jesteśmy - odezwał się kierowca.
Leniwie wstałam z kolan brata, po czym wyszłam z samochodu i stanęłam koło Liam'a. Razem z nim skierowałam się do drzwi. Jednak kiedy byliśmy w połowie drogi, na ulicy strzelił piorun. Przestraszona pisnęłam, po czym skoczyłam na Payne'a. Na szczęście chłopak w porę się zorientował i mnie złapał, inaczej upadłabym na asfalt.
- Nie bój się. To tylko burza - powiedział.
- Burza to zło - rzekłam zamykając oczy, żeby nie widzieć piorunów - zanieś mnie do domu.
- Niall ma klucze, zaraz przyjdzie.
Tak jak powiedział Li, po chwili zjawił się Horan z resztą. Bez słowa otworzył drzwi, po czym przepuścił nas. Liam postawił mnie na ziemi i chciał zapalić światło, ale okazało się, że nie ma prądu.
- Pójdę zobaczyć czy nie wysadziło korków - zaoferował się i po chwili już go nie było.
- W kuchni są jakieś świeczki. Pójdę po nie - powiedział Hazza i odszedł.
- A ja mam latarkę - odezwał sie Lou.
- Ja też - krzyknął Niall, po czym poszli na górę.
- Ej, no. Nie zostawiajcie mnie tu samą - krzyknęłam.
Jednak nikt mi nie odpowiedział. Piorun znowu zagrzmiał, dlatego postanowiłam pójść do kuchni, do Hazzy. Już pokonałam z trzy metry, kiedy nagle poczułam silny uścisk na kostce. Przestraszona zaczęłam krzyczeć i wierzgać tą nogą. Od razu na koło mnie stawili się chłopaki.
- Niki, co jest? - spytał Hazza.
- Coś mnie za nogę trzyma - pisnęłam przerażona.
- Malik daj jej spokój - krzyknął Lou oświetlając latarką tego cośa.
- Pojebało cię?! - krzyknęłam wkurzona, po czym kopnęłam chłopaka w nogę i pobiegłam do swojego.
Wpadłam do pokoju i od razu położyłam się na łóżku przykrywając się po głowę kołdrą. Na szczęście nie widziałam już tak bardzo błyskawic. Gorzej było z grzmotami. Kiedy tylko je słyszałam, cała paraliżowałam.
- Niki, idź się myć - usłyszałam nagle głos brata.
Odkryłam kołdrę z głowy i spojrzałam na niego. Pokiwałam lekko głową, po czym wyszłam z łóżka.
- A mogę dziś z tobą spać? - spytałam.
- Jasne, ale najpierw się umyj. Śmierdzisz - stwierdził.
- Nie lubię cię - rzuciłam, po czym wyszłam z pokoju, uprzednio zabierając piżamę.
- Bo ty mnie kochasz - krzyknął za mną Lou, na co przewróciłam oczami.
Zamknęłam się w łazience, po czym wzięłam prysznic. Bardzo szybki prysznic. Zajął mi około 5 minut. Wyszłam z kabiny, ubrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Od razu poszłam do pokoju brata, w którym był już on i leżał w łóżku. Wskoczyłam do niego, przytuliłam się do niego i zasnęłam.

5 komentarzy:

  1. Świetny! Nie masz za co przepraszać, wynagrodziłaś nam to wspaniałym rozdziałem. C: Pliss dodaj w weekend <3 ~Julie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodałabym, ale jadę do babci na weekend, tam nie ma dostępu do internetu, więc nie będę miała jak dodać. ;c

      Usuń
    2. Nie musisz się tłumaczyć. ^^ Czekam na poniedziałek. ;)
      ~Julie

      Usuń
  2. awww świetny *-* Niki jest zajebista hahah. a ty wgl nie przepraszaj, bo każdemu może się zdarzyć, że dni się pomylą.. ja się czułam dzisiaj jak by to był piątek, a tu lipa czwartek ;x Louis jaki jest tutaj opiekuńczy hihi.. uwielbiam normalnie ;33
    a co do rozdziału nie mam di czego się przyczepić, gdyż jest on świetny :D nie mogłam ze śmiechu kiedy Niki zapytala się Vincent'a czy jest gejem Hahaha.. nie mogę. pisz tak dalej, bo jesteś e tym.świetna *-* jestem twoja wielką fanką ;33
    W sumie szkoda, że następny będzie tak późno ;< ale nie mogę się doczekać następnego xx za każdym razem zaskakujesz mnie pozytywnie ;3
    Życzę Ci weny i udanego wypadu do dziadków ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie następny rozdział!. Tak się cieszę!.
    I jedyny powód, z którego będę się cieszyć, że będzie poniedziałek, a to będzie kolejny rozdział na tym niesamowitym blogu.

    OdpowiedzUsuń