środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 6

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

- Dobrze mamo, następnym razem dowiesz się przed farbowaniem - powiedziałam.
Właśnie rozmawiam z mamą na temat moich włosów. Na szczęście nie była za bardzo zła, tylko trochę po marudziła, że nikomu o tym nie powiedziałam.
- Na mam nadzieję. Teraz przepraszam cię, ale muszę iść zrobić dziewczynką kolacje. Pa pa, do usłyszenia - rzekła i rozłączyła się.
Włożyłam telefon do kieszeni i pobiegłam na dół. W salonie siedzieli wszyscy oprócz Ziall'a i zawzięcie oglądali telewizję.
- Co na kolacje? - spytałam Louis'a siadając mu na kolanach.
- Gdzie się mi tu pchasz? Mecz oglądam - powiedział i zepchnął mnie.
- Głupi jesteś - mruknęłam i usiadłam na kolanach Hazzy - co na kolacje? - powtórzyłam pytanie, ale ten nic nie odpowiadając zepchnął mnie ze swoich kolan - następny głupek - powiedziałam pod nosem i podeszłam do Liam'a powtarzając wcześniejsze czynności.
- Nie wiem, Niall i Zayn buszują w kuchni i nie chcą tam nikogo wpuścić - powiedział patrząc na mnie.
- Aha, spoko - rzekłam i spojrzałam na telewizor.
- Kolacja! - ryknął nagle Niall wkraczając do pokoju.
Wszyscy zerwali się z kanapy i pobiegliśmy do stołu.
***
- Co to jest? - spytałam z odrazą patrząc na zieloną papkę polaną białym czymś na talerzu.
- To są pyry zmiksowane ze szpinakiem polane sosem czosnkowym - poinformował mnie Malik.
- No jedz - ponaglił mnie Niall.
- To naprawdę jest dobre - zachęcał mnie Liam.
- Ale muszę? - spytałam patrząc błagalnie na chłopaków.
- Musisz - powiedzieli krótko.
- Ale to wygląda jakby ktoś zwymiotował - jęknęłam.
- Nie obrzydzaj - rzekł Hazza.
Spojrzałam na chłopaków. Wszyscy większość tego czegoś mieli już zjedzone.
- Jak wy to możecie jeść? - spytałam.
- Nie gadaj, tylko jedz - powiedział zirytowanym moim zachowaniem Louis.
- Ale... - chciałam zaprotestować, lecz Louis mi przerwał.
- Nie ma żadnego ale. Nie wyjdziesz stąd dopóki tego nie zjesz.
Nie chętnie wzięłam widelec do ręki i nałożyłam na niego trochę tej papki. Włożyłam jedzenie do ust i szybko go wyplułam na talerz.
- O fuj! To w smaku jest bardziej obrzydliwe niż w wyglądzie! - powiedziałam, po czym wypiłam picie Loczka, na co on zrobił naburmuszoną minę.
- Dzięki - burknął Niall.
- No sorry, ale taka prawda.
- No to masz pecha, bo nie wyjdziesz dopóki tego nie zjesz - rzekł Zayn i wyszedł z chłopakami z kuchni zamykając mnie w niej na klucz.
- Nie zjem tego - powiedziałam pod nosem i odsunęłam talerz jak najdalej od siebie.
***
Siedzę tu już drugą godzinę! Chłopaki na zmianę wchodzą tutaj co kilkanaście minut. Myślą, że to zjem. Jednym słowem - debile. Nigdy w życiu tego nie tknę!
- Zjadłaś już? - zapytał Liam wchodząc do kuchni.
- Nie - odpowiedziałam.
- No to jedz - powiedział.
- Nie - burknęłam.
- Dlaczego?
- Jakbyś nie wiedział.
Ten nic już nie powiedział, tylko wyszedł zamykając mnie ponownie.
Co by tu porobić? Wszystko mam w pokoju, a te ciołki mnie nie wypuszczą. Ale zaraz! Przecież w kieszeni mam telefon! Jaka ja głupia jestem! Że też wcześniej o nim nie pomyślałam! Ale ważne, że sobie przypomniałam.
Wyjęłam go z kieszeni i włączyłam twitter'a. Zaczęłam odpowiadać na pytania od fanów 1D:
Cześć @_NikiOfficial_! Jaka jest aktualnie twoja ulubiona piosenka? Pozdrowienia z Włoch! xxx
Uśmiechnęłam się pod nosem i szybko odpisałam:
No, siemanko @MyLoveIs1D! Aktualnie mam fazę na Up All Night! Pozdrowienia z Angli! xx
Przejechałam kilka tweet'ów i natknęłam się na tweet'a od mojej 'przyjaciółki':
@_NikiOfficial_ Słyszałam, że twoim bratem jest Louis z 1D. Wiesz co myślę, że jednak mogłybyśmy się nadal przyjaźnić. Tęsknie! x
Ta to ma tupet! Przyjaciółeczka się znalazła! Teraz myśli, że się z nią pogodzę? Po moim trupie! Postanowiłam jej odpisać:
@Kama1D SPIERDALAJ!
Jestem ciekawa, jaka będzie jej mina, kiedy to przeczyta. Pewnie zrobi się czerwona jak burak i wyrzuci laptopa przez okno. Kiedyś już tak zrobiła, a więc teraz może być powtórka.
Hej @_NikiOfficial_! Co robią 1D? :) x
Elo @XchickenX! Szczerze, to nie wiem, bo siedzimy w dwóch innych pokojach . :)) xx
Zaraz przeczytałam pytanie od tej samej osoby:
 @_NikiOfficial_ Dlaczego nie siedzicie w jednym pokoju? Nie lubicie się?
Zdziwiło mnie ono trochę, ale postanowiłam odpisać:
@XchickenX Nie, ja lubię chłopaków! A siedzimy w osobnych pokojach dlatego, że chłopaki zamknęli mnie w kuchni i nie chcą wypuścić dopóki nie zjem kolacji..
Zaraz posypały jeszcze jakieś pytania dotyczące mojego tweet'a, ale nie chciało mi się odpisywać fankom.
Miałam już wylogować się, kiedy dostrzegłam tweet'a od Lottie.
@_NikiOfficial_ Naprawdę cię zamknęli? O Boże, co za czopy! Współczuję ci!
Też mnie kiedyś zamknęli, bo nie zjadłam kolacji, którą zrobił Niall i Hazza!
@lottietommo No serialnie! A co zrobili wtedy do jedzenia?
@_NikiOfficial_ Jakieś pyry zmiksowane ze szpinakiem w sosie czosnkowym!
@lottietommo Dzisiaj też to zrobili! I teraz siedzę tu drugą godzinę! -.-'
@_NikiOfficial Zadzwoń do mamy. Ona im wtedy kazała mnie wypuścić, pewnie z tobą tak samo zrobi.. :D xxxx
@lottietommo Okej. Dzięki! xxxx
Jak napisała Lottie, tak samo zrobiłam. Powiedziałam wszystko mamie, a ona powiedziała, że zaraz zadzwoni do Louis'a.
Już po kilku minutach do pomieszczenia weszli chłopaki.
- Zadzwoniłaś do mamy! To nie fair! - marudził Lou.
- Życie jest nie fair, braciszku! - zaśmiałam się i wyszłam z kuchni.
- A kto posprząta? - krzyknął za mną Malik.
- Ty! - odkrzyknęłam i usiadłam wygodnie na kanapie włączając telewizor.
Przełączałam co chwila kanały. W tym pudle nic nie ma! Tylko jakieś brazylijskie telenowele. Nagle olśniło mnie. Szybko pobiegłam do pokoju i z szafki zdjęłam najlepszy Polski serial jaki kiedykolwiek powstał. Mianowicie 'Rodzinka.pl'. Z uśmiechem na ustach zeszłam na dół i włożyłam do odtwarzacza DVD płytę.
- Weź to wyłącz! - jęknął Niall.
- Dlaczego? - spytałam.
- Bo my nic nie rozumiemy! - warknął Styles.
- Wasz problem - wzruszyłam ramionami i zaczęłam się śmiać ze śmiechu Kacperka.
***
- Chodźcie przełączymy na coś normalnego. Niki śpi, a więc się nie dowie - powiedział Malik, budząc mnie.
Jednak ja nie otwierałam oczu. Po prostu chciałam zobaczyć, co zrobią.
- Dobra, ale weź jej tego pilota - powiedział Harry.
- Okej - odpowiedział.
Już po chwili poczułam jak chce wyjąć mi pilota z ręki.
- Gdzie te łapska?! - ryknęłam otwierając oczy.
- No i co zrobiłeś?! Obudziłeś ją! - warknął na Malik'a Styles, na co Mulat obrażony poszedł do siebie - Niki, kochanie, dziecko nasze przełącz na coś innego - powiedział Harry zmieniając głos na milutki.
- No dobra.
- Jest! - wykrzyknął Hazza robiąc ruch zwycięstwa.
Wyjęłam płytę z odtwarzacza i zaczęłam skakać po kanałach. Bardzo się zdziwiłam, kiedy znalazłam kanał, na którym leciały polskie bajki. Postanowiłam na tym zostawić. W końcu to jest coś innego.
- Mówiąc, żebyś przełączyła na coś innego, miałem na myśli, żebyś włączyła coś co będziemy rozumieć - poinformował mnie Harry.
- Nie martw się. W tej bajce nikt nic praktycznie nie mówi - odpowiedziałam mu nie odrywając wzroku od ekranu telewizora.
- Co oglądacie? - spytał Niall wchodząc do salonu.
- Jakieś głupie polskie bajki - jęknął Hazza.
- Bolek i Lolek to nie głupia bajka - warknęłam na niego i dalej oglądałam.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 5

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Obudziłam się i rozejrzałam dookoła. Byłam w pokoju jak mniemam moim, bo w środku były moje walizki. Wygrzebałam się spod ciepłej kołderki i podeszłam do okna. Na dworze było już jasno, czyli pewnie jest już ranek. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam godzinę. 10:34. Czyli miałam rację, jest ranek. Podeszłam do jednej walizki i wyciągnęłam te ubrania. Wyszłam na korytarz i rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam za którymi drzwiami jest łazienka. Postanowiłam sprawdzać wszystkie drzwi po kolei. Weszłam do pierwszych drzwi po lewej i pokój, a więc od razu wyszłam. Tak mi się wydaje, że był to Louis'ego, bo paski. Weszłam do drugich drzwi i zobaczyłam przed sobą Harry'ego. Gołego Harry'ego. Przerażona zakryłam oczy ręką.
- Co ty chcesz, żebym oślepła?! - spytałam.
- Nie przesadzaj. Jeszcze nie raz zobaczysz takiego - powiedział.
- Obleśny jesteś - stwierdziłam.
- A co tu się dzieje? - usłyszałam nagle głos Liam'a - i dlaczego ty jesteś goły?
- No bo się ubierałem.
- A ja szukam łazienki.
- Łazienka jest naprzeciwko twojego pokoju, Niki - poinformował mnie Li.
Kiwnęłam głową i zaczęłam na oślep iść w stronę drzwi. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że kiedy wychodziłam przywaliłam głową o futrynę. Mam nadzieję, że nie będę miała siniaka.
- Harry, pamiętaj, że w domu jest Niki i... - usłyszałam jeszcze głos Liam'a zanim wyszłam z pokoju.
Odsłoniłam oczy i podeszłam do drzwi od łazienki. Zamknęłam się od środka i zrzuciłam przepocone ubrania. Od razu weszłam pod prysznic i zrobiłam sobie 'szybki' prysznic. Podczas niego umyłam sobie włosy. Po kilkudziesięciu minutach stanęłam na zimnych płytkach. Owinęłam się w ręcznik, stanęłam przed umywalką i spojrzałam w lustro. Pomyślałam, że muszę iść do fryzjerki i zrobić sobie jakąś metamorfozę. Może przefarbuję się na jakiś kolorek? Czerwony lub zielony? Tylko nie mogę się o tym wygadać chłopakom, a zwłaszcza Louis'owi, bo na pewno nie pozwolą. Ale jak się dowiedzą po fakcie to już nic nie będzie można zrobić.
Ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania i zabrałam się za włosy. Otworzyłam szafkę i zobaczyłam 6 półek. Każda była podpisana. Dziwaki. Na jednej pisało 'Niki'. Dali mi jedną półkę.. Przynajmniej będę miała gdzie trzymać prostownicę i wgl. Spojrzałam na półkę Malik'a i zobaczyłam jakąś odżywkę. Wzięłam ją do ręki, nalałam jej trochę na drugą rękę, odłożyłam ją nie zakręconą na półkę i wtarłam we włosy. Przerzuciłam moje długie włosy na jedną stronę i pech chciał, że uderzyły w buteleczkę i cała odżywka wypłynęła. Zaczęłam panikować. Przecież jak Malik się dowie to mnie zamorduje! Co zrobić, co zrobić? Wiem! Nic nie zrobię! Przecież nie udowodni mi tego! Mądra ja!
Wzięłam suszarkę do włosów Harry'ego i zaczęłam suszyć moje piękne włosy. Już po kilku minutach był suche. Odłożyłam suszarkę na miejsce, wrzuciłam moje wczorajsze ubrania do kosza na brudy.
Zbiegłam na dół po schodach i znalazłam się w holu. Rozejrzałam się po całym i muszę stwierdzić, że jest piękny. Od razu kiedy się skończyły schody, po lewej stronie znajdowała się kuchnia z małym tarasikiem. Natomiast po prawej stronie schodów, trochę z tyłu znajdowały się drzwi na podjazd, koło nich salon z dwoma wyjściami na taras. Za jednymi znajdował się stół, mini barek i dużo trawy, drzew, kwiatów. Natomiast za drugimi był basen. Normalnie żyć, nie umierać. Zaraz obok pokoju dziennego były drzwi do łazienki. Natomiast naprzeciwko nich, w schodach były drzwi prowadzące do podziemnej piwnicy.
Uśmiechnęłam się, bo strasznie spodobał mi się parter i wmaszerowałam do kuchni. Przy stole siedzieli już chłopaki.
- Dzieeeeń doooobryyyy! - wrzasnęłam uśmiechnięta - coooo taaaam uuuu waaaaas słyyyychaaaaaćććć? - spytałam przeciągając samogłoski.
- Uspokój się - mruknął Malik.
- Noooo doooobraaaa - dalej to robiłam.
- Niki, spokój!
- Aaaaaaleeeee jaaaaa jeeeesteeeeem spoooookooooojnaaaaa - chciałam go wkurzyć i chyba mi się to udało.
- Nicola! - wrzasnął.
- Nooooo cooooo?
- Przestań!
- Dlaaaaaczeeeeegooooo?
- Nicola, zamknij się! - wrzasnęli wszyscy.
- No, dobra. Nie denerwujcie się tak, bo złość piękności szkodzi - powiedziałam - chociaż wam to już nie zaszkodzi, nieprawdaż? - dodałam po chwili, a chłopaki zrobili się czerwoni ze złości.
- Dosyć tego, uspokój się! - wrzasnął Lou w moją stronę.
- Ale ja jestem spokojna! - krzyknęłam ze śmiechem.
- Nicola!
- No co?!
- Nie rozumiesz co to znaczy uspokoić się?!
- Rozumiem!
- No jakoś nie chcę mi się wierzyć!
- No to kurwa masz pecha! - krzyknęłam i patrzyłam Louis robi się coraz bardziej czerwony.
- Jak ty się odzywasz?!
- Jak mi się podoba!
- Nie pozwalam ci tak mówić! - krzyknął.
- A kim ty dla mnie jesteś, że mi rozkazujesz?!
- Twoim bratem!
- O tak, brat od siedmiu boleści się znalazł! - zaśmiałam się wrednie.
- Zamknij się!
- A weź się pierdol! - wrzasnęłam i wybiegłam z domu.
Kiedy byłam kilka metrów przed nim odwróciłam się, żeby zobaczyć jak wygląda. Kiedy go zobaczyłam kopara mi opadła. Był śliczny! Uśmiechnęłam się szeroko, po czym otworzyłam furtkę i poszłam przed siebie. Po kilkunastu minutach doszłam pod salon fryzjerski. Postanowiłam wejść i zrobić wcześniej wspomnianą metamorfozę. Nie mogłam się zdecydować co dokładnie zrobić z moimi włosami, ale po kilku minutach stwierdziłam, że tylko podetnę króciutko końcówki, zrobię sobie grzywkę i przefarbuję na zielono.
Fryzjerka posadziła mnie na fotelu i zaczęłam pracować nad moimi włosami. Już po kilkunastu minutach miałam grzywkę i podcięte włosy. Teraz tylko przefarbować mnie. Fryzjerka nałożyła mi na włosy farbę i kazała usiąść na kanapie. Jak powiedziała, tak zrobiłam. Nagle po salonie rozniosły się pierwsze nuty piosenki UAN. Szybko wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam kto dzwoni. Okazało się, że Louis, ale co on sobie myśli, że najpierw będzie mi robił awanturę, a później będzie do mnie wydzwaniał i jeszcze, że niby odbiorę? Tsa.. Next joke, please! Od razu się rozłączyłam i wyłączyłam telefon, bo wiem, że wydzwaniałby dopóki bym nie odebrała.
- Panienka niech podejdzie - powiedziała do mnie fryzjerka.
Usiadłam na fotelu, a fryzjerka zaczęła mi zmywać farbę z włosów. Kiedy już nie miałam zielonej mazi na głowie, zaczęła mi suszyć włosy. Po kilku minutach praca została skończona. Wstałam i podeszłam do wielkiego lustra. Oglądałam efekt końcowy i muszę przyznać, że wyglądam świetnie.
Zapłaciłam fryzjerce i wyszłam z salonu. Nie chciałam jeszcze wracać do domu, bo wiem, że Lou zrobiłby mi kolejną awanturę. Postanowiłam pójść do parku. Szczerze to nie wiem nawet gdzie on jest, ale szłam przed siebie. Na szczęście po około 10 minutach dotarłam tam. Usiadłam na jednej ławeczce pod klonem i spoglądałam przed siebie. Kilka chłopaków grało w piłkę nożną, na ławce całowała się zakochana para i staruszkowie rzucali chleb łabędzią.
Po kilku godzinach postanowiłam wrócić do domu. Przecież nie mogę cały dzień siedzieć w parku i chować się przed Louis'm. Wstałam z ławki i powolnym krokiem skierowałam się w stronę, z której przybyłam.
***
Stałam już pod drzwiami, ale bałam się wejść do środka. Wiedziałam, że teraz czeka na mnie awantura o to, że nie odbierałam telefonu i o włosy. Po krótkiej chwili jednak weszłam do środka. Na szczęście w salonie nikogo nie było, a więc szybko wbiegłam na górę.
- Niki, to ty? - usłyszałam głos Louis'ego z dołu, ale nic nie odpowiedziałam.
Wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Już po chwili zaczął się do nich dobijać Louis.
- Niki, wpuść mnie. Musimy porozmawiać - powiedział spokojnie.
- Musi to na Rusi, a teraz spadaj. Nie mam ochoty teraz na ciebie patrzeć - syknęłam.
- No to masz pecha - powiedział już zdenerwowany.
- Nie, ty masz pecha, bo nie wejdziesz - zaśmiałam się złowieszczo.
- Kurwa, otwieraj te drzwi w tej chwili! - wrzasnął.
- Jak będę chciała to otworzę, a teraz odejdź!
- Nie! - krzyknął.
Ja natomiast już nic nie powiedziałam, tylko wyjęłam swojego laptopa z walizki i włączyłam go.
- Nicola! Otwieraj te cholerne drzwi, bo... - nic więcej już nie usłyszałam, gdyż włączyłam muzykę najgłośniej jak było to możliwe.
Zadowolona ze swojej pomysłowości podeszłam do drzwi znajdujące się na przeciwko łóżka. Uchyliłam je i zobaczyłam, że jest to garderoba. Uśmiechnęłam się szeroko widząc, że wieszaki częściowo zapełnione są ubraniami. No nie powiem, chłopaki się postarali i to bardzo. Zaciągnęłam walizki do garderoby i zaczęłam się rozpakowywać. Po około 30 minutach walizki były już puste. Weszłam na małą drabinkę, która tam byla i położyłam walizki na górnych półkach. Trochę namęczyłam się, żeby je tam włożyć, ale po kilku minutach mi się to udało. Wyszłam z mojej garderoby, położyłam się wygodnie na łóżku i zrobiłam zdjęcie kamerką internetową. Następnie zalogowałam się na twitter'a. Zauważyłam, że mam już ponad 600.000 followersów. Jednym słowem WOW. Weszłam także w mentionsy i zobaczyłam, że mam dużo próśb o follow back i pytań jacy są chłopacy. Follownęłam kilka osób i odpwiedziałam na kilka pytań. Następnie dodałam wcześniej robione zdjęcie z podpisem:
Nowe życie i nowa fryzura .. <3 #greenhair
Już po chwili miałam ponad 1000 rt i fav. No i znowu WOW. Directioners są najlepsze.
Nagle przypomniało mi się, że Louis stoi przed drzwiami. Z czystej ciekawości wyłączyłam muzykę i spytałam:
- Jeszcze tam jesteś?
- Tak jestem! - warknął.
- To niby po co jak wiesz, że i tak ci nie otworzę?
- Bo wiem, że kiedyś będziesz musiała wyjść i wtedy cię złapie.
- Tsaa... Życzę powodzenia - rzuciłam z ironią.
- Louis musisz coś zobaczyć - usłyszałam Harry'ego.
- Co? O żesz kurwa! Zamorduję cię, Nicola! - wrzasnął Lou.
No widzę, że już się dowiedział o włosach...
- Masz w tej chwili otworzyć te drzwi! - krzyknął.
- A jak nie otworzę to co zrobisz?
- Wywarze je! - rzucił zdenerwowany, a ja się zaczęłam śmiać.
- Hahahahahahah... Że niby ty hahahahahahah wywarzysz drzwi? Hahahahaha - nie mogłam się opanować, że aż zleciałam z łóżka.
- Nie wierzysz?
- Nie - rzekłam.
- No to patrz! - warknął i po chwili drzwi do mojego pokoju leżały na podłodze.
- Czy ciebie do końca pojebało?! - krzyknęłam na niego.
- Trzeba było otworzyć! - warknął i usiadł na moim łóżku - dlaczego je przefarbowałaś? - spytał.
- Przecież nie muszę ci się tłumaczyć! - syknęłam.
- Niki, błagam cię powiedz mi dlaczego? - spytał.
- O Jezu, bo chciałam mieć jakąś nową fryzurę - powiedziałam spokojna.
- Ale zielone?
- No, ale przecież jest ładny kolor - uśmiechnęłam się lekko.
- Nie mówię, że nie, ale ty się tłumaczysz mamie - zaśmiał się, a ja razem z nim.

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 4

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! PROSTE!

Po 3 godzinach grania naszą zabawę przerwała mama, która wróciła z pracy. Kiedy zobaczyła chłopaków, od razu ich uściskała.
- Boo Bear, co ty tutaj robisz? - spytała rodzicielka Louis'ego.
- Mamo nie Boo Bear - mruknął zawstydzony.
- No dobrze, dobrze. Co tutaj robicie? Przecież mieliście być jutro - powiedziała.
- No tak, ale Paul pozwolił nam przyjechać dzisiaj - wyjaśnił Lou pbejmując ramieniem mamę.
- To fajnie, cieszę się - uśmiechnęła się mama - jesteście głodni?
- Nie, nie jesteśmy. Niedawno zjedliśmy obiad - powiedział Liam.
- Mów za siebie. Ja jestem głodny - mruknął Niall, a my się zaśmialiśmy.
- A kto ugotował obiad? - spytała.
- Ja - powiedziałam dumnie.
- To świetnie. Mam nadzieję, że będzie pyszne. Ja idę tak to zjeść, a wy sobie tutaj grajcie - rzekła i wyszła z salonu.
- Szczerze to mi się nie chcę już grać - rzuciłam.
- Mi też - poparli mnie Harry, Niall i Louis.
- Nie chcecie to nie grajcie, ja tam gram dalej - powiedział Zayn, a pozostali go poparli.
- Co robimy? - spytałam się.
Oni popatrzeli na siebie i krzyknęli:
- Twitcama!
- Dobra, jak chcecie. Chodźcie do mnie, mam laptopa - powiedziałam i weszliśmy na piętro.
- Dziewczyno po co ci te wszystkie walizki? - spytał Harry, jak weszliśmy do pokoju.
- No mam w nich ubrania i inne potrzebne rzeczy - mruknęłam i zaczęłam szukać walizki, w której jest laptop - mam! - krzyknęłam, gdy go znalazłam i odwróciłam się - Yhym - odkaszlnęłam, gdy zobaczyłam jak chłopaki grzebią w pozostałych walizkach - może wam w czymś pomóc? - spytałam, a oni zrobili zmieszane miny.
Czekałam, aż coś powiedzą, ale ci byli cicho.
- Macie coś do powiedzenia? - spytałam ich.
- Oj siostro, przepraszamy. Tak nam przykro... - chciał zacząć monolog Louis, ale mu przerwałam.
- Dobra, nie ważne. Robimy tego twitcama?
- Tak - powiedział Niall i rozsiedli się na moim łóżku.
- A ja gdzie usiądę?
- Chodź, młoda - westchnął Lou i pokazał na swoje kolana.
- Dzięki - rzekłam i skoczyłam na jego nogi.
- Ciężka jesteś - stwierdził.
- Cicho - warknęłam i wbiłam mu łokieć w żebra.
- Ała - pisnął.
- Trzeba było uważać co się mówi - skwitowałam.
Włączyłam laptopa i wpisałam hasło. Niall zalogował się na tt i napisał tweet'a z linkiem do tc.
- Jaką masz nazwę? - spytał mnie.
- @_NikiOfficial_
- Follownąłem - powiedział.
- Mam być zachwycona?
- Tak - odparł.
- OMG. Niall z One Direction mnie follownął. O mój Boże. Teraz mogę spokojnie umrzeć - zaczęłam piszczeć, a chłopaki się śmiać - dobra dosyć, robimy twitcama - powiedziałam, a chłopaki się uspokoili.
- Hej! - krzyknęliśmy wszyscy do kamerki internetowej.
- Jest dzisiaj z nami siostra Louis'a, Niki! - wskazał na mnie Harry.
- Hejka - uśmiechnęłam się.
Robiliśmy tc przez jakieś pół godziny. Chłopaki ciągle odpowiadali na pytania. Ja też dostałam kilka. Po kilku minutach im się to znudziło i zaczęli świrować, a ja razem z nimi. Najpierw zaczęliśmy śpiewać Plastic is fantastic, a później kolędy. Następnie robiliśmy konkurs, kto najgłośniej zapiszczy. Fani zdecydowali, że ja. Potem był jeszcze konkurs kto zrobi największego balona z gumy i pokaże najśmieszniejszą minę. W pierwszym konkursie wygrałam znowu ja. Mój balon był większy niż moja głowa, ale ta ciupaga Harry mi go przebił. Natomiast w ostatnim konkursie wygrał Niall. Zrobił taką minę, że sama nie wiem jak ją opisać.
Wyłączyłam laptopa i położyłam się na chłopakach.
- Nie za wygodnie? - spytał Niall.
- Nie w sam raz- zaśmiałam się.
- Złaź! - powiedział Styles.
- Nie - rzekłam, a ten mnie zepchnął, że wylądowałam na ziemi.
- Wszystko w porządku? - spytał mnie braciszek.
- Nie, tyłek mnie boli - jęknęłam rozmasowując go.
 Po chwili jednak wstałam jak gdyby nigdy nic i odezwałam się:
- Mam pytanie.
- Dawaj - rzekł Harry.
- Kto mi pomoże rozpakować walizki? - spytałam robiąc maślane oczy.
- Nie rozpakowuj się - powiedział Lou.
- Co? Dlaczego?
- No, bo... No, bo... - próbował się wytłumaczyć.
- No bo półki są ukurzone i będziesz mieć ukurzone ubrania - pomógł mu Niall.
- Nie wcale nie są - rzuciłam, przejechałam po nich palcami i pokazałam im.
- No dobra zawołaj mamę, powiemy ci coś - rzekł Lou.
- No dobra - powiedziałam, wyszłam na korytarz i krzyknęłam - Mamo!
- Słucham córciu?
- Louis powiedział, żebym cię zawołała, bo chcę coś powiedzieć - krzyknęłam i usłyszałam kroki na schodach.
- No dobra, chodź - objęła mnie ramieniem i weszłyśmy do pokoju.
- Mamo, chłopaki, wiecie o co chodzi, bo chodzi o ten temat, co wy wiecie o chodzi, ale Niki nie wie o chodzi - rzekł Lou, a ja zrobiłam facepalm'a.
- A może, by tak jaśniej - powiedziałam.
- Wszyscy postanowiliśmy, że zamieszkasz z chłopakami.
- Co? - spytałam - mam zamieszkać z nimi?
- A co przeszkadza ci coś? - spytał Niall zezując na mnie.
- Znam was jeden dzień i już wiem, że Liam boi się łyżek, Louis kocha marchewki najbardziej na świecie, Zayn rano spędza dwie godziny w łazience, ty ciągle jesz, a Harry... a Harry to Harry. To nie jest normalne - stwierdziłam.
- No wiesz. Nie lubię cię - powiedział obrażony Styles i wyszedł z pokoju.
- No to co zgadzasz się? Chłopaki już znaleźli ci szkołe i szkołe taneczną. Masz już zapewnione miejsce w obydwóch na 100%.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Spoglądałam na mamę, Louis'a i Niall'a w kółko. Cała trójka miała wyczekujące spojrzenie.
- I co zgadzasz się? - ponowił pytanie mamy, Louis.
***
2 dni później
- Posuń to dupsko! - warknął Horan.
- Niby gdzie? - syknął Hazza.
- Możesz nawet przez to okno je wystawić!
- Sam je sobie wystaw! - krzyknął.
- Nie ty!
- Ty!
- Ty!
- Ty! - wrzasnął Hazza.
- Zamknijcie się! - krzyknął Liam, który kierował.
- Sam się zamknij! - krzyknęli chłopaki w jego stronę - a ty posuń to grube dupsko! - dodał Niall, a Harry już nic nie odpowiedział.
Ja się pewnie domyślacie, zgodziłam się i teraz siedzę z tymi pacanami w aucie. Jedziemy nie całe 10 minut, a już mam dosyć. Najlepiej bym zawróciła, ale już za późno.
- Siku mi się chcę - powiedział Louis.
- Jedziemy już niecałą godzinę, mieliśmy już 6 postoi i na dodatek wszystkie z twojego powodu. Nie będzie następnego - powiedział kierowca.
- Ale mi się siku chcę! - pisnął.
- To nie trzeba było tyle pić! - rzekłam.
- Nie moja wina, że mam taki mały pęcherz - mruknął.
- To jeżeli masz taki mały pęcherz, to ciekawa jestem jakiej wiel... - zaczęłam.
- Nie kończ! - przerwał mi mierząc mnie złowrogim wzrokiem, a ja zrobiłam tylko niewinną minkę - to zrobimy ten postój?
- Ale już ostatni - mruknął Payne i zjechał na stację benzynową.
***
- Spać mi się chcę - jęknęłam.
- To idź spać - westchnął Lou.
- Niby jak, jak muzyka głośno leci? - spytałam.
- Liam ścisz radio - powiedział mój brat, a Payne grzecznie wykonał jego prośbę - teraz możesz iść spać - mruknął w moją stronę.
- Ale mi jest niewygodnie - westchnęłam.
- Matko Boża, to chodź na moje kolana - mruknął zirytowanym głosem.
- No dobrze, ale nie musisz się denerwować - syknęłam.
- To nie marudź - powiedział już spokojnie.
- No dobra - mruknęłam, usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w niego.
- Dobranoc - szepnął mi do ucha i pocałował w czoło.
Ja już nic nie powiedziałam, tylko zamknęłam oczy, wtuliłam się w niego bardziej i odpłynęłam.
***
- Niall weź ją - obudził mnie głos Louis'ego, ale nie otwierałam oczu. Po prostu byłam zbyt zmęczona, żeby podnieść powieki.
- Już - powiedział Horan i poczułam jak się unoszę w powietrzu.
- Zaniesiesz ją do łóżka? - spytał braciszek.
- Jasne - odpowiedział i zaczął iść.
Po kilku minutach poczułam jak ląduje na miękkim łóżku i zostaje przykryta kołdrą.
- Gdzie jestem? - spytałam cicho.
- W domu. Śpij dalej. Dobranoc - szepnął Niall, pocałował mnie w czoło, a ja ponownie zasnęłam.

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 3

Po około 30 minutach byłyśmy pod domem. Pewnie byłybyśmy wcześniej, ale dziewczynki ganiały wszędzie gdzie popadnie. Nie mogłam je uspokoić. Dopiero jak obiecałam, że dzisiaj się w coś pogramy to w miarę spokojnie szły.
Od razu po przekroczeniu progu Daisy i Phoebe poszły zostawić tornistry w swoim pokoju i przebrać się. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kluski. Po chwili poczułam jak ktoś małych rozmiarów mnie przytula. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Phoebe. Wzięłam ją na ręce i spytałam:
- Gdzie jest Daisy?
- Jeszcze się przebiera, zaraz zejdzie - powiedziała uśmiechając się słodko.
- A jak tam dzisiaj w szkole?
- Fajnie, naszej klasie uciekł szczur i nikt go nie mógł złapać - mówiła zafascynowana.
- Ale złapali go?
- Tak, ale po dwóch lekcjach.
- Jestem! - krzyknęła Daisy.
- To dobrze. Proponuje wam, żebyście teraz zrobiły lekcje, bo jutro przyjeżdża nasz brat i wątpie, że będziecie robiły przy nim lekcje - powiedziałam do dziewczynek.
One spojrzały na siebie i migiem pobiegły do swojego pokoju. Po chwili wróciły z zeszytami od matematyki i j.angielskiego.
- Pomożesz nam? - spytała Daisy robiąc oczy a'la kot ze Shreka.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się, a one usiadły przy stole.
Po około 30 minutach lekcje i obiad były zrobione.
- No to teraz idźcie umyć ręce - powiedziałam do bliźniaczek.
One wzięły swoje rzeczy i pobiegły na górę. W tym samym czasie do domu ktoś wszedł.
- Lottie, Fizzy to wy? - krzyknęłam, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Poszłam na korytarz i zastałam tam jakiś pięciu gostków.
- A wy to...? - spytałam, kiedy mnie zauważyli.
- Niki! - krzyknął chłopak w bluzce w paski, podbiegł do mnie i zaczął przytulać obkręcając wokół własnej osi.
- Em... Postawisz mnie? - spytałam.
- Jasne! - wydarł mi się do ucha i postawił.
- Ciszej - skarciłam go - a więc dowiem się kto wy jesteście?
- To ty nie wiesz? - spytał blondyn.
- A wyglądam jakbym wiedziała? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A więc ten oto tutaj Louis Tomlinson... - zaczął z lokami na głowie.
Louis Tomlinson?! Przecież on jest członkiem One Direction. Co wgl on tutaj robi?
- Czekaj! Co? Louis Tomlinson? A on nie mieszka w Londynie? - przerwałam mu.
- No mieszka, ale przyjechał do rodziny - powiedział chłopak w bluzce w kratkę.
- Ale w programie plotkarskim mówili, że przyjeżdża jutro do swojej rodziny.
- No bo miał, ale przyjechał dzisiaj - wytłumaczył mi Mulat.
- Aha, to co robicie tutaj? - spytałam głupkowato, a chłopaki zrobili facepalm'a.
- Jezu, dziewczyno, jestem twoim bratem - powiedział Louis, łapiąc mnie za ramiona.
- Co? Ale jak to?
- No wiesz - zaczął chłopak z loczkami - kiedyś wasi rodzice postanowili mieć dzieci i...
- Nie kończ! - przerwałam mu ponownie.
- Ja jestem twoim bratem, a ty jesteś moją siostrą, rozumiesz? - powiedział Lou i mnie przytulił.
- Ooo... Jakie to słodkie - zachwycał się blondyn.
- Okej, więc w takim razie Lou jest moim bratem, a wy jesteście jego przyjaciółmi, tak?
- No tak - uśmiechnął się Mulat.
- Czyli to wy macie zespół? - spytałam.
- Tak, One Direction, kojarzysz? - spytał ten w Loczkach.
- No tak. Mam wasze piosenki w telefonie.
- Czyli fanka - bardziej stwierdził niż zapytał Mulat.
- Nie, lubię tylko i wyłącznie waszą muzyke - rzekłam.
- Nie rozumiem - powiedział blondyn.
- Jezu Niall - czyli blondyn to Niall, muszę zapamiętać - Niki lubi naszą muzykę, ale nie lubi nas - wytłumaczył mu mój brat.
- Dlaczego nas nie lubisz? - spytał ten w kratkę.
- Bo was nie znam
- No to nas bardzo poznasz, bo ty i my... - zaczął Niall, ale chłopaki mu przerwali.
- Nie mów! - krzyknęli.
- O czym? - spytałam.
- O niczym - powiedział Lou.
- Wiem, że przede mną coś ukrywacie.
- Nie? - tak jakby spytał się Mulat.
- Ja i tak się dowiem. A teraz ty, ty i ty - wskazałam palcem na Mulata, Loczka i tego w kratkę palcem - jak macie na imię?
- Nie wiesz? - spytał nie dowierzając Loczek.
- Rany Harry - czyli Loczek to Harry - nie każdy nas musi znać. A więc ja jestem Liam, to jest Zayn, a to, jak już pewnie się domyśliłaś, jest Harry.
- Dobra, spoko. Chyba zapamiętam. Głodni? - spytałam.
- Jasne - zawył Niall - co na obiad?
- Spaghetti - rzekłam, a ten pędem poleciał do kuchni, a za nim pozostali.
***
Minęło 10 minut, a Daisy i Phoebe nadal nie schodziły. Postanowiłam iść po nie, ale Louis powiedział, że on to zrobi. Ja natomiast zostałam z chłopakami. Nikt nic nie mówił, tylko co jakiś czas było słychać mlaskanie.
- Jesteśmy! - usłyszałam krzyki Lottie i Fizzy.
Zaraz po tym weszły do kuchni i zaczęły skakać i cieszyć się na widok chłopaków.
- Gdzie jest Lou? - wydusiła Fizzy.
- Na górze z Daisy i Phoebe - wyjaśniłam im i już ich nie było.
Spojrzałam na chłopaków. Liam pisał sms-y, Zayn spoglądał się w swoim lusterku, Niall jadł, a Harry patrzał na mnie.
- Co się tak gapisz? - spytałam go.
- A nie mogę?
- Nie zabraniam ci - powiedziałam robiąc głupią minę.
Chłopaki natomiast wybuchnęli śmiechem widząc ją. Niall tak się śmiał, że aż wypluł na Zayn'a wszystko co miał w buzi. W tym samym momencie z góry zeszło moje rodzeństwo. Louis, Fizzy i Lottie spojrzeli na nas robiąc dziwne miny, a Daisy i Phoebe nie skumały o co chodzi. Louis nałożył im obiad, a ja z resztą chłopaków poszłam do salonu i włączyliśmy telewizor. Przełączałam ciągle z kanału na kanał.
- Zostaw w końcu na czymś! - zdenerwował się Mulat.
- Zamknij się... Jak ty masz w ogóle na nazwisko? - spytałam go.
- Malik - odpowiedział.
- Okej. A więc zamknij się, Malik!
 Chciałam dalej przełączać kanały, ale Zayn zabrał mi pilota.
- Oddawaj to! - warknęłam w jego stronę.
- Nie - odpowiedział krótko.
- O Jezu, daj. Już wiem co będziemy oglądać.
Mulat oddał mi pilota. Wyszukałam kanał Polsat Jim Jam. Leciał akurat Tabaluga. Położyłam pilota na oparciu kanapy i zafascynowana zaczęłam oglądać.
- Nie jesteś na to za duża? - spytał Li.
- Popatrz na chłopaków
On zrobił tak jak powiedziałam i już nic nie powiedział, bo Zayn, Niall i Harry wcielili się w postacie z Tabalugi. Niall był Tabalugą, Harry Arktosem, a Zayn Nesseją. Znali nawet teksty bohaterów, a Liam mi mówi, że to ja jestem za duża.
- No i masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałam go.
- Nie.
- Też mi się tak wydaje - zaśmiałam się i ponownie skupiłam na bajce.
Kiedy moje rodzeństwo zjadło obiad przybiegli do nas do salonu. Bliźniaczki od razu do mnie podbiegły i usiadły na moich nogach. Fizzy i Lottie zrzuciły z kanapy Niall'a i Zayn'a i usiadły na ich miejscu, koło mnie. Louis patrzył na nas i uśmiechał się.
- Co się tak uśmiechasz? - spytałam go.
- Pierwszy raz widzę jak dziewczyny tak szybko kogoś polubiły. Chłopaków polubiły dopiero po miesiącu znajomości, a ciebie po dniu - rzekł dalej się uśmiechając.
- No wiesz mojej zajebistej osoby nie da się nie lubić - powiedziałam, a oni się zaśmiali.
- Jakaś ty skromna - rzucił Niall.
- No wiem - zaśmiałam się, a reszta ze mną.
- Co robimy? - spytał Harry.
- Ja proponuje zagrać w Monopoly - zaproponowała Lottie, wszyscy ją poparli, a ona pobiegła po grę.
- Ja chcę być bankierem - krzyknął Niall.
- A umiesz liczyć? - spytałam.
- No jasne - powiedział.
- To ile jest 327 książek dodać 459 książek? - spytał Louis.
- No, biblioteka - odpowiedział, a wszyscy się na niego krzywo spojrzeli.
- Nie będziesz bankierem - oznajmiłam, a on zrobił nadąsaną minę.
W tym samym czasie wróciła Lottie. Postanowiliśmy, że bankierem będzie Liam. Musieliśmy jeszcze podzielić się na grupy, bo grać mogło 4 osób, a było nas 9. Po wybraniu grup, zaczęliśmy grać...

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 2

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Po około 3 godzinach stewardessa 'nakazała' zapiąć pasy, gdyż będziemy lądować. Zapięłam je, wyłączyłam iPod'a i schowałam ją do torebki, a następnie znów zamknęłam oczy. Po 20 minutach już wychodziliśmy z samolotu.
Kiedy dostałam swoje walizki, zaczęłam rozglądać się za osobą, która na mnie miała czekać. Nawet nie wiedziałam czy to kobieta, czy mężczyzna. Po prostu super. Nagle moją uwagę przykuła kartka, na której wielkimi literami napisane było 'WELCOME NICOLA'. Następnie spojrzałam na osobę, która ją trzymała. Była to kobieta. Niepewnie podeszłam do niej.
- Dzień dobry, jestem Nicola - przywitałam się.
Oczywiście po angielsku. Na szczęście opracowałam go do perfekcji.
- Dzień dobry - uśmiechnęła się kobieta i przytuliła mnie - na reszcie cię znalazłam - szepnęła mi do ucha wilgotnym głosem - jestem Jay, ale możesz na mnie wołać mamo. Chyba, że chcesz na mnie mówić ciociu - dodała, kiedy mnie puściła.
- Chyba przystanę na mamo. Muszę się jakoś przyzwyczaić do nowej sytuacji, a to mi w nim pomoże.
- Jasne, jak chcesz córciu - uśmiech nie schodził jej z twarzy - to może już jedźmy, bo dziewczynki pewnie się niecierpliwią.
- Dziewczynki?
- Masz jeszcze 4 sióstr, no i jeszcze starszego brata - poinformowała mnie.
- Fajnie. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo - rzekłam uśmiechnięta - możemy jechać, tylko wezmę swoje rzeczy - dodałam.
- To chodźmy - rzekła mama.
- Oczywiście - powiedziałam i skierowałyśmy się do moich walizek.
- Ale tego zabrałaś - zaśmiała się.
- Oj tam, oj tam. Musiałam to wszystko wziąć.
- Dobra, to już chodźmy - powiedziała mama.
Rany, ale to dziwnie brzmi. Przed chwilą poznałam tą kobietę, a już mówię na nią mamą. Ale jak powiedziałam - chcę zacząć nowe życie, a to mi w tym pomoże.
Wzięłyśmy moje rzeczy i poszłyśmy do samochodu. Włożyłyśmy moje walizki do bagażnika i odjechaliśmy.
Po około 15 minutach byłyśmy już pod dużym, jednorodzinnym domem. Obok niego był garaż, a przed nim podjazd. Cały budynek był biały, natomiast ramy od okien i drzwi - ciemnobrązowe. Zanim weszło się do domu, był ganek. W nim była niewielka ławeczka, a na drewnianych kwietnikach były doniczki z kwiatkami.
Weszłyśmy do domu i od razu usłyszałam piski i krzyki jakiś osób:
- Aaaa... Przyjechały!
Zaraz po tym podbiegły do mnie dwie bliźniaczki. Na oko 9 lat. Uśmiechnęłam się pod nosem i kucnęłam na przeciwko nich.
- Cześć jestem Nicola, a wy? - spytałam.
- Ja jestem Daisy, a to jest Phoebe - rzekła jedna z nich.
- Miło mi was poznać - uśmiechnęłam się.
- Nam ciebie też - powiedziała Phoebe.
- A pobawisz się z nami? - spytała Daisy.
- Jasne, tylko dajcie mi 10 minut, okej? - spytałam.
Ona na kiwnęła głową i razem z Phoebe pobiegły w stronę, z której przybiegły. Ja natomiast stanęłam na prostych nogach, a przed sobą zobaczyłam dwie inne dziewczyny.
- Hej, jestem Lottie - powiedziała pierwsza, cały czas się uśmiechając.
- A ja Fizzy - dodała druga, też uśmiechając się.
- A ja jestem Nicola. Miło mi was poznać - odwzajemniłam uśmiech.
- Nam też - powiedziała Lottie - mam nadzieję, że się jakoś dogadamy.
- Nie tylko ty masz taką nadzieję.
- A może tak chodźmy do salonu, a nie będziemy na korytarzu stać - zaproponowała Fizzy.
- Jasne - poparłam ją i we trójkę skierowałyśmy się do salonu.
Zaczęłyśmy gadać o wszystkim i o niczym. Dowiedziałam się, że Lottie ma chłopaka. Że ich brat ma zespół, ale nie pytałam się o więcej, bo i tak kiedyś się dowiem. One natomiast dowiedziały się, że kocham tańczyć i moja 'przyjaciółka' powiedziała, że nie możemy się przyjaźnić skoro wyjeżdżam. Pewnie byśmy rozmawiały dłużej, gdyby nie to, że to salonu przybiegły bliźniczki i zaciągnęły mnie do swojego pokoju, bo miałam się z nimi pobawić. Daisy i Phoebe wybrały zabawę w szkołę. Do naszej zabawy Lottie i Fizzy. Daisy i Pheobe były grzecznymi uczennicami, Lottie złą dziewczyną, a Fizzy barbie. Ja natomiast zrzędliwą nauczycielką. Miałyśmy z tego wszystkiego niezły ubaw. Ale niestety naszą zabawę przerwała mama. Powiedziała, że jest już kolacja. Na posiłek były kanapki z herbatą. Po kolacji Daisy i Phoebe poszły się myć i spać. Natomiast ja z Lottie i Fizzy postanowiłyśmy, że będziemy spać dzisiaj razem. Wtedy bardziej się poznamy. Po umyciu się poszłyśmy do pokoju Lottie. Usiadłyśmy koło siebie i zaczęłyśmy plotkować i śmiać się. Mama co jakiś czas przychodziła i nas uciszała, ale to i tak nic nie pomagało, bo chwili znów śmiałyśmy się na cały głos. Położyłyśmy się około 1. Współczuję dziewczyną, które muszą wstać o 8:00, bo idą do szkoły. Ja natomiast mogę spać ile mi się chce, bo mama powiedziała, że w tym roku nie już do szkoły.
Bardzo polubiłam wszystkie 4 dziewczyny. Na początku myślałam, że się nie polubimy, ale się pomyliłam. Naprawdę są fantastycznymi osobami. Miłe, przyjacielskie, dowcipne. Już wiem, że po za tym, że jesteśmy siostrami zostaniemy przyjaciółkami. Tak rozmyślałam o tym wszystkim, że nawet nie zauważyłam jak zmorzył mnie sen.
***
Obudziłam o 10:36. W domu już nikogo nie było. Zbiegłam na dół i weszłam do kuchni.. Na stole leżała karteczka. Wzięłam ją do ręki i zaczęłam czytać.
Nicolo,
Śniadanie jest w półce nad zlewem. Dziewczynki są w szkole, a ja w pracy. Będę około 20:00. Odbierz bliźniaczki ze szkoły. Kończą o 13:30. Na drugiej stronie masz adres szkoły.
Skończyłam czytać, odwróciłam kartkę i rzeczywiście był tam adres szkoły. Mam nadzieję, że nie będzie trudno się tam dostać. Ale o tym pomyślę się później. Podeszłam do półki i wzięłam śniadanie. Były to naleśniki. Mniam. Sięgnęłam z lodówki bitą śmietanę i polewę kokosową. Wzięłam talerz i poszłam do salonu. Włączyłam sobie telewizor i zostawiłam na jakimś programie plotkarskim. Mówili jakieś bzdury o gwiazdach, jednak nie przełączałam kanału. Najbardziej zaciekawił mnie jeden artykuł. Otóż mówili w nim, że Louis Tomlinson, piosenkarz sławny na cały świat, w sobotę wraz ze swoimi przyjaciółmi przyjeżdża do miasta, gdzie się urodził, poznać siostrę, która jak była mała została porwana. Trochę dziwne. U mnie jest tak samo. Mój brat przyjeżdża w sobotę, by mnie poznać i też przyjeżdża z przyjaciółmi. Ale to pewnie tylko zbieg okoliczności. Przecież on może jechać zupełnie drugą część Anglii, a nie do Doncaster.
Po zjedzonym posiłku poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z walizki ubrania i poszłam do łazienki.. Była dzisiaj bardzo ładna pogoda, dlatego ubrałam się w to i związałam sobie włosy w warkocza wplatanego.
Zeszłam z powrotem do salonu. Przełączyłam na stacje muzyczną i akurat był program, w którym leciały same piosenki One Direction. Śpiewałam razem z nimi. Co jak co, ale muzykę One Direction to lubię. Mam nawet kilka ich piosenek na telefonie, ale nie jestem żadną napaloną na nich fanką. Nie interesuję mnie ich życie prywatne i w ogóle jak wyglądają. Wiem tylko, że zajęli 3 miejsce w brytyjskim X Factorze i, że jeden jest Irlandczykiem, ale nic po za tym. Szczerze to dzisiaj zobaczyłam ich po raz pierwszy w życiu. Ale chwila... Przecież jeden to jest ten cały Louis Tombinson? Tomgson? Tomlinson? Tak, Tomlinson! Louis Tomlinson! Nawet nie wiedziałam, że on jest w zespole. Myślałam, że śpiewa solo...
Spojrzałam na zegarek. 13:03. Muszę już wyjść po bliźniaczki. Włożyłam do kieszeni spodni telefon i trochę kasy. Następnie poszłam do kuchni, wzięłam kartkę z adresem i klucze, które leżały obok kartki.
Zamknęłam dom na klucz i poszłam. Trochę trudno było mi znaleźć adres, ale jakaś staruszka wskazała mi drogę. Kiedy weszłam do szkoły akurat zadzwonił dzwonek. Zaraz po tym zauważyłam Daisy i Phoebe wybiegające z klasy. Gdy tylko mnie zobaczyły, podbiegły do mnie i przytuliły. Ja natomiast kazałam im szybko zmieniać buty, bo musiałyśmy jeszcze kupić coś na obiad. Już po kilku minutach szłyśmy w stronę sklepu. Dziewczynki mnie prowadziły.
Weszłyśmy do sklepu. Wzięłam koszyk. Postanowiłam zrobić jedyne danie jakie umiem, mianowicie spaghetti. Po kilku minutach w koszyku wylądowały w nim kluski do spaghetti, sos bolognese i ser żółty. Następnie podeszłyśmy do zamrażarki. Po namowie z dziewczynkami wyjęłam z niej trzy opakowania Chok Blok. Jedne waniliowe, drugie czekoladowe, a trzecie truskawkowe. Wszystkie włożyłam do koszyka. Następnie skierowałyśmy się do kasy. Po drodze chwyciłam jeszcze 3 wispy.
- 13 funtów - powiedziała kasjerka niemiłym tonem.
Podałam jej pieniądze nic nie mówiąc.
- Dziękujemy i zapraszamy ponownie - uśmiechnęła się sztucznie.
- Chyba jednak nie skorzystam - prychnęłam i wyszłam, a bliźniaczki zaraz za mną - dziewczyny, chcecie wipsa?
- Jasne - powiedziała uradowana Daisy.
Podałam im je i poszłyśmy do domu.