poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 11

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


Przez około 2 godziny szwędałam się po Londynie bez celu. W końcu postanowiłam iść do domu. Na szczęście wiedziałam, w którą stronę mam iść.
Po około 30 minutach dotarłam pod dom. W środku byli już wszyscy. Kiedy tylko usłyszeli, że drzwi się otworzyły poszli na korytarz.
- Gdzieś ty była?! - dopadł mnie Louis nie dając mi przejść.
- Louis daj spokój! - warknął na niego blondyn.
- Dasz mi przejść? - spytałam.
- Nie, najpierw powiesz mi gdzie byłaś?
- W dupie! - warknęłam.
- Nie denerwuj mnie! Pytam gdzie byłaś?
- A ja odpowiadam, że w dupie - mruknęłam.
- Nicola, błagam cię, nie zachowuj się jak dziecko - rzekł już spokojnie.
- Ja się zachowuje jak dziecko? - prychnęłam - jakby nie było to ty się wkurzasz, bo przez przypadek rozwaliłam twój telefon.
- No dobra, przepraszam - powiedział i przytulił mnie.
- Ja też - szepnęłam i się w niego wtuliłam.
- A ja mam coś dla ciebie - zwrócił się do mnie Malik i pobiegł na górę, ale zaraz wrócił z pudełkiem w ręku - Obiecałem, że ci odkupię, a więc masz - podał mi pudełko.
- Ale ja żartowałam - rzuciłam, kiedy zobaczyłam, że to iPhone - i w ogóle to za drogie - dodałam, włożyłam mu pudełko do ręki i odeszłam.
- Ej no, Niki. Wracaj tu i bierz to ode mnie. Już kupiłem, nie ma odwrotu - mówił idąc za mną.
- Ale Malik, to jest za drogie.
- No to masz pecha. Bierz i mam nadzieję, że nie zepsujesz - powiedział wkładając mi go do ręki.
- No dobra. Dzięki - przytuliłam go.
- Nie ma za co, mała - rzucił i pocałował mnie we włosy.
Odczepiłam się od chłopaka, po czym rzuciłam się na fotel, zrzucając tym samym Harry'ego.
- Ej, ja na nim siedziałem - jęknął.
- No właśnie, siedziałeś. Czas przeszły - oznajmiłam nie odrywając wzroku od telefonu.
- Głupek z ciebie - mruknął, za co oberwał pudełkiem od mojej nowej komórki.
***
- I jak podoba się? - zagadał Malik, kiedy rozpracowywałam mój telefon.
- Żartujesz? Jest genialny! - żachnęłam się.
- To dobrze - powiedział i rzucił się na kanapę, włączając telewizor.
- Kolacja! - ryknął Niall.
- A co jest? - odkrzyknęłam.
- Kanapki! - tym razem krzyknął Lou.
- A no to nie chcę!
- Masz minutę! - usłyszałam go.
Jęknęłam cicho i poszłam do kuchni.
- Louis, nie jestem głodna - powiedziałam siadając przy stole.
- Skarbie, mam to w dupie - rzucił i położył talerz z kanapkami na stole.
Wszyscy zaczęli jeść, tylko ja gapiłam się na Niall'a jak zjada już 7 kanapkę.
- Nie gap się. Rozpraszasz mnie - mruknął.
- W czym? W jedzeniu kanapek?
- Tak - odparł, a ja przewróciłam oczami i wzięłam do ręki jedną kanapkę.
Szybko ją zjadłam i już chciałam odejść od stołu, kiedy odezwał się Liam:
- Nie odejdziesz od stołu, jeżeli nie zjesz przynajmniej trzech kanapek.
- Co? Aż trzy.
- To są tylko trzy - powiedział - przecież zawsze możemy ci kazać zjeść więcej.
- No właśnie - poparł go mój brat.
- No dobra - mruknęłam i sięgnęłam po jeszcze dwie kanapki - zjadłam - oznajmiłam po kilku minutach.
- No to zjedz jeszcze z jedną - powiedział Harry.
- Nie! Mówiliście o trzech, zjadłam trzy i już mogę iść! - warknęłam i poszłam do salonu.
Włączyłam telewizor i jak się domyślacie kanał z bajkami. Akurat leciał Kliford - Czerwony Pies.
- Co oglądasz? - przysiadł się do mnie Zayn.
- A jak myślisz co ja mogę oglądać? - odpowiedziałam pytaniem.
- No tak. Ty przecież jesteś dziecko i musisz oglądać bajki - powiedział.
- Nie jestem dzieckiem! - warknęłam.
- Jesteś, dzieciuszku.
- Nie!
- Jesteś i nie zaprzeczaj, bo i tak ci nie uwierzę - rzekł.
- A masz za swoje! - warknęłam i klapnęłam otwartą dłonią o jego głowę, psując mu fryzurę.
- Aaa.. Układałem je godzinę! Zamorduję się! - syknął i rzucił się na mnie.
Zaczął mnie gilgotać, a ja nie mogłam złapać oddechu.
- Malik... Błagam... Zostaw - wysapałam między napadami śmiechu.
- A co będę z tego miał?
- Co będziesz chciał.
- Przynieś mi pizze. Dawno jej nie jadłem - rzekł i zostawił mnie w spokoju.
- Tylko? - spytałam, ale jak zauważyłam jak chce coś powiedzieć, dodałam - nie ma zmieniania życzeń.
Poszłam do kuchni, gdzie siedziała reszta towarzystwa. Podeszłam do zamrażarki i wyjęłam z niej pizze.
- Nie będziesz jadła teraz pizzy. Trzeba było zjeść kanapki - powiedział Harry wyrywając mi pudełko.
- Ale to dla Malik'a - rzekłam i tym razem ja wyrwałam mu ją z ręki.
- Nie chcę mi się jakoś wierzyć - rzucił Niall.
- Twój problem - wzruszyłam ramionami.
Wyjęłam pizze z pudełka, położyłam na talerzu i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Niki, pizze najpierw trzeba do mikrofali włożyć, a później się ją je - usłyszałam za plecami głos Liam'a.
- Wiem, ale Malik kazał mi przynieść pizze. Nic innego - wytłumaczyłam im i poszłam do Malik'a - masz - dałam mu talerz do ręki, po czym wyszłam z salonu.
- Ej, ale ona jest zamrożona! - krzyknął za mną.
- Trzeba było sprecyzować zadanie! - odkrzyknęłam i weszłam do swojego pokoju.
Przesiedziałam tam do końca dnia. Na szczęście się nie nudziłam. Trochę posiedziałam na twitterze, pograłam w sims 3. Kiedy wyłączyłam laptopa, spojrzałam w okno. Zauważyłam, że jest całkowicie ciemno. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę. 23:16. Dziwne. Żaden z chłopaków jeszcze nie przyszedł i nie kazał mi iść spać. Cud, po prostu cud. Nie, jednak nie cud. Jak na zawołanie do mojego pokoju wparował Hazza.
- Spać - powiedział.
- Puka się - syknęłam.
- Oj sorry, ale idź spać.
- Dlaczego? Przecież jest wcześnie - zaprotestowałam.
- Jest po 11. Musisz iść spać - rzekł.
- To wy też idźcie spać.
- Ale my jesteśmy już dorośli, a ty jeszcze dzieckiem, a więc myć się i spać - rzucił.
- Sam jesteś dzieckiem! - warknęłam.
- Już spokój. Masz iść się myć. Za 30 minut tutaj wrócę i sprawdzę czy grzecznie śpisz - powiedział i zmył się.
Wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam się, wytarłam i przebrałam. Po około 30 minutach weszłam do swojego pokoju. Zauważyłam tam Harry'ego, który leżał na moim łóżku i przeglądał mój nowy telefon.
- To moje! - warknęłam i wyrwałam mu go z rąk.
- Dobra, nie denerwuj się. Teraz do łóżeczka i spać - rzekł wstając.
- Naprawdę już muszę?
- Tak - odparł.
- Jesteś niesprawiedliwy!
- Jak będziesz starsza to będziesz mogła iść spać, kiedy będziesz chciała, a teraz jesteś pod naszą opieką i my każemy ci iść spać - wytłumaczył mi.
- Wcale, że nie. Jestem pod opieką Louis'a i on tylko i wyłącznie może kazać iść spać. Ty, Niall, Malik i Liam nawet nie jesteście moją rodziną, żeby mi rozkazywać, a więc nie mów mi co mam robić, a co nie - palnęłam bez zastanowienia.
- Masz rację, nie jestem twoją rodziną i nie będę ci rozkazywać, ale zastanów się nad tym co robisz, bo ranisz wszystkich dookoła i jeszcze trochę, a wszyscy się od ciebie odwrócą! - krzyknął i wściekły wyszedł z mojego pokoju.
- Ups.. Obraził się - mruknęłam krzywiąc się.
Nagle do pokoju wparował Louis. Zły Louis. Widzę, że Harry już wygadał się.
- Co mu powiedziałaś?! - warknął.
- Ja nie chciałam mu tego powiedzieć - rzekłam.
- Pytam się co mu powiedziałaś?! - krzyknął.
- Że nie jest moją rodziną i nie ma prawa mi rozkazywać - skrzywiłam się na samo wspomnienie.
- Dlaczego?! On i reszta traktują cię jak siostrę! Oni cię kochają jak własną siostrę, a ty z takimi tekstami wyjeżdżasz?! Zastanów się czasem, zanim coś powiesz!
- Ale... - chciałam się usprawiedliwić, ale mi przerwał.
- Ty już lepiej nic nie mów! - krzyknął i wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Ja pierdziele. Mam przerąbane - mruknęłam.
Zgasiłam światło, położyłam się w łóżku i ze zjebanym humorem zasnęłam.

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 10

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! 

Po meczu udaliśmy się do domu. Wszyscy usiedliśmy w ogrodzie i zaczęliśmy rozmawiać. No w sensie, że rozmawiali mama, chłopaki, przyjaciele Louis'a i stylistka chłopaków. Daisy i Phoebe bawiły się na swoim placu zabaw, a ja i Fizzy zajmowałyśmy się małą Lux. Natomiast Lottie leżała na hamaku z Martin'em.
- Hop na górę - powiedziała Fizzy podnosząc małą nad swoją głowę.
Wykorzystałam ten moment i zrobiłam im zdjęcie telefonem Niall'a. Następnie weszłam na tt, wylogowałam Horan'a i zalogowałam się na swoje konto. Dodałam to zdjęcie i podpisałam.
Mała Lux z @fizzy087... <3
Uśmiechnęłam się, po czym schowałam telefon do kieszeni. Zaczęłam się bawić z Lux w akuku, a Fizzy to nagrywała. Po chwili jednak przyszedł Liam i zabrał Lux. Pokazałam mu język, po czym razem z Fizzy poszłyśmy do wszystkich. Fizzy wgramoliła się na kolana Louis'a, a ja Niall'a. Chłopak uśmiechnął się do mnie, a następnie przytulił. Mocno przytulił.
- Dusisz - wydusiłam.
Horan przekręcił oczami, ale rozluźnił uścisk.
- Niki, jak tam się zachowujesz u chłopaków? - spytała mnie nagle mama.
- Ja? Ja jestem.. grzeczna - zająkałam się.
- Na pewno? - dopytywała.
- Ta-k. Prawda chłopaki?
- Co kłamiesz? Przecież Jay jakbyś nie wiedziała. Ona jest pyskata i wredna - odezwał się Malik.
Mama spojrzała na mnie, po czym pokręciła głową.
- No dobra. Czasami jestem niegrzeczna.
- Czasami? Ona to jest zło wrodzone. Ciekawe po kim to ma - prychnął Hazza.
- Wcale nie. Nie jestem zła. Może pyskata, ale nie zła - broniłam się.
- No, właśnie. Ostatnio oddała mi swoją kanapkę. Nie jest do końca zła.
- Tak, ale dlatego, że to ona zepsuła ci gitarę - odezwał się Lou.
- Co zrobiłaś?! - krzyknął.
Ja natomiast szybko wstałam z jego kolan i uciekłam do domu, a Horan za mną. Ganialiśmy się po sypialniach, łazience, kuchni i wgl.
- Niall, skarbie, ale ja nie chciałam! - krzyknęłam.
- Ale moja Michelle została rozwalona na dwie części. Coś ty z nią robiła? - spytał łapiąc mnie.
- Najpierw grałam, a później próbowałam zabić nią muchę i uderzyłam nią w lampę - przyznałam się - przepraszam, nie chciałam.
- No, ale ona jest teraz nie do użytku - jęknął.
- Ale masz jeszcze z jakieś 8. Jedna w te czy we w te różnicy nie robi.
- Ale to była moja pierwsza i dostałem ją od dziadka - powiedział, a w jego oczach zebrały się łzy.
- Niall, proszę, nie płacz. Chodź zrobię ci coś do jedzenia - powiedziałam, po czym pociągnęłam go za rękę do kuchni.
Wyciągnęłam z szafek chleb oraz nutelle i zrobiłam kanapki chłopakowi. Kiedy wszystko było już gotowe, położyłam je na talerzu i podałam Niall'owi. Horan od razu złapał jedną i wepchnął sobie całą do buzi.
- Naprawdę nie chciałam - powiedziałam.
- No dobra, nie szkodzi, ale masz nie dotykać moich gitar, dobra?
- Obiecuję, że ich nie tknę - rzekłam i przytuliłam się do niego.
W tym samym momencie do kuchni wszedł Louis.
- O nie zabiłeś Niki, jak fajnie, a teraz chodźcie jedziemy do domu - powiedział i wyszedł.
Odkleiłam się od chłopaka i wyszłam za bratem, a głodomor za nami. Warto wspomnieć, że wziął ze sobą talerz kanapek. Wyszliśmy na dwór i stanęliśmy koło samochodu. Zaczęliśmy się żegnać ze wszystkimi.
- Niki, bądź grzeczna, choć trochę - szepnęła mi do ucha mama, mocno przytulając.
- Postaram się - zaśmiałam się.
Pożegnałam się jeszcze z bliźniaczkami, Fizzy, Lottie, Martin'em i Stan'em, po czym weszłam do samochodu,  zajmując miejsce pasażera. Louis od razu miał wielki bulwers, no bo w końcu jestem młodsza i powinnam siedzieć z tylu. Ja natomiast pokazałam mu język i na wszelki wypadek zamknęłam drzwi od strony pasażera, żeby mnie nie wyrzucił z fotela.
Po kilku minutach chłopaki zajęli miejsca w samochodzie. Malik, który był kierowcą, odpalił samochód i ruszył w stronę Londynu. Chłopaki jak to oni zaczęli świrować. Jednak jak wydarłam się, że nie mogę przez te hałasy zasnąć, jako tako się przymknęli. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zasnęłam.
***
Do domu dojechaliśmy około północy. W samochodzie spałam tylko około 2 godzin. Miałam nadzieję, że jak się obudzę to będę już w swoim pokoju, tak jak poprzednim razem, ale nie. Chłopaki musieli hałasować i się obudziłam. Oczywiście nawrzeszczałam na nich, ale się rozbudziłam i nie mogłam ponownie zasnąć.
Po 4 godzinach dalszej jazdy, byliśmy już w Londynie. Na szczęście był środek nocy i nie jechały żadne samochody, co z tym idzie - nie było korków.
Kiedy byliśmy już w domu złapałam swoją fioletowo-czarną piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic, bo chłopaki się dobijali, chociaż mamy dwie łazienki. Wyszłam z kabiny, po czym ubrałam się i zwolniłam łazienkę. Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam na łóżko i po kilku minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
***
- Niki, wstawaj - usłyszałam kogoś głos.
- Jeszcze 5 minut, mamusiu - wymamrotałam i usłyszałam cichy chichot.
- Wstawaj mała - ten ktoś zaczął mną potrząsać, a ja odganiałam go ręką - nie śpij.
- Nie śpię! - wydarłam i usiadłam przecierając oczy.
- Wstawaj, musimy być w studiu - rzucił Niall i wyszedł.
Chcąc, nie chcąc wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania i poszłam do ubikacji. Na szczęście nie była zajęta. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zmieniłam plaster na czole i związałam włosy w koczka. Zbiegłam na dół i usiadłam przy stole.
- Co na śniadanie? - spytałam.
- Naleśniki. Masz. Tylko jedz szybko, bo za pół godziny musimy być w studiu - powiedział Liam podając mi talerz i herbatę.
- Dzięki - rzuciłam i zaczęłam jeść - ej to moje! - warknęłam po chwili na brata, który wypił mi całą herbatę.
- Masz pecha - zaśmiał się, pocałował mnie w czoło i usiadł na przeciwko.
- Idiota - mruknęłam pod nosem.
Odwróciłam wzrok od Louis'a i spojrzałam na talerz. Już chciałam zjeść ostatniego naleśnika, kiedy zorientowałam się, że nie ma go na talerzu.
- Gdzie jest mój naleśnik?! - ryknęłam.
Automatycznie spojrzała na Niall'a, bo w końcu największy głodomor, ale nie miał go. Następnie spojrzałam na Loczka i okazało się, że on trzyma go w buzi.
- To było moje! - warknęłam i rzuciłam się na niego - debilu, to było moje! - wrzasnęłam tarmosząc nim.
- Nie wiedziałem - krzyknął.
- On był na moim talerzu!
- Peszek! - krzyknął ze śmiechem.
- I z czego ryjesz?!
- Z ciebie, klopsiku!
- Tak? Zobaczymy czy teraz będzie ci do śmiechu - warknęłam.
Wzięłam nożyczki do ręki i ucięłam mu jednego loczka.
- Aaaaa... Moje loczki! - wrzasnął zrozpaczony - zamorduję się! - syknął.
Zaczął się do mnie zbliżać, a ja wybiegłam z kuchni. Po drodze spotkałam Malik'a, więc zatrzymałam się koło niego.
- Malik wiesz, że cię kocham?
- Co chcesz? - spytał.
- Ratuj mnie! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam Loczka.
Malik posłusznie stanął przede mną i nie pozwolił mu mnie dotknąć.
- Przesuń się! Zamorduję ją! - krzyknął Styles.
- Co ci zrobiła? - spytał.
- Jak to co?! Ucięła mi jednego loczka! - krzyknął zrozpaczony machając mu loczkiem przed nosem.
- Sorry młoda, ale w sprawie jego loków nikt ci nie pomoże - zwrócił się do mnie i odszedł.
- Błagam cię, daj mi żyć! Mam dopiero 13 lat! Tyle życia przede mną! - błagałam Hazze.
- Trzeba było myśleć zanim odcięłaś mi tego loka! - warknął i przerzucił mnie przez ramię.
- Co ty chcesz zrobić? - spytałam przerażona.
- Zobaczysz - zaśmiał się wrednie.
- A ja też coś ci mogę zrobić - powiedziałam spoglądając na jego majtki.
- Niby co? - prychnął.
- MAJTKOWANIE! - wrzasnęłam i z całej siły pociągnęłam jego majtki do góry.
- Aaaa - pisnął - puszczaj, to boli! - krzyknął.
Do holu wbiegli chłopaki, a widząc mnie wiszącą na ramieniu i trzymającej jego majtki, a jego skakającego po całym holu - zaczęli się śmiać.
- Z czego się śmiejecie?! Pomoglibyście! - warknął na nich Loczek.
Jako jedyny zareagował Niall, który podszedł do nas i zdjął mnie z jego ramienia.
- I widzisz, ze mną się nie zaczyna - powiedziałam i poszłam do samochodu, a za mną chłopaki.
***
- Długo jeszcze? - zawyłam po raz tysięczny tego dnia.
- Jezu. Masz, pograj sobie i zamknij się. - powiedział Lou dając mi do ręki swojego iphone'a - ale jeżeli go zepsujesz, zabiję cię.
- Też cię kocham - powiedziałam sarkastycznie i klapnęłam na kanapie.
Zaczęłam grać w grę przygodową. Coś w stylu komputerowych 'Skrzatów' tyle, że są w tym levele. Przeszłam już 6 leveli, ale zatrzymałam się na 7. Te durne ogry czy co to jest, ciągle mnie zabijały. Na szczęście po kilku próbach na szczęście mi się udało wygrać. Ze szczęścia zaczęłam tańczyć makarenę i kankana na przemian. Chłopaki z 1D, Jimmy (pracował przy urządzeniu do nagrywania) i Paul krzywo na mnie spojrzeli, a ja dalej tańczyłam. W pewnym momencie telefon wymsknął mi się z ręki, uderzył o ścianę i rozleciał na kilka części. Zrobiłam wielkie oczy i podbiegłam do niego. Niestety nie dało się z nim już nic zrobić.
- Nicola! - nagle usłyszałam Louis'ego - coś ty zrobiła z moim telefonem?!
- No zepsuł się - powiedziałam robiąc niewinną minę.
- Mówiłem żebyś go nie zepsuła! - warknął.
- O Jezu, to tylko telefon! Kupisz sobie nowy! - syknęłam.
- Wiedziałem, żeby ci go nie dawać!
- No to po jakiego dawałeś mi go?! Ja nie prosiłam! - broniłam się.
- Ale jakbym nie dał to byś jęczała, że ci się nudzi! - warknął - następnym razem nic ode mnie nie dostaniesz, bo tylko weźmiesz coś w łapska i już jest zepsute!
- No i mnie to nie obchodzi! - warknęłam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- Nicola, wracaj tu! - usłyszałam znowu głos Louis, ale go olałam i wyszłam z budynku.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 9

Otworzyłam po woli oczy, ale zaraz znowu je zamknęłam, bo światło mnie oślepiło. Spróbowałam ponownie i tym razem zostawiłam już je otwarte.
- Louis, obudziła się! - usłyszałam głos chyba Liam'a.
- Wszystko w porządku? Boli cię głowa? Przynieść ci coś? - zaczął zasypywać mnie pytaniami mój brat.
- Co się stało? - spytałam, olewając Louis'a.
- Nie pamiętasz? - spytał Hazza.
- Ostatnie to duży ból głowy, a później już nic - odpwiedziałam.
- A więc Zayn chciał się na tobie zemścić i wrzucić do wody, ale coś mu nie pyknęło, przygrzmociłaś głową o kant wanny i zemdlałaś - poinformował mnie Niall.
- Aha - powiedziałam krótko, dotknęłam ręką czoła i poczułam plaster - co ja mam na czole?
- Zaczęłaś krwawić i mama ci opatrunek zrobiła - powiedział Lou.
- Aha... Chwila! - wyciągnęłam telefon z kieszeni, nacisnęłam byle jaki klawisz i dupa, bateria przemokła - Malik zabiję cię! - wydarłam się i zaczęłam się za nim oglądać, ale go nie było - gdzie on jest?! - wysyczałam.
- Tak się zestresował całym tym zajściem, że kazaliśmy mu się położyć - powiedział Liam.
- Zabiję go! - syknęłam.
- Co się stało? - spytał Lou wchodząc do pokoju.
Zaraz... Kiedy on wyszedł?
- Malik zepsuł mi telefon - jęknęłam.
- Ty się martwisz telefonem, jak mogło ci się coś poważnego stać?! - wykrzyczał.
- Tak - powiedziałam i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Nie ogarniam twojej mózgownicy - odezwał się Niall.
- Nie tylko ty - powiedział Harry, a ja zgromiłam go wzrokiem - no co?
- Gówno 1:0 - odpowiedziałam mu.
- Co?
- Gówno 2:0
- Ale o co ci chodzi?
- Gówno 3:0 - zaczęłam się śmiać.
- Po co mówisz to całe gówno coś tam? - spytał niegarnięty Styles.
- Gówno 4:0 - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- O co jej chodzi? - spytał Harry chłopaków.
- Gówno 5:0 - rzuciłam.
- Dlaczego to mówisz? O co w tym chodzi?
- Gówno 6:0 - odpowiedziałam i spojrzałam na chłopaków, którzy turlali się ze śmiechu po podłodze.
- Harry. Debilu - zaczął mój brat - nie znasz tej gry?
- A wyglądam jakbym znał?
- Nie. Ta gra polega na tym, że nie możesz mówić słowa na literę C, bo będzie gówno.
- Chodzi ci o 'co'?
- Gówno 7:0
- Tak! - wydarli się chłopaki.
- Aha, fajna ta wasza gra - uśmiechnął się, a my zrobiliśmy poker face.
- Dobra, ogar dzieci. Gdzie mama? - spytałam
- Gdzieś pojechała z dziewczynami - odpowiedział mi Lou.
- Za ile zaczyna się mecz?
- Musimy być na stadionie o 15:00 - powiedział Liam.
- Nie chcę nic mówić, ale jest 14:26 - rzekłam zerkając na zegarek wiszący na ścianie.
- Dobra, zbierajcie się! Niall idź obudzić Zayn'a, a ty Niki dasz radę się przebrać? - spytał troskliwie Lou.
- Ale ja nie mam ubrań.
- Lottie naszykowała ci jakieś suche ubrania.
- Aha, fajnie - wstałam z kanapy.
- Dasz radę dojść?
- Tak, chyba dam - rzekłam i zrobiłam krok i upadłabym, gdyby nie szybka reakcja Liam'a.
- Chyba jednak nie dasz - rzucił brat i zaprowadził mnie do łazienki - jak coś to wołaj, będę za drzwiami - poinformował mnie i zamknął drzwi.
Podeszłam do lustra i spojrzałam w nie.
- Rany - powiedziałam.
- Niki, coś się stało? - do łazienki wpadł brat.
- Tak, moja głowa - wskazałam plaster na czole.
- Nie przesadzaj. Za kilka dni już go nie będziesz nosiła - rzekł i wyszedł.
Szybko przebrałam się i wyszłam z łazienki. Przed drzwiami stał Lou.
- Już? Możemy jechać?
- Tak, jedźmy - powiedziałam i zeszliśmy na dół.
- Córuś, jak się czujesz? - dopadła mnie mama.
- Wszystko już w porządku - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
- To dobrze. A teraz chodź się przytulić - rzekła i rozłożyła ręce.
- Już, już - przytuliłam ją.
- Nie chcę przeszkadzać, ale ja nie mogę się spóźnić - powiedział Lou.
- No już. Porozmawiamy po meczu - rzekła do mnie, a zaraz po tym wraz z bratem wyszłam z domu.
- Niki! Wszystko w prządku? - tym razem dopadł mnie Malik.
- Tak - odpowiedziałam mu.
- Tak cię przepraszam, nie chciałem - bronił się.
- Daj już spokój. Nic mi nie jest, ale za to mój telefon się przez ciebie zepsuł - powiedziałam koniec zdania już trochę zła.
- Przepraszam, przepraszam. Odkupię - rzucił kładąc prawą ręke na sercu.
- Trzymam cię za słowo, a teraz chodź, bo Tommo się denerwuje - wskazałam na Lou, który wyglądał przez szyberdach i darł się, żebyśmy się pośpieszyli.
- Dobra - powiedział i weszliśmy do samochodu.
***
Po około 20 minutach byliśmy już pod stadionem. Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy na stadion. Na murawie było już kilku chłopaków z drużyny. Podeszliśmy do nich, a Louis od razu zaczął mi ich przedstawiać.
- Em... Nie chcę nic mówić, ale wątpię, że zapamiętam tyle imion, a więc jak powiem inne imię niż wasze nie miejcie mi tego za złe - powiedziałam.
- Spoko, nie masz czy się martwić - odpowiedział przyjaciel mojego brata, Stan.
Jego akurat miałam okazję poznać jak pierwszy raz przyjechałam do Doncaster.
Drużyna zaczęła trening, a ja z chłopakami z 1D usiedliśmy na ławce, gdzie siedzi trener i inni zawodnicy.
- Niki - usłyszałam po chwili głos Zayn'a - boli cię jeszcze głowa?
- Nie - odpowiedziałam.
- Ale na pewno? - dołączył do niego Liam.
- Tak, na pewno - rzekłam.
- Ale jesteś tego pewna? - upewniał się Harry.
- Tak, jestem tego pewna - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- A może ci coś przynieść? Do jedzenia lub coś innego? - spytał tym razem Niall.
- Rany, przestańcie! Przecież nic mi nie jest, tylko mam plaster na czole! A jakbym chciała jeść to sama bym poszła! - warknęłam i poszłam na trybuny.
Siedziałam tam i oglądałam trening. Po kilku minutach zobaczył mnie Lou i podbiegł do mnie.
- Co się stało? Dlaczego nie siedzisz z chłopakami?
- Człowieku, oni zachowują się jakby mi coś poważnego się stało, a tylko głupi plaster.
- Niki, oni się martwią o ciebie.
- Ale nie mają o co - zaprotestowałam.
- Zrozum, oni traktują cię jak młodszą siostrę i nie chcą, żeby tobie stała się krzywda - powiedział.
- A ja ich traktuję jak starszych braci, a nie latam za nimi i nie gderam im nad uchem - rzekłam.
- Błagam cię, nie zachowuj się jak małe dziecko. Idź do chłopaków.
- Ale...
- Nie Niki. Idź - przerwał mi.
- No dobra - rzuciłam i poczłapałam się do chłopaków, ale i tak usiadłam jak najdalej ich.
- Niki - zawyły mi cztery głosy do ucha.
- Nie boli mnie głowa. Na pewno. Jestem tego pewna. Nie chcę nic do jedzenia.
- Ale my nie o tym - powiedział Harry.
- My chcieliśmy cię przeprosić - rzekł Liam.
- Po prostu jesteś jak siostra - dołączył się Niall.
- I martwimy się o ciebie - dokończył Malik.
- No dobra, wybaczam wam, ale nie zachowujcie się jakbym była jakimś niedorozwojem - rzuciłam.
- Obiecujemy! - krzyknęli uśmiechnięci i usiedli koło mnie.
Wszyscy ponownie skupiliśmy się na treningu. Kiedy Louis zobaczył koło mnie chłopaków uśmiechnął się i podniósł kciuka do góry.
***
- Nie było faulu! - powiedział sędzia, po tym jak jeden kolo z przeciwnej drużyny postawił kose mojemu bratu.
Już od około 30 minut trwał mecz. Aktualny wynik to 2:1 dla drużyny brata.
- Jak to nie było?! - wykłócał się Lou.
- Po prostu nie było! - rzekł udając opanowanie.
- Ale przecież każdy na tym stadionie widział, że był - usłyszałam głos Zayna.
- No wiem, ale to przecież jest SĘDZIA KALOSZ! - ostatnie dwa słowa krzyknęłam, sędzia odwrócił w naszą stronę, a ja wskazałam na Loczka.
- Co? Ja? - spytał zdezorientowany - To ona! - wskazał na mnie.
- Cicho! - zaśmiałam się, po czym wzięłam Lux z rąk Liam'a.
Podniosłam ją na wysokość głowy i okręciłam dookoła. Mała na to zaśmiała się słodko. Na ten widok uśmiechnęłam się szeroko. Postawiłam małą na chwilę na ziem, żeby poprawić włosy i kiedy chciałam podnieść Lux, uprzedził mnie Niall i on ją wziął. Przewróciłam oczami i podeszłam do Lottie i Fizzy, które stały niedaleko. Zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, porobiłyśmy sobie kilka samojebek i pośmiałyśmy się z gleb Louis'a. To naprawdę śmiesznie wyglądało. Rozumiem jakby ktoś mu kose podstawił, ale tak sam z siebie? I na dodatek było kilka takich upadków, ale już ich nie skomentuje.
- Dziewczyny, już się na grze, a nie się z brata nabijacie - powiedziała do nas mama, kiedy leżałyśmy na ziemi całe zaśmianie.
- No, ale mamo widziałaś to? Szedł, szedł i gleba - odezwałam się uśmiechnięta.
- No może było śmieszne, ale wspierajcie brata, a nie się z niego nabijacie rzekła.
- No dobra, już będziemy grzeczne - powiedziała Lottie.
Wszystkie wstałyśmy, po czym naprawdę skupiłyśmy się na grze.
***
- Tak, wygrali! - krzyknęłam, kiedy skończył się mecz.
Pociągnęłam Lottie i Fizzy za ręce w stronę Louis'a. Kiedy byłyśmy już wystarczająco blisko wszystkie trzy rzuciłyśmy się na niego, tym samym wylądowaliśmy na ziemi.
- Wygrałeś! - krzyknęła Lottie.
- No, a wy się ze mnie śmiałyście - powiedział udając oburzenie.
- Bo twoje gleby były śmieszne - odezwała się Fizzy.
Louis tylko przekręcił oczami, po czym wstał i podał nam po kolei rękę żebyśmy także wstały. Kiedy stałam już na nogach, przytuliłam mocno brata, później wszystkich z drużyny, chłopaków i jeszcze dużo osób. Wszyscy byliśmy weseli z powodu wygranej. Kiedy już wszystkich przytuliłam, odwróciłam się w stronę drugiej drużyny. Stali obrażeni, wytykali nas palcami i podśmiewali się z nas. Pokazałam im znak luzera i wypowiedziałam to słowo niesłyszalnie. Oni zrobili oburzone miny, a ja zadowolona przytuliłam się ponownie do brata.

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział 8

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


Tydzień później
- Wstawaj Niki, jedziemy do Doncaster - obudził mnie głos Lou.
- Która godzina? - spytałam zaspanym głosem.
- 6:00 - usłyszałam w odpowiedzi.
- Czy wy zawsze musicie wstawać tak wcześnie? - spytałam i usiadłam na łóżku.
- Oj tam, oj tam. Wstawaj - powiedział.
- No dobra, dobra - mruknęłam i wygramoliłam się z łóżka.
Wyjęłam z szafy te ciuchy i pobiegłam do łazienki. Szybko ubrałam, zaplotłam warkocza i zeszłam na dół. Rzuciłam na kanapę torebkę i weszłam do kuchni. Przy stole siedzieli już wszyscy.
- Cześć - przywitałam się z przygłupami.
- Witaj - zawyli wszyscy jak na zawołanie.
- Co na śniadanie? - spytałam siadając na krześle.
- Co sobie zrobisz - odpowiedział mi Lou.
- A ty nie możesz mi zrobić?
- Dała Bozia rączki i nóżki, więc sama sobie zrób - odpowiedział.
- Nie to nie. Niall zrobisz mi śniadanie? - spytałam, a ten pokręcił przecząco głową - Liam? - też pokręcił przecząco głową - Harry? Zayn? - obaj powtórzyli gesty pozostałych - będziecie coś chcieli - powiedziałam obrażona i podeszłam do szafki ze słodyczami.
- Najpierw śniadanie - usłyszałam głos Louis'ego, ale totalnie go olałam, chwyciłam słoik z nutellą, łyżkę i weszłam do salonu.
- Zaraz jej przejdzie - usłyszałam głos Styles'a.
Tsaa... Jeszcze się zdziwią.
Włączyłam telewizor na tym co zawsze, czyli bajkach. Akurat leciała bajka Bracia Koala.
Otworzyłam nakrętkę, nabrałam na łyżkę ciemną maź i zaczęłam jeść.
***
- Niki, jedziemy - poinformował mnie Lou, stając koło kanapy, lecz ja dalej oglądałam bajkę - Nicola, ja tu czekam! - rzekł już poirytowany moim zachowaniem - Nicola do jasnej cholery, idź do tego samochodu! - wydarł się, a ja nadal nic - to zostajesz! - powiedział i wyszedł.
Pewnie myślał, że pójdę za nim, ale ja nadal siedziałam na tym samym miejscu i oglądałam telewizor. Nagle do pokoju ponownie wparował Louis.
- Nicola, do samochodu! - wydarł się, a ja nadal gapiłam się w telewizor - głucha jesteś?! - spytał wyłączając telewizor - dosyć tego! - wrzasnął i wziął mnie na ręce.
Posadził mnie na siedzeniu koło Harry'ego, a sam usiadł na przeciwko mnie. Obok niego siedział Niall, Liam za kierownicą, a Zayn koło kierowcy.
- Niki, zapnij pasy - usłyszałam głos Harry'ego, lecz olałam go - Nicola, mówię do ciebie! - powiedział podwyższonym tonem - Nicola! - krzyknął.
Jednak ja nadal go nie słuchałam. W końcu wkurzony sam zapiął mi ten pas.
Sięgnęłam po torebkę i wyjęłam z niej mojego iPod'a Włączyłam ją, a następnie piosenkę Ed Sheeran - Drunk.. Wsłuchałam się w tekst i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Obudziłam się 3 godziny później i nie mogłam ponownie zasnąć. W samochodzie było głośno, a ja nadal nie miałam zamiaru z nimi rozmawiać. Chętnie posłuchałabym sobie piosenek, ale niestety nie naładowałam iPod'a i się rozładował, a nie wzięłam słuchawek do mojego telefonu.
- Niki, nadal jesteś obrażona? - spytał Niall, a ja nic nie odpowiedziałam.
- Nicola, weź się już ogarnij! Zachowujesz się jak 5-letnie dziecko! - powiedział nadal zły moim zachowaniem Louis.
- Spierdalaj! - krzyknęłam po polsku, bo wiedziałam, że on nie zrozumie.
- Mów do mnie po angielsku, a nie! - wrzasnął.
- Spierdalaj! - powtórzyłam.
- Wiesz, co mam cię już po dziurki w nosie! Jesteś tylko rozwydrzonym bachorem, który myśli, że wszystko może, ale nie, nie może! Ja jestem starszy i masz się mnie słuchać! W ogóle czasami się nawet zastawiam po co ja cię szukałem! Najlepiej gdybyś zniknęła z mojego życia! - wrzasnął.
To już zabolało. Najpierw mówił, że się cieszy, że mnie znaleźli, a teraz, żebym zniknęła. Wiem, że jest w tym też moja wina, ale tego po nim się nie spodziewałam.
Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami i wrzasnęłam:
- A ja ci kazałam mnie szukać?! Gdyby nie ty, teraz byłabym w Polsce z rodziną, która mnie kochała, a nie siedziała tutaj z tobą!
Przeniosłam z niego wzrok na okno. Po moich policzkach spływały łzy. Nie obchodziło mnie to, że chłopaki na mnie patrzą. W tym momencie nie obchodziło mnie nic.
Nagle poczułam jak mój pas się rozluźnia. Chwilę później siedziałam już na kolanach Harry'ego. Na początku się szarpałam, ale później skapitulowałam. Loczek objął mnie, a ja się w niego wtuliłam. Po kilku minutach nadal byłam cała zapłakana.
- Przegiąłeś Louis - rzucił ostro Harry do mojego brata - Już, spokojnie... Cii... Nie płacz - zwrócił się już łagodnie do mnie.
- Postaram się - uśmiechnęłam się lekko.
- No, mam nadzieję - powiedział i pocałował w czoło.
Przekręciłam się tak, że teraz siedziałam bokiem do niego i Niall'a, ale dalej na kolanach Loczka. Chłopaki próbowali mnie rozśmieszyć, co im się z początku nie udawało, ale z czasem zaczęłam się śmiać z tych idiotów. Następnie Malik puścił w odtwarzaczu płytę UAN. Wszyscy, prócz Lou, zaczęliśmy drzeć ryjca. Osoby w samochodach, które koło nas przejeżdżały, patrzały na nas jakbyśmy z psychiatryka uciekli.
Po kolejnych 3 godzinach dojechaliśmy do Doncaster. Wysiedliśmy do samochodu. Kiedy już chciałam iść do domu, ktoś złapał mnie za ramię. Tym ktośem okazał się Louis.
- Czego? - warknęłam.
- Możemy porozmawiać? - spytał.
- Nie! - powiedziałam sucho i odwróciłam się, aby odejść, ale Louis znowu mi przeszkodził.
- Proszę - powiedział.
- Idź - rozkazał mi Liam, który razem z chłopakami przysłuchiwał się naszej rozmowie.
- No dobra - mruknęłam i zaczęłam iść za bratem - to o czym chciałeś gadać? - spytałam nie patrząc na niego.
- Chciałem cię przeprosić - powiedział i stanął - nigdy tak nie myślałem. Zawsze chciałem cię znaleźć. Gdy tylko dowiedziałem się, że cię znaleźli byłem cholernie szczęśliwy - w jego oczach pojawiły się łzy.
- I co? Jesteś tak szczęśliwy, że chcesz żebym zniknęła z twojego życia? - spytałam.
- Nie. Po prostu zdenerwowało mnie twoje zachowanie i to, że nie daję rady się tobą zajmować. Bardzo się staram, ale nie jestem tak cierpliwy jak Liam czy Niall - wytłumaczył mi - przepraszam. Wybaczysz mi?
- Tak - powiedziałam i przytuliłam się do niego - ja też cię przepraszam za moje zachowanie. Kocham cię, braciszku - dodałam po chwili.
- Ja ciebie też, kochanie - rzekł - wracajmy już - dodał po kilku minutach.
- Dobra - powiedziałam i wskoczyłam mu na plecy.
***
- Czyli już pogodzeni? - spytał radosny Niall, kiedy tylko nas zobaczył.
- A nie widać? - zapytałam podnosząc jedną brew.
- No widać, widać - mówił uśmiechnięty.
Zeskoczyłam z Louis'em i razem z nim weszłam do domu. Od razu zostałam zaatakowana przez bliźniaczki.
- Niki! Tęskniłam! - krzyczały uśmiechnięte.
- Ja też! - rzuciłam i uściskałam je mocno.
- A z nami się nie przywitasz? - usłyszałam głos Lottie.
- Oczywiście, że się przywitam! - zawyłam i rzuciłam się najpierw na nią, a później na Fizzy - jak ja się za wami stęskniłam!
- Nie tylko ty! - odpowiedziała mi Fizzy.
- A gdzie mama? - spytał Lou przytulając Lottie.
- Pojechała na zakupy. Powinna niedługo wrócić - poinformowała go Lottie i razem z Fizzy pociągnęły mnie do pokoju Lottie.
- No i gadaj! Jak tam życie z tymi pacanami? - spytała uśmiechnięta Lottie.
- Jezu, weź nie gadaj - odpowiedziałam jej - oni są jak duże dzieci. Ostatnio Malik utknął w kiblu - zaczęłam się śmiać, a dziewczyny razem ze mną.
- Co? Jak można utknąć w kiblu? - spytała Fizzy.
- Mnie się pytasz? Spytaj Malik'a.
- Okej - powiedziała i już jej nie było.
- A co tam u was słychać? Jak z Martinem? - spytałam.
- Genialnie! Bardzo dobrze jest nam! On jest taki uprzejmy, miły, przyjazny, dowcipny... - i tak zaczęła o nim opowiadać.
Po chwili do pokoju wleciał zły Malik.
- Co ty znowu utknąłeś w kiblu, że jesteś wkurzony? - zaśmiała się Lottie, a Mulat zmierzył ją złowrogim spojrzeniem, że od razu się zamknęła.
- Powiedziałaś im, a miałaś nikomu nie mówić! - wysyczał.
- Ups... zapomniałam - teatralnie zasłoniłam usta ręką, po czym razem z Lottie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- To nie jest śmieszne! Fizzy napisała o tym na twitterze i teraz wszyscy wiedzą, że w kiblu utknąłem! - warknął, a ja z siostrą jeszcze bardziej się śmiałyśmy.
- Że też ja na to nie wpadłam - wydukałam.
- Zamorduje cię! - warknął.
- Tsaa... I co mi zrobisz? - zadałam mu pytanie retoryczne - spróbujesz utknąć mnie w kiblu? - dodałam i znowu wybuch śmiechu.
On nic nie powiedział, tylko przewiesił mnie przez swoje ramię.
- Co ty do cholery robisz? Naprawdę chcesz żebym utknęła w kiblu? - spytałam przerażona.
- Tak, postaram się ciebie utknąć w kiblu - powiedział z ironią.
Nagle skapnęłam się, że idziemy do ubikacji.
- Malik, ale ty na serio chcesz mnie utknąć?
- Nie! - warknął i wszedł do łazienki.
Kiedy się rozejrzałam, zauważyłam, że wanna jest wypełniona wodą.
- Malik, kochanie nie rób mi tego - domyśliłam się co chciał zrobić.
- Ale dlaczego?
- Bo cię kocham! Błagam cię! - zaczęłam się szamotać, ale go to nie ruszało.
Podszedł do wanny, wrzucił mnie do niej i ostatnie co pamiętam to duży ból głowy...

piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 7

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


- Niki? - usłyszałam głos Louis'a.
- Tak?
- Idź spać - rozkazał mi.
- Nie, wcześnie jest - odpowiedziałam.
- Jest po 11, idź spać!
- Ale...
- Nie ma żadnego ale! Idź spać!
- A chociaż wstawiłeś mi drzwi?
- Tak - powiedział, a ja poszłam do pokoju.
***
Chodziłam już umyta po pokoju, myśląc co zrobić. Nie chciało mi się spać, a Louis nie pozwoli mi zejść na dół, ale jakby nie wiedział, że jestem na dole? To jest myśl!
Cicho wyszłam z pokoju i równie cicho zeszłam po schodach. Chłopaki siedzieli na kanapie i oglądali jakiś horror. Nie chciałam, żeby Louis dowiedział się, że jestem na dole, dlatego usiadłam w rogu pokoju. Na szczęście miałam dobry widok. Wszystko było super, dopóki nie odezwał się Louis:
- Chłopaki, zatrzymajcie film - jak powiedział, tak zrobili - idę zobaczyć, czy Niki już śpi - skończył i pobiegł na górę.
Kurwa, kurwa, kurwa. Zaraz będzie opierdol! Co zrobić? Co zrobić? - myślałam nerwowo.
- Nicola! - wydarł się Lou zbiegając na dół - Gdzie jesteś?!
Ja nic nie odpowiadałam.
- Niall, zapal światło - powiedział mój brat.
Horan zapalił światło. Tommo rozglądał się chwilę po pokoju, ale zaraz mnie zauważył i podszedł. Ja niewiele myśląc, zakryłam oczy rękoma, myśląc, że mnie nie zobaczy.
- Widzę cię - powiedział przez zaciśnięte zęby Lou.
Odkryłam oczy i zobaczyłam przed sobą chłopaków.
- Ooo, znowu lunatykowałam? - spytałam udając zdziwienie.
- Nie udawaj! Do łóżka, raz dwa! - odezwał się Louis.
- No dobra, dobra - powiedziałam i podreptałam do pokoju.
Zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Pomyślałam, że nastraszę chłopaków. Przypomniałam sobie, że mam strój tego gostka co zabijał w Strasznym Filmie. Wygrzebałam go z szafy i założyłam. Teraz jak tylko jak wyjść? Przecież jak zobaczą, że ktoś schodzi ze schodów, na pewno się domyślą, że to ja. Popatrzyłam na okno i mnie olśniło. Zjadę na rynnie! Mądra ja!
Otworzyłam okno, wyjrzałam przez nie i wyrzuciłam plastikowy nóż. Wystawiłam jedną nogę za parapet, zaraz drugą, owinęłam je mocno wokół rynny i zjechałam po woli. Kiedy poczułam ziemie pod nogami, rozluźniłam uścisk. Podniosłam nóż i podeszłam do okna, które znajdowało się w pokoju. Zapukałam w nie i czekałam na reakcje chłopaków. Zaraz zapaliło się światło, a chłopaki przerażeni spojrzeli w moją stronę i zaczęli piszczeć uciekając na górę. Ja natomiast wspięłam się na parapet i przełożyłam rękę przez okno, które było uchylone na lufcik. Otworzyłam okno obok i weszłam przez nie do środka.
Zadowolona z siebie pobiegłam na górę. Zaczęłam szukać ich po pokojach. Najpierw weszłam do pokoju Liam'a, ale ich tam nie było. Następne drzwi to był pokój Malik'a, ale też ich tam nie było. Otworzyłam drzwi do pokoju Niall'a i zauważyłam ich. Malik, Niall i Louis schowani byli za jedną firanką, a Liam i Harry za drugą. No to se kryjówkę znaleźli. Dzieci w przedszkolu lepsze mają.
- Mam was! - ryknęłam zmienionym głosem.
Podeszłam do nich i odsłoniłam firanki. Chłopaki zaczęli piszczeć i krzyczeć:
- Nie zabijaj mnie! Jestem na to za piękny!
- Błagam zostaw mnie w spokoju! Będę jadł zupę łyżką, ale zostaw mnie w spokoju!
- Nie możesz mnie zabić! Na pewno nie z pustym brzuchem!
- Oddam ci wszystkie moje marchewki, ale nie zabijaj!
- Nie zabijaj mnie! Muszę żyć! Kot mamy jest u weterynarza, muszę się z nim pożegnać!
Popatrzałam na nich i zaczęłam się śmiać. Po kilku sekundach już leżałam zapłakana na ziemi. Spojrzałam jeszcze raz na chłopaków i widząc ich miny jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać. Łzy leciały mi ciurkami.
- Niki? To ty? - spytał Niall i ściągnął mi maskę.
- Nicola! - zawyli wszyscy oburzeni.
- No co? - spytałam dalej się śmiejąc.
- Zamorduje cię! - wrzasnął Harry, skoczył na mnie i zaczął gilgotać.
Zaraz przyłączyli się do niego reszta.
- Chłopaki hahahahahah przestańcie hahahahahahahah błagam, przepraszam, przestańcie! - krzyknęłam, a oni posłuchali.
- A jak zeszłaś na dół? - spytał po chwili Niall.
- A od czego jest rynna? - zadałam pytanie retoryczne i skierowałam się do swojego pokoju.
Położyłam się wygodnie w łóżku i z uśmiechem na ustach zasnęłam.
***
- Mała, wstawaj - usłyszałam głos Malik'a
- Spieprzaj - warknęłam i zakryłam głowę poduszką.
- Wstawaj, bo spóźnimy się do studia - powiedział.
- Nie - warknęłam ponownie.
Chwilę później poczułam jak wyrywa mi kołdrę.
- Za chwilę widzę cię na dole - rzekł i wyszedł.
Nigdzie nie chcę mi się jechać. To, że oni muszą być w studiu na 8:00, bo nagrywają nową płytę, to nie znaczy, że ja też. Chciałam ponownie zasnąć, ale było mi zimno, bo ten ciul zabrał ze sobą moją kołdrę. Postanowiłam iść do Louis'a pokoju spać. Wstałam i chwiejnym krokiem poszłam do jego sypialni. W środku nikogo nie było. Pewnie jest już na dole. Rzuciłam się na łóżko, przykryłam ciepłą kołderką i za chwilę ponownie zasnęłam.
***
- Wstawaj! - ktoś ryknął mi do ucha, budząc mnie.
Tym kimś okazał się Lou.
- Daj mi spać - jęknęłam i przykryłam głowę kołdrą.
- Ale musimy jechać do studia - rzekł.
- Wy musicie jechać, nie ja.
- Nie zostawię cię tutaj samej - powiedział.
- Lou, błagam cię. Jeden dzień.
- Ale to jest pierwszy i ostatni raz, okej?
- No dobra - mruknęłam.
- To śpij - rzekł, pocałował mnie w czoło i wyszedł.
***
Obudziłam się i od razu spojrzałam na zegarek na półce. 12:54. Łohoo, trochę sobie pospałam.
Wygramoliłam z ciepłego łóżka Louis'a i poszłam do siebie. Wyjęłam z garderoby te ciuchy i podreptałam do łazienki. Tam doprowadziłam się do stanu używalności i pobiegłam do kuchni. Na śniadanie zjadłam zimne mleko z płatkami Cini Minis.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Skakałam z kanału na kanał, aż znalazłam kanał na, którym leciał film 'Alvin i wiewiórki'. Postanowiłam na tym zostawić.
Po kilkudziesięciu minutach oglądania, zadzwonił mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam.
- Cześć skarbie. Co porabiasz? - po drugiej stronie usłyszałam głos mojego brata.
- Oglądam telewizję - poinformowałam go - a dlaczego się pytasz?
- A tak sobie. Słuchaj dzisiaj z chłopakami kończymy wcześniej, a więc powinniśmy być jakoś po 15.
- Aha, spoko. Coś jeszcze?
- Nie. Muszę kończyć. Pa
- Pa - powiedziałam i rozłączyłam się.
***
Film skończył się, a ja znudzona leżałam na kanapie. Chłopaki mieli wrócić dopiero za około 40 minut. Postanowiłam trochę pograć na gitarze, ale, że ja 'mądra' zapomniałam swojej z domu. Mogłabym skontaktować się z 'rodzicami' z Polski, ale nie mam zamiaru powracać do przeszłości. Postanowiłam pożyczyć od Niall'a, więc poszłam do jego pokoju. Wybrałam klasyczną i wróciłam na dół. Zaczęłam grać i podśpiewywać. Zagrałam I'm Yours, Use Somebody oraz What Makes You Beautiful. Później mi się znudziło, więc odłożyłam gitarę na kanapę obok. Znowu zaczęłam się nudzić, ale nagle wpadłam na pomysł, że zrobię twitcama. Szybko pobiegłam do mojego pokoju. Chwyciłam laptopa i zbiegłam na dół.
Zalogowałam się na twitter'a i udostępniłam link. Poczekała, aż pojawi się większa ilość osób. Kiedy oglądało mnie ponad 3000 osób, zaczęłam mówić.
- Hejka ludziska! - wrzasnęłam uśmiechnięta - co tam?
Od razu posypały się odpowiedzi i pytania.
- Okej, no to odpowiadam na pytanka.. Juhu. A więc mam tu pytanie od @Y_O_L_O. Co najbardziej lubisz oglądać w telewizji? Zdecydowanie bajki - odpowiedziałam i szukałam jeszcze innych pytań - tutaj jeszcze @Horan_My_Boss, @TommoHommo i @NataliaOffic pytają: jakie lubię te bajki? A więc Kubuś Puchatek, Bob Budowniczy, Scooby Doo, Tom i Jerry, Król Maciuś I, Tabaluga, Przygody Kliforda, Bracia Koala, Atomówki, Laboratorium Dextera, Sąsiadów. No i jeszcze Reksia, Bolka i Lolka, ale te będą kojarzyły polskie fanki - poinformowałam je - następne pytanie jest od @YouAndI i brzmi: jakich wykonawców lubisz? Między innymi One Direction, Cher Lloyd, ROOM 94, Little Mix, Olly Murs, Ed Sheeran. Ogólnie uwielbiam artystów z Anglii, są genialni. Teraz kolejne pytanie od @Dupa_Lou. Świetna nazwa - zaśmiałam się - a więc pytanie brzmi: lubisz jakiś polskich wykonawców? Szczerze? Niezbyt lubię polskie piosenki i piosenkarzy. Moim zdaniem są dnem. Ogólnie polscy muzycy powinni zająć się tworzeniem jakiejś fajnej, oryginalnej muzyki, a nie hejtowaniem zagranicznych muzyków, którzy są na o wiele wyższych poziomie niż oni. Jednak czasami powstają fajne piosenki, ale to należy do rzadkości - powiedziałam zgodnie z prawdą i usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu - o chyba chłopaki wrócili - poinformowałam fanki, a Niall akurat wszedł do salonu.
- Co tu robi moja gitara?! - pisnął mierząc mnie złowrogim spojrzeniem.
Następnie chwycił gitarę i wyszedł z pokoju mamrocząc coś pod nosem. W drzwiach minął się z Malik'iem, który widząc mnie, wskoczył na moje kolana.
- Siema - zawył - co tam księżniczko? - spytał patrząc na mnie, a później przeniósł wzrok na ekran - o robisz twitcama.
- Tak, robię. A teraz złaź ze mnie. Gruby jesteś.
- Sama jesteś gruba - powiedział do mnie i w tym samym momencie do salonu wleciał Hazza.
- Dobrze usłyszałem, że ktoś tu robi twitcama?! - wrzasnął.
- Tak, ja robię - powiedziałam.
Styles tak się ucieszył, że skoczył na nas, zrzucając nas z kanapy i sam zaczął odpowiadać na pytania.
- Złaź ze mnie - jęknęłam leżąc pod Mulatem.
- Nie, wygodnie mi tu
- Złaź i ogól się. Twój zarost szczypie - jęknęłam ponownie.
- Naprawdę? To fajnie - rzekł i przejechał swoim polikiem po moim.
- Debilu, to boli! - krzyknęłam.
- No i dobrze. Masz za swoje! - rzekł i ponownie przejechał polikiem po moim.
- O co ci chodzi?
- Wiem, że to ty rozlałaś mi odżywkę! - warknął i znowu przejechał swoim polikiem po moim.
Skąd on to wiedział?! Przecież ja nikomu nie mówiłam!
- N-nie, to nie j-ja - powiedziałam jąkając się.
- Chłopaki przysięgli, że to nie oni, a więc to musisz być ty! - rzucił i ponownie przejechał polikiem.
- Dobra. To ja. Przepraszam. Zejdź ze mnie.
- Nie - odpowiedział przejeżdżając polikiem.
- Nie?
- A co mówię nie wyraźnie? - spytał zezując na mnie i ponownie przejechał po moim poliku.
- Ała, to boli. LOUIS! - wydarłam się, kiedy znowu przejechał polikiem i ponownie i jeszcze raz - LOUIS! RATUJ MNIE! - jednak ten nie przychodził, a ten ciul dalej przejeżdżał polikiem po moim -LIAM, LOUIS! POMÓŻCIE! - wydarłam się.
Po kilku sekundach do pokoju wleciał Lou.
- Co się dzieje? - spytał.
- Nie widzisz?! Malik mnie molestuje! - krzyknęłam wskazując na chłopaka, który nadal pocierał polikiem o mój.
- Co? Ja jej nie molestuje! - zaprotestował Mulat - ja po prostu chciałem ją przytulić - wytłumaczył i przytulił mnie z całej siły.
- Ratunku - wydusiłam.
- Dobra. Malik złaź z niej w tej chwili! - krzyknął Lou.
Chłopak na szczęście wykonał jego rozkaz i zszedł ze mnie.
- Dzięki - powiedziałam do Lou.
- Nie ma za co - odpowiedział i pomógł mi wstać - niedługo do Doncaster - poinformował mnie.
- Po co?
- Mecz mam - powiedział.
- A kiedy jedziemy?
- W poniedziałek.
- A wracamy?
- Też w poniedziałek - poinformował mnie.
- To nie zostajemy tam? - spytałam zawiedziona.
- Niestety nie, ale niedługo mamy wolne, więc wtedy się wybierzemy na dłużej.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - rzekł i przytulił mnie.