sobota, 7 września 2013

Rozdział 45

Chciałam wam przypomnieć, że to jest TYLKO opowiadanie, więc nie wiem o co te sapy od tego anonimka. Jak jesteś taka odważna to napisz, ale kurde bez włączonego "anonimowy". Bo naprawdę w tym momencie, sorry not sorry, to trochę kompromitujące i żałosne. Sugerujesz, że skoro nie lubię Taylor to nie jestem Directioner? Bo ja dokładnie tak to zrozumiałam! I doskonale wiem, że nie każda Directioner, nie lubi Taylor no, ale błagam o odrobinę dystansu do siebie. Jeśli naprawdę nie chcesz tego czytać to nie wchodź na tą stronę. Ja nie będę zmuszała!

Zatrzymaliśmy się pod halą, w której chłopaki dziś wieczorem mieli dać koncert. Zauważyłam, że koło wejścia było pełno fanek. Drzwi się otworzyły.
- Harry, idziesz pierwszy. Wy czekajcie - powiedział ochroniarz.
Loczek wyskoczył z samochodu. Fanki widząc go zaczęły głośniej piszczeć i krzyczeć. Chłopak pomachał dziewczyną, a następnie wszedł za drzwi. Następny był Nialler, Louis, Zayn i Liam. Wszyscy pod ochroną ochroniarzy dostali się do budynku.
- Niki, teraz ty - usłyszałam głos jednego z ochroniarzy.
Wstałam z fotela cały czas patrząc w ekran telefonu. Przechodziłam już przez próg samochodu, kiedy ktoś postawił mi haka. Ochroniarz nie zdążył mnie złapać, więc runęłam na ziemie. W wielką kałuże. Wściekła podniosłam się i nie zwracając na nic uwagi weszłam do budynku trzaskając drzwiami. Zaczęłam iść korytarzem do garderoby.
- Co ci się stało? - usłyszałam zmartwiony głos brata.
- Gówno. A co myślałeś, że miód? To się słodko pomyliłeś! - warknęłam, a po chwili zaczęłam się śmiać.
- Co ty okres masz? Bo takie zmiany humoru - odezwał się Liam.
- To już nie twój interes! - krzyknęłam, przestając się śmiać.
- Tak, zdecydowanie ma okres - skwitował Nialler.
Obrażona usiadłam na kanapie, zupełnie nie przejmując się tym, że jestem cała brudna, i zaczęłam wpieprzać słodycze leżące na stoliczku.
- No i co się tak gapicie? - wycedziłam do chłopaków.
- Ona chyba naprawdę ma okres - usłyszałam szept Zayn'a.
- Zauważyłem - odszepnął mu Harry.
Zdenerwowana wstałam i wyszłam z garderoby, mijając w drzwiach dwie Mulatki. Po chwili jednak wróciłam. Wzięłam miskę słodyczy, wrzuciłam tam jeszcze kilka opakowań żelków i cukierków. Nie zwracając na wzrok wszystkich, pobiegłam usiąść na krzesełku, na widowni, gdzieś na samej górze.
***
- Co robisz? - usłyszałam nagle głos Harry'ego.
Zmrużyłam gniewnie oczy, podnosząc głowę by spojrzeć na niego.
- Po co tu przyszedłeś? - burknęłam z ustami pełnymi jakimiś czekoladowymi przysmakami.
- Um... Chciałem się pogodzić - powiedział cicho.
- Ale ja nie chcę!
Wstałam z krzesełka i poszłam z powrotem do garderoby po drodze wyjadając słodycze z miski.
- Dalej jesteś naburmuszona? - odezwał się Louis, który grał w pingponga z Zayn'em.
- Tak.
Usiadłam na kanapie pomiędzy Niallerem, a Liamem. Wzięłam pilot do ręki i włączyłam jakieś bajki.
- Po co to włączyłaś? Oglądałyśmy tamto! - usłyszałam głos Aaroosy.
Przeniosłam leniwie na nią wzrok.
- Nie obchodzi mnie to. Chłopaki nie maja nic przeciwko temu, prawda?
Horan i Payne pokiwali lekko głową, nie odrywając wzroku od Teletubisi, a ja posłałam zwycięskie spojrzenie dziewczynom.
- Ej, a kim będziecie? - spytał nagle Liam.
- Ale w sensie? - spojrzałam na niego.
- No... Którym Teletubisiem chcecie być? Bo ja jestem Tinky Winky.
- Ty wiesz, że Tinky Winky był gejem? - padło pytanie od siostry Malik'a.
- No i co z tego? - wzruszył ramionami, a ta zrobiła urażoną minę.
- Ja będę Po - powiedział Nialler uśmiechając się, ukazując tym samym swój aparat do zębów.
- To ja chcę być Lala - rzuciłam - no to co? Tuuuuuuulimy!
Chłopaki spojrzeli na siebie, później na mnie i w końcu rzucili się na moje biedne ciało.
- Tuuuuuuuuuulimy! - krzyknął Nialler dosłownie mnie dusząc.
- Dobra... Ko-koniec... Chłopaki... Duuu-dusz-duszę s-się - wychrypiałam.
Jednak oni nic sobie z tego nie zrobili. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej mnie ścisnęli.
- Dobra, koniec tego! Dajcie mi spokój do cholery!
Wyszarpałam się z uścisku chłopaków i skierowałam do Louisa, żeby się do niego przytulić. Chłopak objął mnie ramieniem, dalej sprawnie grając w pingola.
Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- O jejku, ale śliczny. Dla kogo? - usłyszałam podekscytowany głos Waliyah.
Nie chciało mi się patrzeć co, kto przyniósł, więc dalej stałam wtulona w tors brata.
- Dla Niki - usłyszałam zachrypnięty głos. Harry.
- Oh - wymsknęło się z ust Mulatki.
Zaciekawiona odchyliłam głowę do tyłu, jednak dalej byłam przytulona do Louisa. Zobaczyłam przed sobą Harry, który w rękach trzymał wielkiego, białego misia, który na szyi miał zawiązaną błękitną wstążkę.
- Przepraszam. Proszę, nie gniewaj się już na mnie - powiedział robiąc smutną minę.
Przekrzywiłam głowę, zastanawiając się czy się z nim pogodzić. Przyznam, po woli zaczynało mi go brakować. Mimo, że miałam w zamiarze trochę dłużej się na niego gniewać, w końcu uległam. Podeszłam do chłopaka i mocno przytuliłam.
- Dziękuję - rzekłam, uśmiechając się lekko.
Oderwałam się od chłopaka i wyrwałam pluszaka z rąk, stawiając go koło mnie.
- Boże, to jest prawie takiej samej wysokości co ja - powiedziałam zdziwiona.
- No, ma na oko 150cm, więc nie ma co się dziwisz, chochliku - odezwał się Zayn.
- Nie jestem żadnym chochlikiem! - oburzyłam się.
- Jesteś, jesteś. To już nasz mały Leperchaun jest od ciebie wyższy - wtrącił się Liam.
- Nie lubię was! - warknęłam ponownie zaczynając robić się zła.
Wzięłam pluszaka pod rękę i poszłam do konta jak najdalej chłopaków. Rzuciłam Hamleysa, bo tak go nazwałam, na ziemię i sama na nim usiadłam. Rozglądnęłam się po pokoju i zorientowałam, że wszyscy się na mnie gapią.
- Co się tak lumpicie? Uważajcie, bo wam żarówki wypadną - warknęłam tak trochę bez sensu.
Louis już chciał mi odpowiedzieć, kiedy nagle do pokoju wparowała Helene, nauczycielka śpiewu, i Paul, choreograf chłopców. Zagonili chłopców do próby, więc zostałam sama w pokoju z rodziną Malika.
Nie zastanawiając się długo, wstałam i wzięłam laptopa Liam'a.
- To nie twoje - usłyszałam głos siostry Zayna.
- Twoje też nie, więc co się czepiasz? - mruknęłam włączając urządzenie.
- A może my też chcemy - odezwała się Aaroosa.
- Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie - syknęłam po polsku, a Mulatka prychnęła jakby wiedziała co powiedziałam.
Włączyłam skype'a z myślą, że porozmawiam sobie z Lilly, ale po chwili mnie oświeciło. Znajdujemy się w dwóch różnych strefach czasowych. U mnie jest 1pm, więc u niej dopiero 8am, więc zapewne się szykuje do szkoły.
Jęknęłam cicho, jednak nie umknęło to uwadze Mulatek. Ignorując ich spojrzenie, sięgnęłam po beatsy Niallera. Podłączyłam je do laptopa, założyłam na uszy i włączyłam na jakiejś stronie powtórki "Catfish".
***
- Niki, pośpiesz się! Zaraz musimy jechać z powrotem na MSG! - usłyszałam krzyk Eleanor, która zapewne wraz z Danielle i Perrie wparowała do mojego pokoju hotelowego.
- O Jezu, puść na luz, dziadku - burknęłam pod nosem.
Przeczesałam jeszcze włosy szczotką i wyszłam z łazienki.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała uśmiechnięta Pezz, mierząc wzrokiem mój strój.
- No wiem - rzuciłam z lekkim uśmiechem.
Zeszłyśmy przed hotel, gdzie czekał na nas samochód, który miał nas zawieźć na halę, w której za niecałą godzinę zacznie się koncert.
***
- Boję się - powiedział po raz kolejny Nialler.
- Nie obchodzi mnie to - burknęłam.
Zaraz support, którym jest Ed, kończy swój występ i na jego miejsce wchodzą chłopaki. Ciągle powtarzają, że się strasznie boją, a ja im pyskuję tylko. Normalnie to prawdopodobnie dałabym im kopniaka w tyłek na szczęście czy coś no, ale kurde okres - zło dla kobiety.
- Niki, to jest najważniejszy koncert jaki do tej pory zagramy, błagam opanuj się i nas nie dołuj bardziej - odezwał się Hazz.
Obrażona usiadłam na kanapie, zakładając jedną nogę na drugą i spojrzałam w ścianę.
Nagle poczułam jak sofa się ugina pod czyimś ciężarem. Ten ktoś przyciągnął mnie do siebie, próbują przytulić, jednak ja się wyrwałam.
- Ej, no, chcę się tylko przytulić - rzekł brat.
- Ale ja nie chcę! - ryknęłam siadając na fotelu.
- Zobaczysz, sama później się będziesz do mnie lepiła - warknął.
- Nie jestem klejem żeby się do ciebie kleić! Jedyne co mogę przykleić to twoją wielką dupę do krzesła!
Chłopak otworzył buzię oburzony, po czym wyszedł z garderoby trzaskając drzwiami. Uśmiechnęłam się wrednie, rozkładając się na fotelu.
- Wy też chcecie coś powiedzieć? - spytałam chłopaków, na co oni od razu pokręcili głowami.
Nagle do garderoby wpadł menadżer. Oznajmił, że za minutę wchodzą, a następnie wyszedł, a za nimi wylecieli Nialler, Zay, Leeyum i Hazz.
W końcu trochę spokoju - pomyślałam.
Przykryłam się kocem i próbowałam zasnąć. Ogólnie to miałam iść na miejsce dla vipów, gdzie koncert oglądali rodziny i znajomi 1D, jednak byłam zmęczona i brzuch mnie bolał, więc postanowiłam zostać. Mimo wielkiego hałasu, który, o dziwo, było słychać nawet w garderobie, położyłam się wygodniej i już po chwili spałam jak zaklęta.
***
- Obudź się, mały gadzie! - te właśnie wrzaski mnie obudziły.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą Sean'a, przyjaciela Niallera.
- Idź stąd, bo jak tego nie zrobisz, obiecuję ci, że możesz zapomnieć o potomstwie - powiedziałam sucho.
- No tak, co mi może zrobić 10-letnia dziewczynka - prychnął widocznie rozbawiony.
- Po pierwsze, nie mam 10 lat. Po drugie, co ty tutaj robisz?! I po trzecie idź sobie!
Wzięłam do ręki bagietkę i zaczęłam nią bić chłopaka. Nie pytajcie, bo sama nie mam pojęcia, skąd ona się tam wzięła, ale w tym momencie to nie było najważniejsze. Najważniejsze było, żeby zabić chłopaka bagietkę, chociaż gdzieś w podświadomości wiedziałam, że bagietka jest mało szkodliwa.
- Zgiiiiiiiiiiń! - wydarłam się.
Cisnęłam pieczywem o głowę Cullen'a, w wyniku czego rozwaliło się na kilka części.
- No i co zrobiłaś? Niall nie będzie zadowolony. On chciał zjeść tą bagietkę po koncercie.
Wydałam z siebie niezidentyfikowany odgłos, po czym wybiegłam z pokoju, w przejściu zderzając się z kimś. Tym kimś okazał się mój brat. Chciałam go wyminąć, ale ten złapał mnie za łokieć i wepchnął z powrotem do garderoby.
- Widzę, że jednak tutaj wróciłaś - na ustach Sean'a zagościł głupi uśmieszek.
Nie wytrzymałam i zaczęłam rzucać w niego wszystkim, co znalazło się w moich rękach.
- Ty, ty... - rzuciłam butelką - ty szujo jedna - rzuciłam pilotem - siedziałam tutaj z tobą niecałe 5 minut - rzuciłam puszką od pepsi - a mam ciebie po dziurki w nosie! - dokończyłam rzucając w niego telefonem Hazzy.
Rzucałam w chłopaka różnymi, a Louis tylko przyglądał się całemu zajściu. Zareagował dopiero wtedy, kiedy w ruch poszły talerze. Stanął za mną, mocno chwytając mnie za nadgarstki.
- Już, spokojnie. Po prostu się uspokój - powiedział i cmoknął mnie lekko w głowę.
Wtedy drzwi się otworzyły i do środka weszli reszta zespołu.
- Boże, co tutaj się stało? - spytał zdezorientowany Zayn.
- Niki, dzisiaj jest coś trochę nerwowa, wiecie okres i te sprawy, no i właśnie widać tutaj wynik tego - odpowiedział Cullen.
Moje oczy zapewne zaświeciły się niebezpiecznie, kiedy usłyszałam zdanie bruneta. Skorzystałam z okazji, że Louis poluzował uścisk na moich nadgarstkach i spróbowałam się rzucić na przyjaciela Niallera. Jednak moja akcja się nie powiodła, gdyż w połowie drogi złapał mnie Harry. Wierzgałam nogami w powietrzu i wyginałam się, by dosięgnąć Sean'a, jednak bez skutku. Próbowałam się uspokoić, ale ten głupi uśmieszek na jego buzi mi na to nie pozwalał. On działał na mnie jak czerwona płachta na byka. Dosłownie. Wyciągnęłam trochę bardziej moją dosyć krótką nogę i w efekcie kopnęłam Cullen'a w to co u niego najważniejsze. Chłopak skulił się na ziemi z bólu, a z miną zwycięscy uwolniłam się z uścisku zdezorientowanego Loczka i usiadłam na kanapie.
- No, Louis, przebieraj się. Nie chcę jechać na żadne after party, zawieziesz mnie tak to do hotelu? - spytałam z lekkim uśmiechem.
- T-tak. Tak, no oczywiście, że cię zawiozę. Daj mi kilka minut - mówił zdezorientowany, jednak patrzył się na leżącego chłopaka.
Biedak. Trochę go chyba jeszcze poboli - pomyślałam złośliwie, umieszczając swój wzrok w tym samym miejscu, gdzie reszta osób przebywając w tym pomieszczeniu.