poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 28

Nagle drzwi otworzyły się z wielką siłą odbijając o ścianę. Do środka wszedł wściekły Louis.
- Co ty kurwa zrobiłaś?! Nudzi ci się?! - wydarł się na wstępnie.
- Pretensje kieruj do tej staruchy! - powiedziałam spokojnie.
- Uważaj na słowa! - krzyknął.
- Bo co mi zrobisz?! Zamkniesz w pokoju czy każesz zjeść kalafior? - zakpiłam z niego.
- Zamknij się do cholery! Nie możesz chociaż raz, jeden jedyny raz zachować się normalnie?! Zawsze musisz coś odwalić?!
- Taka moja natura - uśmiechnęłam się promiennie, na co Louis zrobił się cały czerwony.
Złapał mnie za ramię i pociągnął do wyjścia. Próbowałam się wyszarpać, ale uścisk był za mocny. Z miną męczennicy szłam za bratem. Wyszliśmy ze studia i podeszliśmy do samochodów - jeden Zayn'a, drugi Louis'a. Musieliśmy przyjechać dwoma, bo mini bus uległ wypadkowi, a dokładnie, Harry urwał jakiś kabelek, bo jak to mówił 'on nie jest potrzebny'. No to, chłopaczek się zdziwił, kiedy później nie chciał odpalić. Obok samochodów reszta chłopaków rozdawała autografy. Chłopaki spojrzeli na mnie uśmiechając się, ale nie odwzajemniłam tego gestu. Louis nie zwracając uwagi na innych, otworzył mi drzwi od samochodu.
- Wsiadaj - warknął.
- Chciałbyś - prychnęłam - nie wracam z tobą. Chcę z Zayn'em.
- Nie obchodzi mnie co chcesz, a co nie, jedziesz ze mną! - krzyknął.
- Nie jadę z tobą! Zostaw mnie w spokoju! - także krzyknęłam.
Louis puścił moje ramię, na co ja odwróciłam się na pięcie i podeszłam do samochodu Zayn'a. Oparłam się o drzwiczki i popatrzyłam na chłopaków. Próbowali odwrócić uwagę od naszej kłótni, ale niezbyt im to wychodziło. W końcu przeprosili fanki i rozeszli się do samochodów. Samochodem Zayn'a jechałam ja, Zayn oczywiście i Hazza. W drugim pojechała reszta. Ja już usiadłam sobie wygodnie na przednim siedzeniu, kiedy nagle drzwi się otworzyły. Harry wyrzucił mnie z fotela i jak gdyby nigdy nic sam zajął miejsce na przodzie.
- Ty smrodzie wsiadaj, bo bez ciebie odjedziemy - powiedział Zayn.
Wstałam z ziemi i weszłam do na tyły samochodu, po czym przywaliłam Hazzie w głowę. Chłopak spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu, po czym to on dał mi w głowę.
- Kobiet się nie biję - powiedziałam oddając mu.
- Ja tu żadnej kobiety nie widzę - uśmiechnął się wrednie.
- Popatrz w lusterko to zobaczysz  - odwzajemniłam uśmiech, znowu uderzając go w ten pusty łeb.
- No przestań no - krzyknął ciągnąc moją rękę między nagłówkiem, a siedzeniem.
- Ałł, ałł, ałł, ałł - zaczęłam powtarzać chcąc się uwolnić, jednak Styles nic sobie z tego nie robił.
- Stop! Styles puść ją, Tomlinson nie bij go! - krzyknął nagle Zayn.
Harry od razu mnie puścił i usiedliśmy prosto, plus ja rozmasywałam sobie ramię.
- Macie siedzieć cicho, bo inaczej wypadacie z auta - powiedział.
Po kilku minutach dotarliśmy.. pod studio tatuażu? Okej.
- Co tu robimy? - spytałam wysiadając z auta.
- Zrobimy sobie tatuaż - odpowiedział Hazz.
- Ja też?
- Pojebało? - parsknął - za mała jesteś, dzieciuszku - dokończył Malik, na co przekręciłam oczami.
Weszliśmy do budynku i podeszliśmy do lady, przy której stała jakiś facet. Łysy, wytatuowany i umięśniony.
- Cześć Bob - przywitali się chłopaki.
- No cześć chłopaki. A ty, ślicznotko, jak się nazywasz? - spytał.
Harry od razu złapał mnie za ramiona i przeprowadził dalej od niego, mówiąc:
- Ona ma dopiero 13 lat. Przystopuj.
- No, dobra - zaśmiał się - jak się nazywasz?
- Niki - uśmiechnęłam się.
- Miło mi ciebie poznać. To co chłopaki? Jaki teraz tatuaż?
Chłopaki zaczęli opowiadać, a ja podeszłam do ściany, na której wisiały deskorolki. Było ich 27. Kiedyś miałam deskorolkę i próbowałam się uczyć na niej jeździć, ale skończyło się na tym, kiedy straciłam nad nią kontrolę i ona poprowadziła mnie do kosza na śmieci. No cóż, później długo zmagałam się z pozbyciem tego smrodu.
- Niki, chodź - zawołał za mną Zayn.
Oderwałam wzrok od deskorolek i poszłam za nimi. Chłopaki skierowali się do pomieszczenia, w którym były przyrządy do robienia tatuażów. Na jeden fotel usiadł Zayn, a na drugi Harry. Po chwili koło nich pojawił się Bob, jakiś drugi facet i zaczęli robić im tatuaże.
***
- A ty, młoda, chcesz tatuaż? - spytał ten drugi tatuażysta, który jak się dowiedziałam nazywał się Jim.
- Jasne - moje oczy zaświeciły się.
- Pojebało?! Ona jest za młoda! - krzyknął Zayn podnosząc się - może sobie jakiś z henny strzelić, ale nic po za tym.
Kiwnęłam głową, usiadłam na fotelu, a Jim zaczął mi robić tatuaż, oczywiście z henny. Po kilkudziesięciu minutach już miałam zrobione dwa. Haha, ma się ten dar przekonywania. Jeden to małe ptaki na plecach. Drugim tatuażem był napis na przedramieniu Never Say Never. Zadowolona i uśmiechnięta wyszłam ze studia, a za mną chłopaki. Usiadłam w samochodzie pośrodku i wychyliłam głowę pomiędzy fotele.
- Gdzie teraz?
- Do domu, Niki. Louis ostatnio poznał jakąś dziewczynę. Chciał nas z nią zapoznać - powiedział Malik cofając samochodem.
Otworzyłam szeroko oczy oraz buzie na te słowa. Louis dziewczynę sobie znalazł? Jak, przecież nie zauważyłam jak ostatnio się zmienił. Nigdzie specjalnie nie wychodził, nie pisał dużo sms'ów ani nie rozmawiał dużo przez telefon. To jak on mógł poznać tą dziewczynę?
- Co? Jak to? Gdzie on ją poznał?
- Podobno poznali się jak poszliśmy do klubu - wzruszył ramionami Hazza.
Przymrużyłam gniewnie oczy, po czym zła oparłam się o fotel. Wiem, że w tym momencie zachowuję się egoistycznie, ale nie chcę żeby Louis miał dziewczynę. Przez nią nie będzie miał dla mnie czasu. Jestem pewna, że teraz cały wolny czas będzie spędzał z nią.
Nim się obejrzałam już parkowaliśmy samochód pod domem. Wyszłam z niego i weszłam do domu. Już od progu słychać było głośnie rozmowy w salonie. Totalnie olewając to weszłam do kuchni. Nalałam do szklanki wody i stanęłam tyłem do drzwi. Powoli popijałam picie ze szklanki, kiedy usłyszałam jakiś przerażony pisk. Odwróciłam się i zobaczyłam Louis'a.
- Co ci?
- Co ty masz na plecach?! - krzyknął podbiegając do mnie i oglądając ptaki na moich plecach - pojebało cię?! Tatuaż w wieku 13 lat?! Kto ci pozwolił robić?! I to taki wielki!
- Zostaw mnie - mruknęłam i odepchnęłam jego rękę, na co on ponownie pisnął.
- I jeszcze ręka?!
- Po pierwsze to moje ciało, robię co chcę. Po drugie co cię to w ogóle obchodzi? A po trzecie, jakby to był normalny tatuaż miałby folię, widzisz ją gdzieś na tych miejscach? Nie? No to daj mi spokój! - warknęłam i skierowałam się do mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku, po czym chwyciłam gitarę Niall'a, którą dzisiaj rano od niego wzięłam. Zaczęłam grać jakieś przypadkowe melodie, ale po chwili sama sobie z tego nie zdając melodie do She's Not Afriad. Tak się w to wciągnęłam, że nie zauważyłam jak do mojego pokoju wszedł Liam. Dowiedziałam się dopiero o tym, kiedy odezwał się.
- Masz przejebane - i już go nie było w pokoju.
Spojrzałam zdezorientowana na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Li. Na początku nie zrozumiałam, dopiero po chwili skapnęłam się o co mu chodzi. Właśnie zagrałam piosenkę z niewydanej jeszcze płyty. Kurwa, oni mnie tu żywcem zamordują. Nie zdążyłam nic zrobić, kiedy drzwi otworzyły się z powrotem, a w nich stanął Louis.
- Teraz grzecznie pójdziesz na dół, przywitasz się z Eleanor i będziesz się dobrze zachowywała, a jak ona pójdzie to sobie porozmawiamy - warknął.
Chcąc, nie chcąc - bardziej nie chcąc - zeszłam do salonu, gdzie siedziała ładna brunetka. Widząc mnie wstała z kanapy i uśmiechnęła się.
- Cześć, jestem Eleanor.
- Cześć - sprawnie ominęłam dziewczynę i usiadłam na kanapie.
Zmieszana dziewczyna spojrzała na Louis'a, który ciskał we mnie piorunami.
- Przepraszam El. Niki dzisiaj wstała lewą nogą i jest taka dla wszystkich - powiedział siląc się na miły ton.
Eleanor pokiwała głową i usiadła obok mnie. Skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na wszystkich spod byka. Wkurzali mnie. Teraz będą udawać, że wszystko jest dobrze, a jak tylko ona wyjdzie to zrobią mi awanturę. Jestem tego w 100% pewna.
- Niki, Niki słuchasz? - moje rozmyślania przerwał Niall.
- Czego?
- Eleanor coś się pytała
Przeniosłam wzrok z niego na dziewczynę.
- Pytałam się, czy może nie wybrałaś byś się ze mną na jakieś zakupy.
- Nie - mruknęłam spoglądając na swoje paznokcie.
- Dosyć tego. Wracaj do pokoju i nawet mi się na oczy nie pokazuj! - warknął brat.
Wstałam z kanapy, uśmiechnęłam się sztucznie w ich stronę i wyszłam z salonu. No i dobrze. Nie mam ochoty siedzieć z nimi w jednym pokoju. Wolę już sama się nudzić w mojej sypialni. Weszłam do siebie do pokoju, trzasnęłam głośno drzwiami, po czym położyłam się na łóżku. Nagle przypomniało mi się, że już za dwa dni zaczyna się szkoła. Jęknęłam pod nosem. Znowu nauka, oceny i głupi nauczyciele. I na dodatek uczniowie. Wątpię, że znajdę między nimi jakąś przyjaciółkę czy przyjaciela. Będę sama. Ponownie jęknęłam wyobrażając sobie uczniów proszących o jakieś autografy od chłopaków. Potrząsnęłam głową chcąc uwolnić myśli od szkoły, po czym wstałam z łóżka. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i po prostu zaczęłam tańczyć. Tak dawno tego nie robiłam, że już zapomniałam ile radości mi to daję. Od przyjazdu do chłopaków w ogóle nie tańczyłam. Nie miałam czasu. Albo byliśmy w studiu i nie miałam gdzie, albo miałam nogę złamaną.
Ale teraz to się zmieni. Obiecuję sobie, że będę więcej tańczyć i postaram się chodzić na wszystkie zajęcia w szkole tanecznej - pomyślałam i z uśmiechem na ustach skończyłam układ.

Dziewczyny w komentarzach poprosiły o jakąś kłótnię, więc zrobiłam ją, ale moim zdaniem wyszła do dupy.. Jednak mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba! :D
Następny rozdział będzie dopiero w niedziele wieczorem, bo jutro rano znowu wybywam do babci. Mam nadzieję, że się o to nie obrazicie i obiecuję, że kolejne rozdziały będą częściej dodawane. ;3
NO I PAMIĘTAJCIE ---> CZYTASZ = KOMENTUJESZ

sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 27

Dodaję już dziś. Mam nadzieję, że Wam się spodoba! <3 Następny w poniedziałek. :D
Zmieniłam jeszcze szablon. Jak się podoba? Bo mi bardzo. *__*

- Idziesz po nią! - krzyknęłam na Louis'a, gdy wrzucił lotkę pomiędzy krzaki.
- Sama idź!
- Nie ty!
- Zamknijcie się! - nagle usłyszałam wrzask Harry'ego, który wyglądał przez okno.
Uśmiechnęłam się, po czym pokazałam mu fuckera.
- Ty, nie pozwalaj sobie! - krzyknął.
Uśmiechnęłam się szerzej i jeszcze u drugiej ręki pokazałam fakera.
- Mam się do ciebie przejść?
- No dajesz! - krzyknęłam i zrobiłam pozę chuligana. Czyli zła mina, lekki rozkrok i ręce ułożone jak do wietrzenia pach.
Styles nic nie powiedział tylko zniknął za zamkniętym oknem. Pewnie dalej poszedł spać.. albo po mnie. Trudno. Zresztą co on mi może zrobić?
Przeniosłam wzrok z okna na rozbawionego Louis'a.
- Masz lotkę?
- Tak.
- No to graj.
Brat podrzucił nią lekko do góry, po czym odbił nią paletką. Gdy lotka była blisko mnie, podniosłam swoją paletkę do góry i trochę do tyłu, co przyczyniło się do uderzenia w coś. Zdezorientowana odwróciłam się do tyłu i zauważyłam leżącego Styles'a, któremu na czole natychmiastowo wyrósł sporych rozmiarów siniak. Widząc go po prostu wybuchnęłam śmiechem.
- O mój Boże. Co ja teraz zrobię? Jutro mamy wywiad. Jak ja wyjdę przed kamerę? - spytał spanikowany dotykając czoła - to twoja wina! - nagle zmienił ton na jadowity zezując na mnie.
- No wiesz.. To nie było specjalnie. Ja.. ja cię nie widziałam - jąkałam się.
Harry wstał i zaczął się do mnie zbliżać, na co ja odchodziłam w tył. Nagle odwróciłam się i zaczęłam uciekać, a Loczek oczywiście za mną.
- No i co biegniesz? I tak cię złapię! - krzyknął.
Miał rację. Już po chwili poczułam jak łapie mnie najpierw w talii, a później przerzuca przez swoje ramię.
- Hazza, błagam puść. To nie było specjalnie. To wina Louis'a - powiedziałam.
- Moja?! Chciałem ci pomóc, ale jeżeli ty na mnie winę zwalasz to ci nie pomogę - tupnął nogą jak małe dziecko, po czym wszedł do domu.
- Harry, błagam. Proszę.
- Nie, teraz dostaniesz za swoje - powiedział stając na brzegu basenu.
Wyciągnął mnie na rękach do przodu, po czym wrzucił do wody. Warto wspomnieć, że zimnej wody. Wypłynęłam na powierzchnię i spojrzałam na szczęśliwego Loczka.
- Nie lubię cię - rzuciłam, po czym wyszłam z basenu.
Przeszłam obok chłopaka, po czym weszłam do domu.
- Ani kroku dalej! - nagle usłyszałam głos Liam'a, który najwidoczniej wrócił już z Nando's - jesteś cała mokra. Nie wchodź do środka, bo podłoga będzie mokra.
- To co mam stać na dworze, póki nie wyschnę?
- Nie no, nie będę aż taki. Poczekaj tutaj chwilę - wstał z kanapy i wyszedł z pokoju.
W tym samym czasie Styles wszedł do domu. Też był mokry.
- A ty co, do basenu wpadłeś? - spytałam.
- Może - mruknął, a ja zaczęłam się śmiać.
Harry pokazał mi język, po czym zszedł ze schodków.
- Liam nie będzie zadowolony - powiedziałam śpiewająco zaplatając ręce z tyłu.
- Ma problem - warknął.
- Oj, okres dostałeś czy co, że nagle humor straciłeś? - spytałam uśmiechając się słodko.
- Zamorduję. Cię - syknął przez zaciśnięte zęby, po czym zaczął się do mnie zbliżać.
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do drugich drzwi, a chłopak za mną. Wbiegałam do salonu, po czym wybiegałam drugimi drzwiami i tak na okrągło. W pewym momencie odwróciłam głowę, żeby zobaczyć gdzie jest Harry. O dziwo nie biegł za mną. Zdezorientowana zatrzymałam się i obkręciłam dookoła własnej. Zauważyłam Styles'a, który siedział na kanapie razem z Niall'em. Warto dodać, że się śmiali. Pewnie ze mnie.
- I z czego rżycie?
- Z ciebie. Biegłaś jakieś piąte okrążenie sama, a Hazza tu siedział - wydusił blondyn.
Zrobiłam oburzoną minę. Nagle ktoś przykrył mnie ręcznikiem.
- Mówiłem, żebyś do domu nie wchodziła. Teraz podłoga jest mokra - usłyszałam głos Liam'a - a ty, Styles wypieprzaj z tej kanapy. Będzie cała mokra!
Styles bez zbędnych sprzeciwów podniósł się z kanapy i wyszedł z pokoju. Spojrzałam na Payne'a, który po chwili wypchnął mnie z pokoju i zaprowadził do łazienki na piętrze.
- Rozbierz się, ja przyniosę ci coś do ubrania - powiedział, po czym wyszedł z niej.
Zdjęłam z siebie mokre ubrania i zostałam w samym staniku i majtkach. Wyjęłam z półeczki pudełeczko z wszystkimi spinkami, gumkami, opaskami itp., po czym wyjęłam z niej frotkę. Zrobiłam sobie zwykłą kitkę i akurat drzwi otworzyły się, po czym do środka wmaszerował Li.
- Masz - powiedział rzucając mi piżamę? Oookej.
Chłopak zamknął drzwi, ale po chwili z powrotem wszedł do środka.
- Przefarbowałaś się! - ryknął, a ja podsumowałam tą wypowiedź facepalm'em.
- Naprawdę? Nie może być - powiedziałam sarkastycznie - dopiero teraz się zorientowałeś?
- Nie zwracam uwagi na szczegóły - wzruszył ramionami.
- Na jakie szczegóły?! Zmieniłam kolor włosów z zielonego na blond! To nie szczegół - powiedziałam, ale tak jakby do ściany, bo chłopak od razu po swojej wypowiedzi wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Westchnęłam głośno, po czym weszłam do kabiny prysznicowej. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Po kilkunastu minutach wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam w rzeczy przyniesione przez Liam'a. Następnie podeszłam do lustra i rozczesałam mokre włosy szczotką leżącą na szafce obok. Odłożyłam szczotkę i zbiegłam do salonu. Wgramoliłam się na kolana Louis'a i przykryłam kocem leżącym na oparciu kanapy. Brat uśmiechnął się do mnie, po czym zaplótł swoje ręce na moim brzuchu. Oparłam głowę na klatce piersiowej Lou i przyłączyłam się do oglądania telewizji.
***
Nagle obudziłam się z wielkim bólem głowy. Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Byłam na rękach Niall'a, który posłał mi przepraszający uśmiech.
- No i co robisz? Krew jej teraz leci! - krzyknął Lou podbiegając do nas.
- Ale to nie ja! - odkrzyknął Niall.
Przy czym podniósł ręce do góry w geście obronnym. Tak się złożyło, że nadal byłam na jego rękach, więc spadłam plackiem na podłogę.
- Ałł - jęknęłam zaspana.
- Mała, nic ci nie jest? - spytał brat kucając koło mnie.
- Co jest? - spytałam nieprzytomnie podnosząc o kilka centymetrów głowę do góry - i dlaczego boli mnie głowa i leci mi krew?
- Niall, może wytłumaczysz - odezwał się Li patrząc z cwanym uśmieszkiem na przyjaciela.
- No, bo... No, bo... uderzyłem twoją głową o ścianę - mruknął blondyn bawiąc się swoimi palcami, po czym uciekł na górę.
- Ałł - ponownie położyłam głowę na ziemi.
- Wstawaj skarbie. Opatrzę ci ranę - powiedział Lou wstając - no wstań - lekko dotknął nogą mojej talii.
Chcąc, nie chcąc, podniosłam się i ślamazarnym krokiem poszłam za bratem do kuchni. Brat wyjął z szafki koło lodówki apteczkę. Zaczął w niej grzebać, a ja oparłam głowę o rękę, która oparta była o blat. Zmęczona zamknęłam oczy i już prawie zasnęłam, kiedy poczułam pieczenie w okolicy prawego oka. Drgnęłam i natychmiast otworzyłam oczy.
- Spokojnie - szepnął Lou, który wycierał krew wacikiem z mojej buzi.
Kiwnęłam prawie niewidocznie głową, po czym z powrotem zamknęłam oczy i pogrążyłam się w myślach.
Z rozmyśleń wyrwał mnie brat, który poinformował, że mogę już iść spać. Leniwie wstałam z krzesełka i skierowałam się do swojego pokoju. Bez zastanowienia rzuciłam się na łóżko, przykryłam kołderką i zasnęłam.
***
- Witam serdecznie. Dzisiaj w naszym programie gościmy sławny na cały świat zespół One Direction - powiedziała donośnie prezenterka około 30.
Chłopaki natychmiast wyszli przed publiczność. Pomachali do fanów na widowni, którzy na ich widok zaczęli piszczeć. Chłopaki usiedli na kanapie, a prezenterka na swoim fotelu. Natomiast ja stałam za kulisami.
- Witajcie chłopcy - zaczęła kobitka, na co chłopaki krótki się przywitali - na początek, Harry, co ci się stało?
- Hm.. Nadal widać? - spytał, na co wszyscy pokiwali - Niki mnie uderzyła paletką - dopowiedział szybko uśmiechając się wrednie w moją stronę.
Na moją osobę od razu padły kamery. Zmieszana podrapałam się po karku i uśmiechnęłam nikle.
- Niki jest aż tak zła? Kilka razy mówiliście o tym, że twoja siostra, Louis, jest wredna, ale żeby bić innych? - spytała prezenterka, po czym dziwnie się na mnie spojrzała.
- Nie, nie, nie. To było zupełnie inaczej. Graliśmy w badmintona i Niki chciała odbić lotkę, za nią stanął Harry, ona o tym nie wiedziała i uderzyła go - wytłumaczył brat.
- A Harry się zdenerwował i oddał jej? - dopytywała widząc koło mojego prawego oka plaster. Dziwna babka.
- Nie - odpowiedział Li zerkając na prezenterkę jak na debila - Niki wczoraj zasnęła nam jak oglądaliśmy telewizję. Niall zaoferował się, że ją zaniesie i jak przechodził przez drzwi uderzył jej głową o ścianę.
- Dobrze, ale skoro jesteśmy przy temacie twojej Nicoli, to jak ci się ją wychowuje samemu, Louis?
- Nie, nie wychowuję jej sam. Chłopaki też mają w wychowywaniu jej dużą część. Wszyscy razem uczestniczymy w opiece nad Niki.
Kobitka kiwnęła głową, po czym zasypywała chłopaków pytaniami na mój temat. No kurde, jaki babsztyl, nie ma innych pytań. Ile można?! W końcu kiedy zadała kolejne pytanie o mnie, nie wytrzymałam. Wyszłam trochę do przodu, ale tak, że kamery mnie nie nagrywały i krzyknęłam:
- Ej, kobito, nie masz o czym gadać?!
Wzrok wszystkich od razu spoczął na mnie. Prezenterka posłała do kamery nerwowy uśmiech, Louis posyłał jakieś przerażające spojrzenia i zrobił się cały czerwony na twarzy ze złości, a reszta chłopaków próbowała ukryć uśmiechy rozbawienia. Nagle koło mnie pojawił się Paul. Kiwnął do Louis'a, że mnie zabiera, po czym zaprowadził mnie do garderoby. Wepchnął bez słowa do środka, po czym wyszedł trzaskając nimi. Widzę, że nie tylko Louis się zdenerwował. No ale ja musiałam jakoś zareagować. Nie chcę, żeby jakaś stara pruchwa wypytywała o mnie chłopaków. To, że oni są sławni i dużo osób zna o nich jakieś informacje, nie znaczy, że moje też będą znać. No błagam, niech znajdzie jakieś inne tematy. Płyta, trasa koncertowa, która zacznie się po nowym roku czy coś o nowym teledysku.
Zła o to, że po wywiadzie na pewno dostanę opieprz od Louis'a usiadłam na kanapie, wyjęłam telefon z kieszeni i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 26

Dodaję jak obiecałam dzisiaj. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. I chciałam jeszcze dodać, że nie wiem, kiedy dodam kolejny rozdział. Teraz jak będą egzaminy trzecioklasistów jadę do babci, nie biorę laptopa i będę odcięta do neta. Później wracam na chwilę do domu w czwartek, ale jeszcze tego samego dnia wracam do babci. Następnego dnia jadę do Oświęcimia, więc mnie cały dzień nie będzie, a w weekend najprawdopodobniej jeszcze zostanę u niej. Może jak w czwartek na tą chwile wrócę to uda mi się na szybko dodać rozdział, ale nic nie obiecuję. Jeżeli jednak nie zostanie dodany rozdział w czwartek to dodam go w poniedziałek. Przepraszam Was, ale tak wyszło. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. <3

Obudziły mnie jakieś rozmowy. Zaspana zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie. 3:51. Pewnie chłopaki już wrócili. Przetarłam oczy, wyłączyłam telewizor i wolnym krokiem ruszyłam w stronę odgłosów.
- Moja mała blondyneczko, czy ty o tym wiesz - zaśmiałam się słysząc bełkotanie pijanego Harry'ego polskiej piosenki, którą ja, sama go uczyłam.
- Styles, zamknij się! Niki pewnie już śpi! - usłyszałam groźny szept Liam'a.
Wyszłam na korytarz i zobaczyłam 4 chłopaków zalanych w cztery dupy i trzeźwego Liam'a.
- Co jest? - spytałam opierając się o futrynę.
- O, moja mała siostrzyczka. Chodź tu do mnie - rzucił Lou i sam chwiejnym krokiem ruszył w moją stronę - misiu jak tam miodek? - spytał obejmując mnie ramieniem.
- Co? Jaki miodek? Weź odejdź ode mnie w ogóle, śmierdzisz - rzekłam sama od niego odchodząc.
- Nie, nie porzucaj mnie! - krzyknął czołgając się po podłodze w moją stronę, po czym najzwyczajniej w świecie położył głowę na ziemi i zasnął.
- Moja mała blondyneczko, czy ty o tym wiesz? - zaśpiewał ponownie Styles patrząc na Niall'a.
- Nie. Rób. Tak. Bo. Się. Zarumienię - powiedział blondyn pomiędzy czkaniem.
Nagle usłyszałam jakieś dziwne odgłosy. Spojrzałam na Payne'a, ale ten tylko wzruszył ramionami. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że nie ma nigdzie Malik'a. Razem z Liam'em poszliśmy w stronę tych odgłosów. Weszliśmy do kuchni, ale nigdy nie spodziewałam się widoku jaki tam zobaczę. Mianowicie Zayn siedział na krześle przy stole, no i ten.. walił sobie konia. Normalnie sparaliżowało mnie. Na szczęście Liam od razu zasłonił mi oczy ręką.
- Malik, co ty do cholery robisz?! Pojebało cię?! - wydarł się.
Następnie odwrócił mnie i zaprowadził do mojego pokoju.
- Wszystko w porządku? - spytał widząc moją minę.
- Jak może być w porządku? Ja widziała jak on.. Fuj! Ja widziałam jak on sobie obciąga! - krzyknęłam przerażona - będę miała teraz koszmary!
- No to ten... Idź spać - powiedział, pocałował mnie w czoło i zmył się z mojego pokoju.
Zdjęłam moje dresy i koszulkę, po czym położyłam się w łóżku. Próbowałam zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy widziałam Malik'a. To było przerażające. Jednak po kilkunastu minutach zasnęłam.
***
Obudziłam się. Co jakiś czas w nocy budziłam się, bo śnił mi się Malik. To nie było fajne. Na samo wspomnienie chłopaka przechodzą mnie dreszcze obrzydzenia. Wzdrygnęłam, kiedy znowu w wyobraźni pokazał mi się obraz Zayn'a, po czym wygrzebałam się z łóżka, po czym poszłam do garderoby. Wyjęłam z niej ten strój i skierowałam się do łazienki. Tam umyłam się, włosy, wysuszyłam je i ubrałam się. Po rannej toalecie, chociaż nie. Nie rannej, bo była już po 12, wróciłam do pokoju. Włożyłam do kieszeni komórkę, trochę pieniędzy i słuchawki, po czym udałam się na dół do kuchni. Weszłam do środka i zobaczyłam wszystkich siedzących przy stole i jedzących kanapki. Zmierzyłam wzrokiem Malik'a i podeszłam do lodówki.
- Cześć - powiedziałam wyjmując z niej sok pomarańczowy.
Wszyscy mruknęli jakieś ciche powitanie i dalej jedli.
- Niki, usiądź przy stole i zjedz coś - usłyszałam nagle głos brata, który wskazywał na krzesła, na którym Malik robił wczoraj.. coś.
- Wolałabym tam nie siadać - powiedziałam krzywiąc się.
- A to niby dlaczego? - spytał Malik.
- A ty się nie odzywaj, bo to przez ciebie nie chcę tam siedzieć - fuknęłam.
- Dlaczego przeze mnie? - spytał zdezorientowany, na co Liam wybuchnął śmiechem.
- Ciszej! - warknął na niego Niall, który trzymał się za głowę.
- Trzeba było się tak nie schlać. Nie miałbyś takiego kaca - posłałam mu złośliwy uśmieszek.
- Co ja wczoraj zrobiłem? - znowu zapytał Zayn, a Li jeszcze bardziej zaczął się śmiać - no powiecie w końcu? - spytał zniecierpliwiony.
Payne zlitował się nad Mulatem, pochylił się nad nim i wyszeptał mu to na ucho. Mina Zayn'a od razu zrzedła.
- I ona to widziała?! - krzyknął wstając, na co Liam z uśmiechem pokiwał głową - Niki, ja... No sorry... Ja nic nie pamiętam... - wymamrotał siadając z powrotem i zakrywając głowę rekami.
- Ktoś nam w końcu wytłumaczy co tu się stało? - spytał ciekawski Hazza.
- A więc wczoraj ja i Niki usłyszeliśmy jakieś dziwne odgłosy. Poszliśmy do kuchni i zastaliśmy tu Zayn'a, który walił sobie - powiedział na jednym wdechu Li.
Louis, który akurat pił wodę, zachłysnął się, kiedy to usłyszał.
- Że niby co?! - ryknął - i ty.. I ona.. O mój Boże. Ale zasłoniłeś jej ten widok? - spytał.
- Natychmiastowo, ale i tak to zobaczyła - rzucił Li, po czym razem z Niall'em i Harry'm wybuchnęli śmiechem.
- To nie jest śmieszne! - warknęłam.
- No chyba dla ciebie - wydukał Horan, dlatego podeszłam do niego i trzepnęłam go w jego głupi łeb - Auu. Głowa mnie boli! - zawył.
- Jakoś jak się śmiałeś nic na to nie wskazywało - uśmiechnęłam się wrednie.
Następnie podeszłam do Louis'a i usiadłam mu na kolanach. Wzięłam jedną kanapkę do ręki i zaczęłam ją jeść. Kiedy ją zjadłam wstałam z kolan brata.
- Ja idę się gdzieś przejść. Nie wiem kiedy wrócę - powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, wyszłam z kuchni, a później z domu.
Włożyłam do uszu słuchawki, puściłam Shaggy & Eve - Girls just want to have fun i w rytmie muzyki udałam się do parku. Kiedy już tam byłam usiadłam na ławce i rozejrzałam się dookoła. Dzisiaj jeszcze była ładna pogoda, ale znając Londyn niedługo będzie tylko padać. Westchnęłam cicho, po czym wyciągnęłam z kieszeni pieniądze. Przeliczyłam je i wyszło 4 funty. Nagle naszła mnie pewna myśl. W rytm Tulisa - Young skierowałam się do najbliższego fryzjera. Po około 10 minutach już byłam przed nim. Otworzyłam przezroczyste drzwi i weszłam do środka.
- Dzień dobry - powiedziałam na tyle głośno, że z zaplecza wyszła młoda dziewczyna.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - spytała.
Wytłumaczyłam jej co i jak, na co ona kazała mi usiąść na krześle, a sama zajęła się moimi włosami.
***
Po godzinie wyszłam z salonu w blond włosach. Od jakiegoś czasu już nad tym myślałam, ale jakoś nie miałam czasu na farbowanie. A, że teraz miałam wolny czas to skorzystałam z okazji. W pewnym momencie usłyszałam dobrze znane mi nuty piosenki UAN. Wyjęłam telefon z kieszeni i odebrałam.
- Niki, gdzie jesteś? Już po 15, a ciebie nadal nie ma - powiedział zmartwiony Lou.
- Lou, nie martw. Skoczę w jedno miejsce i wracam do domu, ok?
- No dobra, ale pośpiesz się. Dobrze?
- Dobrze. Niedługo będę - rzekłam i rozłączyłam się.
Powolnym krokiem skierowałam się w stronę cmentarza. Będę tam pierwszy raz po pogrzebie. Wcześniej z oczywistych przyczyn nie miałam jak tam pójść.
Popchnęłam wielką metalową bramę i weszłam na cmentarz. Przeszłam kilka alejek i znalazłam się nad grobami mojej rodziny. Uśmiechnęłam się smutno, po czym położyłam na każdym grobie po jednej czerwonej róży. Następnie usiadłam na ławeczce.
- Cześć wam. Tak bardzo mi was brakuję - westchnęłam cicho - ile dałabym, żebyście były teraz tutaj ze mną. Chciałabym teraz was wszystkie przytulić i powiedzieć, że mimo krótkiego czasu jaki się znałyśmy, Was kocham. Tak bardzo za wami tęsknie, ale wiem, że cały czas jesteście ze mną. W moim sercu - szepnęłam, a po moich policzkach popłynęło kilka łez - przepraszam, że płaczę, ale to samo tak się dzieję. Nie mogę opanować łez, choć tak bardzo bym chciała.
Opuściłam głowę na dół i spojrzałam na moje czerwone converse. Pokręciłam głową i ponownie zerknęłam na groby. Wytarłam łzy z policzków, po czym wstałam z ławki i skierowałam się do wyjścia z cmentarza.
***
Po kilkunastu minutach weszłam już do domu. Zdjęłam buty i rzuciłam je w kąt. Nawet się nie obejrzałam jak koło mnie zjawił się Louis.
- No w końcu jesteś. Martwiłem się. No i w końcu znowu jesteś blondynką. Ładnie ci było w zielonym, ale wolę ten blond - powiedział uśmiechnięty obejmując mnie ramieniem.
- No, też wolę blond - posłałam mu uśmiech - co robicie?
- Liam i Niall do Nando's poszli, Hazza i Zayn odsypiają, a my idziemy grać w badmintona - powiedział, po czym pociągnął mnie do salonu, a następnie na dwór.
- Lou, ale ja nie mam butów.
- Ja też - wskazał na swoje gołe nogi - łap - rzucił mi paletkę.
Zręcznie ją złapałam, a następnie ustawiłam się na boisku oddzielonym siatką. Tommo uśmiechnął się, stanął przede mną, ale za siatką, zaserwował i zaczęła się gra.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 25

Miał być w poniedziałek, ale dorwałam się do laptopa brata, którego wziął ze sobą do babci i dodaję dziś.. Mam nadzieję, że wam się spodoba.. Następny oczywiście w poniedziałek..
KOMENTOWAĆ! <3

Obudziłam się z wielkim uśmiechem na ustach. Dzisiaj 29 sierpień. A co z tym idzie, urodziny Liam'a. Wyszłam z łóżka nie budząc brata, po czym popędziłam do pokoju jubilata. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że Liam jeszcze smacznie śpi. No trudno, obudzę go.
- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęłam skacząc na niego, na co on jęknął powoli otwierając oczy.
- Co jest? - spytał nieprzytomnie.
- Masz dziś urodziny. Najlepszego! - ponownie krzyknęłam uśmiechnięta.
- Jezu, mam 19 lat - usiadł na łóżku obejmując mnie ramieniem.
- No, jesteś stary - zaśmiałam się, a ten przewrócił oczami - to co ty na urodzinowe śniadanie? - spytałam.
- Bardzo chętnie. Mam ochotę na gofry z kiwi, truskawkami i dużą ilością bitej śmietany i polewy - rozmarzył się.
- No to jak zrobisz to mi powiedz - w tym momencie z jego buzi zniknął uśmiech.
- Myślałem, że to ty zrobisz mi urodzinowe śniadanie - powiedział.
- No to jesteś w błędzie - zaśmiałam się, po czym wyszłam z sypialni chłopaka.
Skierowałam się do swojego pokoju, z którego wzięłam świeże ubrania, po czym poszłam do łazienki. Ubrałam się, po czym stwierdziłam, że dzisiaj nigdzie nie wychodzę, więc nie założyłam butów. Wzięłam z pokoju prezent, którym była bluza z Toy Story i duża, mleczna czekolada. Uśmiechnięta zbiegłam na dół do kuchni, w której urzędowali Liam i Niall. Stanęłam za Liam'em, a kiedy on się o tym zorientował, odwrócił się.
- Jeszcze raz, wszystkiego najlepszego - powiedziałam i wręczyłam mu prezent.
Zdziwiony chłopak zajrzał do środka i wyjął rzeczy.
- Oo, dziękuję - rzekł, po czym przytulił mnie i pocałował we włosy.
Odczepiłam się od niego i usiadłam na krześle koło wysepki.
- I co, kiedy te gofry? - spytałam.
- Jak skończymy - odpowiedział Horan.
- Ty też robisz? To wiecie co, ja tak dla bezpieczeństwa zjem coś innego - powiedziawszy to podeszłam do lodówki i otworzyłam drzwiczki.
- Nie kocham cię już - powiedział blondyn.
- To ty mnie kochałeś? O, jak słodko - rzuciłam łącząc ręce na wysokości piersi, zginając prawą nogę w kolanie do tyłu i lekko przechylając głowę w lewo.
- No tak, ale ty we mnie nie wierzysz - głodomor zrobił smutną minkę.
- Oj wierzę w ciebie - przytuliłam go - tylko ty i kuchnia to mieszanka wybuchowa - podeszłam z powrotem do lodówki.
- Niki, nie ma wyjątków. Zamknij lodówkę, zjesz to co wszyscy - odezwał się Liam.
- No, ale ja chcę żyć, a zjedzenie czegoś przygotowane przez Horan'a równa się śmierci - powiedziałam, na co blondyn prychnął, po czym wyszedł z kuchni.
- Widzisz, obraził się. Idź go przeproś - rzekł Li nalewając masę do specjalnego urządzenia.
Przekręciłam oczami, ale posłusznie poszłam przeprosić Niall'a. Znalazłam go w jego pokoju. Grał akurat na gitarze. Usiadłam na jego łóżku, lecz on w ogóle nie zareagował. Szturchnęłam go w rękę. Też nic. W końcu wyrwałam mu gitarę z ręki. Chłopak spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- No przepraszam, ale kurde prawdę powiedziałam. Nie umiesz gotować.
- Obniżasz moją samoocenę - mruknął krzyżując ręce.
- No Niall, nie fochaj się. Nie umiesz gotować, ale umiesz robić wiele innych rzeczy.
- Niby jakich?
- No wiesz... Umiesz śpiewać, grać na gitarze, jesz, a nie tyjesz, mówisz płynnie po hiszpańsku, napisałeś kilka tekstów piosenek, umiesz tańczyć irlandzki taniec - powiedziałam wyliczając na palcach, a chłopak się uśmiechnął.
- No dobra. Jestem boski - rzekł poprawiając włosy.
- I bardzo skromny.
- Oj tam, oj tam. Chodź już na dół, na to śniadanie - powiedział.
Wstałam z jego łóżka, po czym razem wyszliśmy z pokoju. Zeszliśmy z powrotem do kuchni, gdzie śniadanie  było już gotowe, a chłopaki siedzieli na krzesełkach. Dosiedliśmy się do nich i zaczęliśmy posiłek.
- Co dzisiaj w planach? - spytałam przerywając ciszę.
- Paul dał nam dwa dni wolnego - odpowiedział Liam.
- A ja wymyśliłem, że możemy iść dziś do jakiegoś klubu uczcić urodziny Liam'a - odezwał się Hazza.
- No nie wiem, a co z Niki? - spytał jubilat.
- Przestań, nie jestem dzieckiem. Nic mi się nie stanie jak nie będzie was przez jedną noc.
- No, ale będziemy się o ciebie martwić - wtrącił się brat.
- Dajcie spokój. Nic mi się nie stanie. Posiedzę sobie w salonie, pooglądam telewizję i jakoś czas minie.
- No właśnie. Zresztą zobaczymy czy Niki jest odpowiedzialna - powiedział Zayn.
- Więc postanowione, idziemy do klubu - rzekł Niall, na co reszta pokiwała głową.
***
- Pamiętaj jak coś będzie się działo to dzwoń, będę miał telefon w kieszeni - mówił Louis - i jak będziesz głodna to w lodówce masz lasagne. Wystarczy, że ją pod...
- Dobra, skończ - przerwałam mu - idziesz na jedną noc do klubu i tyle. Nic mi się nie stanie.
- No dobra, ale uważaj na siebie - spojrzał na mnie uważnie.
- Spoczko, nie masz się o co martwić - uśmiechnęłam.
- Dobra, to idziemy - zawołał Niall i wszyscy skierowaliśmy się do drzwi.
- Jak wyjdziemy, zamknij drzwi i nikom... - zaczął Louis, ale zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i nie dokończył.
Przekręciłam oczami, po czym wróciłam do salonu. Włączyłam na telewizorze film 'Wojna światów', zgasiłam światło i usiadłam w rogu kanapy. Wzięłam do ręki miskę z chipsami i przykryłam się ciepłym kocem. Wcisnęłam przycisk play i zaczęłam oglądać.
***
Po 2 godzinach film się skończył. Znudzona położyłam się na kanapie patrząc w sufit. Nie wiedziałam co robić dalej. Na następny film nie miałam ochoty, nie chciało mi się iść po laptopa Louis'a, spać to trochę za wcześnie, bo jest dopiero kilkanaście minut po 22. Nagle zadzwonił mój telefon. Zgarnęłam go ze stoliczka i spojrzałam na ekran. Louis.  Przekręciłam oczami, po czym odebrałam i przystawiłam komórkę do lewego ucha. Pierwsze co usłyszałam to muzykę z oddali.
- Niki, jak tam w domu? Wszystko w porządku? Nie boisz się? - zasypywał mnie pytaniami brat.
- Louis, Louis czekaj. Nie przesadzaj, wszystko ze mną w porządku. Niczego się nie boję, nie martw się o mnie. To tylko jedna noc.
- No wiem, ale nigdy nie zostawiałem cię samej w domu na noc. Boję się o ciebie po prostu.
- Nie masz czego. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - powiedziałam uśmiechnięta.
- Na pewno? Bo wiesz, jak chcesz mogę wrócić do domu - zaoferował.
- Louis, nie przejmuj się mną. Nic mi nie będzie. Baw się, tańcz czy coś. Tylko nie zrób komuś dziecka - zaśmiałam się.
- No wiesz co? Ja? Twój najwspanialszy na świecie brat miałby zrobić jakieś nieznajomej dziecko? - spytał udając oburzenie.
- Po pijaku różne rzeczy się robi. A teraz idź się baw, a nie ze mną gadasz.
- No dobra. Ale jakby coś się działo dzwoń, dobra?
- Nie ma problemu.
- A i znając ciebie nie zjadłaś jeszcze tej lasagne, więc sobie ją odgrzej.
- Dobrze, już idę. Cześć.
- No pa - powiedział, po czym się rozłączył.
Przekręciłam oczami, po czym wygrzebałam się spod koca i poszłam do kuchni. Włożyłam do mikrofali danie, włączyłam na 3 minuty i poleciałam do pokoju Niall'a. Wzięłam z komody na przeciwko łóżka laptopa i już miałam wyjść, kiedy zobaczyłam opakowanie z płytą, na której napisane było 'piosenki TMH'. Wiem, że nie powinnam, ale nie mogłam się powstrzymać od wzięcia płyty ze sobą. Szybko wyszłam z pokoju blondyna, zaniosłam rzeczy do salonu, włączyłam laptopa i wróciłam do kuchni, gdzie moja lasagne się już odgrzała. Wyjęłam ją z mikrofali, wzięłam widelec i wróciłam do salonu. Usiadłam tak jak wcześniej, wzięłam laptopa na kolana i włożyłam płytę do odtwarzacza. Włączyłam wszystkie piosenki żeby leciały, wzięłam talerz do ręki i zaczęłam jeść słuchając nowej płyty chłopaków.
***
Po około godzinie skończyły się wszystkie piosenki. Wszystkie mi się spodobały, ale najbardziej 'She's Not Afraid' i 'Magic' i 'Over Again'. Uśmiechnięta zaniosłam na swoje miejsce płytę i laptopa i wróciłam do salonu. Włączyłam telewizor i przełączyłam na Disney Channel. Położyłam się na kanapie pod kocem i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Rozdział 24

Przede wszystkim chciałam Was PRZEPROSIĆ. Miałam rozdział dodać wczoraj, ale kompletnie pomyliły mi się daty. Myślałam, że wczoraj był wtorek, a dzisiaj będzie środa. Naprawdę jedno, wielkie, szczere PRZEPRASZAM. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ W PONIEDZIAŁEK. c;

- No, wysiadka. Jesteśmy na miejscu - powiedział Louis i wyszedł z samochodu.
Wszyscy poszliśmy w jego ślady i stanęliśmy przed samochodem.
Znajdowaliśmy się na łące. Tu było po prostu pięknie. Zielona trawa, wysokie drzewa, jezioro. Kiedy zobaczyłam namioty, basen, trampolinę i inne takie przedmioty na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Śmiało mogę stwierdzić, że jestem w raju.
- Cześć młodzieży! - przywitał się Paul, podchodząc do nas - to jest Vincent Vonnegut, wasz reżyser.
- Cześć! - powiedzieli chłopaki.
Przeniosłam wzrok z łąki na reżysera i parsknęłam śmiechem. Przede mną stał łysy, grubszy facet w śliskiej, fioletowej koszuli niedopiętej na dwa guziki przy szyi, czarnych dzwonach, białych skarpetkach, a na to sandałach i lenonkami z fioletowymi szkiełkami. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Niki, chodź na chwilę ze mną - powiedział mój brat, po czym pociągnął mnie za rękę kilka metrów dalej od nich - co ty odwalasz?
- Widziałeś go? Stylistka potrzebna natychmiastowo - rzuciłam śmiejąc się.
- Opanuj się, nie śmiej się z nikogo i najlepiej idź do Lou, tam stoi - powiedział wskazując palcem na punkt za mną.
- Spoko - rzekłam i w podskokach skierowałam się do stylistki - cześć Lou - przywitałam się.
- Cześć mała. Jak tam było na Bali? - spytała uśmiechnięta.
- Było genialnie. Codziennie świeciło słońce i skakaliśmy na bungee, lecieliśmy na paralotni, pływaliśmy z delfinami i w ogóle.
- No to fajnie. W ogóle bardzo się opaliłaś. Zazdroszczę.
- Chciałam jeszcze bardziej się opalić, ale chłopaki zakazali mi siedzieć w słońcu, bo sądzili, że się spiekę na raka - powiedziałam przekręcając oczami.
W tym samym momencie podeszli do nas chłopaki, manager i reżyser. Widząc go, uśmiechnęłam się głupkowato, a Louis posłał mi groźne spojrzenie. Ponownie przekręciłam oczami, po czym klapnęłam na trawie.
- No, więc przyszykuj mi tu chłopców i żeby było ładnie - powiedział tak trochę gejowato.
- Gejem jesteś? - wymsknęło mi się.
Vincent od razu spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- Niki! - warknął Louis - idź stąd!
- No co, spytać nawet nie można? - zadałam pytanie wstając - no już idę - dodałam widząc jego spojrzenie.
Podeszłam do jakiś dziewczyn i zaczęłam z nimi rozmawiać. Wszystko było fajnie, dopóki nie podbiegł do mnie Liam, wziął mnie na ręce i mimo mojego wyrywania i błagania, żeby mnie zostawił, wrzucił mnie do basenu. Wynurzyłam się spod wody i spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu. Wyszłam z basenu, chwyciłam dmuchany mikrofon i zaczęłam okładać nim chłopaka. Chwilę później mimo zakazu Paul'a dołączyli się do nas pozostali chłopaki. Ja, Zayn i Niall byliśmy razem, a tamta trójka razem. Odwróciłam wzrok w stronę jeziora, kiedy poczułam, że się unoszę. Znowu. Tylko tym razem niósł Louis. Wraz z pozostałymi, nawet Malik'iem i Niall'em, włożyli mnie kuli wodnej i wrzucili do jeziora. Chyba myśleli, że ja zaraz wrócę na brzeg, ale ku ich zaskoczeniu zaczęłam od niego odpływać. Kiedy przeturlałam się po wodzie kilkanaście metrów, odwróciłam się do chłopaków. Wszyscy do mnie machali, żeby się zawróciła. Zaśmiałam się pod nosem i poturlałam się dalej. Jednak to turlanie nie trwało zbyt długo, bo kula zahaczyła o jakąś gałąź pływającą w jeziorze i nadzwyczajniej w świecie się rozerwała. Zanim się zorientowałam już byłam pod wodą. Zdziwiona wypłynęłam na powierzchnię, po czym popłynęłam na brzeg.
- Niki, wszystko w porządku? - spytał mnie zatroskany Lou, kucając koło mnie.
- Tak.
- A więc... - zaczął - co ci do cholery strzeliło, żeby odpływać od brzegu?! - wydarł się.
- Sami mnie wrzuciliście do wody - wzruszyłam ramionami.
- Ale nie kazaliśmy odpływać od brzegu - zauważył Niall.
- Ale to wy wsadziliście mnie do kuli.
- Ale... ale... - zaciął się Hazza.
- I co argumentów ci zabrakło? - zakpiłam z niego.
- Wcale, że nie! Po prostu jestem za mało mądry - powiedział, a po chwili chyba zdał sobie co powiedział, bo zrobił się czerwony i odszedł.
Pokręciłam z rozbawieniem głową, po czym wstałam z trawy.
- Niki, my już idziemy się szykować. Nie zepsuj niczego - odezwał się Liam.
- Ja zespuć? Błagam cię, ja aniołek jestem - uśmiechnęłam się.
- No chyba chciałaś powiedzieć diabełek - prychnął Malik.
- Nie, nie pomyliłam się. Dobrze powiedziałam. Ja jestem grzeczna. No czasami.
Na te słowa Horan wybuchnął śmiechem.
- No i z czego rżysz? Jestem grzeczna - powiedziałam zbulwersowana.
- Tsa, wtedy kiedy śpisz - poklepał mnie po głowie, po czym razem z pozostałymi odszedł się szykować.
***
Jest 2 rano. Nadal jesteśmy na łące. Jest zimno. Chcę mi się spać. Nie zapowiada się żeby jeszcze kończyli kręcenie teledysku.
- Widział ktoś Niki? - usłyszałam krzyki Louis'a.
Mimowolnie jęknęłam, bo wiedziałam, że zaraz wejdzie do środka namiotu, w którym próbowałam zasnąć.
- Wchodziła do namiotu - odkrzyknął... ktoś. Nie wiem kto, zresztą nie obchodzi mnie to zbytnio.
Już po chwili usłyszałam odgłos otwierania zamka. Jęknęłam ponownie, po czym zamknęłam oczy.
- Niki, śpisz? - nie odpowiedziałam - Niki?
- Zostaw mnie - wychrypiałam.
- Śpiąca jesteś?
- Odejdź - krzyknęłam odwracając się do niego plecami.
- Chodź, prześpisz się w samochodzie - szturchnął mnie w rękę.
- Daj. Mi. Spokój - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Nie wygłupiaj się. Plecy cię będą boleć. Idź do samochodu - złapał mnie za rękę.
- Zostaw mnie.
Chłopak głośno westchnął, po czym wziął mnie na ręce i sam zaniósł do samochodu. Kiedy tam już byliśmy położył mnie na siedzeniach, wyjął poduszkę i koc z bagażnika. Kazał podnieść głowę, po czym podłożył pod nią jaśka i przykrył mnie szczelnie kocem.
- Dobranoc - szepnął całując mnie w czoło.
- Dobranoc - wyszeptałam, po czym najzwyczajniej w świecie zasnęłam.
***
Obudziło mnie grzmienie. Przestraszona otworzyłam oczy. Odkąd pamiętam boję się burz i nie zapowiada się na to, że kiedyś przestanę się ich bać. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że nadal jestem w samochodzie. Tyle, że nie sama. Naprzeciwko mnie siedzieli i rozmawiali Niall, Zayn i Lou. Natomiast Harry kierował, a Li słuchał muzyki. Ponownie zagrzmiało. Pisnęłam cicho, po czym wskoczyłam na kolana Louis'a i mocno wtuliłam się w niego, zamykając oczy.
- Nie bój się - wyszeptał mi do ucha.
Jednak to nic nie pomogło. Wręcz odwrotnie, zaczęłam się trząść ze strachu, kiedy zaczęły strzelać pioruny.
- Spokojnie skarbie, to tylko burza. Jesteś bezpieczna - powiedział znowu Lou.
- Ale ja nie lubię.
- Taka duża, a burzy się boi - parsknął Malik, by po chwili zostać zdzielonym przez Niall'a.
- Nie przejmuj się nim, on się boi pająków - powiedział blondyn łapiąc mnie za rękę, którą mocno ścisnęłam.
- Kiedy będziemy w domu? - spytałam.
- Jesteśmy - odezwał się kierowca.
Leniwie wstałam z kolan brata, po czym wyszłam z samochodu i stanęłam koło Liam'a. Razem z nim skierowałam się do drzwi. Jednak kiedy byliśmy w połowie drogi, na ulicy strzelił piorun. Przestraszona pisnęłam, po czym skoczyłam na Payne'a. Na szczęście chłopak w porę się zorientował i mnie złapał, inaczej upadłabym na asfalt.
- Nie bój się. To tylko burza - powiedział.
- Burza to zło - rzekłam zamykając oczy, żeby nie widzieć piorunów - zanieś mnie do domu.
- Niall ma klucze, zaraz przyjdzie.
Tak jak powiedział Li, po chwili zjawił się Horan z resztą. Bez słowa otworzył drzwi, po czym przepuścił nas. Liam postawił mnie na ziemi i chciał zapalić światło, ale okazało się, że nie ma prądu.
- Pójdę zobaczyć czy nie wysadziło korków - zaoferował się i po chwili już go nie było.
- W kuchni są jakieś świeczki. Pójdę po nie - powiedział Hazza i odszedł.
- A ja mam latarkę - odezwał sie Lou.
- Ja też - krzyknął Niall, po czym poszli na górę.
- Ej, no. Nie zostawiajcie mnie tu samą - krzyknęłam.
Jednak nikt mi nie odpowiedział. Piorun znowu zagrzmiał, dlatego postanowiłam pójść do kuchni, do Hazzy. Już pokonałam z trzy metry, kiedy nagle poczułam silny uścisk na kostce. Przestraszona zaczęłam krzyczeć i wierzgać tą nogą. Od razu na koło mnie stawili się chłopaki.
- Niki, co jest? - spytał Hazza.
- Coś mnie za nogę trzyma - pisnęłam przerażona.
- Malik daj jej spokój - krzyknął Lou oświetlając latarką tego cośa.
- Pojebało cię?! - krzyknęłam wkurzona, po czym kopnęłam chłopaka w nogę i pobiegłam do swojego.
Wpadłam do pokoju i od razu położyłam się na łóżku przykrywając się po głowę kołdrą. Na szczęście nie widziałam już tak bardzo błyskawic. Gorzej było z grzmotami. Kiedy tylko je słyszałam, cała paraliżowałam.
- Niki, idź się myć - usłyszałam nagle głos brata.
Odkryłam kołdrę z głowy i spojrzałam na niego. Pokiwałam lekko głową, po czym wyszłam z łóżka.
- A mogę dziś z tobą spać? - spytałam.
- Jasne, ale najpierw się umyj. Śmierdzisz - stwierdził.
- Nie lubię cię - rzuciłam, po czym wyszłam z pokoju, uprzednio zabierając piżamę.
- Bo ty mnie kochasz - krzyknął za mną Lou, na co przewróciłam oczami.
Zamknęłam się w łazience, po czym wzięłam prysznic. Bardzo szybki prysznic. Zajął mi około 5 minut. Wyszłam z kabiny, ubrałam się w piżamę i wyszłam z łazienki. Od razu poszłam do pokoju brata, w którym był już on i leżał w łóżku. Wskoczyłam do niego, przytuliłam się do niego i zasnęłam.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 23

Następny rozdział już w środę.. :D

Chociaż lot był bardzo długi, minął mi bardzo szybko. Cały praktycznie przespałam z czego niezmiernie się cieszę, bo nie lubię latać. Resztę czasu poświęciłam czytaniu książki. Chociaż ich nienawidzę, ta bardzo mi się spodobała. Była to książka 'Jutro'.
- Niki, wychodzimy - powiedział Niall i podniósł się z siedzenia.
Włożyłam książkę do torebki i poszłam za nim. Wyszliśmy z samolotu i weszliśmy do autobusu. Po chwili już byliśmy na lotnisku. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Wszędzie były krzyczące fanki 1D i media, a dookoła nich skakała ochrona. Nie to, że nie spodziewałam się ich, ale nie w takiej ilości. Ledwo można było się przez nie przecisnąć. Na dodatek, kiedy zobaczyły chłopaków zaczęły jeszcze bardziej piszczeć, krzyczeć i Bóg wie co robić, a media zaczęły pstrykać zdjęcia. Louis widząc przerażenia na mojej twarzy, złapał mnie mocno za rękę i zaczął iść, ciągnąć mnie za sobą. W pewnym momencie jak przepychaliśmy się koło fanek, któraś pociągnęła mnie za włosy, że aż pisnęłam. Louis natychmiastowo odwrócił się w moją stronę. Najpierw spojrzał na mnie, a następnie na tamtą fankę, która uśmiechała się wrednie w moją stronę. Pokazał jej fakera, a mnie postawił przed sobą otaczając ramionami wokół szyj i poszliśmy dalej.
Po kilkudziesięciu minutach doszliśmy na parking. Tam też było dużo fanek, ale nie tyle ile w środku. Zaczęliśmy się przez nie przepychać, ja nadal pod ochroną Louis'a. W pewnym momencie koło nas pojawił się Andy, Preston i Paul. Przeprowadzili nas przez fanki i bezpiecznie przetransportowali do samochodu. Ochroniarze wpakowali walizki do bagażnika, po czym każdy z nich zajął miejsce w aucie i odjechaliśmy z parkingu.
***
Do domu dojechaliśmy po około godziny. Pewnie bylibyśmy wcześniej, gdyby nie korki. Uśmiechnięta wyskoczyłam z samochodu i spojrzałam na nasz dom. Chłopaki w tym czasie wyjęli nasze walizki i pożegnali się z Paul'em, Andy'm i Preston'em. Malik podał mi klucze od domu.
- Otwórz dom, a my wniesiemy bagaże - powiedział.
Kiwnęłam głową, otworzyłam furtkę i przepuściłam chłopaków. Wszyscy razem podeszliśmy do drzwi. Włożyłam klucz do zamka i popchnęłam je. Uśmiechnięta weszłam do środka, a chłopaki za mną. Rozejrzałam się dookoła i wyszczerzyłam jeszcze bardziej. Nareszcie byłam w domu. Jasne, świetnie bawiłam się na Bali, ale jak to mówią 'wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej'.
- A ty co się tak szczerzysz? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos Liam'a.
Wzruszyłam ramionami i podreptałam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Jednak w środku był tylko majonez i stara, bardzo stara parówka.
- Ej, gdzie jest jedzenie? Przecież przed wyjazdem robiliście zakupy! - krzyknęłam do chłopaków.
- Jak to? Nie ma nic? - spytał Niall stając za mną.
- Oprócz majonezu i jednej, starej, pomarszczonej parówki nic.
- Zjadliwe - powiedział wyjmując te rzeczy z lodówki.
- Fuj - spojrzałam na niego krzywo i poszłam do salonu - chłopaki, głodna jestem.
Wszyscy przenieśli wzrok z telewizora na mnie.
- Naprawdę nie ma nic w tej lodówce? - spytał Malik, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Ale przecież była pełna jak wyjeżdżaliśmy - odezwał się Li.
- Poczekaj, zadzwonię do kogoś - powiedział Hazza.
Wyjął telefon z kieszeni i wykręcił do tego kogoś numer, po czym wyszedł z salonu. Usiadłam na kanapie koło brata i położyłam głowę na jego ramieniu. Ten natomiast uśmiechnął się i pocałował mnie we głowę. Spojrzałam w tv, włączony akurat był jakiś teleturniej o wiedzy. Nagle do pokoju wparował z powrotem Loczek wkładający telefon do kieszeni. Usiadł na kanapie i jak gdyby nigdy nic oglądał program
- No i? - spytał w końcu Zayn.
- Hm? A.. Zadzwoniłem do Paul'a. Powiedział, że wprowadził się do nas na czas, kiedy nas nie było i zjadł - wzruszył ramionami, a my się na niego dziwnie spojrzeliśmy.
- Co? - powiedziałam podnosząc głowę z ramienia Tommo - dlaczego?
- A skąd ja mam to wiedzieć?
- Trza się zapytać było - rzekłam.
- No to sama się mogłaś go zapytać - mruknął.
- Ale ty z nim rozmawiałeś.
- Ugh.. Dobra, nie spytałem, trudno! Jak cię to tak bardzo interesuję to sama do niego zadzwoń - warknął zirytowany, po czym wyszedł z salonu.
- O co mu chodzi? - spytałam rozkładając ręce.
- Pewnie okres napięcia przedmiesiączkowego - powiedział Niall wchodząc do pokoju.
- A ty skąd możesz to wiedzieć? Też go masz? - spytał głupio Malik, na co Horan zmierzył go spojrzeniem, ale nic nie powiedział.
- Głodna jestem. Zamówimy pizze? - spytałam.
- Pizza? Może być. Jaką chcesz? - zadał pytanie Lou.
- Margarite - powiedziałam i poszłam do mojego pokoju.
Wzięłam zielone pudełko z półki koło łóżka, usiadłam na moim niebieskim, puszystym dywanie opierając się o łóżko i zaczęłam przeglądać zdjęcia, które się tam znajdowały. Ja z Fizzy wisimy na gałęzi od drzewa i robimy głupie miny. Ja z Daisy i Phoebe, które całują mnie w obydwa policzki. Przytulona ja i Lottie. Ja na baranach Hazzy. Liam stojący na rękach. Horan jump. Zayn wydmuchający dym od papierosa. Louis obejmujący mamę. Ja robiąca mostek. I wiele, wiele innych.
- Niki, chodź. Pizze przywieźli - z mojego zajęcia wyrwał mnie brat wchodząc do mojego pokoju.
- Już idę - powiedziałam wkładając zdjęcia do pudełka.
- Na wspomnienia ci się zebrało?
- A no tak trochę - rzuciłam odkładając pudełko na miejsce i wstałam.
Podeszłam do Louis'a i zaczęłam popychać go do drzwi. Jednak nie mogłam go przesunąć. Grubas, za dużo waży. Schudłby trochę. Męczyłam się z nim, a on miał z tego radochę. W końcu odeszłam na kilka kroków od brata i zaczęłam biec w jego stronę. Chciałam go popchnąć, ale on się przesunął, a skutek był taki, że zderzyłam się z ścianą i upadłam.
- Ała, to bolało - jęknęłam.
- Ale było zabawne - powiedział Lou pochylając się nade mną uśmiechnięty.
Podał mi rękę i pomógł wstać.
- No chodźcie na tą pizze! - usłyszałam głos Liam'a z dołu.
Spojrzeliśmy na siebie z Louis'em i zaczęliśmy biec na dół. Kiedy byłam już koło wejścia do salonu, Louis popchnął mnie na ścianę.
- Ej, to nie fair - powiedziałam oburzona.
Louis tylko wystawił mi język i wbiegł do salonu. Ciężko westchnęłam i podążyłam za nim. Usiadłam na kanapie koło Liam'a wzięłam kawałek pizzy z jednego z wielu pudełek leżących na stoliku.
- Idź już spać - usłyszałam głos Niall'a po zjedzeniu wszystkich pizz.
Spojrzałam na niego i powiedziałam.
- Bo?
- Bo tak mówię.
- Dlaczego wy zachowujecie się jakbym miała 5 lat? - jęknęłam.
- Twój wiek jest zbliżony do 5 lat, więc pewnie dlatego - wtrącił się Malik.
- Mam 13 lat. Różnica między tymi liczbami wynosi aż 8 to nie jest mało - zauważyłam.
- Niki, nie dyskutuj tylko spływaj do swojego pokoju - powiedział mój brat.
- A wy jak byliście w moim wieku o której chodziliście spać? Bo jakoś nie chcę mi się wierzyć, że o 22.
- Nie ważne, o której my chodziliśmy. Ważne, o której ty masz chodzić, a będziesz chodzić, o której my powiemy, bo jesteśmy za ciebie odpowiedzialni - odezwał się Liam.
Spojrzałam na nich z żalem w oczach i skierowałam się w stronę schodów. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy i zaczęłam myśleć. Zastanawiało mnie to, dlaczego chłopaki traktują mnie jak dziecko? Przecież mam 13 lat, niedługo 14. Nie jestem już dzieckiem, jestem młodzież. Moi rówieśnicy mogą chodzić spać o północy, a nawet później, a ja muszę wcześnie. Oni są po prostu niesprawiedliwi. Sami chodzą spać po północy, a ja o tej głupiej 22.
Chcąc nie chcąc wstałam z łóżka i poszłam do garderoby. Wyjęłam z niej bluzkę Niall'a, na której narysowany melonik, wąsy i mucha, wzięłam czystą bieliznę i skierowałam się do łazienki. Zamknęłam się od środka, po czym rozebrałam się. Weszłam pod prysznic i puściłam gorącą wodę. Po kilku minutach wyszłam z kabiny, wytarłam się, związałam włosy w koczka i wróciłam do pokoju. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Jednak nie mogłam. Przewracałam się z boku na bok, z pleców na brzuch i tak w kółko. Po jakimś czasie spojrzałam na zegarek. 1:36. Super, próbuję zasnąć od przeszło 2 godzin. Poprawiłam poduszkę i znowu próbowałam zasnąć. Po kilkudziesięciu minut, kiedy nadal nie zasnęłam, wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Na korytarzu było ciemno jak w dupie u murzyna. Nic dziwnego. Chłopaki już dawno poszli spać. Skierowałam w pierwsze drzwi po lewej. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Podeszłam do łóżka i wgramoliłam się pod kołdrę mocno przytulając chłopaka. Dziwne, że się nie obudził pod wpływem dotyku, ale przecież nie będę o tym rozmyślać. Zamknęłam oczy i po kilku minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
***
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok padł na Louis'a, który robił mi zdjęcie.
- Przestań - wychrypiałam.
- I tak kilka twoich zdjęć wylądowało na twitter'ze - powiedział zadowolony.
- Dlaczego mi to robisz? - schowałam głowę pod poduszką chroniąc się przed robieniem zdjęć.
- Bo muszę się pochwalić jak słodko śpisz. A poza tym chcę mieć twoje zdjęcia w telefonie.
- To se miej, byle nie te z samego rana - powiedziałam podnosząc głowę spod poduszki.
- To zrobię ci jeszcze później zdjęcia, ale te i tak zostawię.
- Usunę je.
- Nie znasz hasła na folder z galerią - powiedział ze zwycięskim uśmieszkiem.
- 1991 - rzuciłam, a jego mina zrzedła.
- Skąd wiesz?
- Widziałam kiedyś jak wpisujesz - zaśmiałam się i przytuliłam do niego.
Louis szybko odwzajemnił mój uścisk. Zamknęłam oczy i położyłam głowę na klatce piersiowej brata. Próbowałam zasnąć i już mi się to prawie udało, ale do pokoju wpadł zdyszany Hazza.
- Louis, Niki zniknęła! Ubieraj się, idziemy jej szukać! A co, jeśli.. - i w tej chwili mnie ujrzał - Jezu, Niki! Wiesz jak się bałem o ciebie!
Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Widzisz co zrobiłeś? Już prawie zasnęła! - powiedział mój brat z wyrzutem.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że ona tu jest i zasypia - usprawiedliwił się Loczek, po czym wszedł pod kołdrę - no to idziemy spać - powiedział wyszczerzony, po czym zamknął oczy.
Louis tylko przekręcił oczami i też je zamknął. Popatrzyłam na nich z rozbawieniem, ale po chwili poszłam w ich ślady, po czym zasnęłam.
***
- Patrzcie jak słodko wyglądają - usłyszałam nagle szept Niall'a.
- No, i jeszcze Niki ssąca tego kciuka to wygląda tak bezbronnie i milutko - powiedział Liam.
Co ja ssę kciuk?! Od kiedy?! Jezu, a jak takie zdjęcia wstawił Lou na twitter'a? - pomyślałam przerażona.
Nie no, takiej siary by mi nie zrobił. Chyba. Louis jest do wszystkiego zdolny. Przecież to on kiedyś wstawił zdjęcia Niall'a na kibelku na tt. Później Horan nie odzywał do niego przez tydzień. Ja już sama nie wiem, co zrobił Tommo, żeby mu wybaczył, bo wątpię, że Niall tak od co wybaczył mojemu bratu. Pewnie Lou kupił mu żarcie, dużo żarcia.
- No, dokładne jej przeciwieństwo. Przecież to jest wredne i pyskate.
- Też cię kocham Malik - powiedziałam sarkastycznie otwierając oczy.
Usiadłam na łóżku i rozciągnęłam się. Spojrzałam na nich zaspanymi oczami. Niall jak to Niall, jadł. Liam robił zdjęcia. Zayn robił kitkę ze swoich włosów.
- Dobrze się czujesz? - spytałam go rozbawiona.
Ten tylko pokazał mi język i wyszedł z pokoju. Zaraz za nim Niall.
- Chodź Niki, zrobiłem śniadanie - rzucił Liam.
Wyszedł z pokoju, ale kiedy zauważył, że nie idę z nim zawrócił się.
- No chodź - powiedział.
Ja natomiast wyciągnęłam ręce do góry. Liam zrozumiał o co mi chodzi, bo po chwili już byłam na jego rękach.
- Jak z dzieckiem - westchnął.
- Gu, gu, ga, ga - powiedziałam dziecinnym głosem, a Payne się zaśmiał.
Liam wszedł do kuchni i posadził mnie na krześle. Następnie podał miskę z owsianką i kubek z kakałkiem.
- Ty se chyba żarty robisz! Nie zjem tego! - rzekłam odsuwając od siebie miskę.
Liam słysząc to głośno jęknął.
- Dlaczego?
- Bo nie lubię.
- Ale to jest dobre - powiedział i wepchnął mi pełną łyżkę do buzi.
Ja natychmiast odwróciłam głowę i wyplułam wszystko na bluzkę przechodzącego obok Malik'a. Chłopak od razu zrobił zezłoszczoną minę.
- Co ty do cholery robisz?! To moja nowa bluzka! - wydarł się.
- Nie spinaj się tak, bo ci żyłka pęknie - powiedziałam popijając kakałko.
Mulat wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany odgłos, po czym pobiegł na górę.
- Nie zjesz tej owsianki, co nie? - zapytał Liam.
- No nie.
- No to nie wiem. Tosty?
- Mogą być - powiedziałam i wstałam z krzesła - jak zrobisz to mnie zawołaj.
Wyszłam z kuchni i podreptałam do salonu. Na kanapie siedział Niall i oglądał telewizję. Usiadłam koło niego, jednak było mi niewygodnie, dlatego położyłam się kładąc głowę na kolanach chłopaka. Niall spojrzał na mnie z uśmiechem, który po chwili odwzajemniłam.
- Może byś się tak ubrała? Zaraz musimy jechać - powiedział.
- Jechać? Gdzie? - spytałam marszcząc brwi.
- Nagrywać teledysk do LWWY - rzekł uśmiechnięty.
Kiedy to usłyszałam szybko wstałam i poleciałam do swojego pokoju. Przecież ostatnio chłopaki opowiadali mi co w teledysku będzie się działo. Zorbing, skakanie na linie do jeziora, basen, rowerek do pływania, trampolina. Wszystko o czym marzy normalne dziecko. I na dodatek za darmo.
Wbiegłam do garderoby, wybrałam ubrania i jeszcze szybciej z niej wybiegłam. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po około 3 minutach wyszłam, ubrałam się i uczesałam włosy w kitkę. Wszystko zajęło mi około 20 minut. Zjechałam po poręczy i zauważyłam, że przy drzwiach stoją już chłopaki.
- Chodź Niki, musimy jechać - powiedział Hazza.
- Ale ja śniadania nie zjadłam.
- Spakowałem ci, zjesz w samochodzie - powiedział Li.
Kiwnęłam głową, po czym wyszliśmy z domu. Weszliśmy do samochodu, po czym pojechaliśmy do kręcić teledysk.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 22

Cześć wszystkim! <3
Dodaję rozdział i prosiłabym, aby KAŻDY kto przeczyta go, po prostu skomentował. Wejść na stronę jest codziennie ponad 100, ba czasami nawet ponad 200, a komentarzy zaledwie kilka. No błagam Was. Możecie poświęcić tą minutę, dwie, żeby napisać swoją opinie na temat rozdziału. Nie proszę o 10-stronicową litanie, tylko chociażby o jedne słowo opisujące mojego bloga. Proszę Was tylko i wyłącznie o to i mam nadzieję, że dacie radę i napiszecie od siebie ten jeden komentarz.
Po za tym chciałabym podziękować WSZYSTKIM, którzy do tej pory skomentowali opowiadanie. Na mojej buzi ZAWSZE kiedy przeczytam jakiś pochlebny komentarz, pojawia się wielki uśmiech. Cieszę się, że Wam się podoba moje opowiadanie i jeszcze raz dziękuję! <3
Ciągle widzę pytania dotyczące, kiedy następny rozdział, a więc postanowiłam, że będę dodawała przed rozdziałem datę, kiedy zostanie dodana następna notka. NASTĘPNY ROZDZIAŁ W NIEDZIELE! :3

Dzisiaj jak nigdy nie zostałam obudzona przez chłopaków. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że jestem w moim hotelowym pokoju. Pewnie któryś z nich mnie tu przyniósł. Nie ociągając się, wstałam cicho z łóżka, żeby nie obudzić brata i podeszłam do walizki. Nawet nie miałam czasu, żeby ją rozpakować. Wybrałam ten zestaw i ten kostium kąpielowy, po czym poszłam do łazienki. Kiedy przechodziłam przez salon zobaczyłam, że nikogo w nim nie ma. Pewnie chłopaki nadal śpią. Nie rozmyślając o tym dłużej, weszłam do kabiny prysznicowej. Wzięłam szybki prysznic, po czym umyłam moje zielone włosy. Wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam. Następnie przeczesałam szczotką moje mokre włosy. Nie chciało mi się dzisiaj ich suszyć, dlatego postanowiłam, że wyschną same.
Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. W środku był tylko Liam.
- Cześć - przywitałam się.
- No cześć. Głodna?
- A co robisz?
- Nie wiem. Może... Naleśniki?
- O taaak - rzuciłam, a chłopak się zaśmiał.
***
Kiedy zjadłam już śniadanie, chłopaków dalej nie było. Razem z Liam'em postanowiliśmy, że ich obudzimy. Ja miałam iść do Louis'a i Niall'a, a Liam do pozostałej dwójki. Najpierw poszłam do głodomora. Stanęłam koło łóżka i złapałam go za nos, zatykając go. Chłopak nie mogąc oddychać dość szybko się obudził. Nabrał powietrza do płuc, po czym spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! - wydarł się.
- Liam kazał cię obudzić - wzruszyłam ramionami.
Odwróciłam się napięcie i poszłam do pokoju mojego i brata. Wskoczyłam na łóżko i zaczęłam po nim skakać. Nagle poczułam uścisk na mojej nodze, chwilę później leżałam już na jego łóżku.
- Daj spać - jęknął.
- Nie - zaczęłam nim tarmosić.
- Przestań - wymamrotał.
- To wstań.
Ten nic nie powiedział, tylko mocno mnie przytulił.
- Zostaw - powiedziałam, próbując się uwolnić - no zostaw mnie! - krzyknęłam.
Jednak ten zamiast mnie posłuchać, położył się na mnie rozłożył.
- Louis! - wydarłam mu się do ucha.
Liam słysząc te wrzaski wszedł do pokoju. Pokręcił głową i zepchnął brata z łóżka.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do chłopaka i wstałam, a on wyszedł.
- Co jest? - zdezorientowany Lou zerknął na mnie.
- Wstajemy łosiu! - krzyknęłam uśmiechnięta.
Chłopak kiwnął głową, jednak położył się na ziemi na brzuchu.
- No wstań! - krzyknęłam i wskoczyłam na niego.
- Ałł - jęknął - wstań ze mnie to wstanę - powiedział.
Wstałam z niego, Louis przekręcił się na brzuch i zerknął na mnie. Podałam mu rękę, on ją chwycił, jednak zamiast wstać, pociągnął mnie na siebie.
- No Louis, puść mnie! - rzekłam.
- Ale ja chcę cię tylko przytulić, siostrzyczko - ścisnął mnie z całej siły.
- Ale ja nie chcę! - wydostałam się spod jego uścisku - już nigdy cię nie będę budziła! - oznajmiłam zirytowana i wyszłam z pokoju.
Za sobą usłyszałam tylko śmiech brata.
Usiadłam na kanapie koło Zayn'a i Harry'ego, którzy oglądali bajki. Uśmiechnęłam się, bo akurat leciało Tom i Jerry. Trochę żal mi tego kota. Ciągle próbuje złapać Jerry'ego, ale tu nici. Myszka ciągle wymyśli jakiś śmieszny sposób na wykiwanie kota. Jednak najlepsze w całej tej bajce jest to, że Tom potrafi pomóc Jerre'mu ze wzajemnością, gdy jest w potrzebie.
Po około 20 minutach koło nas stanęli Niall, Liam i Lou.
- Wstawajcie, idziemy na paralotnie - powiedział farbowany blondyn.
Kiedy tylko to usłyszałam energicznie wstałam z kanapy i szybkim tempem poszłam w stronę drzwi.
- Pośpieszcie się! - krzyknęłam na chłopaków, kiedy stałam w progu drzwi.
- No już - odpowiedział Harry.
Wszyscy skierowali się w stronę wyjścia. Louis zamknął drzwi kartą i poszliśmy do windy. W między czasie ja wskoczyłam na plecy Liam'a i objęłam rękoma jego szyję. Payne uśmiechnął się i złapał mnie pod kolanami.
- Harry, a ty też będziesz leciał? Bo wiesz jak skakałeś na bungee to się popłakałeś, a lecenie na paralotni też jest w powietrzu - odezwałam się, a chłopak popatrzył na mnie przerażonym spojrzeniem.
- Wiecie co, ja jednak popatrzę na was z ziemi - powiedział cicho Loczek.
- A co boisz się?
- Ja? N-nie - zająkał się.
- Tak, a mi tu jednorożec patataja - powiedziałam zaciągając dolną powiekę z prawego oka na dół palcem.
- Niki, daj spokój. Boi się to jego sprawa - odezwał się Niall.
- No dobra. Już się nie odzywam - powiedziałam i resztę drogi przebyliśmy w ciszy.
***
Po około 3 godzinach już skończyliśmy skakać. Razem z Malik'iem próbowaliśmy przekonać Hazze do skoku, ale nie udało się. Jego strata. Moim zdaniem genialnie się leciało. Przez cały 40 minutowy lot na mojej buzi gościł wielki banan. Nigdy nie zapomnę widoku Oceanu Indyjskiego z góry. Po prostu cud, miód i malina.
Po lataniu na paralotni poszliśmy na jacht. Wypłynęliśmy dość daleko brzegu i zatrzymaliśmy się. Od razu wszyscy stanęliśmy na skraju łodzi i mieliśmy wskoczyć.
- Trzy, czte-ry - powiedzieliśmy.
Do wody wskoczyli tylko Niall i Louis. My natomiast zaczęliśmy się z nich nabijać.
- Debile - skomentowałam ich.
- Nicola, jeszcze raz tak powiesz, a dostaniesz szlaban - powiedział mój brat.
- No chyba mi nie dasz szlabanu na wakacjach? - zadrwiłam.
- A zakład? - posłał mi cwany uśmieszek.
- Nie - odpowiedziałam błyskawicznie i wskoczyłam do wody na bombę, a pozostali zaraz za mną.
Po około godzinie wyszliśmy z wody. Położyliśmy się i zaczęliśmy opalać.
Resztę wypoczynku spędziliśmy tak samo. Śniadanie, plaża, restauracja, jacht, kolacja, spacer po mieście. Niby nic ciekawego, ale tutaj na Bali, moim zdaniem coś niezwykłego.
***
Niestety nasz pobyt na Bali szybko się skończył. Nim się obejrzałam już musieliśmy się pakować. Ale ile w tym było zamieszania, bo Harry zabrał od każdego z nas przynajmniej jedną rzecz i spakował do swojej walizki. Wciąż się zastanawiam po co mu był mój stanik.
Właśnie jesteśmy już na lotnisku. Chłopaki nic innego nie robią jak mnie pospieszają. Ale to nie moja wina, że tu jest tyle stoisk z fajnymi rzeczami.
- Niki, pośpiesz się! - krzyknął Malik.
- Chwilę!
Dalej przeglądałam różne zdjęcia, muszelki, biżuterie i figurki, dopóki nie poczułam, że wiszę w powietrzu.
- Co jest? - spytałam zdezorientowana.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że brat przewiesił mnie przez ramię i niesie.
- Louis, ale tam były ładne pamiątki.
- Wystarczy ci cała reklamówka w walizce - odpowiedział.
- No dobra, ale puść mnie.
Brat puścił mnie i posłusznie szłam za chłopakami dopóki na wystawie nie jednego stoiska nie zobaczyłam fajną maskę.
Muszę ją mieć - pomyślałam.
Spojrzałam na chłopaków, jednak oni nie zwrócili uwagi, że się zatrzymałam i szli dalej. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do stoiska. Podniosłam tą maskę i zaczęłam ją oglądać. Po chwili chciałam już wyjąć pieniądze z kieszeni i kupić ją, ale ktoś wyrwał mi ją z ręki. Spojrzałam na tego kogoś i okazał się nim Niall. Odłożył maskę na miejsce, złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę chłopaków.
- Ale Niall, ja ją chciałam kupić - jęknęłam.
- Nie - powiedział krótko.
- Nicola jeszcze raz odejdziesz od nas przynajmniej na krok to masz szlaban - odezwał się Liam, kiedy do nich doszliśmy, na co nadąsana przewróciłam tylko oczami.
Chłopaki postanowili się rozdzielić i kupić coś na lot. Niall i Harry poszli po słodycze, Malik i Louis po gry, a ja i Liam po jakieś gazety. Obgadaliśmy, że za 30 minut mamy się spotkać w tym samym miejscu.
Szłam krok w krok za Liam'em, który prowadził nas do jakiegoś stoiska z gazetami. Po kilku minutach dotarliśmy do sklepiku prasowego. Podeszliśmy do jednej z półek i zaczęliśmy przeszukiwać tutejsze magazyny. Nagle na mojej buzi zamajaczył się szeroki uśmiech. Podeszłam do Payne'a tak, że stykaliśmy się rękami. Chłopak oddalił się o krok ode mnie, jednak ja podeszłam do niego i znów staliśmy ramie w ramie. Liaś dziwnie na mnie spojrzał i znowu się oddalił, a ja znowu się przybliżyłam.
- Mogę wiedzieć, co ty robisz? - spytał.
- Cytuję: 'Nicola jeszcze raz odejdziesz od nas przynajmniej na krok to masz szlaban' - powiedziałam uśmiechając się promiennie.
Chłopak ponownie spojrzał na mnie dziwnie i rzekł:
- Ale bez przesady.
- No, ale ja nie chcę dostać szlabanu - wytłumaczyłam mu.
- Nicola, opanuj się. Nie dostaniesz szlabanu i odsuń się.
Jednak ja go nie posłuchałam i jeszcze bardziej się do niego zbliżyłam. Liam znowu się oddalił, a ja przybliżyłam.
- No dobra, co chcesz?
- Maskę - powiedziałam szybko.
- No dobra. Idź, tylko się nie zgub i bądź o czasie. I pamiętaj o 13:00 mamy samolot - powiedział po chwili.
Wydałam z siebie okrzyk radości, przytuliłam Liam'a i wyleciałam ze sklepu do tamtego stoiska.
Kupiłam tamtą maskę i skierowałam się w stronę miejsca spotkania. Jednak po drodze zauważyłam jeszcze bransoletki z muliny. Zaczęłam wszystkie co mi się podobały wybierać. Kiedy już kupiłam, wyjęłam z kieszeni telefon. Zobaczyłam 106 nieodebranych połączeń od chłopaków i 147 sms-ów. Nie dziwię się, że nie słyszałam piosenki, skoro jest tu strasznie głośno. Ale nie wiem, po co chłopaki tyle piszą i dzwonią. Już chciałam oddzwonić do brata kiedy zauważyłam godzinę. 12:56.
- O kurwa - powiedziałam szeptem.
Jednak nie uszło to uwadze starszej pani, która dziwnie na mnie spojrzała. Ja natomiast pokazałam jej język i  zaczęłam biec w stronę miejsca zbiórki. Już po chwili widziałam chłopaków. Zdenerwowany Louis darł na Liam'a. Ogólnie wszyscy mieli wkurzone miny.
- Jestem! - krzyknęłam.
- Do cholery, gdzie ty byłaś?! - krzyknął na mnie brat.
- Nie ważne, biegnijmy, bo się spóźnimy.
- Jak się spóźnimy to będzie twoja wina! - krzyknął Liam.
Przekręciłam oczami i zaczęłam biec w stronę wejścia do samolotu. Dobiegliśmy do wejścia, w tym momencie, co pani pracująca na lotnisko chciała zamknąć drzwi, jednak wybłagaliśmy ją, żebyśmy mogli wejść. Popatrzyła na nas uważnie i nas wpuściła.
- No i zdążyliśmy. Nie trzeba było się tak przejmować - powiedziałam do Malik'a i Niall'a, kiedy siedzieliśmy już w samolocie.
- No masz szczęście. Bo jakbyśmy nie zdążyli ty płaciłabyś za dodatkową noc w hotelu - powiedział głodomor.
- Niby za co bym zapłaciła? Przecież ja nie mam pieniędzy.
- A te swoje pierdoły za co kupiłaś? - odezwał się Malik.
- To nie są pierdoły, a kupiłam je za kasę od Louis'a.
Chłopaki już nic nie powiedzieli, tylko zajęli się sobą. Ja też chciałam włożyć słuchawki do uszu i zaczęłam słuchać muzyki.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 21

- Jesteś dobra. Dlaczego nie wiedzieliśmy, że umiesz surfować? - spytał Niall, kiedy się opalaliśmy po 2 godzinach surfowania.
- Nie pytaliście - wzruszyłam ramionami.
- No, ale ty jesteś genialna! - krzyknął uśmiechnięty Harry.
- To to ja też wiem - zaśmiałam się.
- Ty i ta twoja skromność - westchnął teatralnie Malik, a ja tylko przekręciłam oczami.
- Zjadłbym coś słodkiego - powiedział nagle Louis.
- Tam jest budka z lodami - wskazałam na wózek za nami - pójdź do niej i sobie kup, a przy okazji kup i mi.
- Chodź ze mną - rzekł wstając.
- Nie chcę mi się.
- No chodź - pociągnął mnie za rękę.
- No dobra - mruknęłam i posłusznie wstałam - ktoś chce jeszcze?
Od razu posypały się zamówienia. Kiwnęłam głową i razem z bratem skierowałam się do budki.
- Dobry. Chcieliśmy sześć dużych lodów kręconych. Jeden czekoladowy, dwa o smaku mango, jeden smerfowy i dwa malinowe - złożyłam zamówienie.
- Już się robi - uśmiechnął się uprzejmy mężczyzna.
Po kilku minutach już mieliśmy swoje zamówienie. Louis zapłacił, po czym wziął trzy lody, tak jak ja i wróciliśmy do chłopaków. Wręczyliśmy każdemu swojego loda. Ja i Harry mieliśmy o smaku mango, Niall smerfowego, Liam i Zayn malinowe, a Louis czekoladowego. Wszyscy ze smakiem się nimi zajadaliśmy.
- Liam, jesteś brudny od loda - powiedziałam nagle.
- Gdzie? - spytał marszcząc brwi.
- Tutaj - rzuciłam i wsadziłam mu nos w loda.
- Osz ty! - krzyknął ze śmiechem.
Wyrzucił loda za siebie, przewiesił mnie przez swoje ramie i zaczął biec do wody.
- Liam, nie! - zaśmiałam się - woda jest zimna. Proszę nie!
- Za późno - powiedział i wrzucił mnie do morza.
- Aaa. Zimno - pisnęłam - oberwiesz za to! - krzyknęłam ze śmiechem, po czym skoczyłam na chłopaka.
Payne nie utrzymał równowagi i zanurzył się cały. Tym razem to on pisnął, po czym zaczęliśmy się chlapać. Po kilku minutach dołączył się do nas jeszcze Niall. Tyle, że też chlapał mnie.
- 2:1? To nie fair! - krzyknęłam.
- Życie jest nie fair, skarbie! - odkrzyknął Niall.
Ja już nic nie powiedziałam, tylko zaczęłam uciekać w stronę pozostałych. Niam oczywiście zaraz za mną. Wybiegłam z wody, podbiegłam do chłopaków, po czym wskoczyłam na kolana najbliższego. Tym najbliższym okazał się Harry.
- Aaaa... Zimna jesteś! - powiedział.
- Peszek.
W tym samym momencie dobiegli do nas Liam i Niall. Od razu rzucili się na mnie. Zaczęli ciągnąć za nogi w stronę wody, ale ja złapałam się mocno oparcia na ręce. W dyndałam sobie w powietrzu. W pewnym momencie na twarz Malik'a wkradł się szatański uśmiech. Podszedł do Niam'a, po czym wyszeptał im coś na ucha. Ci pokiwali głowami. Mulat złapał mnie za ręce, co przyczyniło się do tego, że oderwałam je od krzesła. Gdyby nie to, że Malik trzymał mnie za ręce, wylądowałabym głową w piasku. Chłopaki przenieśli nas kilka kilometrów od naszych ręczników i zaczęli zasypywać mokrym piaskiem. Chciałam im uciec, ale Niall trzymał mnie za ręce, a Liam za nogi, więc nie mogłam się ruszać. Malik natomiast wytrzasnął skądś łopatę i mnie zakopywał.
- Pomóżcie mi! - ryknęłam na Larry'ego.
Jednak oni dalej robili to co wcześniej. Louis pił piwo, a Harry nakręcał wszystko kamerą.
- No błagam was! Louis, rusz to wielkie dupsko i mi pomóż! - wydarłam się, ale on tylko przekręcił głową na 'nie' - do dupy z takim bratem! - krzyknęłam.
Nagle poczułam, że uścisk na nogach i rękach się rozluźnia. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że chłopaki z uśmiechem na ustach odchodzą. Już chciałam wstać, ale uświadomiłam sobie, że jestem przysypana wielką kupą piachu.
- Do cholery, nie róbcie sobie jaj i mnie uwolnijcie! - krzyknęłam, a oni posłali mi tylko szerokie uśmiechy - nienawidzę was! - warknęłam obrażona.
Zaczęłam się wiercić tak na jaką miałam możliwość. Chłopaki widząc to wybuchnęli śmiechem. Jednak ja się nie przejęłam tym i dalej się ruszałam we wszystkie strony. W końcu koło moich ramion była taka dziura, że mogłam wyjąć przez nią ręce. Zrobiłam tak, po czym wyczołgałam się spod piasków. Miny chłopaków w tamtym momencie były bezcenne. Jednak ja jak gdyby nigdy nic podeszłam do nich. Otrzepałam siebie z piasku, nałożyłam na siebie ubrania, przewiesiłam przez ramię torebkę, do ręki wzięłam buty i odeszłam. Słyszałam jak chłopaki za mną krzyczą, żebym się zawróciła, jednak ja szłam przed siebie. Po kilku minutach doszłam do naszego hotelu. Wzięłam z recepcji kartę do naszego pokoju i pojechałam do niego.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Włączyłam na serial 'Glee'. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i nasłuchiwałam.
- Niki, kochanie przepraszamy. Nie chcieliśmy tego. Proszę wpuść nas - mówił Louis.
- Komorników nie wpuszczam - powiedziałam.
- Niki, słońce nie gniewaj się i otwórz - odezwał się Liam.
- Komorników nie wpuszczam - powtórzyłam.
- Niki błagam cię. Gdzie mamy spać? - spytał Niall.
- W dupie to mam. Trzeba było mnie nie zakopywać - warknęłam.
- Niki, siku mi się chcę! - jęknął Malik.
- Do kwiatka nasikaj.
- Niki no! Wpuść nas! - rzekł Harry.
- Nie! - odpowiedziałam i usiadłam na kanapie.
Myślałam, że chłopaki dali już sobie spokój, ale się pomyliłam. Usłyszałam pukanie do drzwi, więc podeszłam do nich.
- Jestem z obsługi. Przyszłam zmienić pościel i ręczniki - usłyszałam zmieniony głos Nialler'a.
- Niall jeżeli myślisz, że się nabiorę to jesteś w błędzie - powiedziałam.
- Yyy... Niall? Jaki Niall? Ja jestem...
- Michelle - usłyszałam szept Harry'ego.
- Ja jestem Michelle. Przyniosłam jedzenie - powiedział.
- Przed chwilą było, że trzeba zmienić pościel i ręczniki.
- Um... Przyniosłam jedzenie i od razu zmienię pościel i ręczniki - nie dawał za wygraną.
- Ale wy jesteście debilami to normalnie w pale się nie mieści.
- Nicola, wpuść nas! - usłyszałam zdenerwowany głos brata.
- W dupe się pocałuj! Trzeba było mi pomóc, a nie mieć mnie w dupie - warknęłam.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam... - zaczęli powtarzać w kółko.
- No wybacz nam! - krzyknął zły Harry.
- Teraz przepraszam, a jutro znowu mnie zakopiecie - powiedziałam.
- Nie zakopiemy. Obiecuję ci to - odezwał się Niall.
Przekręciłam oczami i otworzyłam drzwi. Chłopaki weszli do salonu, a ja bez słowa poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i tępo patrzyłam w sufit. Zastanawiałam się jak to by było jakby mama i siostry nie miały żadnego wypadku? Czy bylibyśmy teraz tu, na Bali? Czy chłopaki byliby dla mnie tacy łagodni? Przecież wiem, że oni nie krzyczą na mnie często przez ten cały wypadek. Zrobili się bardziej wyluzowani.
- Ty płaczesz? - usłyszałam nagle głos Louis'a.
Usiadłam na łóżku, przejechałam ręką po policzku i rzeczywiście leciały mi łzy.
- Co się stało? - spytał siadając koło mnie.
Ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Słońce, to chyba nie przez nas?
- Nie - powiedział cicho.
- To co jest? - spytał zaniepokojony.
- Po prostu tęsknię za mamą, Fizzy, Lottie i bliźniaczkami.
Louis mocno mnie do siebie przytulił, a ja na dobre się rozbeczałam. Obiecywałam, że nie będę, ale nie mogę. To za wcześnie.
- Skarbie, już nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Pamiętaj zawsze możesz liczyć na mnie i chłopaków.
- No wiem - powiedziałam ocierając łzy - i za to was kocham - dodałam przytulając się mocnej do brata.
- Już, uspokoiłaś się? - spytał się Lou, na co ja pokiwałam głową - to chodź idziemy pooglądać telewizję. Chłopaki wypożyczyli jakieś filmy.
Kiwnęłam ponownie głową i wyszliśmy z pokoju. Liam i Niall przygotowywali jedzenie, a Malik i Harry urządzali zapasy.
- Jakie macie filmy? - spytałam.
- Tam są - powiedział Li wskazując na stoliczek.
Podeszłam do niego i zaczęłam przeglądać płyty. Było ich z 10. W końcu wybrałam 'Pacyfikator'.
- Film wybrany! Chodźcie tu! - wydarłam się.
- Ciszej, stoimy koło ciebie - odezwał się Hazza, a ja tylko przewróciłam oczami.
Ja, Malik i Harry położyliśmy się na kanapie, a Louis i Liam usiedli pomiędzy mną, a Malik'iem.
- A ja gdzie usiądę? - spytał się Niall.
- Dywan podobno miękki - odezwał się Mulat.
- Zamknij się - warknął na niego - Niki podnoś głowę - dodał po chwili.
- Po co?
- Położysz głowę na moich kolanach - wytłumaczył mi.
Podniosłam glowę, chłopak usiadł, a ja położyłam ją na jego kolana.
- A kto włączy film? - spytałam.
- Ja nie! - odkrzyknęli wszyscy, prócz mnie i Harry'ego.
- Ja też! - powiedziałam razem z nim - nie ty! Dlaczego ja? Ty idziesz! - krzyczeliśmy razem.
- Dobra, spokój. Zagrajcie w papier, kamień, nożyce - zaproponował Niall.
- Dobra, ale tylko do jednego - powiedziałam - kto przegra idzie włączyć.
- Dobra - zgodził się Harry.
- Trzy, czte-ry! - krzyknęliśmy.
Wyciągnęliśmy ręcę. Ja miałam nożyczki, a Hazza kamień.
- Hahaha... Idziesz - powiedział.
- Wcale nie - zaprotestowałam - to jest zajączek - dodałam zmieniając nożyczki we wcześniej wspomnianego zajączka z chytrym uśmieszkiem, po czym przekickałam nad kamieniem - idziesz.
- To nie fair! Nie mówiliśmy, że może być coś innego niż papier, kamień i nożyce! - zaprotestował Styles.
- Ale nie mówiliśmy też, że nie może - uśmiechnęłam się zwycięsko.
Chłopak coś tam mamrotał pod nosem, ale posłusznie podszedł do półki. Włożył płytę do odtwarzacza i usiadł na wcześniejszym miejscu.

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 20

Także tego dodaję kolejny rozdział, więc czytać i komentować! :D
Dzisiaj dowiedziałam się, że w mojej szkole są dwie kolejne Directioners! <3 Z tego jedna z nich ma bloga.
Adka dopiero zaczyna, więc fajnie by było gdybyście weszli i po prostu skomentowali rozdział oraz dodali do listy czytających jej bloga! Ona naprawdę świetnie piszę, ale zresztą sami to sprawdźcie, wchodząc tam! ;3
http://imissourlittletalks.blogspot.com/

Od naszego przyjazdu na Bali minęło 6 dni. Przez ten czas byliśmy już na prawie wszystkich atrakcjach. Plus do tego Niall zaciągnął nas na przedstawienie Fire Dance. To było takie niesamowite. Też chciałabym umieć tak rzucać tymi patykami z ogniem. Szczerze to ja już chciałam spróbować, ale Lou to zauważył i mi po prostu zabronił, zabrał patyki i zapałki oraz opieprzył, ale na szczęście niezbyt długo się gniewał. Już następnego dnia normalnie do mnie mówił, więc jest dobrze.
Dzisiaj natomiast mamy iść na skok na bungee i surfowanie.
- Pośpieszcie się! - krzyknęłam na chłopaków.
- No właśnie! Nie będziemy na was wiecznie czekać! - poparł mnie Malik.
- No, nie bądźcie dziećmi! - dodał Harry.
Reszta spojrzała na nas gniewnie. Tylko ja, Malik i Hazza chcieliśmy iść na skok, a pozostali to boidudki.
- No i co się tak gapicie? Lepiej weźcie gacie na zmianę, bo jak będziemy już po skoku to pewnie nie będą już takie czyste! - powiedziałam, po czym wraz z Zarry'm wybuchnęłam śmiechem.
- Jeszcze jedno słowo i nigdzie nie będziemy szli - ostrzegł mnie Louis.
- A co boisz się skoczyć? - zadrwiłam z niego.
- Koniec tego. Zostajemy - powiedział, po czym klapnął z Liam'em i Niall'em na kanapie.
- To wy tu zostańcie, my idziemy, prawda? - zwrócił się do nas Harry.
- Tak - odpowiedział Malik.
- To sobie idźcie, ale Niki zostaje - poinformował nas Louis.
- Co? Dlaczego?
- Bo znowu się zgubisz. Nie idziesz - rzekł.
- Idę. Chodźcie chłopaki - pociągnęłam ich w stronę drzwi.
- Niki, nigdzie nie idz...
- Nara - przerwałam bratu i zatrzasnęłam drzwi.
Weszliśmy do windy i wtedy zobaczyłam jak z pokoju wybiega Tommo.
- Cześć, będziemy tęsknić - pomachał mu Malik.
Louis chciał coś jeszcze powiedzieć, ale drzwi windy się zamknęły.
- Ej, a tak w ogóle wiecie, gdzie to jest? - spytałam.
- Na ulotce jest adres. Weźmiemy z tamtej półeczki, wezwiemy taxi i pojedziemy - wzruszył ramionami Hazza.
- Spoko - odparłam.
W tym samym momencie winda zatrzymała się. Wyszliśmy z niej, Malik poszedł po ulotkę, a ja z Hazzą przed hotel. Po kilkunastu sekundach wyszedł Mulat. Podeszliśmy do pierwszej taksówki jaką zobaczyliśmy ją i weszliśmy do niej. Podaliśmy taksówkarzowi adres. Mężczyzna odpalił samochód i zaczął wycofywać. W tym samym momencie Harry puknął mnie w ramie i pokazał na wejście od hotelu. Spojrzałam tam i zobaczyłam Niall'a, Liam'a i Louis'a. Niall nas zobaczył i pokazał reszcie. Chłopaki natychmiast zaczęli biec w naszą stronę.
- Niech pan się pośpieszy - poprosiłam.
- Nie mogę - odpowiedział mężczyzna.
- Zapłacimy więcej - zaoferował Malik.
Mężczyzn spojrzał na nasze odbicia w lusterku samochodowym, po czym odjechał z piskiem opon. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaków jak biegną za samochodem. Pomachałam im, przesłałam całuska, po czym z wielkim uśmiechem usiadłam normalnie.
***
Po około 25 minutach byliśmy na miejscu. Zapłaciliśmy kierowcy i weszliśmy do odpowiedniego budynku. Podeszliśmy do recepcji, po czym ja zadzwoniłam. Dzwoneczek taki jaki w hotelach mają, złoty, mosiężny zrobił "dzyń". Byłam tak zaabsorbowana dzwoneczkiem i dzyndzałam w niego bez przerwy, aż w końcu z zaplecza nie wyszła jakaś kobieta około trzydziestki.
- W czym mogę pomóc? - zapytała.
- Chcieliśmy skoczyć na bungee - powiedział Hazza.
- Proszę usiąść na kanapie na kanapie. Zaraz przyślę instruktora - rzekła uprzejmie wskazując na kanapę. Usiedliśmy na niej. Po kilku minutach przyszedł opalony mężczyzna około 40.
- Cześć, jestem Dave. A wy chcieliście skoczyć? - spytał.
Już chciałam coś sarkastycznego powiedzieć, ale Zayn chyba to przewidziałam, bo zakrył mi usta swoją ręką. Ten cały Dave się na nas dziwnie spojrzał, ale nie odezwał.
- Tak. Ja jestem Zayn, to jest Harry, a ten maluszek to Niki.
- Dobrze, a więc pójdę po sprzęt i pojedziemy na most - rzekł i poszedł gdzieś.
Po chwili do budynku wlecieli zdyszani Niall, Louis i Liam.
- Zamorduję was! Biegliśmy za samochodem! Nie mogliście się zatrzymać, tylko jeszcze przyspieszyliście! - warknął brat.
- Nie widzieliśmy was - odparł Harry.
- Niki bezczelnie do nas machała i przesłała nam całusa i jeszcze gadasz, że nie widzieliście?! - syknął Liam.
- Oj tam, oj tam. Przesadzasz - odezwałam się.
- Ty lepiej się nie odzywaj, bo nie będziesz skakać! - warknął brat.
Poszłam mu na rękę i już się nie odzywałam. Nagle podszedł do nas instruktor.
- Wy też będziecie skakać? - spytał Payne'a, Tomlinson'a i Horan'a.
- No możemy - odpowiedział mu niepewnie blondyn.
Mężczyzna kiwnął głową i wrócił po więcej sprzętu. Po kilku minutach wrócił. Zawołał jakiegoś drugiego instruktora, który przedstawił się jako Tom i razem z nim wyszliśmy przed budynek. Wsiedliśmy do małego busa i odjechaliśmy.
***
Po około 40 minutach byliśmy na moście. Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do obręczy. Mieliśmy skakać z 90 metrów.
- No to kto pierwszy? - spytał Dave.
- Ja! - zgłosiłam się.
- A można skoczyć we dwójkę? - spytał Lou.
- Tak, mamy też dla dwójki sprzęt - odezwał się Tom.
- To my poprosimy podwójne - powiedział brat.
- Jakie podwójne? Ja chcę skoczyć sama - rzekłam.
- Albo skoczysz ze mną, albo w ogóle.
- No dobra - westchnęłam.
Tom poszedł po sprzęt dla dwójki, a ja z Louis'em w tym czasie daliśmy chłopakom do przetrzymania zawartość kieszeń, a oni zanieśli to do samochodu. Kiedy mężczyzna już wrócił, założył nam go sprzęt. Mężczyźni sprawdzili jeszcze czy wszystko dobrze jest zapięte, po czym z bratem przeszliśmy przez obręcz.
- Możecie już skoczyć - powiedział Tom.
- Tylko nie popuść - zaśmiałam się widząc wzrok Louis'a.
- Oj cicho. Gotowa?
- Jak nigdy - powiedziałam i skoczyliśmy.
Zaczęłam się śmiać, kiedy poczułam uczucie spadania. Louis natomiast piszczał jak mała dziewczynka. Po kilku minutach jeden z instruktorów odczepił linkę i wylądowaliśmy w wodzie pod mostem. Niestety nie pomyśleliśmy, żeby wziąć jakieś ubrania na zmianę, więc do hotelu pojedziemy mokrzy.
Wynurzyłam się i zobaczyłam brata.
- Tak strasznie było? - spytałam go.
- Nie, nawet fajnie - przyznał.
- No, a te twoje piski to były fenomenalne - zaczęłam je udawać.
- Cicho! - zaśmiał się.
Zaczął mnie chlapać, a ja mu oddawałam tym samym.
- Ej, dzieci wyłaźcie z tej wody! - usłyszałam nagle cichy krzyk Niall'a.
Automatycznie spojrzałam w górę i zobaczyłam ich, ale baaardzo małych. Zaśmiałam się i razem z Louis'em wypłynęłam na brzeg.
- I jak wejdziemy na górę? - spytał się brat.
- To chyba jest winda - powiedziałam.
Podeszliśmy do niej i weszliśmy do środka. Pojechaliśmy na górę, gdzie do skoku przygotowywał się Liam i Harry. Też postanowili skakać podwójnie.
- I jak było? - spytał Malik.
- Genialnie - powiedziałam uśmiechnięta.
- Ale żeś ten skok opisała - rzucił, a ja tylko przekręciłam oczami.
- Gotowi? - spytał instruktor Lirry'ego.
- Tak - odpowiedzieli, po czym skoczyli.
Było słychać ich piski, ale co mnie zdziwiło bardziej piszczał Hazza.
- Ja chcę żyć! - usłyszałam jego przerażony głos, na co wybuchnęłam śmiechem.
Po około 10 minutach z windy wyszedł uśmiechnięty Liam oraz blady i zapłakany Harry.
- Ja chcę żyć! - sparodiowałam go.
Jednak on się nie przejął tylko poszedł prosto do busa.
- A temu co? - spytał Niall, którego zapinali w sprzęt.
- Boi się - wzruszył ramionami Liam - powiedział, że już nigdy w życiu tego nie zrobi, po czym zaczął ryczeć.
- Aha, jaki on dzielny - powiedział Malik, którego też zapinali.
Następnie przeszli przez obręcz i skoczyli. Słychać było tylko ich wesołe śmiechy. Słysząc to sama się uśmiechnęłam i spojrzałam na brata, który wyglądał przez obręcz.
- Juhu! Jestem wspaniały! - usłyszałam Niall'a i parsknęłam śmiechem.
Po kilkunastu minutach zadowoleni wysiedli z windy.
- I jak było? - zadałam pytanie.
- Zajebiście! Trzeba będzie to jeszcze kiedyś powtórzyć! - powiedział uśmiechnięty Niall.
- No, ale nie teraz. Może jak będziemy już w Londynie - odezwał się Liam.
Niall pokiwał głową i skierowaliśmy się do busa. Usiadłam koło Harry'ego. Już nie płakał, ale nadal był blady.
- I jak się czujesz? - spytałam go.
- Bywało lepiej - powiedział.
- Widać - zaśmiałam się.
- Nie śmiej się! To było przerażające uczucie! Już nigdy na to nie pójdę! - rzekł.
- Nikt ci nie będzie kazał - powiedziałam.
Wzięłam mojego iPhone'a z fotela obok. Weszłam na twitter'a i dodałam tweet'a.
Przed chwilą skakaliśmy na bungee! Trzeba będzie to powtórzyć! Chociaż nie wiem, czy @Harry_Styles pojedzie z nami, bo jest przerażony i blady po swoim skoku..
Następnie follownęłam kilka osób, po czym wylogowałam się z twitter'a i schowałam telefon do kieszeni.
***
Po około godzinie byliśmy już w hotelu. Przebrałam się i poszłam do salonu.
- Idziemy na tą plaże? - spytałam zerkając na chłopaków, którzy wylegiwali się na kanapie.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść, a później na plaże - poinformował mnie brat wstając.
Reszta również wstała, po czym wszyscy wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy do restauracji, która była w hotelu. Ja, Liam i Malik zamówiliśmy naleśniki z brzoskwiniami, kiwi i pomarańczą, Harry i Niall zamówili chłodnik pomarańczowy, a Louis kotleta w panierce z płatków kukurydzianych z frytkami.
Po około 20 minutach dostaliśmy swoje zamówienia. Wszyscy zadowoleni zaczęliśmy jeść i rozmawiać o tym co dotąd zobaczyliśmy na Bali.
Po kilkudziesięciu minutach wszystko było zjedzone. Powolnym krokiem skierowaliśmy się na plaże, gdzie miał na nas czekać nauczyciel surfowania. Gdy tam dotarliśmy zobaczyliśmy instruktora. Dał nam wszystkim po desce i tłumaczył jak się na niej pływa i wgl.
- A mogę ja już płynąć? - przerwałam mu tą nudną gadkę.
- A umiesz surfować? - spytał.
- Mam to opanowane do perfekcji.
- To idź - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech i wzięłam deskę pod pachę. Weszłam do wody i położyłam się na niej. Odpłynęłam na odpowiednią odległość. Kiedy pojawiła się wielka fala, stanęłam na desce i popłynęłam.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 19

- Wstawaj mały smrodzie! Idziemy na jacht! - Malik darł mi się do ucha.
- Co? Jaki jacht? - usiadłam i spojrzałam na niego zaspanymi oczami.
- Liam wczoraj zamówił na caaały dzień - powiedział.
- Aha, fajnie - położyłam się - miłego dnia.
- Nie, wstawaj! Idziesz z nami!
- A która godzina?
- Jakoś po 8:00 - wzruszył ramionami.
- Spierdalaj mi o tej godzinie! - wydarłam się.
- Nicola! Uważaj na słowa! - usłyszałam głos Louis'a.
Wszedł do mojego pokoju i zaczął mówić, że mam nie przeklinać.
- Skończyłeś? - spytałam po kilku minutach.
- Tak.
- To wyjdźcie mi stąd - mruknęłam i schowałam głowę pod poduszkę.
- Niki, wstawaj! Jak nie to zawołamy resztę! - odezwał się Malik.
- A sobie wzywaj nawet artylerie, ja nie wstaję!
- Niki, skarbie, kochanie, dzieciątko wstań - koło mnie usiadł brat, ale od razu go zrzuciłam z łóżka.
Odwróciłam się do nich tyłem i próbowałam zasnąć. Chłopaki nie mogąc mnie ściągnąć poszli po resztę. Po kilkunastu minutach zajumali mi kołdrę. Już mieli zaciesz, bo wstałam, ale kiedy zobaczyli, że weszłam do pokoju Ziall'a i położyłam się na ich łóżku, miny im zrzedły. Zaczęli mi jęczeć pod nosem, że marnuje taki piękny dzień.
- Nigdzie nie idę! Jest po 8! Normalni ludzie jeszcze śpią - krzyknęłam zła.
Coś czuję, że chłopaki trochę pożałują, że mnie obudzili.
- Niki, błagam cię! - jęczał Niall.
Nie chcąc słuchać tych jęków wygramoliłam się z łóżka i wróciłam do swojego łóżka. Wygrzebałam ubrania, a następnie poszłam do łazienki.
Po około 30 minutach usiadłam na kanapie.
- Masz, jedz - powiedział Hazza podając mi talerz kanapkami.
- Nie jestem głodna - mruknęłam.
- No to masz pecha. Nie wyjdziemy dopóki nie zjesz - przyłączył się do niego Liam.
- No to czeka nas caaały dzień w hotelu. Super - położyłam się na kanapie, kładąc ręce pod głową.
- Nicola, jedz - podstawił mi pod nos talerz Loczek.
- Nie. Chcę. - warknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Nie rób scen, zjedz chociaż jedną.
- Głuchy jesteś? Nie zjem tego!
- Co się z tobą dzisiaj stało? - spytał Niall.
- Trzeba mi było dać pospać, a nie mnie budzić. To jest tylko i wyłącznie wasza wina - posłałam im wredny uśmieszek.
- Dobra, chodźmy. Spakujcie jej coś do jedzenia. W końcu zgłodnieje i zje to - powiedział Malik.
- Dobra. Niki wstawaj, idziemy - powiedział Payne.
- No dobra - mruknęłam niechętnie.
Wstałam z kanapy, zawiesiłam torebkę na ramieniu i za chłopaki wyszłam z pokoju.
- Kiedy patrzę tak na ciebie jesteś fajna aj, dla mnie masz stajla. Kiedy łączy nas noc upalna aj, dla mnie masz stajla - zaczęłam nagle śpiewać piosenkę Trzeciego Wymiaru.
Chłopaki popatrzyli na mnie jak na kosmitkę.
- No i co się tak gapicie jak cielę w malowane wrota? - spytałam po polsku.
- Gadaj po angielsku - powiedział Niall.
- Spadaj. To, że ty nie umiesz mówić po polsku to nie znaczy, że mam mówić po angielsku - mówiłam nadal po polsku.
- Niki, co ty lewą nogą wstałaś dzisiaj? - spytał Hazza.
- Być może, a co nie podoba się coś?
- Niki, mów po Angielsku - poprosił Liam.
- O Jezu, nie mówcie nic do mnie! - warknęłam już po angielsku.
- Niki wiemy, że masz teraz trudny okres, ale nie musisz być taka wredna - powiedział Lou.
Chciał mnie jeszcze przytulić, ale odepchnęłam jego ręce. Spojrzał na mnie smutny, ale zostawił mnie w spokoju.
Wiem, że nie powinnam być dla nich taka wredna, ale nie mogłam się powstrzymać. Czasami mam taki dzień, kiedy jestem arogancka, pyskata bardziej niż normalnie i po prostu dzisiaj jest taki dzień...
***
Po około 40 minutach byliśmy przy jachcie. Chłopaki weszli już na pokład, a ja stałam dalej na lądzie.
Przez całą drogę gnoiłam i wyśmiewałam się z chłopaków. Myślałam, że oni się wkurzą, ale patrzyli tylko na mnie smutno. Tym samym strasznie mnie to irytowało. Nie wiem dlaczego, ale wolałam, żeby na mnie zaczęli krzyczeć.
- Niki, wchodź. Zaraz odpływamy - usłyszałam głos Malik'a.
- No przecież idę! - warknęłam.
Weszłam na jacht i usiadłam jak najdalej chłopaków. Zdjęłam z siebie spodenki  buty, posmarowałam kremem i zaczęłam się opalać.
Po około 5 godzinach miałam już trochę ciemniejszy kolor cery. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że jacht nie płynie, tylko stoi. Wstałam i poszłam sprawdzić co robią chłopaki. Liam i Louis łowili ryby, Niall jadł, Harry opalał się, a Malik palił papierosy.
- Niki, nie jesteś już obrażona? - spytał Li.
Ja tylko wzruszyłam ramionami i podeszłam do krawędzi jachtu.
- Co robisz? - spytał brat.
- Idę popływać - powiedziałam i skoczyłam do wody na główkę.
Kiedy się wynurzyłam, do wody wskoczył Loczek. Zaczęliśmy się wygłupiać i podtapiać. Chciał jeszcze do nas dołączyć Niall, ale Liam mu zabronił wchodzić do wody, bo niedawno nasz głodomor coś jadł. Horan zrobił urażoną minę i poszedł zajrzeć do lodówki. Norma.
***
- Niki, wyjdź już - usłyszałam głos brata.
- Co? Dlaczego?
- Kąpiesz się już 2 godziny. Musisz coś zjeść.
- Tak szybko to minęło? - spytałam zdziwiona, na co brat pokiwał głową - jak mi coś dobrego to wyjdę - dodałam po chwili.
- Jak cię zawołam to wychodzisz - powiedział.
Kiwnęłam głową, a brat zniknął w środku pokładu.
- Załóż fajkę - zakomunikował Hazza.
- Po co?
- Nurkujemy - oznajmił.
- No dobra.
Założyłam swoją, Loczek swoją i wpłynął pod wodę, prawie na samo dno. Otworzyłam oczy i zeszłam z pleców Harry'ego. Popłynęłam przed siebie, ale w pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za nogę. Odwróciłam się do chłopaka i zmarszczyłam brwi. On natomiast pociągnął mnie za nogę do tyłu, a sam popłynął do przodu. Przyjęłam to jako rozpoczęcie wyścigu. Zaczęłam machać nogami i już po kilku sekundach to ja złapałam go za nogę. Próbowałam pociągnąć go do tyłu, ale miałam za mało siły na to grube cielsko. Wbiłam mu paznokcie w skórę, a on zaczął wierzgać nogą tak, że kopnął mnie w nos. Puściłam jego nogę i wypłynęłam na wierzch, a zaraz za mną Harry.
- Noga mnie przez ciebie boli! - krzyknął.
- A mnie nos! - powiedziałam.
- Niki, krew ci leci - usłyszałam głos Nialler'a.
Przejechałam ręką pod nosem i rzeczywiście leciała mi krew.
- Dziękuje bardzo! - warknęłam.
Podciągnęłam się i usiadłam na jachcie. Wstałam i podeszłam do Liam'a.
- Pomóż mi.
- Usiądź, zaraz wracam.
Posłusznie usiadłam na krześle, a Li gdzieś poszedł. Po chwili wrócił z apteczką. Pochylił mi głowę do przodu. Następnie zamoczył szmatkę i położył mi na kark. Na koniec włożył do nosa dwa tampony.
- Skąd ty masz tampony? - spytałam zdziwiona.
- W apteczce były - wzruszył ramionami.
Po około 10 minutach krew już nie leciała. Wyrzuciłam tampony do kosza, a szmatkę gdzieś za siebie. Zaczęłam jeść tosty, zrobione przez Louis'a. Po zjedzeniu położyłam się koło Niall'a i opalałam się.
- Chłopaki, kiedy pójdziemy na coś z tamtych broszurek? - spytałam nagle.
- Niki, mamy jeszcze dużo czasu - powiedział brat.
- Ale na pewno pójdziemy?
- Na pewno - powiedział uśmiechnięty.