poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 11

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


Przez około 2 godziny szwędałam się po Londynie bez celu. W końcu postanowiłam iść do domu. Na szczęście wiedziałam, w którą stronę mam iść.
Po około 30 minutach dotarłam pod dom. W środku byli już wszyscy. Kiedy tylko usłyszeli, że drzwi się otworzyły poszli na korytarz.
- Gdzieś ty była?! - dopadł mnie Louis nie dając mi przejść.
- Louis daj spokój! - warknął na niego blondyn.
- Dasz mi przejść? - spytałam.
- Nie, najpierw powiesz mi gdzie byłaś?
- W dupie! - warknęłam.
- Nie denerwuj mnie! Pytam gdzie byłaś?
- A ja odpowiadam, że w dupie - mruknęłam.
- Nicola, błagam cię, nie zachowuj się jak dziecko - rzekł już spokojnie.
- Ja się zachowuje jak dziecko? - prychnęłam - jakby nie było to ty się wkurzasz, bo przez przypadek rozwaliłam twój telefon.
- No dobra, przepraszam - powiedział i przytulił mnie.
- Ja też - szepnęłam i się w niego wtuliłam.
- A ja mam coś dla ciebie - zwrócił się do mnie Malik i pobiegł na górę, ale zaraz wrócił z pudełkiem w ręku - Obiecałem, że ci odkupię, a więc masz - podał mi pudełko.
- Ale ja żartowałam - rzuciłam, kiedy zobaczyłam, że to iPhone - i w ogóle to za drogie - dodałam, włożyłam mu pudełko do ręki i odeszłam.
- Ej no, Niki. Wracaj tu i bierz to ode mnie. Już kupiłem, nie ma odwrotu - mówił idąc za mną.
- Ale Malik, to jest za drogie.
- No to masz pecha. Bierz i mam nadzieję, że nie zepsujesz - powiedział wkładając mi go do ręki.
- No dobra. Dzięki - przytuliłam go.
- Nie ma za co, mała - rzucił i pocałował mnie we włosy.
Odczepiłam się od chłopaka, po czym rzuciłam się na fotel, zrzucając tym samym Harry'ego.
- Ej, ja na nim siedziałem - jęknął.
- No właśnie, siedziałeś. Czas przeszły - oznajmiłam nie odrywając wzroku od telefonu.
- Głupek z ciebie - mruknął, za co oberwał pudełkiem od mojej nowej komórki.
***
- I jak podoba się? - zagadał Malik, kiedy rozpracowywałam mój telefon.
- Żartujesz? Jest genialny! - żachnęłam się.
- To dobrze - powiedział i rzucił się na kanapę, włączając telewizor.
- Kolacja! - ryknął Niall.
- A co jest? - odkrzyknęłam.
- Kanapki! - tym razem krzyknął Lou.
- A no to nie chcę!
- Masz minutę! - usłyszałam go.
Jęknęłam cicho i poszłam do kuchni.
- Louis, nie jestem głodna - powiedziałam siadając przy stole.
- Skarbie, mam to w dupie - rzucił i położył talerz z kanapkami na stole.
Wszyscy zaczęli jeść, tylko ja gapiłam się na Niall'a jak zjada już 7 kanapkę.
- Nie gap się. Rozpraszasz mnie - mruknął.
- W czym? W jedzeniu kanapek?
- Tak - odparł, a ja przewróciłam oczami i wzięłam do ręki jedną kanapkę.
Szybko ją zjadłam i już chciałam odejść od stołu, kiedy odezwał się Liam:
- Nie odejdziesz od stołu, jeżeli nie zjesz przynajmniej trzech kanapek.
- Co? Aż trzy.
- To są tylko trzy - powiedział - przecież zawsze możemy ci kazać zjeść więcej.
- No właśnie - poparł go mój brat.
- No dobra - mruknęłam i sięgnęłam po jeszcze dwie kanapki - zjadłam - oznajmiłam po kilku minutach.
- No to zjedz jeszcze z jedną - powiedział Harry.
- Nie! Mówiliście o trzech, zjadłam trzy i już mogę iść! - warknęłam i poszłam do salonu.
Włączyłam telewizor i jak się domyślacie kanał z bajkami. Akurat leciał Kliford - Czerwony Pies.
- Co oglądasz? - przysiadł się do mnie Zayn.
- A jak myślisz co ja mogę oglądać? - odpowiedziałam pytaniem.
- No tak. Ty przecież jesteś dziecko i musisz oglądać bajki - powiedział.
- Nie jestem dzieckiem! - warknęłam.
- Jesteś, dzieciuszku.
- Nie!
- Jesteś i nie zaprzeczaj, bo i tak ci nie uwierzę - rzekł.
- A masz za swoje! - warknęłam i klapnęłam otwartą dłonią o jego głowę, psując mu fryzurę.
- Aaa.. Układałem je godzinę! Zamorduję się! - syknął i rzucił się na mnie.
Zaczął mnie gilgotać, a ja nie mogłam złapać oddechu.
- Malik... Błagam... Zostaw - wysapałam między napadami śmiechu.
- A co będę z tego miał?
- Co będziesz chciał.
- Przynieś mi pizze. Dawno jej nie jadłem - rzekł i zostawił mnie w spokoju.
- Tylko? - spytałam, ale jak zauważyłam jak chce coś powiedzieć, dodałam - nie ma zmieniania życzeń.
Poszłam do kuchni, gdzie siedziała reszta towarzystwa. Podeszłam do zamrażarki i wyjęłam z niej pizze.
- Nie będziesz jadła teraz pizzy. Trzeba było zjeść kanapki - powiedział Harry wyrywając mi pudełko.
- Ale to dla Malik'a - rzekłam i tym razem ja wyrwałam mu ją z ręki.
- Nie chcę mi się jakoś wierzyć - rzucił Niall.
- Twój problem - wzruszyłam ramionami.
Wyjęłam pizze z pudełka, położyłam na talerzu i skierowałam się w stronę wyjścia.
- Niki, pizze najpierw trzeba do mikrofali włożyć, a później się ją je - usłyszałam za plecami głos Liam'a.
- Wiem, ale Malik kazał mi przynieść pizze. Nic innego - wytłumaczyłam im i poszłam do Malik'a - masz - dałam mu talerz do ręki, po czym wyszłam z salonu.
- Ej, ale ona jest zamrożona! - krzyknął za mną.
- Trzeba było sprecyzować zadanie! - odkrzyknęłam i weszłam do swojego pokoju.
Przesiedziałam tam do końca dnia. Na szczęście się nie nudziłam. Trochę posiedziałam na twitterze, pograłam w sims 3. Kiedy wyłączyłam laptopa, spojrzałam w okno. Zauważyłam, że jest całkowicie ciemno. Sięgnęłam po telefon i sprawdziłam godzinę. 23:16. Dziwne. Żaden z chłopaków jeszcze nie przyszedł i nie kazał mi iść spać. Cud, po prostu cud. Nie, jednak nie cud. Jak na zawołanie do mojego pokoju wparował Hazza.
- Spać - powiedział.
- Puka się - syknęłam.
- Oj sorry, ale idź spać.
- Dlaczego? Przecież jest wcześnie - zaprotestowałam.
- Jest po 11. Musisz iść spać - rzekł.
- To wy też idźcie spać.
- Ale my jesteśmy już dorośli, a ty jeszcze dzieckiem, a więc myć się i spać - rzucił.
- Sam jesteś dzieckiem! - warknęłam.
- Już spokój. Masz iść się myć. Za 30 minut tutaj wrócę i sprawdzę czy grzecznie śpisz - powiedział i zmył się.
Wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam się, wytarłam i przebrałam. Po około 30 minutach weszłam do swojego pokoju. Zauważyłam tam Harry'ego, który leżał na moim łóżku i przeglądał mój nowy telefon.
- To moje! - warknęłam i wyrwałam mu go z rąk.
- Dobra, nie denerwuj się. Teraz do łóżeczka i spać - rzekł wstając.
- Naprawdę już muszę?
- Tak - odparł.
- Jesteś niesprawiedliwy!
- Jak będziesz starsza to będziesz mogła iść spać, kiedy będziesz chciała, a teraz jesteś pod naszą opieką i my każemy ci iść spać - wytłumaczył mi.
- Wcale, że nie. Jestem pod opieką Louis'a i on tylko i wyłącznie może kazać iść spać. Ty, Niall, Malik i Liam nawet nie jesteście moją rodziną, żeby mi rozkazywać, a więc nie mów mi co mam robić, a co nie - palnęłam bez zastanowienia.
- Masz rację, nie jestem twoją rodziną i nie będę ci rozkazywać, ale zastanów się nad tym co robisz, bo ranisz wszystkich dookoła i jeszcze trochę, a wszyscy się od ciebie odwrócą! - krzyknął i wściekły wyszedł z mojego pokoju.
- Ups.. Obraził się - mruknęłam krzywiąc się.
Nagle do pokoju wparował Louis. Zły Louis. Widzę, że Harry już wygadał się.
- Co mu powiedziałaś?! - warknął.
- Ja nie chciałam mu tego powiedzieć - rzekłam.
- Pytam się co mu powiedziałaś?! - krzyknął.
- Że nie jest moją rodziną i nie ma prawa mi rozkazywać - skrzywiłam się na samo wspomnienie.
- Dlaczego?! On i reszta traktują cię jak siostrę! Oni cię kochają jak własną siostrę, a ty z takimi tekstami wyjeżdżasz?! Zastanów się czasem, zanim coś powiesz!
- Ale... - chciałam się usprawiedliwić, ale mi przerwał.
- Ty już lepiej nic nie mów! - krzyknął i wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami.
- Ja pierdziele. Mam przerąbane - mruknęłam.
Zgasiłam światło, położyłam się w łóżku i ze zjebanym humorem zasnęłam.

5 komentarzy: