sobota, 2 marca 2013

Rozdział 12

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


- Wstawaj - ktoś mną potrząsnął.
- Co? - spytałam leniwie otwierając oczy.
- Wstawaj, nie długo jedziemy - powiedział Liam.
- Aha, a nie wiesz czy Lou i Harry są jeszcze źli?
- Nie wiem, zachowują się normalnie, ale jak wczoraj Louis powiedział nam o tym co powiedziałaś to Niall i Zayn też się trochę wkurzyli - poinformował mnie.
- Ale ja tego nie chciałam - powiedziałam siadając krawędzi łóżka - a ty nie jesteś zły? - spytałam.
- Nie, ale przyznam z początku byłem trochę.
- Przepraszam -  przytuliłam chłopaka - nie chciałam tego mówić.
- Wiem, że nie chciałaś - rzekł odwzajemniając uścisk - a teraz idź się ubrać, a ja ci zrobię śniadanie - rzucił i wyszedł z mojego pokoju.
Ja natomiast podeszłam do mojej szafy, wyjęłam z niej te ubrania i poszłam do łazienki.
***
Po około 20 minutach byłam już naszykowana. Weszłam tylko do pokoju rzucić piżamę na łóżko i poszłam na dół. W kuchni byli już wszyscy. Niall, Louis i Malik siedzieli przy stole, a Harry i Liam opierali się o blat.
- Cześć - powiedziałam, jednak nie doczekałam się odpowiedzi - nadal jesteście źli? - i znowu nic - no przepraszam, nie chciałam tego mówić - rzekłam, ale nikt nic dalej nie mówił - dobra, nie chcecie zgody to nie. Ja nie muszę z wami rozmawiać - warknęłam i zaczęłam jeść tosty z nutellą.
- Niki! Chodź, jedziemy! - usłyszałam po kilku minutach głos Liam'a.
- Już idę! - odkrzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi.
Weszłam do samochodu i usiadłam za kierowcą, którym był Liam. Obok niego siedział Niall. Zaraz koło mnie siedział Louis, później Malik, a na przeciwko Louis'a, Harry. Chłopaki cały czas rozmawiali między sobą.
- Niki - usłyszałam nagle głos Li.
- Tak? - spytałam.
- Jesteśmy na miejscu.
- Aha - odpowiedziałam i wygramoliłam się z samochodu.
Poczekałam, aż Liam wyjdzie i zamknie samochód i razem z nim weszłam do studia.
- Ja sobie tutaj poczekam - zwróciłam się do niego.
- A nie chcesz wejść?
- Nie, tutaj będzie mi wygodnie - uśmiechnęłam się wskazując na kanapę.
- Dobra, jak chcesz, ale jakbyś coś chciała to śmiało wchodź - powiedział.
- Jasne, nie ma sprawy - rzekłam, a on wszedł do środka.
Usiadłam na kanapę i sięgnęłam po gazetę ze stolika obok. Zaczęłam czytać artykuły. Po około 4 godzinach wszystkie gazety już przekartkowałam. Nie wiedziałam co zrobić, a strasznie mi się nudziło. Postanowiłam się gdzieś przejść i przy okazji kupię sobie coś jeszcze do czytania. Weszłam do pokoju, a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.
- Liam - zawołałam chłopaka, a ten natychmiast do mnie podszedł.
- Tak?
- Ja idę się przejść i przy okazji kupię sobie coś. Dobra?
- Okej, nie ma sprawy, ale wracaj szybko, bo za godzinę jedziemy ćwiczyć układy - poinformował mnie.
- Dobra, a ten kupić ci coś?
- Jakbyś mogła jakąś wodę niegazowaną i bułkę słodką.
- Nie ma sprawy to niedługo będę z powrotem - rzekłam.
Wyszłam ze studia i nawet się nie zorientowałam kiedy podleciały do mnie fanki 1D. Zaczęły mnie prosić o autografy i zdjęcia. Nie chciałam odmówić, a więc wszystkim spełniłam prośby. Dziewczyny podziękowały i zostawiły mnie w spokoju.
Skierowałam się do najbliższego sklepu. Wzięłam koszyk i włożyłam do niego wodę, żelki, 2 bułki słodkie, puszkę coca-coli i 3 gazety dla nastolatek. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za wszystko. Wyszłam przed sklep i spojrzałam w niebo. Jak zawsze ciemne chmury. Pomyślałam, że nie będę już nigdzie więcej szła, bo zaraz może lunąć. Jak na zawołanie zaczął kropić deszcz. Przyspieszyłam kroku, jednak to nic nie dało. W połowie drogi zaczęło lać.
Po około 15 minutach weszłam do studia. Odgarnęłam mokre włosy z policzka i podeszłam do właściwych drzwi. Weszłam do środka i od razu podbiegł do mnie Liam.
- Niki, jak ty wyglądasz?
- To już nie moja wina, że zaczęło padać - broniłam się..
- Zimno ci? - spytał, a ja pokiwałam głową - poczekaj, mam tutaj zawsze jakieś ubrania do przebrania, dam ci je - dodał i zniknął za drzwiami.
Ja natomiast zdjęłam torebkę z ramienia. Po chwili do pomieszczenia wrócił Liam z dresami i bluzką.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego i poszłam do damskiej ubikacji.
Tam ubrałam na siebie suche ubrania i związałam włosy w luźnego koczka. Spojrzałam ponownie w lustro i dokładnie przyjrzałam się ciuchom od Liam'a. Były one 'trochę' na mnie za duże, ale ważne, że były. Ogólnie bluzka do kolan, a dresy na szczęście miały ściągacze przy nogawkach i w pasie, a więc nie musiałam się martwić, że spadną mi z tyłka.
Wyszłam z łazienki i ponownie weszłam do pokoju, w którym byli chłopaki. Liam wziął ode mnie mokre ubrania i poszedł je gdzieś powiesić. Kiedy już wrócił wyjęłam z torebki wodę, coca-cole i bułki. Podałam mu wodę i bułkę.
- Dzięki, mała - powiedział, gryząc bułkę.
- Nie ma za co - odpowiedziałam i też zaczęłam jeść swoją.
***
- Niki, jedziemy na salę - zawołał mnie Liam.
- Już idę - odpowiedziałam, po czym spakowałam wszystkie moje rzeczy do torebki.
Wyszłam ze studia i wskoczyłam do samochodu. Tak jak wcześniej siedziałam za kierowcą.
Przez całą drogę byłam na twitterze i odpisywałam na pytania od fanów chłopaków. Odpowiedziałam na około 30 pytań i akurat zaparkowaliśmy na parkingu. Szybko podziękowałam za pytania i wylogowałam się z twitter'a.
Weszliśmy do budynku. Środek wyglądał jak sala gimnastyczna tyle, że na 3 ścianach były lustra. Natomiast na czwartej były drzwi, jakieś nagłośnienie etc.
Chłopaki stanęli na środku sali i za przewodnictwem Paul'a - choreografa, zaczęli ćwiczyć swoje nowe układy, a ja usiadłam w kącie sali i obserwowałam ich. Bardzo śmiać mi się chciało, kiedy widziałam jak się ruszają, ale dzielnie się powstrzymywałam od wybuchu.
***
Z sali wyszliśmy około 17:00. Po drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do marketu. Nie chciało mi się nigdzie iść, więc sama zostałam w samochodzie. Mimo, że ja nic nie ćwiczyłam, byłam bardzo zmęczona. Bez namysłu położyłam się na trzech fotelach i zasnęłam.
***
Obudziłam się u siebie w pokoju. Ale chwila! Co ja tu robię? Przecież zasnęłam w samochodzie.
Wygramoliłam się z łóżka i sprawdziłam godzinę. 18:56. To se pospałam 2 godzinki. Wyszłam ze swojego pokoju i zbiegłam po schodach. Jednak kiedy byłam już na 5 czy tam 6 schodku moja noga napotkała bluzkę Malik'a. Nie widząc jej, przejechałam po niej nogą i zleciałam po reszcie schodków. Huk był niesamowity. Zaraz po nim koło mnie pojawili się chłopaki.
- Liam, noga mnie boli - wyjęczałam, a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Pokaż ją - powiedział i dotknął jej.
- Aaaa... To boli, zostaw ją! - wydarłam się na niego.
- W ogóle co się stało? - koło mnie kucnął Lou.
- A co już nie jesteś obrażony?
- Przestań. Co się stało?
- Malik zostawił bluzkę na schodach i się po niej przejechałam - poinformowałam ich.
- Przepraszam - powiedział Mulat.
- W dupę sobie wsadź to 'przepraszam'! - krzyknęłam zapłakana.
- Dobra, nie będziemy tak stać i się gapić. Musimy zawieźć ją do szpitala - rzucił Harry i wszyscy się z nim zgodziliśmy.
Lou wziął mnie na ręce i poszliśmy w stronę drzwi.
- Tylko masz uważać - ostrzegłam go.
- Jasne, nie przejmuj się. Nic ci się ze mną nie stanie - zapewnił.
Jednak, gdy przechodziliśmy przez drzwi, nie wyrobił i uderzył moimi nogami o futrynę.
- Aaaa... Debilu, uważaj! - krzyknęłam i zdzieliłam go po głowie.
- Sory, mała - odrzekł uśmiechając się przepraszająco i włożył mnie do samochodu.
Poczekaliśmy, aż do samochodu wtoczy się reszta i odjechaliśmy.
***
Pod szpitalem byliśmy w rekordowym czasie, bo w ciągu 5 minut, a normalnie jedzie się około 15. I jescze na dodatek kierował Liam. Rozumiem, że Lou, Hazza lub Malik, by złamali parę przepisów, ale Liam?! Nasz Daddy?! Po nim bym się tego nie spodziewała.
Zaparkowaliśmy na parkingu i tym razem na ręce wziął mnie Niall. Niby takie z niego chucherko, a udźwignął moje 48kg. Poszliśmy na recepcje i Harry'm zaczął opowiadać co się stało:
- Prze pani, ona biegła po schodach i biegła i biegła, aż w końcu na bluzce Zayn'a się poślizgnęła i było bum. My wtedy szybko do niej pobiegliśmy. No i ona, że ją noga boli, a Liam, żeby ją pokazała i ona pokazała i wtedy krzyknęła i powiedziała, że ją boli i wtedy on ją zostawił i wtedy Louis, co się stało, a ona czy nie jest już obrażony?, no i on, żeby przestała i ona, że spadła ze schodów i Zayn, że przeprasza, a ona, żeby to 'przepraszam' w dupe sobie wsadził i ja, że musimy jechać do szpitala, no i oni mnie poparli. No i Louis na ręcę ją wziął i ona, że ma uważać, a on że z nim nic się nie stanie. Ale jak wychodzili przez drzwi to on przywalił jej nogami o futrynę i ona wtedy pisnęła, powiedziała, że on jest debilem i zdzieliła go po głowie, a on, że sorry i wsiedliśmy do samochodu i jesteśmy tutaj - skończył.
Kiedy usłyszeliśmy to chłopaki, prócz Niall, bo na rękach mnie trzymał, zrobili facepalm'a, a ja mimo ogromnego bólu nogi, zaczęłam się śmiać.
- Czyli mam rozumieć, że coś sobie z nogą zrobiłaś?
- Tak - odparli chórem chłopaki.
- Dobrze już proszę iść pod salę numer 24. Przyjmie tam państwa doktor Stevens - powiedziała.
Weszliśmy do środka sali. Przy biurku siedział mężczyzna około trzydziestki.
- W czym mogę pomóc? - spytał podnosząc się.
- Coś mi się z nogą stało - poinformowałam go.
- Dobrze, już patrzymy, ale niech zostanie tutaj pacjentka i ktoś z rodziny, a resztę muszę wyprosić - rzekł.
Niall położył mnie na kozetce i razem z chłopakami wyszedł. W środku zostałam ja, doktor i Lou. Doktor ukucnął koło mnie i zaczął dotykać mojej, a ja zaczęłam krzyczeć. Ból po prostu był nie do zniesienia.
- Przypuszczam, że noga jest złamana. Pojedziemy teraz na rentgen i wszystko się okaże - rzekł.
***
Po około 30 minutach dowiedzieliśmy się, że moja noga jest złamana. Doktor Stevens założył mi na nią gips i powiedział, że mam w nim chodzić miesiąc. Po prostu super. Cieszę się z tego tak bardzo, że aż wcale.
Wyszliśmy na korytarz, w sensie, że Lou wyszedł, a ja byłam na jego rękach. Na szczęście tym razem uważał. Przed salą okazało się, że nie ma chłopaków, ale szybko dowiedzieliśmy się gdzie są. Otóż Liam siedział w jednym wózku inwalidzkim i pchał go Zayn, a w drugim siedział Niall tyle, że pchał go Harry, a za nimi ganiali wściekli ochroniarze. Na sam widok tego zaczęłam się śmiać. Pogorszyło mi się jeszcze bardziej, kiedy Harry pchnął wózek w ścianę, a na nich poleciał wózek z Liam'em. To naprawdę musiało boleć. Kiedy już wszyscy wstali z ziemi, ochroniarze zaczęli na nich krzyczeć, że to nie plac zabaw etc., a chłopaki stali ze spuszczonymi głowami. Jednak widziałam na twarzy Harry'ego lekki uśmieszek.
Kiedy chłopaki dostawali opieprz wraz z bratem poszliśmy po kule. Braciszek się trochę zirytował, bo nie mogłam wybrać pomiędzy czarnymi, szarymi i białymi. W końcu, po kilku minutach wybrałam ostatnie.
Wyszliśmy przed szpital, ale samochodu już nie było.
- Gdzie są chłopaki? - spytałam.
- Nie wiem, zadzwonię do nich - powiedział i wybrał numer Malik'a - cześć, gdzie jesteście?... Jak to?!... A czym my wrócimy?!... Tak na piechotę, na pewno! Niki ma nogę w gipsie i na pewno przejdzie 10 kilometrów na piechotę!... Dobra, daj już sobie spokój! Zamówię taksówkę! - powiedział i rozłączył się.
- Odjechali bez nas? - spytałam nie dowierzając.
- Tak, zamówię taksówkę i zaraz wrócimy do domu - rzekł i ponownie wykręcił numer tyle, że tym razem na taryfę.

4 komentarze:

  1. czemu jej sie coś przez Malika zawsze dzieje xd . Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha chłopcy na wózkach ;D Świetny. ;* ~Julie

    OdpowiedzUsuń