sobota, 23 marca 2013

Rozdział 16

Witajcie ludkowie! <3
A więc dodaję kolejny, 16 rozdział! ^^ Moim zdaniem taki sobie, ale główną opinię pozostawiam Wam! A więc CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE! A w najlepszym wypadku dodawajcie mojego bloga do SWOJEJ LISTY BLOGÓW! Z góry MASSIVE THANK YOU!
Kocham Was! <3


Miesiąc później
U chłopaków jestem już ponad miesiąc. Jest bardzo fajnie. Chociaż bardzo często na mnie krzyczą, co jest normą, bardzo ich polubiłam. Ba, nawet pokochałam, ale oczywiście jak braci. Jeszcze 2 miesiące temu byłam jedynaczką, a teraz mam 4 siostry i 5 braci.
Gips na szczęście zdjęli mi kilka dni temu. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo mam już po dziurki w nosie dresów. Teraz w końcu mogę założyć rurki lub legginsy.
Właśnie siedziałam w salonie i przeglądałam twitter'a w telefonie. Chłopaki natomiast oglądali jakiś film akcji w telewizji. Spojrzałam na godzinę. 18:28. Ale ten czas się ciągnął. O 20 miały przyjechać mama, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe. Bardzo się za nimi stęskniłam. Ostatni raz 'na żywo' widziałam jakieś 2 tygodnie, kiedy to chłopaki pozwolili zostać mi w domu, o oni pojechali do studia. A, że mi się nudziło to poszłam na dworzec i pojechałam do Doncaster. Oczywiście później dostałam opieprz od mamy jak i od chłopaków, że wyjechałam z Londynu bez ich wiedzy. Ale opłacało się. Zostałam tam 4 dni. W tym czasie świetnie się bawiłam. Codzienne wypady ze znajomymi Lottie i Fizzy, nasze odpały, ale niestety czas szybko leci i zanim się obejrzałam, musiałam wrócić do Londynu i do codziennego wstawania o 6:30.
W pewnym momencie zadzwonił telefon Louis'a. Mój brat od razu do niego podbiegł. Kiedy rozmawiał cały zbladł, a jego oczy się zaszkliły. Gdy skończył rozmawiać rzucił telefonem o ścianę i zakrył oczy rękoma. Wszyscy zdziwieni na niego spoglądaliśmy. W końcu podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia. Louis od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Co się stało? - spytałam przerażona.
- Mama, siostry... one nie żyją - wyszeptał.
- Co?! P-powiedz, że żartujesz! - krzyknęłam, a moje oczy się zaszkliły.
- Nie, jechały do nas... i wjechała w nie ciężarówka... Auto jest całe zmiażdżone... Nie miały szansy na ratunek.
- Nie! Kłamiesz! To na pewno twój kolejny głupi żart! Ty kłamiesz! - wpadłam w histerię.
- Niki, uspokój się. Proszę mała, uspokój się - powiedział i przytulił mnie - niestety to prawda - zaszlochał
- Nie! To nie jest prawda! One tutaj niedługo będą! Wszystko z nimi będzie dobrze! Zobaczysz! - krzyknęłam cała zapłakana.
Wyrwałam się Louis'owi i pobiegłam do siebie. Po drodze kątem oka spostrzegłam jeszcze, że reszta chłopaków też płacze. Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i płakałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze dzisiaj rozmawiałam z nimi przez telefon. Jeszcze dzisiaj słyszałam ich głosy, śmiechy. I to ostatni raz. One odeszły...
Przez te wszystkie myśli wpadłam w szał. Wstałam z łóżka i zaczęłam wszystkim rzucać. Nie ważne czy to był laptop czy lampka nocna. Chłopaki kiedy tylko usłyszeli huk, od razu do mnie przybiegli i zaczęli uspokajać.
- Słońce, uspokój się - mówił zapłakany Harry.
- Ale to nie może być prawda! One muszą żyć, ja się z nimi nawet nie pożegnałam! - powiedziałam, a głos mi się coraz bardziej łamał.
- Chłopaki zostawcie nas, muszę z Niki porozmawiać - powiedział mój brat.
Chłopaki wysłuchali prośby mojego brata i wyszli z pokoju. Louis usiadł na łóżku i posadził mnie na swoich kolanach. Cały czas płakałam.
- Skarbie, proszę uspokój się. Nie możemy się teraz załamywać. Wiem, że teraz będzie nam ciężko, ale mama, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe na pewno nie chciałyby, żebyśmy przez nie chodzili smutni. One chociaż nie są z nami ciałem, na zawsze pozostaną w naszym sercu. Proszę cię nie płacz już - powiedział i wytarł moje łzy.
- Ale to boli - jęknęłam.
- Wiem, ale z czasem przejdzie - rzekł i przytulił mnie.
- Kocham cię, Louis - wyszeptałam.
- Ja ciebie też - przytulił mnie mocno.
Było mi tak dobrze w objęciach Louis'a, że aż nie wiem kiedy zasnęłam...
***
Przez cały czas mi się koszmary. Wypadek mamy i sióstr. To jak ciężarówka wjechała w nie. To było straszne! Co chwilę budziłam się cała zapłakana. W końcu, kiedy obudziłam się po raz kolejny, postanowiłam pójść do Louis'a. Wytarłam słone łzy, które lały się po moich policzkach i stanęłam na panelach. Wyszłam na korytarz i podeszłam do drzwi, za którymi jest pokój mojego brata. Otworzyłam je cicho i weszłam do środka. Louis nie spał, tylko leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit.
- Skarbie, co tu robisz? Dlaczego nie śpisz? - spytał zatroskany, kiedy zauważył moją obecność.
- Cały czas śnią mi się koszmary. Mogę z tobą spać? - zapytałam cicho.
- Jasne, wskakuj - przesunął się.
Weszłam do łóżka, a Louis przykrył mnie kołdrą. Następnie objął swoim ramieniem.
- Louis, ale ty mnie nigdy nie zostawisz? - spytałam spoglądając na brata zapłakanymi oczami.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - spytał oburzony - sama wiesz, że nigdy cię nie zostawię. Teraz jesteś dla mnie najważniejsza - pocałował mnie w czoło.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, kochanie. Teraz śpij. Widzę, że jesteś zmęczona.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
***
Trzy dni później
Wstałam dziś rano jak zwykle przybita. Wyciągnęłam z szafy jakieś dresy i bluzkę Louis'a, a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam w nie, zobaczyłam to co od kilku dni. Rozczochrane włosy, blada cera i czerwone, spuchnięte oczy. Ubrałam się, a następnie skierowałam na dół. Chłopaki jak zwykle siedzieli w kuchni. Jednak nie byli tak jak tydzień temu uśmiechnięci i weseli. Byli smutni, zresztą tak jak ja.
- Cześć Niki, jak się czujesz? - spytał zatroskany Louis.
Jednak ja nic nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami. Od tamtej nocy, kiedy spałam u Louis'a, nie odezwałam się słowem. Chłopaki próbowali do mnie zagadać, ale im się nie udaje.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Następnie z szafki wyjęłam płatki, miskę i łyżkę. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Zaczęłam mieszać w misce, dopóki nie odezwał się Liam.
- Niki, wiemy, że jest ci ciężko, bo nam też nie jest łatwo, ale musisz z nami porozmawiać. Nie możesz trzymać tego wszystkiego w sobie.
Spojrzałam na niego pustym wzrokiem i powróciłam do mieszania w misce.
- Kochanie, proszę odezwij się - poprosił Lou kucając koło mojego krzesła - nie zachowuj się tak.
- A jak mam się zachowywać?! Nasza mama i siostry zginęły w wypadku samochodowym, a ja mam skakać z radości?! - wybuchnęłam głośnym płaczem.
- Niki, skarbie uspokój się - przytulił mnie.
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
- Nie masz za co przepraszać. Rozumiemy cię - uśmiechnął się słabo Niall.
- Szykujcie się, niedługo msza -  oznajmił cicho Malik.
- Za ile? - spytałam.
- Za godzinę - powiedział zerkając na zegarek.
Ja tylko kiwnęłam głową i powróciłam do jedzenia. Po śniadaniu wróciłam do pokoju. ubrałam się we wczoraj naszykowane ubrania. Koszule oczywiście wkasałam w spodnie. Następnie zrobiłam warkocza z moich zielonych włosów. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół. Chłopaki stali już przy drzwiach. Wszyscy byli ubrani w czarne garnitury. Louis, kiedy mnie zobaczył, objął ramieniem i razem wyszliśmy z domu. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kościoła.
Msza trwała około 2 godziny. Oczywiście nie obyło się bez łez. Podczas mszy wypłakałam więcej łez niż przez ostatnie 3 dni. Po mszy pojechaliśmy na cmentarz. Przez cały czas nie mogłam opanować łez i płakałam więcej niż wcześniej. Zresztą nie tylko ja, chłopaki również.
- Nie! - krzyknęłam, kiedy mężczyźni zaczęli wkładać trumny do ziemi.
Chciałam jeszcze podbiec i kazać zostawić te trumny w spokoju, ale zatrzymał mnie Louis. Wziął mnie na ręce i mocno przytulił. Objęłam rękami jego szyję i płakałam.
- Harry - zawołał przyjaciela wilgotny głosem Louis.
- Tak?
- Weź ją do domu. Ona już za dużo się nacierpiała. Ja z chłopakami poczekamy do końca mszy, a później pojadę podpisać papiery.
Bo wy jeszcze nie wiecie. Żeby Louis mógł się mną zaopiekować musi mnie zaadoptować, bo inaczej trafiłabym do domu dziecka.
- Louis. Ja chcę zostać - zaprotestowałam.
- Nie, skarbie. Msza i tak potrwa jeszcze tylko kilka minut, a później wszyscy się rozejdą.
- Ale wróć szybko - poprosiłam szlochając.
- Wrócę jak najszybciej - pocałował mnie w czoło i podał Harry'emu.
Chłopak objął mnie mocno, a ja objęłam go nogami w pasie i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyj. Harry powiedział jeszcze coś Louis'owi, po czym skierował się do samochodu. Po drodze spotkaliśmy fanki chłopaków. Kiedy tylko nas zobaczyły zaczęły piszczeć i podbiegły do nas. Prosiły o autografy i zdjęcia, ale Harry tylko wrzasnął, żeby się odczepiły i poszedł dalej. Hazza otworzył drzwi do samochodu, posadził mnie na przednim siedzeniu i zapiął pasy. Sam usiadł na miejscu dla kierowcy. Po kilku minutach byliśmy pod domem. Nawet nie zdążyłam odpiąć pasów, a Harry już otwierał drzwi od mojej strony. Kiedy już je odpięłam, Harry ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Postawił mnie dopiero u mnie w pokoju.
- Kochanie, przebierz się, ja w tym czasie zrobię ci coś do jedzenia i picia - pocałował mnie we włosy i wyszedł z pokoju.
Przebrałam się we wcześniejsze ubrania i zeszłam na dół. Harry siedział już w pokoju na kanapie przebrany i patrzył w ścianę. Kiedy mnie usłyszał, spojrzał na mnie.
- Masz, jedz - powiedział podając talerz z tostami z nutellą.
- Dzięki - mruknęłam.
Usiadłam na kanapie, koło Harry'ego i zaczęłam jeść. Następnie popiłam to ciepłą herbatą. Kiedy wszystko było już zjedzone położyłam się na kanapie, kładąc głowę na kolanach Harry'ego i zasnęłam.
Jestem w jakimś pomieszczenie. Wszędzie jest ciemno, nic nie widzę. Nagle wszystko się rozświetla i zauważam przed sobą mamę, Daisy, Phoebe, Lottie i Fizzy. Wszystkie uśmiechnięte i wesołe. Biegnę do nich i chcę się przytulić, ale tylko przez nie przelatuję. Patrzę zdziwiona na moją rodzinę.
- Córciu wiem, że teraz jest Ci źle, ale zrozum, Bóg tak chciał. Chciał Nas u siebie. Proszę Cię, nie płacz już z naszego powodu. Obiecaj mi, że już nie uronisz żadnej łzy przez nas - powiedziała mama.
- Sama widzisz, jesteśmy tutaj szczęśliwe i ty też musisz taka być - odezwała się Fizzy
- Pamiętaj, zawsze będziemy z tobą, z Louis'em i resztą chłopaków - powiedziała Lottie.
- Kochamy cię - rzekły bliźniaczki.
- Ja też Was kocham i postaram się już nie płakać - powiedziałam, a one zniknęły.
Obudziłam się w tym samym miejscu co wcześniej. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Harry też uciął sobie drzemkę. Podniosłam się tak, żeby nie obudzić chłopaka i usiadałam na kanapie. Przetarłam swoje zaczerwienione oczy, a następnie przykryłam Loczka kocem. Poszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Było tylko jakieś mleko, masło i słoik ogórków. Od kilku dni nikt nie miał ochoty robić żadnych zakupów. Zazwyczaj na śniadanie, obiad i kolacje chłopaki zamawiali pizze lub chińszczyznę.
Zamknęłam z powrotem lodówkę i usiadłam na blacie. Rozmyślałam nad moim snem. Czy na pewno powinnam posłuchać mamy? Przecież dzisiaj był ich pogrzeb, a one proszą o to, żebym była szczęśliwa. Chociaż nie byłam pewna czy to dobry pomysł postanowiłam, że nie będę taka smutna jak wcześniej. Zrobię to dla mamy i dziewczyn.
Nagle zorientowałam się, że chłopaki jeszcze nie wrócili. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 17:03. Nie ma już ich dość długo. Jak dotarłam do domu była około 15:30. Ale pewnie niedługo wrócą.
Po kilkunastu minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam chłopaków. Od razu podeszłam do Louis'a i się do niego przytuliłam. Mój brat odwzajemnił uścisk.
- Co tak długo? - spytałam.
- Przepraszam skarbie, ale musieliśmy jeszcze zakupy zrobić - wskazał na pozostałych, którzy trzymali po kilka dużych toreb z jedzeniem - a gdzie Harry?
- Śpi - odpowiedziałam, a ten kiwnął głową.
Chłopaki zanieśli torebki z jedzeniem do kuchni i zaczęli je rozpakowywali zakupy, a następnie przebrali się. Ja w tym czasie włączyłam laptopa brata i usiadłam na kanapie w salonie. Mój laptuś niestety się zepsuł wtedy, kiedy wpadłam w szał i rzuciłam nim w ścianę.
Nagle na ekranie pojawił się komunikat, żeby wpisać hasło. Wpisałam je i poczekałam chwilę, żeby się załadował i włączyłam internet. Zalogowałam się na tt i weszłam w mentionsy. Znalazłam tam link do jakiejś strony plotkarskiej. Bez zastanowienia weszłam w niego. Zaczęłam czytać. Artykuł oczywiście był o pogrzebie. Były nawet zdjęcia z niego! Jak Louis trzyma mnie na rękach, później Hazza ma mnie na rękach. Były jeszcze jak fanki do nas podbiegły. Wyraźnie było widać, że Harry się na nie wydarł. I ostatnie było mojej twarzy. Całej czerwonej od płaczu. Następnie przeczytałam komentarze.

'Przez tą dziewczyne chłopaki się zmieniają! Harry wydarł się na fanki, a Louis, Niall, Zayn i Liam nie zrobili zdjęć z fankami, bo powiedzieli, że śpieszą się do tej całej Nicoli! A podobno tak bardzo kochają swoje fanki...'

'Rozumiem, że Niki i Louis stracili mamę i rodzeństwo, ale żeby tak traktować fanki?.. To już przesada!'

'Dajcie już jej spokój! Nawet nie wiecie co ona teraz przeżywa! W jednym dniu straciła siostry i mamę, a wy ją jeszcze hejtujecie! Popatrzcie na zdjęcie jej twarzy, jaka jest tam cała zapłakana! Chłopaki po prostu martwią się o nią i teraz ona jest na pierwszym miejscu! Zrozumcie to!'

'Ogar dzieci! Pewnie Wam też puściłyby nerwy, gdybyście trzymali na rękach zapłakaną dziewczynę, a jakieś fanki podbiegłyby do Was i prosiły o autografy! W 100% rozumiem Hazze.. A Louis, Niall, Liam i Zayn też chcieli być blisko Niki, dlatego nie zrobili zdjęć i wgl.. To nie znaczy, że się zmienili tylko, że troszczą się o bliskich..'

Było jeszcze dużo komentarzy. Jedni mnie hejtowali, a drudzy stawali za mną murem. Jednak tych drugich było o wiele mniej. Kiedy czytałam te obraźliwe komentarze w moich oczach pojawiły się łzy. Nie rozumiem, dlaczego oni mnie tak obrażają? Co ja im takiego zrobiłam? Przecież to nie moja wina, że chłopaki nie chcieli z tymi fankami zrobić zdjęcia i dać autografu. Ja niczego im nie zakazywałam...
- Nie czytaj tego nigdy więcej! Zabraniam ci! - nagle usłyszałam głos Louis'a.
Następnie brat zamknął laptopa i mocno mnie przytulił.
- Dlaczego oni mi to robią? Co ja im takiego zrobiłam? - spytałam płacząc.
- Nie wiem, tacy już są ludzie, ale nie płacz już, nie dawaj im satysfakcji, że te słowa cię dotknęły - wytarł moje łzy - obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz płakać przez hejty.
- Obiecuję! - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- A teraz mam, a raczej mamy - wskazał na chłopaków, którzy siedzieli na drugiej kanapie - dla ciebie niespodziankę - poinformował mnie .
- Niespodziankę? Dla mnie? - spytałam zaskoczona.
- Tak, a więc postanowiliśmy wyjechać na małe wakacje.
- Co?! Gdzie?! Na ile?!
- Na Bali, na  12 dni - powiedział rozmarzony Malik.
- Ale ja nie wiem czy to jest dobry pomysł - powiedziałam niepewnie.
- To jest genialny pomysł! W końcu się oderwiesz od myślenia od mamy i sióstr! - odezwał się Niall.
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ale'! Teraz raz, dwa na górę! Jutro wylatujemy! - powiedział stanowczym głosem Harry.
- Jutro?! - spytałam nie dowierzając.
- Tak, więc idź się spakować - uśmiechnął się Liam.
- No dobra. Dziękuje - powiedziałam, przytuliłam każdego z nich i pobiegłam na górę.
Wyjęłam spod łóżka dwie walizki. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać z niej ubrania nadające się na upały panujące na Bali. Na 12 dni wzięłam 9 kostiumów kąpielowych, pięć sukienek, sześć par krótkich spodenek, trzy spódniczki, trzynaście bluzek, japonki, dwie pary balerinek, pięć par rzymianek, 2 pary conversów i 2 vansów. Podeszłam do biurka i z jednej szafek wyjęłam 4 pary okularów przeciwsłonecznych. Trzy z nich spakowałam do walizki, a jedną zostawiłam na biurku. Następnie z komody na przeciwko łóżka wygrzebałam kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki. Wrzuciłam do niej szczotkę do włosów, szczoteczkę do zębów, szampon do włosów, żel pod prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju wpakowałam do niej jeszcze dezodorant, a następnie wrzuciłam kosmetyczkę do walizki. Byłam z siebie dumna. Wszystko się zmieściło, bez jakiegokolwiek upychania. Postanowiłam jeszcze spakować rzeczy do torebki. Wyjęłam moją ulubioną w czarno-białą w paski i włożyłam do niej okulary, telefon, mp4 oraz chusteczki. Chwilę podumałam jeszcze zastanawiając się czy wszystko wzięłam. Po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam tak, więc zmierzyłam na dół. Chłopaki siedzieli na tych samych miejscach co wcześniej i rozmawiali o naszych wakacjach. Usiadłam na kolanach Louis'a i wsłuchałam się w rozmowę chłopaków.
- A co się stało, że Paul dał wam wolne? - spytałam nagle.
- No wiesz... Poprosiliśmy go o to z twojego względu. Nie chcieliśmy po prostu ciągnąć cię po sali do ćwiczeń, studiu i wgl. w twoim stanie. Ogólnie najpierw mieliśmy zamiar zostać tutaj, w Londynie, ale postanowiliśmy, że w wolny czas zrobimy sobie małe wakacje - poinformował mnie brat.
Ja tylko kiwnęłam głową i poszłam do kuchni. Otworzyłam drzwi od lodówki i spojrzałam do środka. Chociaż była pełna, moim zdaniem nie było nic dobrego do jedzenia.
- Co ty się modlisz nad tą lodówką? - usłyszałam głos Nialler'a.
- Ha ha ha - zaśmiałam się drętwo - jesteś taki śmieszny, że aż wcale. Po prostu w tej lodówce nic nie ma.
- Nic nie ma? - spytał zdziwiony i zajrzał mi przez ramię - przecież jest kabanosik, pomidorek, ogóreczek, serek, paróweczki...
- Dobra, cicho. Dla mnie nic nie ma.
- To poproś Louis'a, żeby ci coś z tego zrobił.
- Louis!
- Co? - spytał wchodząc do kuchni.
- Głodna jestem.
- Co chcesz?
- Obojętne - odpowiedziałam.
- Jajecznice?
- Nie.
- Tosty?
- Nie.
- Pizze?
- Nie.
- No to co?
- Obojętne - powiedziałam, a on jęknął.
- Mogą być placki z cukinii? - spytał.
- Tak - pokiwałam głową, a on się uśmiechnął.

6 komentarzy:

  1. No siemka<3
    Zastanawiam się, jak taki dobry blog może mieć mało komentarzy? Historia bardzo ciekawa, i nie powiem daje do myślenia. Oczywiście dodaje do obserwowanych i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ;DD
    Zapraszam do mnie:
    zwyklemarzenianiedospelnienia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. SPAM
    Zapraszam na nowe opowiadanie. Historia opowiadana o pewnej dziewczynie, która wyjeżdża do Londynu w celu zrealizowania pewnej " misji ", ktora sobie wyznaczyła. Już po przyjeździe czeka ją niemiła wiadomość. Historia o miłości, przyjaźni i przezwyciężaniu barier. Zapraszam!
    http://jak-byc-dzielnym.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Niki. :'( Co do rozdziału - świetny zresztą jak każdy. :) ~Julie

    OdpowiedzUsuń
  5. DObry ale po przeczytaniu całego lekko zaczyna przynudzać.... jakiś zwrot akcji, coś e.. niespotykanego ?

    P. S. Wyłącz potwierdzanie, że nie jestem robotem :D

    OdpowiedzUsuń
  6. rozplakalam sie !

    OdpowiedzUsuń