piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 10

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! 

Po meczu udaliśmy się do domu. Wszyscy usiedliśmy w ogrodzie i zaczęliśmy rozmawiać. No w sensie, że rozmawiali mama, chłopaki, przyjaciele Louis'a i stylistka chłopaków. Daisy i Phoebe bawiły się na swoim placu zabaw, a ja i Fizzy zajmowałyśmy się małą Lux. Natomiast Lottie leżała na hamaku z Martin'em.
- Hop na górę - powiedziała Fizzy podnosząc małą nad swoją głowę.
Wykorzystałam ten moment i zrobiłam im zdjęcie telefonem Niall'a. Następnie weszłam na tt, wylogowałam Horan'a i zalogowałam się na swoje konto. Dodałam to zdjęcie i podpisałam.
Mała Lux z @fizzy087... <3
Uśmiechnęłam się, po czym schowałam telefon do kieszeni. Zaczęłam się bawić z Lux w akuku, a Fizzy to nagrywała. Po chwili jednak przyszedł Liam i zabrał Lux. Pokazałam mu język, po czym razem z Fizzy poszłyśmy do wszystkich. Fizzy wgramoliła się na kolana Louis'a, a ja Niall'a. Chłopak uśmiechnął się do mnie, a następnie przytulił. Mocno przytulił.
- Dusisz - wydusiłam.
Horan przekręcił oczami, ale rozluźnił uścisk.
- Niki, jak tam się zachowujesz u chłopaków? - spytała mnie nagle mama.
- Ja? Ja jestem.. grzeczna - zająkałam się.
- Na pewno? - dopytywała.
- Ta-k. Prawda chłopaki?
- Co kłamiesz? Przecież Jay jakbyś nie wiedziała. Ona jest pyskata i wredna - odezwał się Malik.
Mama spojrzała na mnie, po czym pokręciła głową.
- No dobra. Czasami jestem niegrzeczna.
- Czasami? Ona to jest zło wrodzone. Ciekawe po kim to ma - prychnął Hazza.
- Wcale nie. Nie jestem zła. Może pyskata, ale nie zła - broniłam się.
- No, właśnie. Ostatnio oddała mi swoją kanapkę. Nie jest do końca zła.
- Tak, ale dlatego, że to ona zepsuła ci gitarę - odezwał się Lou.
- Co zrobiłaś?! - krzyknął.
Ja natomiast szybko wstałam z jego kolan i uciekłam do domu, a Horan za mną. Ganialiśmy się po sypialniach, łazience, kuchni i wgl.
- Niall, skarbie, ale ja nie chciałam! - krzyknęłam.
- Ale moja Michelle została rozwalona na dwie części. Coś ty z nią robiła? - spytał łapiąc mnie.
- Najpierw grałam, a później próbowałam zabić nią muchę i uderzyłam nią w lampę - przyznałam się - przepraszam, nie chciałam.
- No, ale ona jest teraz nie do użytku - jęknął.
- Ale masz jeszcze z jakieś 8. Jedna w te czy we w te różnicy nie robi.
- Ale to była moja pierwsza i dostałem ją od dziadka - powiedział, a w jego oczach zebrały się łzy.
- Niall, proszę, nie płacz. Chodź zrobię ci coś do jedzenia - powiedziałam, po czym pociągnęłam go za rękę do kuchni.
Wyciągnęłam z szafek chleb oraz nutelle i zrobiłam kanapki chłopakowi. Kiedy wszystko było już gotowe, położyłam je na talerzu i podałam Niall'owi. Horan od razu złapał jedną i wepchnął sobie całą do buzi.
- Naprawdę nie chciałam - powiedziałam.
- No dobra, nie szkodzi, ale masz nie dotykać moich gitar, dobra?
- Obiecuję, że ich nie tknę - rzekłam i przytuliłam się do niego.
W tym samym momencie do kuchni wszedł Louis.
- O nie zabiłeś Niki, jak fajnie, a teraz chodźcie jedziemy do domu - powiedział i wyszedł.
Odkleiłam się od chłopaka i wyszłam za bratem, a głodomor za nami. Warto wspomnieć, że wziął ze sobą talerz kanapek. Wyszliśmy na dwór i stanęliśmy koło samochodu. Zaczęliśmy się żegnać ze wszystkimi.
- Niki, bądź grzeczna, choć trochę - szepnęła mi do ucha mama, mocno przytulając.
- Postaram się - zaśmiałam się.
Pożegnałam się jeszcze z bliźniaczkami, Fizzy, Lottie, Martin'em i Stan'em, po czym weszłam do samochodu,  zajmując miejsce pasażera. Louis od razu miał wielki bulwers, no bo w końcu jestem młodsza i powinnam siedzieć z tylu. Ja natomiast pokazałam mu język i na wszelki wypadek zamknęłam drzwi od strony pasażera, żeby mnie nie wyrzucił z fotela.
Po kilku minutach chłopaki zajęli miejsca w samochodzie. Malik, który był kierowcą, odpalił samochód i ruszył w stronę Londynu. Chłopaki jak to oni zaczęli świrować. Jednak jak wydarłam się, że nie mogę przez te hałasy zasnąć, jako tako się przymknęli. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zasnęłam.
***
Do domu dojechaliśmy około północy. W samochodzie spałam tylko około 2 godzin. Miałam nadzieję, że jak się obudzę to będę już w swoim pokoju, tak jak poprzednim razem, ale nie. Chłopaki musieli hałasować i się obudziłam. Oczywiście nawrzeszczałam na nich, ale się rozbudziłam i nie mogłam ponownie zasnąć.
Po 4 godzinach dalszej jazdy, byliśmy już w Londynie. Na szczęście był środek nocy i nie jechały żadne samochody, co z tym idzie - nie było korków.
Kiedy byliśmy już w domu złapałam swoją fioletowo-czarną piżamę i poszłam do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic, bo chłopaki się dobijali, chociaż mamy dwie łazienki. Wyszłam z kabiny, po czym ubrałam się i zwolniłam łazienkę. Poszłam do swojego pokoju, rzuciłam na łóżko i po kilku minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
***
- Niki, wstawaj - usłyszałam kogoś głos.
- Jeszcze 5 minut, mamusiu - wymamrotałam i usłyszałam cichy chichot.
- Wstawaj mała - ten ktoś zaczął mną potrząsać, a ja odganiałam go ręką - nie śpij.
- Nie śpię! - wydarłam i usiadłam przecierając oczy.
- Wstawaj, musimy być w studiu - rzucił Niall i wyszedł.
Chcąc, nie chcąc wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania i poszłam do ubikacji. Na szczęście nie była zajęta. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, zmieniłam plaster na czole i związałam włosy w koczka. Zbiegłam na dół i usiadłam przy stole.
- Co na śniadanie? - spytałam.
- Naleśniki. Masz. Tylko jedz szybko, bo za pół godziny musimy być w studiu - powiedział Liam podając mi talerz i herbatę.
- Dzięki - rzuciłam i zaczęłam jeść - ej to moje! - warknęłam po chwili na brata, który wypił mi całą herbatę.
- Masz pecha - zaśmiał się, pocałował mnie w czoło i usiadł na przeciwko.
- Idiota - mruknęłam pod nosem.
Odwróciłam wzrok od Louis'a i spojrzałam na talerz. Już chciałam zjeść ostatniego naleśnika, kiedy zorientowałam się, że nie ma go na talerzu.
- Gdzie jest mój naleśnik?! - ryknęłam.
Automatycznie spojrzała na Niall'a, bo w końcu największy głodomor, ale nie miał go. Następnie spojrzałam na Loczka i okazało się, że on trzyma go w buzi.
- To było moje! - warknęłam i rzuciłam się na niego - debilu, to było moje! - wrzasnęłam tarmosząc nim.
- Nie wiedziałem - krzyknął.
- On był na moim talerzu!
- Peszek! - krzyknął ze śmiechem.
- I z czego ryjesz?!
- Z ciebie, klopsiku!
- Tak? Zobaczymy czy teraz będzie ci do śmiechu - warknęłam.
Wzięłam nożyczki do ręki i ucięłam mu jednego loczka.
- Aaaaa... Moje loczki! - wrzasnął zrozpaczony - zamorduję się! - syknął.
Zaczął się do mnie zbliżać, a ja wybiegłam z kuchni. Po drodze spotkałam Malik'a, więc zatrzymałam się koło niego.
- Malik wiesz, że cię kocham?
- Co chcesz? - spytał.
- Ratuj mnie! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam Loczka.
Malik posłusznie stanął przede mną i nie pozwolił mu mnie dotknąć.
- Przesuń się! Zamorduję ją! - krzyknął Styles.
- Co ci zrobiła? - spytał.
- Jak to co?! Ucięła mi jednego loczka! - krzyknął zrozpaczony machając mu loczkiem przed nosem.
- Sorry młoda, ale w sprawie jego loków nikt ci nie pomoże - zwrócił się do mnie i odszedł.
- Błagam cię, daj mi żyć! Mam dopiero 13 lat! Tyle życia przede mną! - błagałam Hazze.
- Trzeba było myśleć zanim odcięłaś mi tego loka! - warknął i przerzucił mnie przez ramię.
- Co ty chcesz zrobić? - spytałam przerażona.
- Zobaczysz - zaśmiał się wrednie.
- A ja też coś ci mogę zrobić - powiedziałam spoglądając na jego majtki.
- Niby co? - prychnął.
- MAJTKOWANIE! - wrzasnęłam i z całej siły pociągnęłam jego majtki do góry.
- Aaaa - pisnął - puszczaj, to boli! - krzyknął.
Do holu wbiegli chłopaki, a widząc mnie wiszącą na ramieniu i trzymającej jego majtki, a jego skakającego po całym holu - zaczęli się śmiać.
- Z czego się śmiejecie?! Pomoglibyście! - warknął na nich Loczek.
Jako jedyny zareagował Niall, który podszedł do nas i zdjął mnie z jego ramienia.
- I widzisz, ze mną się nie zaczyna - powiedziałam i poszłam do samochodu, a za mną chłopaki.
***
- Długo jeszcze? - zawyłam po raz tysięczny tego dnia.
- Jezu. Masz, pograj sobie i zamknij się. - powiedział Lou dając mi do ręki swojego iphone'a - ale jeżeli go zepsujesz, zabiję cię.
- Też cię kocham - powiedziałam sarkastycznie i klapnęłam na kanapie.
Zaczęłam grać w grę przygodową. Coś w stylu komputerowych 'Skrzatów' tyle, że są w tym levele. Przeszłam już 6 leveli, ale zatrzymałam się na 7. Te durne ogry czy co to jest, ciągle mnie zabijały. Na szczęście po kilku próbach na szczęście mi się udało wygrać. Ze szczęścia zaczęłam tańczyć makarenę i kankana na przemian. Chłopaki z 1D, Jimmy (pracował przy urządzeniu do nagrywania) i Paul krzywo na mnie spojrzeli, a ja dalej tańczyłam. W pewnym momencie telefon wymsknął mi się z ręki, uderzył o ścianę i rozleciał na kilka części. Zrobiłam wielkie oczy i podbiegłam do niego. Niestety nie dało się z nim już nic zrobić.
- Nicola! - nagle usłyszałam Louis'ego - coś ty zrobiła z moim telefonem?!
- No zepsuł się - powiedziałam robiąc niewinną minę.
- Mówiłem żebyś go nie zepsuła! - warknął.
- O Jezu, to tylko telefon! Kupisz sobie nowy! - syknęłam.
- Wiedziałem, żeby ci go nie dawać!
- No to po jakiego dawałeś mi go?! Ja nie prosiłam! - broniłam się.
- Ale jakbym nie dał to byś jęczała, że ci się nudzi! - warknął - następnym razem nic ode mnie nie dostaniesz, bo tylko weźmiesz coś w łapska i już jest zepsute!
- No i mnie to nie obchodzi! - warknęłam i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
- Nicola, wracaj tu! - usłyszałam znowu głos Louis, ale go olałam i wyszłam z budynku.

3 komentarze: