wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 3

Po około 30 minutach byłyśmy pod domem. Pewnie byłybyśmy wcześniej, ale dziewczynki ganiały wszędzie gdzie popadnie. Nie mogłam je uspokoić. Dopiero jak obiecałam, że dzisiaj się w coś pogramy to w miarę spokojnie szły.
Od razu po przekroczeniu progu Daisy i Phoebe poszły zostawić tornistry w swoim pokoju i przebrać się. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kluski. Po chwili poczułam jak ktoś małych rozmiarów mnie przytula. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i zobaczyłam Phoebe. Wzięłam ją na ręce i spytałam:
- Gdzie jest Daisy?
- Jeszcze się przebiera, zaraz zejdzie - powiedziała uśmiechając się słodko.
- A jak tam dzisiaj w szkole?
- Fajnie, naszej klasie uciekł szczur i nikt go nie mógł złapać - mówiła zafascynowana.
- Ale złapali go?
- Tak, ale po dwóch lekcjach.
- Jestem! - krzyknęła Daisy.
- To dobrze. Proponuje wam, żebyście teraz zrobiły lekcje, bo jutro przyjeżdża nasz brat i wątpie, że będziecie robiły przy nim lekcje - powiedziałam do dziewczynek.
One spojrzały na siebie i migiem pobiegły do swojego pokoju. Po chwili wróciły z zeszytami od matematyki i j.angielskiego.
- Pomożesz nam? - spytała Daisy robiąc oczy a'la kot ze Shreka.
- Oczywiście - uśmiechnęłam się, a one usiadły przy stole.
Po około 30 minutach lekcje i obiad były zrobione.
- No to teraz idźcie umyć ręce - powiedziałam do bliźniaczek.
One wzięły swoje rzeczy i pobiegły na górę. W tym samym czasie do domu ktoś wszedł.
- Lottie, Fizzy to wy? - krzyknęłam, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
Poszłam na korytarz i zastałam tam jakiś pięciu gostków.
- A wy to...? - spytałam, kiedy mnie zauważyli.
- Niki! - krzyknął chłopak w bluzce w paski, podbiegł do mnie i zaczął przytulać obkręcając wokół własnej osi.
- Em... Postawisz mnie? - spytałam.
- Jasne! - wydarł mi się do ucha i postawił.
- Ciszej - skarciłam go - a więc dowiem się kto wy jesteście?
- To ty nie wiesz? - spytał blondyn.
- A wyglądam jakbym wiedziała? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- A więc ten oto tutaj Louis Tomlinson... - zaczął z lokami na głowie.
Louis Tomlinson?! Przecież on jest członkiem One Direction. Co wgl on tutaj robi?
- Czekaj! Co? Louis Tomlinson? A on nie mieszka w Londynie? - przerwałam mu.
- No mieszka, ale przyjechał do rodziny - powiedział chłopak w bluzce w kratkę.
- Ale w programie plotkarskim mówili, że przyjeżdża jutro do swojej rodziny.
- No bo miał, ale przyjechał dzisiaj - wytłumaczył mi Mulat.
- Aha, to co robicie tutaj? - spytałam głupkowato, a chłopaki zrobili facepalm'a.
- Jezu, dziewczyno, jestem twoim bratem - powiedział Louis, łapiąc mnie za ramiona.
- Co? Ale jak to?
- No wiesz - zaczął chłopak z loczkami - kiedyś wasi rodzice postanowili mieć dzieci i...
- Nie kończ! - przerwałam mu ponownie.
- Ja jestem twoim bratem, a ty jesteś moją siostrą, rozumiesz? - powiedział Lou i mnie przytulił.
- Ooo... Jakie to słodkie - zachwycał się blondyn.
- Okej, więc w takim razie Lou jest moim bratem, a wy jesteście jego przyjaciółmi, tak?
- No tak - uśmiechnął się Mulat.
- Czyli to wy macie zespół? - spytałam.
- Tak, One Direction, kojarzysz? - spytał ten w Loczkach.
- No tak. Mam wasze piosenki w telefonie.
- Czyli fanka - bardziej stwierdził niż zapytał Mulat.
- Nie, lubię tylko i wyłącznie waszą muzyke - rzekłam.
- Nie rozumiem - powiedział blondyn.
- Jezu Niall - czyli blondyn to Niall, muszę zapamiętać - Niki lubi naszą muzykę, ale nie lubi nas - wytłumaczył mu mój brat.
- Dlaczego nas nie lubisz? - spytał ten w kratkę.
- Bo was nie znam
- No to nas bardzo poznasz, bo ty i my... - zaczął Niall, ale chłopaki mu przerwali.
- Nie mów! - krzyknęli.
- O czym? - spytałam.
- O niczym - powiedział Lou.
- Wiem, że przede mną coś ukrywacie.
- Nie? - tak jakby spytał się Mulat.
- Ja i tak się dowiem. A teraz ty, ty i ty - wskazałam palcem na Mulata, Loczka i tego w kratkę palcem - jak macie na imię?
- Nie wiesz? - spytał nie dowierzając Loczek.
- Rany Harry - czyli Loczek to Harry - nie każdy nas musi znać. A więc ja jestem Liam, to jest Zayn, a to, jak już pewnie się domyśliłaś, jest Harry.
- Dobra, spoko. Chyba zapamiętam. Głodni? - spytałam.
- Jasne - zawył Niall - co na obiad?
- Spaghetti - rzekłam, a ten pędem poleciał do kuchni, a za nim pozostali.
***
Minęło 10 minut, a Daisy i Phoebe nadal nie schodziły. Postanowiłam iść po nie, ale Louis powiedział, że on to zrobi. Ja natomiast zostałam z chłopakami. Nikt nic nie mówił, tylko co jakiś czas było słychać mlaskanie.
- Jesteśmy! - usłyszałam krzyki Lottie i Fizzy.
Zaraz po tym weszły do kuchni i zaczęły skakać i cieszyć się na widok chłopaków.
- Gdzie jest Lou? - wydusiła Fizzy.
- Na górze z Daisy i Phoebe - wyjaśniłam im i już ich nie było.
Spojrzałam na chłopaków. Liam pisał sms-y, Zayn spoglądał się w swoim lusterku, Niall jadł, a Harry patrzał na mnie.
- Co się tak gapisz? - spytałam go.
- A nie mogę?
- Nie zabraniam ci - powiedziałam robiąc głupią minę.
Chłopaki natomiast wybuchnęli śmiechem widząc ją. Niall tak się śmiał, że aż wypluł na Zayn'a wszystko co miał w buzi. W tym samym momencie z góry zeszło moje rodzeństwo. Louis, Fizzy i Lottie spojrzeli na nas robiąc dziwne miny, a Daisy i Phoebe nie skumały o co chodzi. Louis nałożył im obiad, a ja z resztą chłopaków poszłam do salonu i włączyliśmy telewizor. Przełączałam ciągle z kanału na kanał.
- Zostaw w końcu na czymś! - zdenerwował się Mulat.
- Zamknij się... Jak ty masz w ogóle na nazwisko? - spytałam go.
- Malik - odpowiedział.
- Okej. A więc zamknij się, Malik!
 Chciałam dalej przełączać kanały, ale Zayn zabrał mi pilota.
- Oddawaj to! - warknęłam w jego stronę.
- Nie - odpowiedział krótko.
- O Jezu, daj. Już wiem co będziemy oglądać.
Mulat oddał mi pilota. Wyszukałam kanał Polsat Jim Jam. Leciał akurat Tabaluga. Położyłam pilota na oparciu kanapy i zafascynowana zaczęłam oglądać.
- Nie jesteś na to za duża? - spytał Li.
- Popatrz na chłopaków
On zrobił tak jak powiedziałam i już nic nie powiedział, bo Zayn, Niall i Harry wcielili się w postacie z Tabalugi. Niall był Tabalugą, Harry Arktosem, a Zayn Nesseją. Znali nawet teksty bohaterów, a Liam mi mówi, że to ja jestem za duża.
- No i masz jeszcze jakieś pytania? - zapytałam go.
- Nie.
- Też mi się tak wydaje - zaśmiałam się i ponownie skupiłam na bajce.
Kiedy moje rodzeństwo zjadło obiad przybiegli do nas do salonu. Bliźniaczki od razu do mnie podbiegły i usiadły na moich nogach. Fizzy i Lottie zrzuciły z kanapy Niall'a i Zayn'a i usiadły na ich miejscu, koło mnie. Louis patrzył na nas i uśmiechał się.
- Co się tak uśmiechasz? - spytałam go.
- Pierwszy raz widzę jak dziewczyny tak szybko kogoś polubiły. Chłopaków polubiły dopiero po miesiącu znajomości, a ciebie po dniu - rzekł dalej się uśmiechając.
- No wiesz mojej zajebistej osoby nie da się nie lubić - powiedziałam, a oni się zaśmiali.
- Jakaś ty skromna - rzucił Niall.
- No wiem - zaśmiałam się, a reszta ze mną.
- Co robimy? - spytał Harry.
- Ja proponuje zagrać w Monopoly - zaproponowała Lottie, wszyscy ją poparli, a ona pobiegła po grę.
- Ja chcę być bankierem - krzyknął Niall.
- A umiesz liczyć? - spytałam.
- No jasne - powiedział.
- To ile jest 327 książek dodać 459 książek? - spytał Louis.
- No, biblioteka - odpowiedział, a wszyscy się na niego krzywo spojrzeli.
- Nie będziesz bankierem - oznajmiłam, a on zrobił nadąsaną minę.
W tym samym czasie wróciła Lottie. Postanowiliśmy, że bankierem będzie Liam. Musieliśmy jeszcze podzielić się na grupy, bo grać mogło 4 osób, a było nas 9. Po wybraniu grup, zaczęliśmy grać...

2 komentarze:

  1. fajnie piszesz i masz fajny pomysł na historię :) aww, pisz częściej i powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach :>

    OdpowiedzUsuń