sobota, 30 marca 2013

Rozdział 18

- Mała wstawaj! Już wylądowaliśmy- potrząsnął mną Hazza.
- Już - ziewnęłam.
Wstałam z fotela, po czym zdjęłam z siebie bluzę, pod którą miałam białą bluzkę od Niall'a. Taki tam prezent.
Kiedy wyszliśmy z samolotu poczułam uderzenie ciepła. Aktualnie była 6:29. Wszyscy pasażerowie weszli do autobusu, który miał nas zawieźć na lotnisko.
Minęło około 30 minut, a wszystkie bagaże były przy nas. Zamówiliśmy taksówkę do naszego hotelu, który znajdował się godzinę drogi od lotniska. Gdy zobaczyłam pod jaki hotel podjeżdżamy kopara opadła mi do ziemi.
- Wow - tylko tyle wydusiłam.
- Podoba się? - spytał Hazza.
- Ty się jeszcze pytasz?! Jest zajebisty! - zapiszczałam.
- Niki! - upomniał mnie brat.
- A podobno to ty jesteś ten najbardziej wyluzowany z zespołu - powiedziałam.
- Bo jest - uświadomił mnie Niall.
- Jakoś nie widzę - burknęłam - może kiedyś był, ale teraz nie jest.
- Chodźmy do środka, a nie stoimy jak te ciołki - zmienił temat Li.
Chłopaki poszli do recepcji, a ja podeszłam do półeczki z ulotkami. Przejrzałam je i znalazłam kilka naprawdę fajnych. M.in. było tam pływanie z delfinami, surfingowanie, windsurfowanie, latanie na paralotni, skakanie na bungee, przejażdżka na słoniach, Rafting, Seawalker, wyprawa jeepem do serca Bali, Park Wodny Waterboom, Park Bali Treetop. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zgarnęłam ulotki. W tym samym momencie koło mnie zmaterializowali się chłopaki.
- Co tam masz? - spytał Malik.
- Ulotki - pomachałam mu nimi przed nosem.
- Na co? - przyłączył się do niego Harry.
- Surfingowanie, pływanie na paralotni, przejażdżka na słoniach i parę innych - wzruszyłam ramionami.
- Ooo... To pójdziemy - uśmiechnął się Lou.
- Na wszystko? - upewniłam się.
- Tak, na wszystko.
- To dobrze, bo znalazłam ulotkę na skanie na bungee - powiedziałam, a temu mina zrzedła.
Zaśmiałam się na ten widok.
- Jesteśmy już zameldowani?
- Tak - odpowiedzieli chórem chłopaki.
- To chodźmy - zaszczebiotałam i wskoczyłam Liam'owi na plecy.
***
- O mój Boże! Tu jest pięknie! - zapiszczałam kiedy zobaczyłam nasz apartament.
- Sam wybierałem! - powiedział dumnie brat.
- A więc tak, są 3 pokoje, więc łączymy się w pary i zajmujemy pokoje - wytłumaczył Liam.
- Ja jestem z Niki, a wy sobie wybieracie - oznajmił brat i poszliśmy do naszego pokoju.
- Dlaczego tylko jedno łóżko?
- Tylko takie były - brat wzruszył ramionami.
Zobaczyłam godzinę na telefonie. 8:36. Postanowiłam jeszcze trochę się przespać. Rzuciłam się na łóżko i w mgnieniu oka zasnęłam.
***
- Niki, wstawaj już! Idziemy na plaże! - ktoś mi się wydarł do ucha.
Tym kimś okazał się Lou. Spojrzałam na niego zaspanymi oczami, ale posłusznie wyszłam z łóżka.
- Idź się przebrać, a ja ci zrobię coś do jedzenia - powiedział i już go nie było.
Podeszłam do mojej walizki i zaczęłam w niej grzebać. Wyjęłam z niej to. Ślamazarnym krokiem poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic na orzeźwienie, a następnie wytarłam się, ubrałam i zrobiłam koczka z włosów.
Po około 20 minutach byłam już w kuchni. Louis podał mi miskę z płatkami i kazał jeść. Kiedy już wszystko zjadłam poszliśmy na plaże. Chłopaki od razu poszli do wody, a ja się położyłam na brzuchu i zaczęłam opalać. W pewnym momencie poczułam jakieś mokre cielsko na sobie. Pisnęłam, bo byłam nagrzana od słońca, a ten ktoś wrócił z zimnej wody.
- Co tak piszczysz? Ogłuchnąć można! - usłyszałam głos Malik'a.
- Złaź ze mnie, grubasie! - wydarłam się.
- Nie, wygodnie mi tutaj!
- No i mam to gdzieś! Masz zejść ze mnie! - krzyknęłam.
- No dobra, ale nie drzyj się już - powiedział i posłusznie zszedł ze mnie.
- Debil z ciebie - rzuciłam i poszłam do wody.
***
Po godzinie chlapania, podtapiania i ogólnie szalenia z chłopakami, wyszliśmy z wody. Położyłam się na ręczniku.
- No i co teraz? - spytał Liam.
- Ja bym poszedł coś zjeść - powiedział Niall.
- Ja też - poparłam go.
Przyłączył się do nas jeszcze Harry, a reszta nie była głodna, więc postanowili zostać na plaży.
Ubraliśmy się i już mieliśmy odchodzić, kiedy odezwał się po raz setny mój brat:
- Tylko pilnujcie jej, a ty się pilnuj ich!
- O Jezu, przecież się nie zgubimy - rzuciłam.
- Już cicho, chodź - powiedział Harry.
Powolnym krokiem odeszliśmy od chłopaków. Po około 10 minutach doszliśmy do restauracji. Usiedliśmy do jednego stolika i spojrzeliśmy do kart.
- Dzień dobry. Co państwo sobie życzą? - spytała kelnerka.
Na oko wyglądała na około 20 lat. Byłam całkiem ładna. Oliwkowa karnacja, brązowe, do pasa włosy i duże, niebieskie oczy.
- Ja poproszę chłodnik brzoskwiniowy z cynamonowymi grzaneczkami, podwójna porcja frytek, 2 kotleciki, do tego surówkę z jabłek i marchwi oraz do popicia dużą cole - złożył zamówienie Niall, a kelnerka spojrzała na niego z ukosa.
- Ja poproszę fileta w panierce i porcję frytek, a do tego sok z kiwi - powiedziałam spoglądając na nią zza karty.
- A co pani poleca? - odezwał się Harry posyłając jej jedno ze swoich 'seksownych' spojrzeń.
Dziewczyna spaliła buraka, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Hazza spojrzał na mnie wrogo i kopnął mnie pod stołem.
- No i co mnie kopiesz? - spytałam.
Po raz kolejny posłał mi groźne spojrzenie, po czym powiedział.
- To samo co to DZIECKO - powiedział dając nacisk na ostatnie słowo.
- Sam jesteś dzieckiem, debilu! - warknęłam na niego.
- Nie róbcie scen - odezwał się Niall.
Dziewczyna zapisała zamówienie i odeszła.
- No i co ty do cholery zrobiłaś?! Jeszcze trochę i by się ze mną umówiła! - spytał wkurzony Styles.
- Ja? Przecież to nie ja robię z siebie idiotę przed jakąś dziewczyną - powiedziałam uśmiechając się wrednie.
- Ja nie robię z siebie idioty! A tak poza tym nie odzywaj tak do starszych! - warknął.
- Starszy to ty jesteś tylko wiekowo, bo umysłowo jesteś daleko za mną! - syknęłam.
- Zamknij się! Nie jesteś nikim ważnym, żeby do mnie tak mówić!
- Ty też nie jesteś nikim ważnym, żeby mi rozkazywać!
- Uspokójcie się - powiedział Niall, który dotąd przysłuchiwał się naszej wymianie zdań.
- Nie mam zamiaru z tym debilem tutaj siedzieć! Wracam do reszty! - powiedziałam i odeszłam od stolika.
- No i co ty do cholery zrobiłeś?! - usłyszałam za plecami jeszcze głos Niall'a.
Tak naprawdę nie chciałam iść jeszcze do chłopaków. Postanowiłam pójść przed siebie. Szłam i co jakiś czas stawałam koło straganów.
Było pięknie i cudownie, dopóki nie zorientowałam się, że nie wiem gdzie jestem. Zaczęłam panikować i zawróciłam się. Cały czas przechodziłam koło tych samych sklepów. Po kilku godzinach, kiedy było już ciemno, usiadłam na ławce. Po moich polikach zaczęły płynąć. Chłopaki pewnie odchodzą od zmysłów. Miałam się pilnować Niall'a i Styles'a, ale jak zawsze wpadłam na jakiś głupi pomysł. Mogłam od razu wrócić do chłopaków, ale nie... Przecież ja zawsze muszę wpadać na jakieś głupie pomysły.
- Niki? Nicola! - nagle usłyszałam czyjś głos.
Szybko podniosłam do góry głowę i zobaczyłam Liam'a. Poderwałam się z ławki i przytuliłam się do niego.
- Przepraszam - powiedziałam cała zapłakana.
- No już nie płacz. Ważne, że się znalazłaś. Zadzwonię do reszty i powiem, że cię znalazłem i spotkamy się w hotelu.
Jak powiedział, tak zrobił. Zadzwonił do chłopaków. Powiedział im, że spotkamy się w hotelu.
- Chodź mała - objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się przed siebie.
***
Po około 30 minutach byliśmy w hotelu. Weszliśmy do windy i pojechaliśmy na nasze piętro. Stanęliśmy przed drzwiami, a Li otworzył drzwi. Od razu dopadł mnie Lou.
- Nicola! Gdzie ty byłaś? Martwiłem się! - przytulił mnie.
Zdziwiło mnie to. Myślałam, że będzie się drzeć.
- Nie jesteś zły? - spytałam zdziwiona.
- Nie. Cieszę się, że się odnalazłaś! - przytulił mnie mocniej.
- No, ja też - uśmiechnęłam się słabo - to co robimy?
- Idziesz spać - powiedział Harry.
- Ty się do mnie nie odzywaj! - warknęłam.
- Nadal jesteś zła?
- Tak - burknęłam.
- O co tym razem poszło? - spytał Malik.
- Harry próbował poderwać kelnerkę i gdy się spytał co ona poleca i posłał jej jakieś dziwne spojrzenie, kelnerka spaliła buraka, a Niki śmiechem wybuchnęła. Hazza kopnął ją pod stołem - i tu Louis posłał groźne spojrzenie Styles'owi, a ten zrobił niewinną minkę - i powiedział, że zamawia to co dziecko, w sensie, że Niki. No i kelnerka odeszła, a Harry wydarł się na Niki, że wszystko zepsuła, a ona, że to nie ona robi z siebie idiotę przed dziewczynami. Później jeszcze trochę pokrzyczeli. Harry powiedział, żeby Niki się tak nie odzywała do starszych, Niki, że on jest starszy wiekowo, bo umysłowo jest daleko za nią. Później Hazza powiedział, że nie ona nie jest nikim ważnym, żeby tak do niego mówić, a ona, że on nie ma prawa jej rozkazywać. No i na koniec Niki powiedziała, że nie ma zamiaru siedzieć z debilem, znaczy Harry'm i odeszła - skończył objaśniać sytuacje Niall.
- Dobra, teraz przeproście się - powiedział Li.
- Przepraszam - usłyszałam Harry'ego.
- Nie wybaczam - burknęłam i usiadłam na kanapie.
- No widzicie?
- Niki, błagam cię. Jesteśmy na wakacjach i chcemy trochę spokoju - powiedział Li.
- Oj, no dobra. Wybaczam - westchnęłam, po czym włączyłam telewizję na bajkach i oglądałam.

czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 17

- Niki, pośpiesz się, bo się spóźnimy! - usłyszałam krzyk Louis'a.
- To może byś mi pomógł z tymi walizkami! - warknęłam.
- Już!
Po chwili w moim pokoju zjawił się brat. Nic nie mówiąc, wziął moje walizki i poszedł na dół. Ja natomiast wzięłam torebkę i poszłam za nim. Na dole był tylko Liam. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Wyszłam przed dom i podeszłam do samochodu. W środku byli już wszyscy. Wgramoliłam się do samochodu i usiadłam pomiędzy Malik'iem, a Niall'em. Przed nami siedziała reszta, a kierowcą był Paul.
- Ostatni raz wstaję przez was tak wcześnie - mruknął.
- Oj tam, oj tam. Przecież to tylko 7:00 rano - zaśmiał się Malik.
- Cicho! - zarządził manager i odjechał z podjazdu.
***
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy na lotnisku. Chłopaki wyjęli nasze walizki z bagażnika, następnie pożegnaliśmy się z Paul'em i poszliśmy na odprawę.
Dokładnie o 9:00 weszliśmy do samolotu. Nasze miejsca były w dwóch rzędach, a między nimi było przejście. Zayn, Niall i Liam rzucili się na lewą stronę, a Harry i Louis po prawej. Stanęłam nad Niall'em.
- Zamień się - powiedziałam.
- Nie - odparł.
- Ale nie chcę siedzieć koło nich - jęknęłam.
- Masz coś do nas? - usłyszałam głos Harry'ego.
- Tak i to dużo - powiedziałam spoglądając na niego, a ten się fochnął - no to co zamieni się ktoś?
- Nie - powiedzieli chórem.
- Pocałujcie się w d... - już chciałam skończyć, ale przerwał mi brat.
- Nicola!
- No i widzicie dlaczego nie chcę koło niego siedzieć.
- Przeżyjesz mała - powiedział Niall.
- Tsa... Mam nadzieję - mruknęłam i spojrzałam na swoich współpasażerów z rzędu.
Chłopaki zrobili mi miejsce w środku tak wiec po jednej stronie miałam Louis'a, a po drugiej Harry'ego.
- Chodź mała - poklepał siedzenie Lou.
Ze skwaszoną miną usiadłam koło nich.
- No mała. Nie fochaj. Nie zrobimy ci siary - uśmiechnął się Harry.
- Nie, w ogóle - burknęłam.
Chłopak tylko przewrócił oczami i wyjrzał przez okienko. Chwilę później stewardessa przez mikrofon powiedziała żebyśmy zapięli pasy, bo będziemy startować. Zapięłam pasy i zamknęłam oczy. Kiedy wzbijaliśmy się w powietrze złapałam Louis'a za rękę.
- Skarbie, nie bój się. Nic się nie stanie - powiedział - no otwórz oczy.
- Nie!
- Nie masz się czego bać. No chyba, że jak będziemy lecieć nad wodą, spadniemy do niej - zaśmiał się Harry.
Kiedy to powiedział mocniej ścisnęłam rękę brata. Chwilę później usłyszałam jęk Harry'ego.
- Za co to? - spytał oburzony.
- Za straszenie Niki - powiedział Lou.
- Ja jej nie straszę. Prawda Niki?
- Nie, w ogóle - powiedziałam sarkastycznie.
- No widzisz - powiedział z satysfakcją Loczek.
- To był sarkazm, debilu - odezwał się Lou.
- No właśnie - poparłam go.
Chwilę później usłyszeliśmy, że można już odpiąć pasy. Odpięłam je i lekko otworzyłam oczy.
- Nie bój żaby, już lecimy na tej samej wysokości - poinformował mnie brat.
- Okej - otworzyłam je całkowicie.
***
Lecimy już 4 godziny. Muszę stwierdzić, że jest baaardzo nuuuudno. W telewizorku na nagłówku były jakieś głupie seriale, a gry to były jeszcze gorsze. Nie mogę nawet posłuchać muzyki, bo Harry mi słuchawki zepsuł. Najnormalniej w świecie przerwał kabelek na dwie części, bo jednego żelka wzięłam od niego. Myślałam, że go tam uduszę. Już miałam się na niego rzucić, ale zatrzymał mnie Louis. Złapał mnie za ramiona i zaczął gadać, że mam się uspokoić bla, bla, bla. Kiedy ochłonęłam wzięłam jakąś ulotkę. Okazała się o seksie. Louis widząc co czytam od razu mi ją zabrał i spojrzał na mnie z politowaniem. Rozejrzałam się po pokładzie i zobaczyłam, że Liam, Malik i Niall śpią. Uśmiechnęłam się złowieszczo i z torebki wyjęłam czarny marker. Podeszłam do nich i już chciałam namalować coś na ich twarzach kiedy odezwał się Harry:
- Co robisz?
- Maluję - wzruszyłam ramionami i znowu chciałam przyłożyć marker do twarzy Niall'a, ale tym razem przerwał mi Louis:
- Sprawdź czy się nie obudzą.
- Niall? Liam? Zayn? - zero odpowiedzi.
Dotknęłam każdego po ramieniu i też nic. Spali dalej. Dotknęłam markerem twarzy Niall'a. Narysowałam mu wąsy, brodę i piegi. Następny w kolejce był Liam. Na obu powiekach narysowałam mu po jednej kropce, a nad nią kreskę. Wyglądało to jak prawdziwe oczy. Dorysowałam mu jeszcze na czole łyżkę i napisałam napis 'Łyżka to zło! Strzeżcie się jej!'. Na sam koniec został Malik. Chwilę pomyślałam co mu narysować. Po kilku minutach miał na czole kutasa i podpis 'Karny kutas za danie mi markera! Buahahahaha!' Na policzku natomiast usta z papierosem. Uśmiechnięta ze swojego pomysłu cyknęłam fotkę naszym śpiochom, a następnie usiadłam na swoim miejscu.
- Świetny pomysł - pochwalił mnie Hazz.
- No, bo w końcu mój - poklepałam się dwa razy rękoma po klatce piersiowej.
- Jaka ty skromna - powiedział Louis.
- Wiem, mam to po tobie - powiedziałam, na co ten zrobił urażoną minę.
***
Po około półtorej godziny chłopaki się wybudzili. Warto dodać, że przez ten czas, kiedy ktoś koło nich przechodził, dziwnie na nich patrzył. Spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem. Po chwili jednak zorientowali się, że wszyscy mają coś narysowane, bo spoważniali. Od razu spojrzeli w naszą stronę. My jakby nigdy nic udawaliśmy, że o niczym nie wiemy. Louis zaczął czytać książkę. Tsa, tylko szkoda, że w pośpiechu złapał ją do góry nogami. Natomiast ja z Hazzą graliśmy w łapki.
- Kto to zrobił?! - warknął Malik stając nad nami.
Od razu przestaliśmy zajmować się, jakże fascynującymi zajęciami i spojrzeliśmy na niego. Miał groźną minę. Chłopaki od razu wskazali na mnie.
- Co? Ja?... Ten... No wiesz... Cześć? - pomachałam mu.
- Nudzi ci się?! - syknął.
- No tak trochę - przyznałam się.
- To idź się pomodlić za siostry i mamę, a nie nas malujesz! - palnął.
Kiedy to usłyszałam w moich oczach natychmiast zebrały się łzy. Już zapomniałam o tym smutnym wydarzeniu, a on mi o nim przypomniał. Przeniosłam się z fotela na kolana Louis'a, mocno się do niego przytuliłam i zaczęłam moczyć mu bluzkę moimi łzami.
- Kurwa, co ty zrobiłeś?! - krzyknął na niego Lou, przytulając mnie.
- Ja... tego no wiesz... nie chciałem powiedzieć - wyznał.
- Ale powiedziałeś! - dołączył się do Louis'a, Harry.
- Ja... przepraszam - powiedział cicho.
- Nie nas musisz przeprosisz! - warknął Hazz.
- Niki - poczułam rękę Malik'a na ramieniu, ale od razu ją strzepnęłam - mała, przepraszam.
- Mam to w dupie! Zejdź mi z oczu! - krzyknęłam patrząc na niego mokrymi oczami.
Chłopak smutno na mnie spojrzał, po czym zajął swoje miejsce. Ja jeszcze mocniej przytuliłam się do brata.
- Niki... Nie płacz... Proszę mała - wyszeptał mi do ucha.
Oddalił mnie od siebie i wytarł moje łzy.
- Proszę, uśmiechnij się - powiedział łagodnie.
Próbowałam uśmiechnąć się ładnie, ale wyszło krzywe coś. Chłopaki widząc to zaczęli się śmiać. Po chwili i mnie dopadła głupawka. Śmialiśmy się jak pojebani, a ludzie krzywo na nas patrzyli. Po kilku minutach uspokoiliśmy się. No w miarę. Zaczęliśmy śpiewać. Od 'Biedroneczki są w kropeczki', po 'Pieski małe dwa'. Po kilku minutach podeszła do nas stewardessa i poprosiła, żebyśmy się uspokoili. Pokiwaliśmy głową i każdy zajął się sobą. Louis włączył sobie telewizor na nagłówku, a Harry grał w PSP. Ja natomiast zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
- Niki, wstawaj. Jesteśmy w Hongkongu. Musimy wyjść z samolotu - ktoś zaczął mną potrząsać.
- Ale spać! - powiedziałam nie otwierając oczu.
- Ale musisz.
- Ale spać - mruknęłam.
- Niki, proszę cię - rzekł.
- To ja proszę, żebyś mnie w spokoju zostawił.
Ten nic już nie powiedział, tylko wziął mnie na ręce. Obiełam go nogami w pasie, położyłam głowę na jego ramieniu i ponownie zasnęłam.
***
Obudziłam się i podniosłam głowę do góry. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że jesteśmy na lotnisku w jakimś sklepie. Dalej byłam na rękach Lou. Szeroko ziewnęłam i ponownie położyłam głowę na ramieniu brata.
- Ooo... Nasze dzieciątko się obudziło - powiedział Harry stając za Louis'em.
Spojrzałam na niego zaspanymi oczami, a następnie kopnęłam go. Do moich uszu dobiegł cichy jęk chłopaka.
- Co mu zrobiłaś? - zadał pytanie Li patrząc na leżącego przyjaciela.
- Ja? Dlaczego od razu ja miałam mu coś zrobić? - spytałam zaspana.
- Bo wiemy jaka jesteś - odezwał się Niall - a więc dowiemy się co zrobiłaś?
- Nic - ziewnęłam.
- Nie w ogóle! - warknął Harry - sam się kopnąłem w klejnoty!
- Niki, ogar - powiedział brat.
- Jestem spokojna - zaprotestowałam.
- Tsa... Niech ci będzie - rzekł dla świętego spokoju.
- Niki? - usłyszałam głos Malik'a i chwilę później stanął przede mną - przepraszam.
- Spadaj - burknęłam chowając głowę w zagłębieniu szyi brata.
- Nie chciałem - nie dawał mi spokoju.
- Powiedziałam, żebyś spadał - mruknęłam.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam...
- No dobra, ale masz już się zamknąć.
- Dziękuje - zapiszczał, wstał i pocałował mnie w czoło.
- Spoko, a tak właściwie, gdzie wasz makijaż? - spytałam zerkając na niego.
- Zmyliśmy w samolocie jak spałaś. Na szczęście dość szybko się zmył - poinformował mnie Liam.
- Aha, spoko. A kiedy jest odprawa?
- No już powinniśmy iść - powiedział Niall.
- No to ruchy, kluchy - popędził nas Hazza.
- Niki, a może pójdziesz sama? Lekka to ty nie jesteś - odezwał się Lou.
- No dzięki - walnęłam focha.
- Nie to, że jesteś gruba, bo nie jesteś, ale te twoje 47 kilogramy trochę ważą. Więc może pójdziesz sama?
Chcąc, nie chcąc - bardziej nie chcąc - stanęłam na nogach. Wyciągnęłam się, a następnie poczłapałam za chłopakami na odprawę. Po kilkunastu minutach byliśmy w samolocie. Usiadłam wygodnie na fotelu, po czym zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że zasnę, ale Harry jadł cukierki i przy okazji mlaskał. W końcu zdenerwowana wyrwałam mu je z ręki i wyrzuciłam do kosza na śmieci.
- No co ty robisz? Dlaczego je wyrzuciłaś? - spytał z wyrzutem.
- Bo mlaskach mi nad uchem jak krowa! - warknęłam.
- Ale to moje ulubione - westchnął.
- Mam to gdzieś!
Zmęczona przeciągnęłam się, po czym położyłam głowę na ramieniu brata. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, po czym lekko się uśmiechnął. Od razu odwzajemniłam gest i ziewnęłam zamykając oczy.
- Dobranoc - wyszeptał Lou, po czym poczułam jak pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się lekko, a następnie zasnęłam.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 16

Witajcie ludkowie! <3
A więc dodaję kolejny, 16 rozdział! ^^ Moim zdaniem taki sobie, ale główną opinię pozostawiam Wam! A więc CZYTAJCIE I KOMENTUJCIE! A w najlepszym wypadku dodawajcie mojego bloga do SWOJEJ LISTY BLOGÓW! Z góry MASSIVE THANK YOU!
Kocham Was! <3


Miesiąc później
U chłopaków jestem już ponad miesiąc. Jest bardzo fajnie. Chociaż bardzo często na mnie krzyczą, co jest normą, bardzo ich polubiłam. Ba, nawet pokochałam, ale oczywiście jak braci. Jeszcze 2 miesiące temu byłam jedynaczką, a teraz mam 4 siostry i 5 braci.
Gips na szczęście zdjęli mi kilka dni temu. Bardzo się z tego powodu cieszę, bo mam już po dziurki w nosie dresów. Teraz w końcu mogę założyć rurki lub legginsy.
Właśnie siedziałam w salonie i przeglądałam twitter'a w telefonie. Chłopaki natomiast oglądali jakiś film akcji w telewizji. Spojrzałam na godzinę. 18:28. Ale ten czas się ciągnął. O 20 miały przyjechać mama, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe. Bardzo się za nimi stęskniłam. Ostatni raz 'na żywo' widziałam jakieś 2 tygodnie, kiedy to chłopaki pozwolili zostać mi w domu, o oni pojechali do studia. A, że mi się nudziło to poszłam na dworzec i pojechałam do Doncaster. Oczywiście później dostałam opieprz od mamy jak i od chłopaków, że wyjechałam z Londynu bez ich wiedzy. Ale opłacało się. Zostałam tam 4 dni. W tym czasie świetnie się bawiłam. Codzienne wypady ze znajomymi Lottie i Fizzy, nasze odpały, ale niestety czas szybko leci i zanim się obejrzałam, musiałam wrócić do Londynu i do codziennego wstawania o 6:30.
W pewnym momencie zadzwonił telefon Louis'a. Mój brat od razu do niego podbiegł. Kiedy rozmawiał cały zbladł, a jego oczy się zaszkliły. Gdy skończył rozmawiać rzucił telefonem o ścianę i zakrył oczy rękoma. Wszyscy zdziwieni na niego spoglądaliśmy. W końcu podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia. Louis od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie zapłakanymi oczami.
- Co się stało? - spytałam przerażona.
- Mama, siostry... one nie żyją - wyszeptał.
- Co?! P-powiedz, że żartujesz! - krzyknęłam, a moje oczy się zaszkliły.
- Nie, jechały do nas... i wjechała w nie ciężarówka... Auto jest całe zmiażdżone... Nie miały szansy na ratunek.
- Nie! Kłamiesz! To na pewno twój kolejny głupi żart! Ty kłamiesz! - wpadłam w histerię.
- Niki, uspokój się. Proszę mała, uspokój się - powiedział i przytulił mnie - niestety to prawda - zaszlochał
- Nie! To nie jest prawda! One tutaj niedługo będą! Wszystko z nimi będzie dobrze! Zobaczysz! - krzyknęłam cała zapłakana.
Wyrwałam się Louis'owi i pobiegłam do siebie. Po drodze kątem oka spostrzegłam jeszcze, że reszta chłopaków też płacze. Wbiegłam do pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Położyłam się na łóżku i płakałam. Nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze dzisiaj rozmawiałam z nimi przez telefon. Jeszcze dzisiaj słyszałam ich głosy, śmiechy. I to ostatni raz. One odeszły...
Przez te wszystkie myśli wpadłam w szał. Wstałam z łóżka i zaczęłam wszystkim rzucać. Nie ważne czy to był laptop czy lampka nocna. Chłopaki kiedy tylko usłyszeli huk, od razu do mnie przybiegli i zaczęli uspokajać.
- Słońce, uspokój się - mówił zapłakany Harry.
- Ale to nie może być prawda! One muszą żyć, ja się z nimi nawet nie pożegnałam! - powiedziałam, a głos mi się coraz bardziej łamał.
- Chłopaki zostawcie nas, muszę z Niki porozmawiać - powiedział mój brat.
Chłopaki wysłuchali prośby mojego brata i wyszli z pokoju. Louis usiadł na łóżku i posadził mnie na swoich kolanach. Cały czas płakałam.
- Skarbie, proszę uspokój się. Nie możemy się teraz załamywać. Wiem, że teraz będzie nam ciężko, ale mama, Lottie, Fizzy, Daisy i Phoebe na pewno nie chciałyby, żebyśmy przez nie chodzili smutni. One chociaż nie są z nami ciałem, na zawsze pozostaną w naszym sercu. Proszę cię nie płacz już - powiedział i wytarł moje łzy.
- Ale to boli - jęknęłam.
- Wiem, ale z czasem przejdzie - rzekł i przytulił mnie.
- Kocham cię, Louis - wyszeptałam.
- Ja ciebie też - przytulił mnie mocno.
Było mi tak dobrze w objęciach Louis'a, że aż nie wiem kiedy zasnęłam...
***
Przez cały czas mi się koszmary. Wypadek mamy i sióstr. To jak ciężarówka wjechała w nie. To było straszne! Co chwilę budziłam się cała zapłakana. W końcu, kiedy obudziłam się po raz kolejny, postanowiłam pójść do Louis'a. Wytarłam słone łzy, które lały się po moich policzkach i stanęłam na panelach. Wyszłam na korytarz i podeszłam do drzwi, za którymi jest pokój mojego brata. Otworzyłam je cicho i weszłam do środka. Louis nie spał, tylko leżał na łóżku i tępo patrzył w sufit.
- Skarbie, co tu robisz? Dlaczego nie śpisz? - spytał zatroskany, kiedy zauważył moją obecność.
- Cały czas śnią mi się koszmary. Mogę z tobą spać? - zapytałam cicho.
- Jasne, wskakuj - przesunął się.
Weszłam do łóżka, a Louis przykrył mnie kołdrą. Następnie objął swoim ramieniem.
- Louis, ale ty mnie nigdy nie zostawisz? - spytałam spoglądając na brata zapłakanymi oczami.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - spytał oburzony - sama wiesz, że nigdy cię nie zostawię. Teraz jesteś dla mnie najważniejsza - pocałował mnie w czoło.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, kochanie. Teraz śpij. Widzę, że jesteś zmęczona.
Zamknęłam oczy i odpłynęłam w objęcia Morfeusza...
***
Trzy dni później
Wstałam dziś rano jak zwykle przybita. Wyciągnęłam z szafy jakieś dresy i bluzkę Louis'a, a następnie poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i stanęłam przed lustrem. Spojrzałam w nie, zobaczyłam to co od kilku dni. Rozczochrane włosy, blada cera i czerwone, spuchnięte oczy. Ubrałam się, a następnie skierowałam na dół. Chłopaki jak zwykle siedzieli w kuchni. Jednak nie byli tak jak tydzień temu uśmiechnięci i weseli. Byli smutni, zresztą tak jak ja.
- Cześć Niki, jak się czujesz? - spytał zatroskany Louis.
Jednak ja nic nie odpowiedziałam, tylko wzruszyłam ramionami. Od tamtej nocy, kiedy spałam u Louis'a, nie odezwałam się słowem. Chłopaki próbowali do mnie zagadać, ale im się nie udaje.
Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej mleko. Następnie z szafki wyjęłam płatki, miskę i łyżkę. Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przy stole. Zaczęłam mieszać w misce, dopóki nie odezwał się Liam.
- Niki, wiemy, że jest ci ciężko, bo nam też nie jest łatwo, ale musisz z nami porozmawiać. Nie możesz trzymać tego wszystkiego w sobie.
Spojrzałam na niego pustym wzrokiem i powróciłam do mieszania w misce.
- Kochanie, proszę odezwij się - poprosił Lou kucając koło mojego krzesła - nie zachowuj się tak.
- A jak mam się zachowywać?! Nasza mama i siostry zginęły w wypadku samochodowym, a ja mam skakać z radości?! - wybuchnęłam głośnym płaczem.
- Niki, skarbie uspokój się - przytulił mnie.
- Przepraszam - powiedziałam cicho.
- Nie masz za co przepraszać. Rozumiemy cię - uśmiechnął się słabo Niall.
- Szykujcie się, niedługo msza -  oznajmił cicho Malik.
- Za ile? - spytałam.
- Za godzinę - powiedział zerkając na zegarek.
Ja tylko kiwnęłam głową i powróciłam do jedzenia. Po śniadaniu wróciłam do pokoju. ubrałam się we wczoraj naszykowane ubrania. Koszule oczywiście wkasałam w spodnie. Następnie zrobiłam warkocza z moich zielonych włosów. Gdy byłam gotowa, zeszłam na dół. Chłopaki stali już przy drzwiach. Wszyscy byli ubrani w czarne garnitury. Louis, kiedy mnie zobaczył, objął ramieniem i razem wyszliśmy z domu. Weszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kościoła.
Msza trwała około 2 godziny. Oczywiście nie obyło się bez łez. Podczas mszy wypłakałam więcej łez niż przez ostatnie 3 dni. Po mszy pojechaliśmy na cmentarz. Przez cały czas nie mogłam opanować łez i płakałam więcej niż wcześniej. Zresztą nie tylko ja, chłopaki również.
- Nie! - krzyknęłam, kiedy mężczyźni zaczęli wkładać trumny do ziemi.
Chciałam jeszcze podbiec i kazać zostawić te trumny w spokoju, ale zatrzymał mnie Louis. Wziął mnie na ręce i mocno przytulił. Objęłam rękami jego szyję i płakałam.
- Harry - zawołał przyjaciela wilgotny głosem Louis.
- Tak?
- Weź ją do domu. Ona już za dużo się nacierpiała. Ja z chłopakami poczekamy do końca mszy, a później pojadę podpisać papiery.
Bo wy jeszcze nie wiecie. Żeby Louis mógł się mną zaopiekować musi mnie zaadoptować, bo inaczej trafiłabym do domu dziecka.
- Louis. Ja chcę zostać - zaprotestowałam.
- Nie, skarbie. Msza i tak potrwa jeszcze tylko kilka minut, a później wszyscy się rozejdą.
- Ale wróć szybko - poprosiłam szlochając.
- Wrócę jak najszybciej - pocałował mnie w czoło i podał Harry'emu.
Chłopak objął mnie mocno, a ja objęłam go nogami w pasie i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyj. Harry powiedział jeszcze coś Louis'owi, po czym skierował się do samochodu. Po drodze spotkaliśmy fanki chłopaków. Kiedy tylko nas zobaczyły zaczęły piszczeć i podbiegły do nas. Prosiły o autografy i zdjęcia, ale Harry tylko wrzasnął, żeby się odczepiły i poszedł dalej. Hazza otworzył drzwi do samochodu, posadził mnie na przednim siedzeniu i zapiął pasy. Sam usiadł na miejscu dla kierowcy. Po kilku minutach byliśmy pod domem. Nawet nie zdążyłam odpiąć pasów, a Harry już otwierał drzwi od mojej strony. Kiedy już je odpięłam, Harry ponownie wziął mnie na ręce i zaniósł do domu. Postawił mnie dopiero u mnie w pokoju.
- Kochanie, przebierz się, ja w tym czasie zrobię ci coś do jedzenia i picia - pocałował mnie we włosy i wyszedł z pokoju.
Przebrałam się we wcześniejsze ubrania i zeszłam na dół. Harry siedział już w pokoju na kanapie przebrany i patrzył w ścianę. Kiedy mnie usłyszał, spojrzał na mnie.
- Masz, jedz - powiedział podając talerz z tostami z nutellą.
- Dzięki - mruknęłam.
Usiadłam na kanapie, koło Harry'ego i zaczęłam jeść. Następnie popiłam to ciepłą herbatą. Kiedy wszystko było już zjedzone położyłam się na kanapie, kładąc głowę na kolanach Harry'ego i zasnęłam.
Jestem w jakimś pomieszczenie. Wszędzie jest ciemno, nic nie widzę. Nagle wszystko się rozświetla i zauważam przed sobą mamę, Daisy, Phoebe, Lottie i Fizzy. Wszystkie uśmiechnięte i wesołe. Biegnę do nich i chcę się przytulić, ale tylko przez nie przelatuję. Patrzę zdziwiona na moją rodzinę.
- Córciu wiem, że teraz jest Ci źle, ale zrozum, Bóg tak chciał. Chciał Nas u siebie. Proszę Cię, nie płacz już z naszego powodu. Obiecaj mi, że już nie uronisz żadnej łzy przez nas - powiedziała mama.
- Sama widzisz, jesteśmy tutaj szczęśliwe i ty też musisz taka być - odezwała się Fizzy
- Pamiętaj, zawsze będziemy z tobą, z Louis'em i resztą chłopaków - powiedziała Lottie.
- Kochamy cię - rzekły bliźniaczki.
- Ja też Was kocham i postaram się już nie płakać - powiedziałam, a one zniknęły.
Obudziłam się w tym samym miejscu co wcześniej. Spojrzałam w górę i zobaczyłam, że Harry też uciął sobie drzemkę. Podniosłam się tak, żeby nie obudzić chłopaka i usiadałam na kanapie. Przetarłam swoje zaczerwienione oczy, a następnie przykryłam Loczka kocem. Poszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki. Było tylko jakieś mleko, masło i słoik ogórków. Od kilku dni nikt nie miał ochoty robić żadnych zakupów. Zazwyczaj na śniadanie, obiad i kolacje chłopaki zamawiali pizze lub chińszczyznę.
Zamknęłam z powrotem lodówkę i usiadłam na blacie. Rozmyślałam nad moim snem. Czy na pewno powinnam posłuchać mamy? Przecież dzisiaj był ich pogrzeb, a one proszą o to, żebym była szczęśliwa. Chociaż nie byłam pewna czy to dobry pomysł postanowiłam, że nie będę taka smutna jak wcześniej. Zrobię to dla mamy i dziewczyn.
Nagle zorientowałam się, że chłopaki jeszcze nie wrócili. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał godzinę 17:03. Nie ma już ich dość długo. Jak dotarłam do domu była około 15:30. Ale pewnie niedługo wrócą.
Po kilkunastu minutach usłyszałam jak drzwi się otwierają. Wyszłam na korytarz i zobaczyłam chłopaków. Od razu podeszłam do Louis'a i się do niego przytuliłam. Mój brat odwzajemnił uścisk.
- Co tak długo? - spytałam.
- Przepraszam skarbie, ale musieliśmy jeszcze zakupy zrobić - wskazał na pozostałych, którzy trzymali po kilka dużych toreb z jedzeniem - a gdzie Harry?
- Śpi - odpowiedziałam, a ten kiwnął głową.
Chłopaki zanieśli torebki z jedzeniem do kuchni i zaczęli je rozpakowywali zakupy, a następnie przebrali się. Ja w tym czasie włączyłam laptopa brata i usiadłam na kanapie w salonie. Mój laptuś niestety się zepsuł wtedy, kiedy wpadłam w szał i rzuciłam nim w ścianę.
Nagle na ekranie pojawił się komunikat, żeby wpisać hasło. Wpisałam je i poczekałam chwilę, żeby się załadował i włączyłam internet. Zalogowałam się na tt i weszłam w mentionsy. Znalazłam tam link do jakiejś strony plotkarskiej. Bez zastanowienia weszłam w niego. Zaczęłam czytać. Artykuł oczywiście był o pogrzebie. Były nawet zdjęcia z niego! Jak Louis trzyma mnie na rękach, później Hazza ma mnie na rękach. Były jeszcze jak fanki do nas podbiegły. Wyraźnie było widać, że Harry się na nie wydarł. I ostatnie było mojej twarzy. Całej czerwonej od płaczu. Następnie przeczytałam komentarze.

'Przez tą dziewczyne chłopaki się zmieniają! Harry wydarł się na fanki, a Louis, Niall, Zayn i Liam nie zrobili zdjęć z fankami, bo powiedzieli, że śpieszą się do tej całej Nicoli! A podobno tak bardzo kochają swoje fanki...'

'Rozumiem, że Niki i Louis stracili mamę i rodzeństwo, ale żeby tak traktować fanki?.. To już przesada!'

'Dajcie już jej spokój! Nawet nie wiecie co ona teraz przeżywa! W jednym dniu straciła siostry i mamę, a wy ją jeszcze hejtujecie! Popatrzcie na zdjęcie jej twarzy, jaka jest tam cała zapłakana! Chłopaki po prostu martwią się o nią i teraz ona jest na pierwszym miejscu! Zrozumcie to!'

'Ogar dzieci! Pewnie Wam też puściłyby nerwy, gdybyście trzymali na rękach zapłakaną dziewczynę, a jakieś fanki podbiegłyby do Was i prosiły o autografy! W 100% rozumiem Hazze.. A Louis, Niall, Liam i Zayn też chcieli być blisko Niki, dlatego nie zrobili zdjęć i wgl.. To nie znaczy, że się zmienili tylko, że troszczą się o bliskich..'

Było jeszcze dużo komentarzy. Jedni mnie hejtowali, a drudzy stawali za mną murem. Jednak tych drugich było o wiele mniej. Kiedy czytałam te obraźliwe komentarze w moich oczach pojawiły się łzy. Nie rozumiem, dlaczego oni mnie tak obrażają? Co ja im takiego zrobiłam? Przecież to nie moja wina, że chłopaki nie chcieli z tymi fankami zrobić zdjęcia i dać autografu. Ja niczego im nie zakazywałam...
- Nie czytaj tego nigdy więcej! Zabraniam ci! - nagle usłyszałam głos Louis'a.
Następnie brat zamknął laptopa i mocno mnie przytulił.
- Dlaczego oni mi to robią? Co ja im takiego zrobiłam? - spytałam płacząc.
- Nie wiem, tacy już są ludzie, ale nie płacz już, nie dawaj im satysfakcji, że te słowa cię dotknęły - wytarł moje łzy - obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz płakać przez hejty.
- Obiecuję! - powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
- A teraz mam, a raczej mamy - wskazał na chłopaków, którzy siedzieli na drugiej kanapie - dla ciebie niespodziankę - poinformował mnie .
- Niespodziankę? Dla mnie? - spytałam zaskoczona.
- Tak, a więc postanowiliśmy wyjechać na małe wakacje.
- Co?! Gdzie?! Na ile?!
- Na Bali, na  12 dni - powiedział rozmarzony Malik.
- Ale ja nie wiem czy to jest dobry pomysł - powiedziałam niepewnie.
- To jest genialny pomysł! W końcu się oderwiesz od myślenia od mamy i sióstr! - odezwał się Niall.
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ale'! Teraz raz, dwa na górę! Jutro wylatujemy! - powiedział stanowczym głosem Harry.
- Jutro?! - spytałam nie dowierzając.
- Tak, więc idź się spakować - uśmiechnął się Liam.
- No dobra. Dziękuje - powiedziałam, przytuliłam każdego z nich i pobiegłam na górę.
Wyjęłam spod łóżka dwie walizki. Podeszłam do szafy i zaczęłam wyciągać z niej ubrania nadające się na upały panujące na Bali. Na 12 dni wzięłam 9 kostiumów kąpielowych, pięć sukienek, sześć par krótkich spodenek, trzy spódniczki, trzynaście bluzek, japonki, dwie pary balerinek, pięć par rzymianek, 2 pary conversów i 2 vansów. Podeszłam do biurka i z jednej szafek wyjęłam 4 pary okularów przeciwsłonecznych. Trzy z nich spakowałam do walizki, a jedną zostawiłam na biurku. Następnie z komody na przeciwko łóżka wygrzebałam kosmetyczkę i skierowałam się do łazienki. Wrzuciłam do niej szczotkę do włosów, szczoteczkę do zębów, szampon do włosów, żel pod prysznic. Kiedy wróciłam do pokoju wpakowałam do niej jeszcze dezodorant, a następnie wrzuciłam kosmetyczkę do walizki. Byłam z siebie dumna. Wszystko się zmieściło, bez jakiegokolwiek upychania. Postanowiłam jeszcze spakować rzeczy do torebki. Wyjęłam moją ulubioną w czarno-białą w paski i włożyłam do niej okulary, telefon, mp4 oraz chusteczki. Chwilę podumałam jeszcze zastanawiając się czy wszystko wzięłam. Po dłuższym przemyśleniu stwierdziłam tak, więc zmierzyłam na dół. Chłopaki siedzieli na tych samych miejscach co wcześniej i rozmawiali o naszych wakacjach. Usiadłam na kolanach Louis'a i wsłuchałam się w rozmowę chłopaków.
- A co się stało, że Paul dał wam wolne? - spytałam nagle.
- No wiesz... Poprosiliśmy go o to z twojego względu. Nie chcieliśmy po prostu ciągnąć cię po sali do ćwiczeń, studiu i wgl. w twoim stanie. Ogólnie najpierw mieliśmy zamiar zostać tutaj, w Londynie, ale postanowiliśmy, że w wolny czas zrobimy sobie małe wakacje - poinformował mnie brat.
Ja tylko kiwnęłam głową i poszłam do kuchni. Otworzyłam drzwi od lodówki i spojrzałam do środka. Chociaż była pełna, moim zdaniem nie było nic dobrego do jedzenia.
- Co ty się modlisz nad tą lodówką? - usłyszałam głos Nialler'a.
- Ha ha ha - zaśmiałam się drętwo - jesteś taki śmieszny, że aż wcale. Po prostu w tej lodówce nic nie ma.
- Nic nie ma? - spytał zdziwiony i zajrzał mi przez ramię - przecież jest kabanosik, pomidorek, ogóreczek, serek, paróweczki...
- Dobra, cicho. Dla mnie nic nie ma.
- To poproś Louis'a, żeby ci coś z tego zrobił.
- Louis!
- Co? - spytał wchodząc do kuchni.
- Głodna jestem.
- Co chcesz?
- Obojętne - odpowiedziałam.
- Jajecznice?
- Nie.
- Tosty?
- Nie.
- Pizze?
- Nie.
- No to co?
- Obojętne - powiedziałam, a on jęknął.
- Mogą być placki z cukinii? - spytał.
- Tak - pokiwałam głową, a on się uśmiechnął.

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 15

- Niki, co się z tobą dzieje? - spytał Zayn.
- Ze mną? Nic - odpowiedziałam.
- Ale dziwnie się zachowujesz - stwierdził Liam.
- Nie, normalnie.
- Wcale, że nie. W samochodzie zapięłaś pasy od razu jak usiadłaś, w domu nie oglądałaś bajek tylko wiadomości, później zjadłaś całą kolacje i na dodatek podziękowałaś, zaczęłaś czytać książkę, a mówiłaś, że nienawidzisz czytać, a na koniec nie musieliśmy cię wyganiać spać, tylko sama poszłaś - wtrącił się Niall.
- Nic się nie dzieje - uspokajałam ich.
- Niki, powiedz - nalegał Harry.
- O Jezu, po prostu nie chcę nigdzie wyjeżdżać! Chcę zostać tutaj z wami, a nie mieszkać w Doncaster! - wybuchłam, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
Chłopaki stali osłupieni. Pierwszy ocknął się Louis, podszedł do mnie i mocno przytulił. Usiadł na łóżku, a mnie posadził na swoich kolanach. Wtuliłam się w niego i płakałam w koszulkę.
- Skarbie, nie płacz. Nigdzie nie wyjedziesz - szepnął mi do ucha.
- Obiecujesz? - spytałam spoglądając na niego.
- Obiecuję - powiedział i pocałował w czoło.
- Dziękuję. Kocham was! - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- My ciebie też kochamy - krzyknęli chłopaki i wskoczyli na mnie i Louis'a.
Chwilę się pościskaliśmy, ale zaraz chłopaki wyszli z mojego pokoju. Zmęczona położyłam się w łóżku.
Dawna, dziecinna Niki wraca - pomyślałam, po czym z uśmiechem na ustach zasnęłam.
***
- Wstawaj! - ktoś krzyknął i wskoczył na mnie.
- Zabieraj ze mnie ten gruby tyłek! - spojrzałam na roześmianego Harry'ego.
- No, ale wstawaj - powiedział.
- No, ale złaź ze mnie! - krzyknęłam.
- A co ja z tego będę miał? - spytał.
- Nic, ale zejdź - powiedziałam błagalnie.
- Ale najpierw dawaj buziola - popukał palcem o policzek.
- No chyba ej nie.
- Dawaj mała buziola to zejdę z ciebie.
- No dobra - westchnęłam i dałam mu buziaka.
- No to teraz wstawaj, bo musimy jechać do studia - wstał ze mnie.
- Zanieś mnie na dół - powiedziałam siadając na krawędzi łóżka.
- A kiedy się ubierzesz?
- O Jezu, to poczekaj 20 minut.
Wstałam z łózka, zgarnęłam jeszcze ubrania i poszłam do łazienki. Tam ubrałam się, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Plastra na szczęście nie muszę już nosić, bo nie miałam już strupa.
Weszłam z powrotem do pokoju. Na moim łóżku leżał Harry i coś na moim laptopie robił.
- Skąd znasz moje hasło? - spytałam.
- Łatwe było - stwierdził.
- Ale ono było po polsku - zdziwiłam się.
- No, ale... no wiesz... - nie wiedział co powiedzieć.
Pokuśtykałam do niego i odwróciłam laptopa w moją stronę. Spojrzałam na ekran i zobaczyłam jak wielkimi literami pisze 'BŁĘDNE HASŁO! PROSZĘ WPISAĆ PRAWIDŁOWE!'.
- Ale z ciebie kłamczuch - prychnęłam i wyłączyłam mojego laptusia.
- Oj tam, oj tam i tak kiedyś się dowiem - powiedział wstając.
- Tsaa... Na pewno - powiedziałam sarkastycznie - chodź już na dół.
Ten przewiesił mnie przez ramię, w drugą rękę wziął kule i pobiegł do kuchni.
- Szlachta przybyła! - krzyknęłam i usiadłam na krześle - co na śniadanie?
- Masz - powiedział Zayn podając mi talerz z kanapkami.
Spojrzałam na niego, po czym zrzuciłam z kanapki szynkę i zaczęłam jeść z samym masłem. Malik widząc to przewrócił oczami, ale się nie odezwał.
***
- Pośpiesz się - powiedział do mnie Niall.
- Moja wina, że przez CIEBIE wyrzucili nas z samochodu i musimy iść na piechotę?! - krzyknęłam dając nacisk na odpowiednie słowo.
- A co moja wina?! - również krzyknął.
- No tak, przecież to ja uderzyłam Malik'a z kuli - powiedziałam sarkastycznie.
- Zaczął się - mruknął.
- Zabrał ci jednego cukierka, to nie był powód, żeby go bić! Przez ciebie teraz idziemy na piechotę! - warknęłam.
- Trzeba było się nie mieszać! Ja ci nie kazałem! - syknął.
- Zamknij się! Chciałam być pomocna, ale to był ostatni raz!
- I dlatego moje cukierki wylądowały za oknem?!
- O Jezu, to tylko cukierki! Kupisz sobie jeszcze jedno opakowanie! - warknęłam.
- Cicho już bądź i idź szybciej!
- Jakbyś ty miał nogę w gipsie też szedł wolno! - krzyknęłam.
- No dobra, spokój. Chodź wezmę cię na barana - powiedział już spokojnie i kucnął.
Wgramoliłam się na jego plecy, on wstał i zaczął iść. Przez całą drogę opowiadaliśmy sobie kawały. Było przy tym wiele śmiechu. Moja złość na Niall'a szybko się ulotniła.
W studiu byliśmy po około 15 minutach. Weszliśmy, to znaczy Niall wszedł, bo ja nadal na jego baranach byłam, do sali, w której nagrywają chłopaki.
- O już jesteście? Jak się szło? - spytał Malik z chytrym uśmieszkiem, za co dostał drugi raz z kuli tyle, że tym razem ode mnie.
- Ałł - jęknął masując bolące.
- Ale z ciebie mięczak. Przecież to mocno nie było - zadrwiłam z niego.
Ten spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu, po czym odszedł w drugą stronę pokoju. Zeszłam z pleców Niall'a.
- Niki idź na korytasz - odezwał się manager.
- Co? Dlaczego?
- Bo będziemy teraz nagrywać, a nie możesz słuchać teraz tych piosenek - powiedział Lou.
- Nie lubię was - mruknęłam i wyszłam na korytarz.
Położyłam się na kanapie i spojrzałam w sufit. Rozmyślałam jakby teraz wyglądało moje życie, gdybym się nie dowiedziała, że zostałam porwana? Czy nadal bym się przyjaźniła z Kamilą? Czy bym dostrzegła jej prawdziwe oblicze? Czy 'rodzice' jednak kiedyś powiedzieli mi, że zostałam porwana? Te wszystkie myśli latały mi po głowie, że aż nie wiem kiedy zasnęłam.
***
Obudziłam się dopiero kiedy chłopaki wyszli z sali, ale nie otwierałam oczu.
- Czy ona śpi? - usłyszałam głos Harry.
- Najwyraźniej - powiedział mój brat.
- Myślicie, że nie żyje?- zapytał się Niall.
- Ty jesteś naprawdę nienormalny. - zaśmiał się Malik.
- Ale ona jakby nie oddycha - ciągnął swoje dalej Niall.
Poczułam jak ktoś się nachyla. W pewnym momencie otworzyłam oczy i krzyknęłam:
- Buuuu!
Wystraszony Nialler pisnął i odskoczył jak najdalej mnie. Pozostała towarzystwa wybuchnęła głośnym śmiechem, a Horan się fochnął.
- Dobra, spokój. Musimy jechać na salę. Chodźcie - powiedział kilka minut później Liam i skierowali się do wyjścia z budynku.
- Louis! - wydarłam się za nimi, siadając na kanapie.
- Co? - spytał odwracając się.
- Zanieś mnie - poprosiłam.
- Nie.
- To ja nie idę - powiedziałam i ponownie się położyłam na kanapie.
Chwilę później koło mnie zmaterializował się brat.
- Co ja z tobą mam - jęknął, ale wziął mnie na ręce.
- Też cię kocham - powiedziałam i dałam mu całusa w policzek.
- Ja ciebie też - odparł i uśmiechnął się.
***
Około 20 wróciliśmy do domu. Wszyscy poszliśmy do salonu. Malik, Lou i Niall usiedli na kanapie i zaczęli oglądać tv, Liam postanowić poodpisywać fanom na tt, natomiast ja i Hazza wyjęliśmy z półki grę Junga, usiedliśmy na wywyższeniu koło wyjścia na dwór. Ułożyliśmy jak potrzeba klocki i zaczęliśmy je wyjmować. Po kilkunastu minutach znudziło nam się to.
- To co, robimy konkurs na lepszą budowlę czy coś takiego? - spytał loczek.
- Spoko, ale przygotuj się na przegraną - powiedziałam zgarniając połowę drewnianych klocków.
Skupiona zaczęłam układać... coś, nie wiem do końca co to miało być.
- Daj jednego klocka - powiedział nagle Styles.
- Masz swoje - rzuciłam nawet na niego nie patrząc.
- Ale mi brakuję.
- No to masz pecha.
- Nie bądź debil i daj.
- Nie jestem debilem i nie dam.
- To sam sobie wezmę - i w tym momencie zabrał klocka z samego dołu mojej budowli.
Wkurzona spojrzałam na chłopaka, po czym jednym ruchem ręki zepsułam jego coś.
- Nie żyjesz - warknął i rzucił się na mnie.
Usiadł na mnie i zaczął tarmosić. Po kilku minutach złapałam jego rękę, włożyłam do buzi i z całej siły ugryzłam.
- Ałł. Puszczaj to boli - krzyknął, po czym plunął na mnie.
- O fuj! Louis, on na mnie napluł - teraz ja powtórzyłam jego czynność i zaczęłam ciągnąć go za włosy.
- Aaaa. Zabierzcie ją ode mnie - wrzasnął Styles.
Już po chwili poczułam jak ktoś odciąga mnie od loczka. Po chwili szarpania udało mu się to.
- O co poszło? - spytał Niall.
Obydwoje zaczęliśmy głośno opowiadać, jednak kłamczuch Harry kilka faktów zmienił, z czego zaczęliśmy wrzeszczeć na siebie.
- Spokój! - krzyknął Zayn, a my jak na zawołanie ucichliśmy - Harry przeproś ją.
- Dlaczego ja? - spytał zbulwersowany.
- Bo jesteś starszy.
Loczek coś mruknął pod nosem, po czym podszedł do mnie.
- Przepraszam, to moja wina.
- No co ty nie powiesz - odpowiedziałam ironicznie.
- Niki, spokój - upomniał mnie Liam.
Przekręciłam oczami.
- No, dobra wybaczam - mruknęłam, po czym poszłam do swojego pokoju. Zmęczona spojrzałam na zegarek. 21:07.
- No nic, pójdę już spać - powiedziałam do siebie.
Wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki. Umyłam się tak, żeby nie pomoczyć gipsu. Po kilku minutach wyszłam z wanny, wytarłam się i ubrałam. Wróciłam do swojego pokoju, gdzie od razu położyłam się w łóżku i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 14

CZYTASZ = KOMENTUJESZ! PROSTE!


Tak jak obiecali chłopaki, nie wpuścili mnie do studia, w którym nagrywali. Więc gniłam na tym korytarzu. W pewnym momencie postanowiłam się przejść po budynku. Wzięłam kule i poszłam przed siebie. Po kilku minutach dotarłam pod drzwi, na których pisało 'URZĄDZENIA OCHRONIARZY'. Bez zastanowienia weszłam do środka. Na szczęście nikogo tam nie było. Rozejrzałam się dookoła. Moją uwagę przykuł segway. Zawsze chciałam na nim pojeździć. Rzuciłam kule pod ścianę i weszłam na jednego. Trochę było mi niewygodnie przez ten gips, ale dałam radę. Odpaliłam go i wyjechałam na korytarz.
Jeździłam już kilka minut, kiedy za sobą usłyszałam jakiś głos.
- Ej, ty zatrzymaj się! - krzyknął ktoś.
Odwróciłam się i zobaczyłam jak w moją stronę biegną dwaj ochroniarze.
- Nie dobrze. Trzeba uciekać - powiedziałam do siebie i odjechałam.
Przez cały czas za mną biegali ci ochroniarze tyle, że wezwali posiłki i teraz było tam ich siedmiu. Miałam niezły ubaw, bo nie mogli mnie złapać. Nagle ochroniarze się zatrzymali, więc ja też. Chwilę później usłyszałam głos Louis'a zwrócony do nich.
- Nie widzieliście przypadkiem dziewczyny? Ma zielone włosy i gips na nodze.
- Tam jest - wskazał na mnie jeden z ochroniarzy.
Louis popatrzył w moją stronę i zrobił się dosłownie czerwony jak cegła.
- Nicola, wracaj tu! - krzyknął.
- Też cię kocham! - pomachałam mu i odjechałam.
Tamci od razu ruszyli za mną. Jednak moja przejażdżka nie trwała długo, bo przede mną wyrośli dwaj inni ochroniarze.
- Gdzie się panienka wybiera? - spytał jeden z nich.
- No... ten... yyy - nie wiedziałam co powiedzieć.
- Nicola, ja cię normalnie kiedyś uduszę! - powiedział wkurzony Lou podbiegając do mnie. Nadal był czerwony.
Ochroniarze zaczęli mi prawić kazanie, a ja powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem. Po kilku minutach pozwolili mi już iść. Louis wziął mnie na ręce i poszliśmy do pokoju, gdzie zostawiłam kule.
Mój brat się na mnie obraził. Przez całą drogę nic do mnie nie mówił i w ogóle nadal był czerwony, ale już nie tak jak wcześniej.
Kiedy byliśmy już pod salą do nagrywania, chciałam usiąść na kanapie, ale Louis się odezwał:
- Nie będziesz tu siedziała! Wchodzisz do środka! - rozkazał mi.
Posłusznie weszłam do środka.
- Dlaczego tak długo cię nie było? - spytał Malik.
- Dlaczego?! Bo Nicola wzięła segway'a i razem z ochroną ją ganialiśmy! - wybuchnął Lou.
Gdy to powiedział Niall i Harry zaczęli się śmiać, Malik zrobił poker face, a Liam zrobił się czerwony.
- Niki, ty nie umiesz przez pięć minut być spokojna?... - zaczął swój monolog Li.
Nie rozumiem dlaczego się tak wkurza. Przecież zawsze mogę mu przypomnieć sytuację ze szpitala. To tak samo tyle, że on miał wózek inwalidzki. W ogóle jak chłopaki coś przeskrobią to nic się nie dzieje, a jak ja to wielka afera.
- ...Mam nadzieję, że weźmiesz sobie to do serca i przestaniesz się tak zachowywać - skończył i spojrzał na mnie wyczekująco.
- No tak... Chyba tak - odpowiedziałam po chwili.
- Słuchałaś mnie?
- Niezbyt - przyznałam się.
- No to powtórzę w skrócie. Jeszcze raz odwiniesz jakiś numer, wracasz do Doncaster.
- Co?! - wykrzyknęłam.
- Normalnie, my już nie mamy dla ciebie głowy - powiedział Lou.
- I najlepiej pozbyć się problemu, co nie? - w moich oczach pojawiły się łzy
- Nie jesteś problemem, po prostu nie dajemy sobie z tobą rady - wytłumaczył Niall.
Chciał mnie przytulić, ale ja odtrąciłam jego ręce i poszłam na korytarz. Usiadłam na kanapie i podciągnęłam nogi pod brodę. Po policzkach lały się łzy.
Przez cały czas myślałam nad tym co powiedzieli chłopaki. Ciągle sprawiam im problemy. Przeze mnie nigdzie nie wychodzą, przeze mnie muszą gotować zdrowe jedzenie i przeze mnie są same kłopoty. Jak nie przefarbuję włosów bez ich wiedzy, to zacznę jeździć segway'em po studiu.
W końcu wymyśliłam, że zacznę się zachowywać doroślej. Żadnych wygłupów, będę musiała ich słuchać i co najgorsze zero bajek. Mam nadzieję, że wytrzymam, bo nie chcę nigdzie wyjeżdżać. Oczywiście tęsknię za rodziną w Doncaster, ale przyzwyczaiłam się do chłopaków.
- Niki, jedziemy - usłyszałam głos Hazzy.
Podniosłam na niego wzrok i lekko pokiwałam głową. Wstałam z kanapy, chwyciłam kule i poszłam do samochodu. Wsiadłam na tylne siedzenie i zapięłam pasy. Chłopaki dziwnie na mnie spojrzeli. Nigdy jeszcze nie zapięłam pasów bez upominania.
- Niki, dobrze się czujesz? - spytał Niall, który siedział koło mnie.
- Tak, a co?
- Nie nic - wzruszył ramionami.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Po kilkunastu minutach byliśmy już w domu. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizor tyle, że nie na bajkach tak jak zawsze, tylko na wiadomościach.
- Yyy... Niki, jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - spytał Zayn.
- Tak, a dlaczego pytasz?
- Bo zawsze oglądasz bajki, a teraz wiadomości - zrobił zdziwioną minę.
- Peszek - wzruszyłam ramionami, a on poszedł do kuchni.
Po kilkudziesięciu minutach usłyszałam głos Liam'a:
- Nicola, obiad!
- Już idę! - odkrzyknęłam i weszłam do kuchni.
Na talerzach znowu była ta zielona papka Niall'a i Zayn'a. Bez słowa usiadłam przy stole i zaczęłam jeść to ohydztwo. Chłopaki spojrzeli na siebie zaskoczeni, a następnie przenieśli wzrok na mnie, jednak nic nie powiedzieli. Zjadłam cały obiad. Kilka razy miałam ochotę wypluć to, ale się powstrzymałam. Chłopaki co chwilę zerkali na siebie zszokowani. Pewnie myśleli, że nie zjem tego, a tu nic nie było na talerzu. Grzecznie podziękowałam za obiad, co jeszcze bardziej ich zdziwiło, i odeszłam od stołu. Poszłam do salonu i podeszłam do regału z książkami. Wzięłam jedną z nich, nawet nie wiem jaką i zaczęłam czytać.
Po kilku minutach koło mnie usiadł Harry.
- Niki, co ty robisz? - spytał.
- Czytam - odpowiedziałam nawet na niego nie spoglądając.
- Co?! Od kiedy ty czytasz?! - zrobił zdziwioną minę.
- Od teraz - rzuciłam, a ten z powrotem poszedł do kuchni.
***
Czytałam tą książkę przez około półtorej godziny. Była baaardzo nudna, ale jakoś dałam radę. Chłopaki siedzieli koło mnie i oglądali mecz. Co chwila czułam na sobie wzrok któregoś z nich. Wkurzało mnie to, ale nie dałam tego po sobie poznać. Udawałam, że jestem zaciekawiona książką, chociaż tak naprawdę chciałam ją podrzeć i spalić w kominku. W końcu skończyłam czytać. Odłożyłam książkę na swoje miejsce i spojrzałam na zegarek. 21:32.
- Idę już spać. Dobranoc - oznajmiłam chłopakom i skierowałam się do mojego pokoju.
Za plecami usłyszałam jeszcze tylko zdziwiony głos Liam'a:
- Z nią naprawdę coś się stało...
Reszty wypowiedzi nie usłyszałam dlatego, że byłam za daleko. Doszłam do pokoju. Zgarnęłam tylko piżamę i poszłam do łazienki. Siedziałam w niej około 20 minut. Kiedy wróciłam do pokoju, zrobiłam zdziwioną minę, gdyż w środku siedzieli chłopaki.

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 13

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


Po około 20 minutach byliśmy już w domu. Chłopaki zaczęli nas przepraszać, że nas zostawili. Mówili, że nie wiedzieli, że będę miała gips, bo inaczej, by na nas poczekali. Po kilkunastu minutach jęczenia w końcu im wybaczyliśmy.
- Mam pomysł! - wykrzyknął uradowany Niall i pobiegł na górę.
Po chwili wrócił z pudełkiem, w którym były kolorowe mazaki.
- Podpiszemy się na gipsie - powiedział uśmiechnięty.
- A kto powiedział, że chcę mieć napisy na gipsie? - spytałam.
- Prosimy - zawyli równo.
- No dobra - westchnęłam.
Chłopaki uśmiechnięci wzięli mazaki w swoim ulubionym kolorze. Harry wziął - różowego, Niall - zielonego, Malik - niebieskiego, Liam - fioletowego, a mój brat - czerwonego. Wszyscy walnęli mi po jednym autografie, a później zaczęli mi bazgrać na gipsie. Wyszło na to, że mam na nim psa z trzema łapami, kwiatka, marchewkę, łyżkę, czterolistną koniczynkę, lusterko, kota i mnóstwo siusiaków. Tsa... Inwencja twórcza Harry'ego. -,-
- Co robimy? - spytałam.
- Możemy coś obejrzeć - zaproponował Niall.
Spojrzałam na Liam'a, on spojrzał na mnie i razem wykrzyknęliśmy:
- TOY STORY!
- Nie! - krzyknęli pozostali.
- Dlaczego? Powinnam mieć coś od życia. Przez was ciągle się coś ze mną dzieje. Jak nie uderzę się głową, to spadnę ze schodów.
- No dobra - mruknął Malik.
- Jest! - krzyknęłam znów z Liam'em i przybiliśmy żółwika.
***
Kiedy skończyliśmy oglądać było około 23. Chłopaki, jak to chłopaki od razu kazali mi iść spać.
- Ale dlaczego muszę spać? Przecież jest wcześnie! - zaprotestowałam.
- No i co. Jesteś jeszcze mała i musisz iść spać - powiedział Harry.
- Nie jestem mała! Jeżeli ja mam iść spać to wy też idźcie - rzekłam.
- My nie musimy iść spać, bo jesteśmy już dorośli - poinformował mnie Liam.
- No jakoś nie jestem tego pewna - wskazałam na Louis'a, który dłubał w nosie, a smarki wycierał o bluzkę Malik'a.
- Yyy... No, bo Louis to Louis, a ty idź spać - powiedział Niall.
- Nigdzie nie idę! - warknęłam i klapnęłam w fotelu.
- Idziesz i mnie nawet nie denerwuj! - włączył się Lou.
- Ty idź sobie podłub w nosie, a nie mi trujesz - mruknęłam i spojrzałam w telewizor.
- Jezu, co wieczór ta sama bajka. Dajmy jej chociaż raz zostać dłużej, zobaczycie później będzie żałowała, bo będzie niewyspana - skwitował Zayn.
- No dobra - powiedział Lou zerkając na mnie.
***
Obudziłam i od razu spojrzałam na zegarek. 6:23. Dziwne. Wczoraj, a raczej dzisiaj położyłam się po 1. Chłopaki marudzili, że rano nie będą mogli mnie ściągnąć z łóżka, a tu tak wcześnie wstałam. Wow.
Zwlekłam się z łóżka i pokuśtykałam do garderoby. Dopiero, gdy spojrzałam na wieszak ze spodniami uświadomiłam sobie, że z długich spodni mam tylko rurki i legginsy, bo wszystkie pary dresów mam w praniu. Dzisiaj w Londynie miała być brzydka pogoda, a więc odpadają szorty, bermudy, sukienka i spódniczka odpadają. Niczym Kubuś Puchatek pukałam się ręką w czoło i mówiłam na głos:
- Myśl, myśl, myśl.
Po kilku minutach wpadłam na genialny pomysł. Wezmę dresy od Louis'a. Że też wcześniej na to nie wpadłam.
Wyszłam ze swojego pokoju i poszłam do sypialni Lou. Weszłam do środka i zobaczyłam, że słodko śpi, ale musiałam go obudzić. Podeszłam do niego i potrząsnęłam nim, jednak to nic nie dało. Nagle wpadłam na pomysł. Podniosłam rękę i z całej siły sprzedałam mu plaskacza.
- Ał! Nicola?! Co ty do cholery robisz?! Nudzi ci się?! - warknął masując czerwony policzek.
- No sorry, ale nie dało się ciebie obudzić - uśmiechnęłam się niewinnie - ale mniejsza z tym, pożycz mi spodnie - rzuciłam.
- Co? Po co ci moje spodnie - zapytał siadając na krawędzi łóżka.
- No bo nie mam jakich założyć - odpowiedziałam.
- Ale przecież masz całą szafę rurek - stwierdził.
- Ale geniuszu jakbyś nie wiedział mam nogę w gipsie i nie mogę na razie zakładać rurek - oświeciłam go - a wszystkie dresy w praniu, a więc dasz mi jakieś czy mam iść do kogoś innego?
- Dobra, już daję - powiedział.
Podszedł do swojej szafy i otworzył ją. Od razu z półek zaczęły spadać ubrania, zabawki, marchewki i inne rzeczy.
- Masz - podał mi jakieś dresy.
- Mam nadzieję, że nie są brudne.
- Nie masz się czego bać, tu są tylko czyste ubrania - poinformował mnie
- Okej, dzięki - uśmiechnęłam się i wróciłam do pokoju.
Wzięłam jeszcze resztę ubrań i poszłam do łazienki. Tam ubrałam się w spodnie oraz fioletową bluzę Jack'a Wills'a, którą zajumałam Harry'emu, zmieniłam plaster z czoła i związałam włosy w kitkę.
***
Po około 20 minutach byłam już gotowa. Stanęłam przy schodach i myślałam jak zejść na dół. Próbowałam wielu sposobów, ale mi się nie udawało, bo miałam jeszcze te kule. Nagle wpadłam na pomysł. Zrzuciłam kule zza obręcz, a sama na niej zjechałam. Odgłos uderzenia kul o podłogę był tak trochę duży, że aż Louis wybiegł z kuchni zobaczyć co się stało.
- Co tu się dzieje? - spytał.
- Musiałam jakoś zejść na dół - powiedziałam.
- Trzeba było wołać, zniósłbym cię. Chodź na śniadanie - rzucił i wszedł do kuchni, a ja za nim.
W środku byli jeszcze Niall i Liam.
- Co się stało, że już jesteś na nogach? - spytał drugi ze zdziwioną miną.
- A tak jakoś - wzruszyłam ramionami i usiadłam na krześle - co na śniadanie?
- Płatki - poinformowałam mnie Niall.
Louis postawił na stole mleko, różnego rodzaju płatek, miski, łyżki i jednego widelca.
- A nie ma mleka czekoladowego?
- W lodówce - odpowiedział Malik.
- Od kiedy ty tutaj jesteś? - spytałam zdziwiona.
- Wszedłem zaraz za tobą.
- Aha. Podaj mi mleko.
- A sama nie możesz? - spytał Niall.
- Wczoraj powiedzieliście, że dopóki będę miała gips na nodze będzie mnie wyręczać we wszystkim - przypomniałam im uśmiechając się zwycięsko.
- No dobra - mruknął Lou i rzucił mi mleko czekoladowe.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego.
Wsypałam do miski płatki cheerios, zalałam je mlekiem i zaczęłam jeść. Siedziałam cicho, a chłopaki rozmawiali o swojej nowej płycie.
- Ej, a kiedy ta płyta wyjdzie? - spytałam nagle.
- 13 listopada - poinformował mnie Li.
- A kiedy ja będę mogła ją przesłuchać?
- Wtedy, kiedy wszyscy - odpowiedział mi Lou.
- I właśnie ostatnio postanowiliśmy, że jak będziemy nagrywać piosenki to będziesz siedziała na korytarzu - rzekł Malik.
- Co? Dlaczego?
- Bo chcemy, żebyś przesłuchała wtedy kiedy wszyscy - odezwał się Niall.
- I dlatego wywalacie mnie na korytarz?
- Dokładnie. Ciesz się, że mogłaś posłuchać LWWY - powiedział Malik.
- Super, będziecie coś chcieli - mruknęłam i dalej się zajadałam.
- A tak z innej beczki, gdzie Harry? - spytał Liam.
- Już jestem - pojawił się w drzwiach - szukałem mojej bluzy tej fioletowej od Jack'a Wills'a. Po ostatnim praniu zgubiła mi się. Nie widzieliście jej? - spytał siadając na krześle.
- Niki ją ma - wskazał na mnie Malik.
- Cicho! - powiedziałam.
- Skąd ty ją masz? - spytał Loczek wstając z krzesła i zmierzając w moją stronę - ona jest moja.
- No wiem, ale jest taka ładna i ładnie pachnie - wyszczerzyłam się.
- Ale ona jest moja - jęknął - jeszcze mi ją pobrudzisz.
- Też cię kocham - powiedziałam, a on przewrócił oczami.
- No dobra, dam ci dzisiaj w niej pochodzić, ale tylko dzisiaj - rzekł i znów usiadł na swoim miejscu.
- Dziękuję - rzuciłam uśmiechając się.
- Nie ma sprawy - odwzajemnił gest i zaczął jeść śniadanie.
- Niki - zwrócił się do mnie Louis - myślę, że musimy cię wziąć na zakupy.
- Mnie? Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Masz na sobie moje spodnie i bluzę i Harry'ego. Jesteś pewna, że masz jakieś ubrania?
- No mam, ale to fajna bluza.
- Wcale, że nie. Bluza jak bluza - odezwał się Malik.
- Bitch please, to jest Jack Wills! - powiedziałam.
- To w sobote jedziemy do sklepu Jack Wills i kupimy ci coś - oznajmił Lou.
- Ale... - chciałam zaprotestować, lecz przerwał mi Niall.
- Bez dyskusji. Nasze dziecko musi mieć ciuchy z Jack'iem Wills'em.
- Nasze dziecko? - spytałam.
- No wiesz... - zaczął Daddy - masz 13 lat, więc jesteś najmłodsza, na dodatek musimy ci we wszystkim pomagać i dlatego jesteś naszym dzieckiem - wytłumaczył mi.
- Nie musicie mi we wszystkim pomagać! - zaprotestowałam.
- Nie w ogóle. Tylko ostatnio chciałaś zrobić frytki i nie wiedziałaś jak je zrobić, więc musieliśmy ci pomóc - powiedział Malik, a ja tylko przewróciłam oczami.

sobota, 2 marca 2013

Rozdział 12

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!


- Wstawaj - ktoś mną potrząsnął.
- Co? - spytałam leniwie otwierając oczy.
- Wstawaj, nie długo jedziemy - powiedział Liam.
- Aha, a nie wiesz czy Lou i Harry są jeszcze źli?
- Nie wiem, zachowują się normalnie, ale jak wczoraj Louis powiedział nam o tym co powiedziałaś to Niall i Zayn też się trochę wkurzyli - poinformował mnie.
- Ale ja tego nie chciałam - powiedziałam siadając krawędzi łóżka - a ty nie jesteś zły? - spytałam.
- Nie, ale przyznam z początku byłem trochę.
- Przepraszam -  przytuliłam chłopaka - nie chciałam tego mówić.
- Wiem, że nie chciałaś - rzekł odwzajemniając uścisk - a teraz idź się ubrać, a ja ci zrobię śniadanie - rzucił i wyszedł z mojego pokoju.
Ja natomiast podeszłam do mojej szafy, wyjęłam z niej te ubrania i poszłam do łazienki.
***
Po około 20 minutach byłam już naszykowana. Weszłam tylko do pokoju rzucić piżamę na łóżko i poszłam na dół. W kuchni byli już wszyscy. Niall, Louis i Malik siedzieli przy stole, a Harry i Liam opierali się o blat.
- Cześć - powiedziałam, jednak nie doczekałam się odpowiedzi - nadal jesteście źli? - i znowu nic - no przepraszam, nie chciałam tego mówić - rzekłam, ale nikt nic dalej nie mówił - dobra, nie chcecie zgody to nie. Ja nie muszę z wami rozmawiać - warknęłam i zaczęłam jeść tosty z nutellą.
- Niki! Chodź, jedziemy! - usłyszałam po kilku minutach głos Liam'a.
- Już idę! - odkrzyknęłam i skierowałam się w stronę drzwi.
Weszłam do samochodu i usiadłam za kierowcą, którym był Liam. Obok niego siedział Niall. Zaraz koło mnie siedział Louis, później Malik, a na przeciwko Louis'a, Harry. Chłopaki cały czas rozmawiali między sobą.
- Niki - usłyszałam nagle głos Li.
- Tak? - spytałam.
- Jesteśmy na miejscu.
- Aha - odpowiedziałam i wygramoliłam się z samochodu.
Poczekałam, aż Liam wyjdzie i zamknie samochód i razem z nim weszłam do studia.
- Ja sobie tutaj poczekam - zwróciłam się do niego.
- A nie chcesz wejść?
- Nie, tutaj będzie mi wygodnie - uśmiechnęłam się wskazując na kanapę.
- Dobra, jak chcesz, ale jakbyś coś chciała to śmiało wchodź - powiedział.
- Jasne, nie ma sprawy - rzekłam, a on wszedł do środka.
Usiadłam na kanapę i sięgnęłam po gazetę ze stolika obok. Zaczęłam czytać artykuły. Po około 4 godzinach wszystkie gazety już przekartkowałam. Nie wiedziałam co zrobić, a strasznie mi się nudziło. Postanowiłam się gdzieś przejść i przy okazji kupię sobie coś jeszcze do czytania. Weszłam do pokoju, a wzrok wszystkich skierował się w moją stronę.
- Liam - zawołałam chłopaka, a ten natychmiast do mnie podszedł.
- Tak?
- Ja idę się przejść i przy okazji kupię sobie coś. Dobra?
- Okej, nie ma sprawy, ale wracaj szybko, bo za godzinę jedziemy ćwiczyć układy - poinformował mnie.
- Dobra, a ten kupić ci coś?
- Jakbyś mogła jakąś wodę niegazowaną i bułkę słodką.
- Nie ma sprawy to niedługo będę z powrotem - rzekłam.
Wyszłam ze studia i nawet się nie zorientowałam kiedy podleciały do mnie fanki 1D. Zaczęły mnie prosić o autografy i zdjęcia. Nie chciałam odmówić, a więc wszystkim spełniłam prośby. Dziewczyny podziękowały i zostawiły mnie w spokoju.
Skierowałam się do najbliższego sklepu. Wzięłam koszyk i włożyłam do niego wodę, żelki, 2 bułki słodkie, puszkę coca-coli i 3 gazety dla nastolatek. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za wszystko. Wyszłam przed sklep i spojrzałam w niebo. Jak zawsze ciemne chmury. Pomyślałam, że nie będę już nigdzie więcej szła, bo zaraz może lunąć. Jak na zawołanie zaczął kropić deszcz. Przyspieszyłam kroku, jednak to nic nie dało. W połowie drogi zaczęło lać.
Po około 15 minutach weszłam do studia. Odgarnęłam mokre włosy z policzka i podeszłam do właściwych drzwi. Weszłam do środka i od razu podbiegł do mnie Liam.
- Niki, jak ty wyglądasz?
- To już nie moja wina, że zaczęło padać - broniłam się..
- Zimno ci? - spytał, a ja pokiwałam głową - poczekaj, mam tutaj zawsze jakieś ubrania do przebrania, dam ci je - dodał i zniknął za drzwiami.
Ja natomiast zdjęłam torebkę z ramienia. Po chwili do pomieszczenia wrócił Liam z dresami i bluzką.
- Dzięki - uśmiechnęłam się do niego i poszłam do damskiej ubikacji.
Tam ubrałam na siebie suche ubrania i związałam włosy w luźnego koczka. Spojrzałam ponownie w lustro i dokładnie przyjrzałam się ciuchom od Liam'a. Były one 'trochę' na mnie za duże, ale ważne, że były. Ogólnie bluzka do kolan, a dresy na szczęście miały ściągacze przy nogawkach i w pasie, a więc nie musiałam się martwić, że spadną mi z tyłka.
Wyszłam z łazienki i ponownie weszłam do pokoju, w którym byli chłopaki. Liam wziął ode mnie mokre ubrania i poszedł je gdzieś powiesić. Kiedy już wrócił wyjęłam z torebki wodę, coca-cole i bułki. Podałam mu wodę i bułkę.
- Dzięki, mała - powiedział, gryząc bułkę.
- Nie ma za co - odpowiedziałam i też zaczęłam jeść swoją.
***
- Niki, jedziemy na salę - zawołał mnie Liam.
- Już idę - odpowiedziałam, po czym spakowałam wszystkie moje rzeczy do torebki.
Wyszłam ze studia i wskoczyłam do samochodu. Tak jak wcześniej siedziałam za kierowcą.
Przez całą drogę byłam na twitterze i odpisywałam na pytania od fanów chłopaków. Odpowiedziałam na około 30 pytań i akurat zaparkowaliśmy na parkingu. Szybko podziękowałam za pytania i wylogowałam się z twitter'a.
Weszliśmy do budynku. Środek wyglądał jak sala gimnastyczna tyle, że na 3 ścianach były lustra. Natomiast na czwartej były drzwi, jakieś nagłośnienie etc.
Chłopaki stanęli na środku sali i za przewodnictwem Paul'a - choreografa, zaczęli ćwiczyć swoje nowe układy, a ja usiadłam w kącie sali i obserwowałam ich. Bardzo śmiać mi się chciało, kiedy widziałam jak się ruszają, ale dzielnie się powstrzymywałam od wybuchu.
***
Z sali wyszliśmy około 17:00. Po drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do marketu. Nie chciało mi się nigdzie iść, więc sama zostałam w samochodzie. Mimo, że ja nic nie ćwiczyłam, byłam bardzo zmęczona. Bez namysłu położyłam się na trzech fotelach i zasnęłam.
***
Obudziłam się u siebie w pokoju. Ale chwila! Co ja tu robię? Przecież zasnęłam w samochodzie.
Wygramoliłam się z łóżka i sprawdziłam godzinę. 18:56. To se pospałam 2 godzinki. Wyszłam ze swojego pokoju i zbiegłam po schodach. Jednak kiedy byłam już na 5 czy tam 6 schodku moja noga napotkała bluzkę Malik'a. Nie widząc jej, przejechałam po niej nogą i zleciałam po reszcie schodków. Huk był niesamowity. Zaraz po nim koło mnie pojawili się chłopaki.
- Liam, noga mnie boli - wyjęczałam, a po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Pokaż ją - powiedział i dotknął jej.
- Aaaa... To boli, zostaw ją! - wydarłam się na niego.
- W ogóle co się stało? - koło mnie kucnął Lou.
- A co już nie jesteś obrażony?
- Przestań. Co się stało?
- Malik zostawił bluzkę na schodach i się po niej przejechałam - poinformowałam ich.
- Przepraszam - powiedział Mulat.
- W dupę sobie wsadź to 'przepraszam'! - krzyknęłam zapłakana.
- Dobra, nie będziemy tak stać i się gapić. Musimy zawieźć ją do szpitala - rzucił Harry i wszyscy się z nim zgodziliśmy.
Lou wziął mnie na ręce i poszliśmy w stronę drzwi.
- Tylko masz uważać - ostrzegłam go.
- Jasne, nie przejmuj się. Nic ci się ze mną nie stanie - zapewnił.
Jednak, gdy przechodziliśmy przez drzwi, nie wyrobił i uderzył moimi nogami o futrynę.
- Aaaa... Debilu, uważaj! - krzyknęłam i zdzieliłam go po głowie.
- Sory, mała - odrzekł uśmiechając się przepraszająco i włożył mnie do samochodu.
Poczekaliśmy, aż do samochodu wtoczy się reszta i odjechaliśmy.
***
Pod szpitalem byliśmy w rekordowym czasie, bo w ciągu 5 minut, a normalnie jedzie się około 15. I jescze na dodatek kierował Liam. Rozumiem, że Lou, Hazza lub Malik, by złamali parę przepisów, ale Liam?! Nasz Daddy?! Po nim bym się tego nie spodziewała.
Zaparkowaliśmy na parkingu i tym razem na ręce wziął mnie Niall. Niby takie z niego chucherko, a udźwignął moje 48kg. Poszliśmy na recepcje i Harry'm zaczął opowiadać co się stało:
- Prze pani, ona biegła po schodach i biegła i biegła, aż w końcu na bluzce Zayn'a się poślizgnęła i było bum. My wtedy szybko do niej pobiegliśmy. No i ona, że ją noga boli, a Liam, żeby ją pokazała i ona pokazała i wtedy krzyknęła i powiedziała, że ją boli i wtedy on ją zostawił i wtedy Louis, co się stało, a ona czy nie jest już obrażony?, no i on, żeby przestała i ona, że spadła ze schodów i Zayn, że przeprasza, a ona, żeby to 'przepraszam' w dupe sobie wsadził i ja, że musimy jechać do szpitala, no i oni mnie poparli. No i Louis na ręcę ją wziął i ona, że ma uważać, a on że z nim nic się nie stanie. Ale jak wychodzili przez drzwi to on przywalił jej nogami o futrynę i ona wtedy pisnęła, powiedziała, że on jest debilem i zdzieliła go po głowie, a on, że sorry i wsiedliśmy do samochodu i jesteśmy tutaj - skończył.
Kiedy usłyszeliśmy to chłopaki, prócz Niall, bo na rękach mnie trzymał, zrobili facepalm'a, a ja mimo ogromnego bólu nogi, zaczęłam się śmiać.
- Czyli mam rozumieć, że coś sobie z nogą zrobiłaś?
- Tak - odparli chórem chłopaki.
- Dobrze już proszę iść pod salę numer 24. Przyjmie tam państwa doktor Stevens - powiedziała.
Weszliśmy do środka sali. Przy biurku siedział mężczyzna około trzydziestki.
- W czym mogę pomóc? - spytał podnosząc się.
- Coś mi się z nogą stało - poinformowałam go.
- Dobrze, już patrzymy, ale niech zostanie tutaj pacjentka i ktoś z rodziny, a resztę muszę wyprosić - rzekł.
Niall położył mnie na kozetce i razem z chłopakami wyszedł. W środku zostałam ja, doktor i Lou. Doktor ukucnął koło mnie i zaczął dotykać mojej, a ja zaczęłam krzyczeć. Ból po prostu był nie do zniesienia.
- Przypuszczam, że noga jest złamana. Pojedziemy teraz na rentgen i wszystko się okaże - rzekł.
***
Po około 30 minutach dowiedzieliśmy się, że moja noga jest złamana. Doktor Stevens założył mi na nią gips i powiedział, że mam w nim chodzić miesiąc. Po prostu super. Cieszę się z tego tak bardzo, że aż wcale.
Wyszliśmy na korytarz, w sensie, że Lou wyszedł, a ja byłam na jego rękach. Na szczęście tym razem uważał. Przed salą okazało się, że nie ma chłopaków, ale szybko dowiedzieliśmy się gdzie są. Otóż Liam siedział w jednym wózku inwalidzkim i pchał go Zayn, a w drugim siedział Niall tyle, że pchał go Harry, a za nimi ganiali wściekli ochroniarze. Na sam widok tego zaczęłam się śmiać. Pogorszyło mi się jeszcze bardziej, kiedy Harry pchnął wózek w ścianę, a na nich poleciał wózek z Liam'em. To naprawdę musiało boleć. Kiedy już wszyscy wstali z ziemi, ochroniarze zaczęli na nich krzyczeć, że to nie plac zabaw etc., a chłopaki stali ze spuszczonymi głowami. Jednak widziałam na twarzy Harry'ego lekki uśmieszek.
Kiedy chłopaki dostawali opieprz wraz z bratem poszliśmy po kule. Braciszek się trochę zirytował, bo nie mogłam wybrać pomiędzy czarnymi, szarymi i białymi. W końcu, po kilku minutach wybrałam ostatnie.
Wyszliśmy przed szpital, ale samochodu już nie było.
- Gdzie są chłopaki? - spytałam.
- Nie wiem, zadzwonię do nich - powiedział i wybrał numer Malik'a - cześć, gdzie jesteście?... Jak to?!... A czym my wrócimy?!... Tak na piechotę, na pewno! Niki ma nogę w gipsie i na pewno przejdzie 10 kilometrów na piechotę!... Dobra, daj już sobie spokój! Zamówię taksówkę! - powiedział i rozłączył się.
- Odjechali bez nas? - spytałam nie dowierzając.
- Tak, zamówię taksówkę i zaraz wrócimy do domu - rzekł i ponownie wykręcił numer tyle, że tym razem na taryfę.