czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 34

Cześć Wam.
Przede wszystkim chcę przeprosić, że tyle czekałyście na ten rozdział i, że jest on taki krótki. Obyście się nie obraziły. Naprawdę przepraszam. Obiecuję, że następny będzie już dłuższy.
Drugą sprawą jaką chciałam poruszyć jest liczba wyświetleń. Nie mogę uwierzyć, że w pięć miesięcy weszliście ponad 13k. Naprawdę dziękuję, dziękuję, dziękuję! Kocham Was! <3



Ubrana stanęłam koło schodów. Zaspana głowiłam się jak zejść na dół. W nocy praktycznie nie spałam, bo noga i brzuch mi nie pozwalały. Nie mogłam znaleźć wymarzonej pozycji. Z pleców kładłam się na lewy bok, a z lewego na prawy. No można zwariować.
Podrapałam się po głowie nie do końca wiedzieć jak zejść. W końcu powoli usiadłam na ostatnim stopniu i zaczęłam zsuwać się po schodkach. Po kilku minutach byłam już na dole. Zacisnęłam zęby z bólu, kiedy wstawałam z podłogi. Rany niestety dawały o sobie znać. Wzięłam kilka głębokich wdechów i ból przeszedł. Poczłapałam się do kuchni i usiadłam przy stole. Po chwili jednak zaburczało mi w brzuchu, więc podeszłam do lodówki. Po długim zastanowieniu otworzyłam drzwiczki od zamrażarki i wyjęłam z niej pizze. Włożyłam ją do mikrofali i ustawiłam na 3 minuty. Kiedy już była gotowa usiadłam z powrotem na moim miejscu i zaczęłam powolnie jeść. Nagle poczułam jakiś dotyk na ramieniu. Podskoczyłam niespodziewając się tego, po czym odwróciłam się.
- Co ty tutaj robisz? - spytał zaspany Lou przecierając oczy.
- Siedzę - mruknęłam i wróciłam do dalszego jedzenia.
- Idź spać jeszcze. Jest jeszcze wcześnie.
- No, ale chyba do szkoły muszę iść.
- Nie idziesz nigdzie. Ledwo co chodzisz przecież.
Mruknęłam pod nosem, że mógł mi wcześniej powiedzieć, po czym skierowałam się w stronę salonu. Nie miałam zamiaru znowu czołgać się schodach.
- Niki, gniewasz się? - spytał brat stając przede mną.
- Nie, w ogóle - powiedziałam sarkastycznie i chciałam go wyminąć, ale mi się nie udało.
- Niki, zrozum, ja kocham Eleanor. Zależy mi na niej - powiedział cicho.
- A mnie? - spytałam, a Louis zrobił pytającą minę - kochasz mnie?
- Niki.. No oczywiście, że cię kocham. Przecież jesteś moją siostrą.
Chłopak przytulił mnie.
- Ja ciebie też kocham - szepnęłam - ale teraz idę spać.
Zaczęłam iść do salonu, ale wyprzedził mnie Louis i sam położył się na kanapie.
- Ej, ja tu chciałam spać.
- Peszek - uśmiechnął się zakładając ręce nad głowę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym skoczyłam na chłopaka. Jednak to nie było za dobrym pomysłem, bo po chwili poczułam ból. Zacisnęłam mocno zęby.
- Cicho, przejdzie zaraz - powiedział Lou całując mnie w czubek głowy.
Wzięłam wielki oddech. Na szczęście ból minął. Otworzyłam zaciśnięte oczy i zobaczyłam zmartwioną twarz mojego brata.
- Wszystko już w porządku, skarbie? - spytał odgarniając moją grzywkę z twarzy.
Kiwnęłam lekko głową, po czym położyłam się na Louis'ie, a głowę schowałam w zagłębieniu jego szyi. Chłopak przykrył nas kocem, po czym objął mnie rękami. Po kilku minutach zasnęłam.
***
- Ale wy słodko razem wyglądacie - usłyszałam nagle czyjś głos.
- Cicho, bo ją obudzisz - powiedział cicho brat.
Poruszyłam się niespokojnie, po czym powoli otworzyłam oczy. Zamrugałam kilkakrotnie zanim wyostrzył mi się obraz.
- Za późno - mruknęłam.
Podniosłam lekko głowę, po czym rozejrzałam się po wszystkich dookoła. W pokoju siedzieli chłopaki i nie kto inny jak Eleanor. Blee.
- No i co zrobiłeś, Liam? - spytał z wyrzutem brat.
- Ale za to nie trzeba jej już budzić. Przecież i tak za jakieś pół godziny mamy być w studio - obronił się szybko chłopak.
Położyłam ręce na brzuchu brata i podparłam się, żeby usiąść. Przeciągnęłam się tak, żebym nie poczuła nigdzie bólu, po czym wstałam.
- Jest coś do jedzenia? - spytałam.
Następnie mój wzrok padł na Niall'a, który wpierniczał jakąś sałatkę owocową.
- Niall - powiedziałam podchodząc do niego - podzielisz się?
Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam na niego a'la kot ze Shrek'a.
- No dobrze, biedaku. Ale tylko dlatego, że się przewróciłaś i jesteś cała obdarta - powiedział i podał mi miskę z jedzeniem.
Zaczęłam jeść, a reszta coś tam gadała. Nie wiem dokładnie o czym, bo się wyłączyłam.
- Niki, Niki - szturchnął mnie Zayn siedzący obok nas - jedziemy.
Zeszłam z kolan Niall'a, po czym powoli poszłam do samochodu. Od jakiegoś czasu chłopaki jeździli kilkoma samochodami. No, ale nie ważne. Wsiadłam do samochodu Louis'a, na miejscu pasażera. Po chwili dołączyli do mnie Lou i Eleanor. Reszta pojechała swoimi samochodami. Brat odpalił samochód, po czym wyjechał z podwórka. Najpierw pojechaliśmy pod dom Eleanor. Dziewczyna wysiadła, a my dalej pojechaliśmy. Włączyłam radio i akurat leciała piosenka Justin Bieber - One Time. Jako, że jestem fanką JB podgłosiłam i zaczęłam śpiewać. Po chwili przyłączył się do mnie Louis. Ludzie stojący na chodnikach się dziwnie patrzyli, ale no trudno. Kiedy staliśmy na światłach dostrzegłam znajome mi auto. Otworzyłam okno i zaczęłam machać do Zayn'a. Kiedy on to zauważył zaczął pokazywać, żebym puknęła się w głowę. Kiedy zapaliło się zielone światło, uśmiechnęłam się wrednie do Mulata, po czym krzyknęłam do Louis'a, żeby jechał szybko. Po chwili błagania, w końcu się zgodził. Przyśpieszył i jak profesjonalista wyprzedzał inne samochody. Cały czas słyszałam trąbienie innych samochodów, ale się tym nie przejmowaliśmy. Z wielkim uśmiechem odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Zayn'a, który był tuż, tuż za nami.
- Przyśpiesz! - krzyknęłam do Louis'a.
- Nie i tak już wystarczająco szybko jadę. I w ogóle odwróć się - powiedział zmieniając biegi.
Przewróciłam oczami, ale usiadłam normalnie.
Nagle usłyszałam koguta policyjnego. Zdezorientowana obejrzałam się do tyłu i zobaczyłam samochód policyjny. Facet z niego zaczął machać lizakiem, żebyśmy się zatrzymali.
- Kurwa - warknął Louis zjeżdżając na pobocze.
Usiadłam prosto i akurat jeden policjant zapukał do okna od strony Louis'a. Chłopak otworzył okno.
- Dzień dobry. A co to za wyścigi? - spytał poprawiając czapeczkę na głowie.
- Mam ładniejszą czapkę - wymsknęło mi się.
Szybko zakryłam dłońmi usta. Louis i policjant spojrzeli na mnie. Szczerzę, mogę stwierdzić, że jeśli oczy mogłyby zabijać, leżałabym martwa.
***
Roześmiana weszłam do studia. Louis szedł za mną i coś mamrotał pod nosem. Nie powiem, spotkanie z policjantem było zabawne. Najpierw smerf oparł się o lusterko i je urwał. Louis się zdenerwować i mimo mojej obecności bluźnić. Policjant stwierdził, że Lou ubliża mu i przypiął jedną rękę brata do klamki od samochodu. A i tak najśmieszniejsze było kiedy policjant zepsuł kluczyk. Po długich negocjacjach, że się śpieszymy, w końcu ustąpił. Próbował otworzyć zamek i ten kluczyk na dwie części się rozpadł. Louis zrobił się czerwony ze złości i nie wiem jakim sposobem, jeszcze do końca tego nie zrozumiałam, w przypływie agresji urwał klamkę od swojego samochodu. Kiedy to zobaczyłam, to po prostu jebłam. W końcu policjant widząc większe zdenerwowanie Tommo, uśmiechnął się nikle i wrócił do radiowozu. Louis nie dostał ani mandatu, ani nic. Ale to i tak nie zmienia faktu, że do lewej ręki ma przyczepione kajdanki.
- Fajne bransoletki! - krzyknął nagle ktoś za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Jon'a, jednego z 1D Band.
- Co nie? Są takie sexy! - wybuchnęłam śmiechem, za co zostałam zdzielona po głowie.
- Jeszcze jedno słowo, a odwiozę cię do szkoły i nie obchodzi mnie, że ledwo co chodzisz! - warknął brat.
Odwrócił się tyłem i zaczął gdzieś iść. Spojrzałam na Jon'a ledwo powstrzymując śmiech.
- Niki, chodź tu! - usłyszałam krzyk Louis'a.
Zerknęłam w stronę krzyku. Tomlinson stał i patrzył się na mnie z groźną miną.
- No co się tak gapisz? - spytałam.
- Bo oryginalny masz kolor oczu - odpowiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona - jak woda w klozecie - po chwili dopowiedział.
Otworzyłam buzie z oburzenia, za sobą usłyszałam śmiech Jon'a. Skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na brata złowrogim spojrzeniem. Zła przeszłam obok niego i mimo krzyków, żebym się nie obrażała, poszłam do pokoju, w którym siedzieli reszta chłopaków.

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 33

Moje drogie panie oto nowy rozdział! :D
Dzisiaj nie mam nic ciekawego, czy nieciekawego.
Mam nadzieję, że się spodoba i KOMENTOWAĆ! <3

Siedziałam, a raczej tak bardziej leżałam na kanapie. Na moim brzuchu leżała głowa Hazzy. A jeszcze na jego brzuchu stała wielka miska popcornu. Oglądaliśmy razem telewizję, a reszta chłopaków poszła na miasto.
- Nudzi mi się - jęknęłam odchylając głowę do tyłu.
- Mi też. Chodź na siłownie - zaproponował.
- Pojebało? - rzuciłam zerkając na niego.
- No chodź, dupa ci trochę schudnie.
- Ja nie mam grubego tyłka! - krzyknęłam zbulwersowana.
- A kto ma? Może ja? - zakpił ze mnie - popatrz sobie czasami na niego to zoba... - więcej nic nie powiedział, bo wepchnęłam mu całą garść popcornu do buzi.
- Tak, ty masz wielką dupę!
Chłopak usiadł koło mnie i patrzył na mnie połykając jedzenie. Kiedy już je zjadł powiedział:
- No może wykracza trochę poza normę, ale nie jest taka zła, nieprawdaż? - spytał wstając i merdając wcześniej wymienioną częścią ciała przed moim nosem.
- Ogarnij się - zaśmiałam się.
- No to chodź.
- Ale ja nie chcę.
- Ale tam jest takie fajne coś i tam boksować się można - powiedział podekscytowany.
- I co, że ja mam się z tobą boksować?
- No tak - przytaknął.
- Pojebało? Ja chcę jeszcze żyć, a jak ty mnie uderzysz czy coś, to będą małe szansę na przeżycie. Zresztą Louis by ci coś zrobił, gdybym wróciła ze śliwą.
- No dobra. To chodź pobiegać - zaproponował.
Przyjrzałam się uważnie chłopakowi, po czym pobiegłam do pokoju. Szybko przebrałam się i migiem wróciłam na dół. Przy drzwiach stał już Hazza, ubrany na sportowo oczywiście. Wybiegłam na dwór. Chłopak zamknął drzwi i razem zaczęliśmy biec w stronę parku. W czasie drogi zaczepiały nas fanki Loczka. Oczywiście, nie mogliśmy nic innego zrobić jak zatrzymywać się. Chłopak z uśmiechem rozdawał autografy i robił zdjęcie. Po około 25 minutach pożegnaliśmy się z fankami i wbiegliśmy do parku. Ganialiśmy się alejkami., przy tym śmiejąc się i zwracając uwagę innych. Akurat uciekałam przed Hazzą za to, że go przewróciłam. Nie było łatwo no, ale Tomlinson potrafi. Odwróciłam głowę i spojrzałam na Styles'a.
- Niki, uważaj! - krzyknął.
- Co? Na c... - nie dokończyłam, bo potknęłam się o jakiś kamy i przewróciłam.
Poczułam ból na prawej nodze, brzuchu i brodzie. Zdarłam sobie skórę i zaczęła lać się krew.
- Niki, wszystko w porządku? - spytał Harry, kucając koło mnie.
- Boli - powiedziałam, a moje oczy się zaszkliły, ten ból był naprawdę cholernym bólem.
- I co się dziwisz? Masz całą nogę i brzuch rozcharatane i ranę na brodzie - westchnął - możesz wstać?
Próbowałam wstać, ale ból mi to uniemożliwiał.
- Dobra, zaniosę cię. Nie męcz się już i nie płacz - wytarł moje łzy, po czym wziął mnie na ręce.
- Boli - powtórzyłam opierając głowę o klatkę piersiową Hazzy.
- Wrócimy do domu i ci przemyję te rany. Ale za szybko normalnie chodzić nie będziesz. A Louis mnie zabije - jęknął.
Ja już nic więcej nie powiedziałam, tylko zamknęłam oczy, marząc, aby przestało boleć.
***
W domu byliśmy nie wiem po ilu. Podczas drogi cały czas jęczałam, że mnie boli brzuch, noga i broda. Harry natomiast ciągle powtarzał, że jak dojdziemy do domu to mi przemyje bla, bla, bla, a później się zdenerwował. Powiedział, że jeśli się jeszcze odezwę to mnie zostawi po drodze. No oczywiście nie mogłam nic innego zrobić jak siedzieć cicho. Loczek postawił mnie na kostce i otworzył drzwi. Pomógł wejść i zdjąć buty. Normalnie all inclusive. Z powrotem wziął mnie na ręce i zaniósł do kuchni. Wyjął z półki apteczkę i zaczął przemywać rany zaczynając od brody. Kiedy skończył ją przemywać i zakleił plastrem, zajął się nogą. Nalał masę wody utlenionej na nogę, że aż krzyknęłam.
- Pojebało cię?! Nie umiesz nawet normalnie obmyć nogi?!
Harry zacisnął mocno szczękę, po czym wyszedł z kuchni.
- Ej, nie zostawiaj mnie tutaj! No, wróć się! Harry! - nie było żadnego odzewu ze strony chłopaka - wiesz co, dzwonię do Louis'a!
Pomimo wielkiego bólu, zgięłam się i wyjęłam telefon z lewego buta. Wybrałam numer brata i czekałam, aż odbierze. Jednak nie doczekałam się tego. Nie odbierał. Po około 10 próbach, postanowiłam zadzwonić do reszty chłopaków. Nikt inny oprócz Zayn'a nie odebrał. Idioci, będą coś chcieli.
- No co się stało, młoda? - spytał.
- Kiedy będziesz w domu? - spytałam zmieniając pozycję, po czym przygryzłam z bólu dolną wargę, tak mocno, że zaczęła krwawić. Super.
- No powoli się zbieram, a co?
- Poszłam biegać z Harry'm, no i się przewróciłam. Zdarłam skórę z brzucha, nogi i brody. No i teraz Harry się zdenerwował i nie chcę mi pomóc, zostawił mnie w kuchni. A jak dzwoniłam do Louis'a to nie odbiera - powiedziałam szybko.
- Dobra, poczekaj, za 20 minut będę w domu. Nie ruszaj się nigdzie.
- Naprawdę? Nie pomyślałam o tym - powiedziałam z sarkazmem.
- Niki, bo nie wrócę.
- No to po co głupio mówisz, żebym się nie ruszała. Człowieku, ja chodzić nie mogę!
- Nie denerwuj mnie! Poczekaj tam, ja będę za 20 minut!
- No, a gdzie indziej mam czekać?! Ja chodzić nie mogę, trudno żebym gdzie indziej poszła!
- Poczekaj ta...
Wiedząc co chcę powiedzieć po prostu się rozłączyłam. Mówię mu, że chodzić nie mogę i nigdzie się nie ruszę, a on dalej, żebym została tutaj. On to specjalnie zrobił. Chciał mnie zdenerwować i mu się udało.
Nie miałam co robić, dlatego włączyłam sobie Angry Birds. Grałam w grę tak, że straciłam poczucie czasu.
- Jestem! - krzyknął nagle Zayn, a później usłyszałam trzaskanie drzwiami.
Odłożyłam telefon na blacie i czekałam, aż chłopak wejdzie do kuchni. Uśmiechając się, wszedł do kuchni niczym jakiś boss.
- No i coś ty sobie zrobiła, niezdaro? Biegać nie umiesz? - zadrwił sobie ze mnie, na co zrobiłam oburzoną minę - ale na szczęście nigdzie nie poszłaś.
Za to trzepnęłam go w głowę.
- A niby jak miałam gdzieś pójść?! - warknęłam.
- Cicho, smrodzie - powiedział.
Malik zaczął mi przemywać nogę, a następnie brzuch. Trochę oczywiście poszczypało, ale jakoś dałam radę.  No bo wiecie, jestem dzielna.
- Gotowe - powiedział chłopak przyklejając plaster na brzuchu.
Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na brzuch i nogę. Na brzuchu miałam jeden wielki plaster, a nogę w bandażu. Wzięłam jeszcze do ręki telefon i przejrzałam się w nim.
- Jezu, jak ja wyglądam? - spytałam retorycznie.
- Jak zwykle, brzydko - zachichotał chłopak, za co spoliczkowałam go.
- Ja ci tu pomagam, a ty mnie bijesz - zrobił smutną minę, po czym pstryknął mnie w nos.
- Peszek - wzruszyłam ramionami - a teraz bądź tak dobry i mnie zanieś do łazienki. Jestem cała we krwi - skrzywiłam się.
Chłopak posłusznie wziął mnie na ręce, jednak uważał, żebym nie dotknęła niczego nogą i brzuchem. Objęłam obydwoma rękoma szyję chłopaka i położyłam na jego ramieniu. Skrzywiłam się z bólu, ale po chwili on przeszedł. Po chwili już byliśmy w łazience.
- Jak skończysz to mnie zawołaj i uważaj, żebyś niczego nie pomoczyła - powiedział Zayn stawiając mnie na ziemi.
Kiwnęłam głową, a on odwrócił się i wyszedł. Rozebrałam się z zakrwawionych ubrań i zaczęłam się myć w wannie. W sensie, że do wanny weszłam jedną nogą, żeby nie pomoczyć bandażu. Umyłam się jako tako, po czym zaczęłam wycierać ręcznikiem. Następnie ubrałam się w jakieś krótkie spodenki i bluzkę na ramionczkach Louis'a. No ten, przez tą bluzkę było mi widać prawie cały stanik no, ale trudno, jakoś to przeżyję. Zawołałam Zayn'a, a on po chwili przyszedł i wziął mnie na ręce tak jak wcześniej. Zeszliśmy na dół do salonu.
- Zrobiłem ci kolację - powiedział chłopak podając mi kanapki z czymś.
- Co to jest? - spytałam mierząc wzrokiem to coś na talerzu.
- No kanapki z masłem orzechowym, nutellą, pomidorem i ogórkiem.
- Ty mnie zabić chcesz. Co ja ci takiego zrobiłam?
- Nie chcę cię zabić. Jakoś tak mi to się do ręki wzięło.
- Ty, a może ty się zakochałeś i nie widziałeś, co brałeś do ręki? - spytałam, a chłopak widocznie się zmieszał - no nie mogę, w kim?! - krzyknęłam.
- Ja.. Nie.. Skąd ci do głowy.. przyszło? - spytał jąkając się.
- Pamiętaj, mam cię na oku. Wszystko zobaczę - powiedziałam palcami wskazującym i środkowym najpierw wskazując na moje oczy, a później na jego.
Następnie do buzi włożyłam kanapkę. Jednak jak szybko ją włożyłam, tak szybko wyplułam na talerz. Zupełnie zapomniałam, że ona jest niedobra i brzydka. Zayn zaczął się ze mnie śmiać.
- To nie jest śmieszne! To jest okropne! - wrzasnęłam, wycierając ręką język.
W tym samym czasie do pokoju wszedł Louis z Eleanor. Znowu ona? Nie mogła zostać w tym Manchasterze?
- Jezu, co ci się stało? - podbiegł do mnie brat i zaczął przyglądać mojej nodze, a później brodzie.
- Przewróciłam się. No i patrz, jeszcze brzuch - podniosłam bluzkę do góry.
- Boli cię, biedaku? Może ci coś przynieść? - spytał zmartwiony.
- No tak trochę. I możesz mi coś do jedzenia zrobić. Bo Zayn zrobił mi takie coś - podniosłam talerz do góry.
- Nawet świni takiego czegoś bym nie dał zjeść - powiedział brat, po czym wyszedł z pokoju, a za nim Zayn wykłócający się, że to nie jest takie złe.
Eleanor do końca nie wiedziała czy pójść za nim, czy zostać w pokoju, jednak w końcu została. Usiadła obok mnie na kanapie. Zmierzyłam ją wzrokiem, a ona słabo się do mnie uśmiechnęła.
- Do wesela się zagoi - powiedziała przerywając ciszę.
Zjechałam ją ponownie wzrokiem i nic nie powiedziałam.
- A co robiłaś, że się przewróciłaś? - spytała ponownie.
- Nic - westchnęłam.
Dziewczyna już więcej na szczęście nie powiedziała. Bawiła się palcami, a ja rozglądałam się dookoła, byle nie tam gdzie ona siedzi. Wokół nas panowała niezręczna cisza.
- No i co tam robicie? - spytał Louis wchodząc do pokoju z miską w ręku.
Wcisnął się pomiędzy mnie i El. Zajrzałam do miski i zobaczyłam mleko z Cookie Crisp, Nesquik, Chocapic, Miodowy Cheerios, Wielozbożowy Cheerios, Fitness, Choca Minis, Gold Flakes, Corn Flakes i Cini Minis.
Sporo tych rodzai - pomyślałam robiąc dziwną minę
- Wziąłem po trochu z każdego opakowania, bo nie wiedziałem na co masz ochotę - wyjaśnił brat.
Próbowałam wyjąć mu z ręki miskę, ale on nie chciał mi jej oddać.
- Sam cię nakarmię, mój biedaku - powiedział i włożył mi do buzi łyżkę pełną jedzenia.
- Nie ma... - zaczęłam, kiedy połknęłam, ale uniemożliwiła mi dokończenie kolejna pełna łyżka, lądująca w mojej buzi.
Jedząc spojrzałam na resztę towarzystwa, którzy byli rozbawieni całą tą sytuacją. Zayn nawet nagrywał to wszystko swoim telefonem.
- Zjadłaś? - spytał brat próbując włożyć łyżkę do moich ust, jednak ja ich nie otwierałam - no otwórz buźkę. Zjedz za Louis'ka - powiedział jak do dziecka - jedzie samochodzik. Brum, brum - zaczął 'prowadzić' łyżkę.
Na ten widok zaśmiałam się, co Louis wykorzystał i włożył mi łyżkę do buzi.
- Grzeczna dziewczynka - pochwalił.
- Louis, czekaj! - powiedziałam, kiedy zjadłam i Louis przymierzał się do włożenia mi kolejnej pełnej łyżki do buzi - nie mam 5 lat. Sama zjem.
- Ale ja chcę ci pomóc, biedaku.
- Nie chcę twojej pomocy. Moje ręce są całe! - powiedziałam wymachując nimi we wszystkie strony.
- Nie obchodzi mnie to. Jedz - włożył mi do ust łyżkę.
Usiadłam prosto na kanapie i skrzyżowałam ręce na piersiach. Zaczęłam powoli przeżuwać, mlaskając przy tym głośno. Chciałam zdenerwować Louis'a. No bo przecież każdy wie, że on nie lubi mlaskania.
- Nie mlaskaj - warknął zaciskając zęby.
- Bo co? - spytałam bezczelnie.
- Bo gówno - powiedział i wepchnął mi łyżkę do buzi.
Ja już nic nie powiedziałam. Pozwoliłam się karmić jak małe dziecko. No bo co innego mogłam zrobić? Louis i tak zrobiłby po swojemu, a moje zdanie miałby gdzieś.
- Dobra, ale my tu mamy wspaniałą wiadomość - rzekł Louis, odkładając już pustą miskę na stolik.
Uśmiechnął się do Eleanor, ściskając jej rękę.
- Mianowicie, po długich rozmowach i kłótniach, El postanowiła, że zamieszka w Londynie i tutaj skończy studia. Oczywiście, na razie nie będziemy mieszkać razem, bo uzgodniliśmy, że to za wcześnie, ale El wynajęła sobie dom 10 minut drogi od nas.
Spojrzałam na nich, wytrzeszczając oczy. Nie spodobało mi się to. Nie chciałam, żeby zamieszkała w Londynie. Wiedziałam, że teraz Louis nie będzie miał dla mnie czasu. Ciągle będzie wychodził z Eleanor, a mnie odstawi na drugi bok. Nie chcę tego.
Nie odzywając się słowem, wstałam z kanapy i nie zważając na ogromny ból w nodze i brzuchu, poszłam do  swojego pokoju. Nie łatwo było wejść po schodach, ale jakoś dałam radę. Zacisnęłam mocno zęby i wchodziłam z jednego schodka na drugi. Miałam łzy w oczach z bólu. W połowie schodów, poczułam jak się unoszę. Ktoś złapał mnie lekko za brzuch i przeniósł na samą górę. Nie odwracając się do tyłu, powoli poszłam do swojego pokoju.
- Niki, poczekaj - usłyszałam Louis'a.
Pewnie to on mnie przeniósł.
- Nie, Louis. Daj mi spokój - powiedziałam cicho.
Nie patrząc na brata, weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam się na łóżku, mocno zaciskając powieki i myśląc, że już nie będzie tak jak wcześniej.

poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 32

Witam, droga młodzieży.
Chciałam wam powiedzieć, że od teraz nie będę dodawała daty, kiedy będzie następny rozdział. Naprawdę przepraszam, ale to tylko i wyłącznie z tego, że nie wiem czy na pewno dam radę skończyć. Wiecie, teraz nauczyciele nawalili mi różnych klasówek i kartkówek. Do tego już teraz muszę zacząć poprawiać oceny. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i zrozumiecie. Oczywiście nie będzie tak, że spocznę na laurach i przestanę dodawać rozdziały. Po prostu będę dodawała przynajmniej jeden na tydzień..
Kocham.. <3

- Ty młoda, jesteś na portalu plotkarskim! - krzyknął Niall.
- No i? Przecież już byłam kilka razy - mruknęłam jedząc śniadanie.
- To, że tutaj chodzi o twoją wczorajszą akcję z babcią.
- Co?!
Natychmiast wstałam i zerknęłam na ekran telefonu.
Wczoraj w godzinach wieczornych w parku niedaleko centrum można było spotkać młodszą siostrę Louis'a Tomlinson'a (21 lat), Niki Tomlinson (13 lat). Z dołączonego filmiku (pod artykułem) można zobaczyć jak dziewczyna zachowuje się w stosunku do starszych osób. 'Szłam sobie spokojnie na spacer, a tu nagle jakaś dziewczyna na mnie wpadła. Zaczęłam ją bić moją torebką, a ona nagle krzyknęła, że jestem starą babą, a każdy przecież wie, że 71 lata to nie tak dużo' - przeczytałam - No chyba w kocich latach - dodałam pod nosem - mówiła rozżalona Stephanie Widget. Bla, bla, bla. Nie należy również zapominać o ostatniej akcji podczas wywiadu, kiedy to Tomlinson krzyknęła na reporterkę. Bla, bla, bla. W filmiku można zauważyć, że z Niki jest niezłe ziółko. Miejmy nadzieję, że w niedalekiej przyszłości młoda dziewczyna się uspołeczni i nie będzie sprawiała problemów chłopakom z One Direction, którzy się aktualnie są jej opiekunami prawnymi. - skończyłam czytać artykuł robiąc wielkie oczy - czy ja jestem nieuspołeczniona? - spytałam zdziwiona spoglądając na chłopaka.
- W pewnym sensie tak.
- Ale jak to? Zachowuję się przecież prawie normalnie!
- Prawie. Przypomnieć ci twoje odpały?
- Zamknij się. I lepiej się pośpiesz. Już jestem spóźniona do budy.
Chłopak przekręcił oczami, po czym wstał od stołu.
- A od kiedy ty się śpieszysz do szkoły? - spytał mnie Lou, na co pokazałam mu fakera i wyszłam z kuchni.
Założyłam swoją czarną, skórzaną kurtkę i skierowałam się do samochodu. Horan szedł zaraz za mną. Wyjechaliśmy z podwórka i doznałam szoku. Dookoła było całe grono paparazzi.
- Co jest? - spytałam.
- Pewnie przez twoją wczorajszą akcję z tamtą babcią. Mają sensację, teraz nie dadzą ci spokoju.
- No, ale co ja zrobię? Patrz, oni za nami jadą. Frajerzy.
- No to masz w tym momencie przejebane.
- Zrób coś - poprosiłam.
- Ale co?
- Nie wiem, policją ich nastrasz czy coś.
- Postaram się ich zgubić - powiedział przyśpieszając.
- I co myślisz, że oni nie wiedzą, że jedziesz odwieźć mnie do szkoły?
- Nie wiem.
Przez dalszą drogę się nie odzywaliśmy. 'genialny' plan nie wypalił. Kiedy znaleźliśmy się koło szkoły, na podjeździe były paparazzi. Horan widząc ich, wysiadł z samochodu i podszedł do nich. Coś im powiedział, po czym te hieny z przerażeniem wypisanym na twarzy odjechali spod szkoły. Zdziwiona wyszłam z samochodu.
- Nic nie mów - odezwał się Niall, widząc, że chcę coś powiedzieć.
Kiwnęłam głową, po czym powiedziałam ciche 'cześć' i weszłam do szkoły. Korytarz był pusty. Nic dziwnego, od dobrych 10 minut trwa już pierwsza lekcja. Powolnym krokiem poszłam do swojej szafki. Wyjęłam z niej książki, powiesiłam na haczyku torebkę oraz kurtkę i poszłam do klasy.
- Kolejne spóźnienie! - ryknął podstarzały facet od fizyki.
- No i chuj.
Facet zrobił groźną minę, po czym z końca dziennika wyjął zeszyt uwag.
- O jejciu, kolejna uwaga? Ale mi smutno - powiedziałam robiąc sztuczną, smutną minę.
Usiadłam w swojej ławce, po czym wyciągnęłam te wszystkie duperele potrzebne do lekcji.
- Tomlinson, co z tobą nie tak? - spytał nauczyciel kończąc pisząc uwagę.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie, Bonsonzen - powiedziałam uśmiechając się wrednie w stronę nauczyciela.
- Trochę szacunku!
- Do ciebie? Nigdy.
- Do wszystkich jesteś taka wredna?
- Nie, są osoby, które lubię, ale ty się do nich nie zliczasz - powiedziałam siadając po turecku.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy mówili sobie na 'ty' - stwierdził.
- No widzisz, ja też, ale ty jakoś mówisz do mnie po imieniu.
- Chcesz do dyrektora? - spytał czerwieniąc się ze złości.
- I co mi zrobi? Zadzwoni do Louis'a? - zadrwiłam.
- Tak i będziesz miała szlaban. Chcesz tego?
- O ja pierdole, już się boję. W majtki sikam.
Bonsonzen chyba miał już dość naszej wymiany, bo trzasnął dziennikiem o biurko i zaczął tłumaczyć temat.  Ja natomiast, jak to miałam w zwyczaju, wyjęłam telefon i zaczęłam tweet'ować.
Więc, proszę bardzo. Możecie zobaczyć, jaka jestem w szkole. Wredna, pyskata i złośliwa. Oczywiście nie dla wszystkich. Są osoby, które polubiłam. Jednak nie sądzę, że kiedyś się zaprzyjaźnimy. Może oni tego chcą, ale z mojej strony mogą liczyć tylko i wyłącznie na koleżeństwo.
Gdy lekcja jako pierwsza wyszłam z klasy. Wyłączyłam tt i włożyłam telefon do tylnej kieszeni moich dżinsów. Poszłam do szafki. Otworzyłam drzwiczki i wrzuciłam do środka książki. Chwyciłam opakowanie od gum i wzięłam dwie. Następnie przechwyciłam książki od chemii i odeszłam, trzaskając drzwiczkami. Szłam środkiem korytarza i tak jak zawsze czułam na sobie wzrok innych uczniów. Mimo, że minęły 3 tygodnie nadal uczniowie się na mnie gapią, a później plotkują. Idioci.
Weszłam do klasy równo z dzwonkiem. Zajęłam swoje miejsce. Ostatnie, jak najdalej biurka nauczyciela. Usiadłam na krześle, biorąc nogi pod pupę. Do klasy weszła pani Bumfarth. Najwredniejsza nauczycielka jaką świat widział. Nie znosi nowoczesności. Kiedy tylko widzi u kogoś telefon czy mp3 od razu zabiera. Mi też chciała zabrać, ale jej nie oddałam. No sorry, ale żaden wieśniak nie będzie dotykał mojego telefonu. Nikt nie ma do tego prawa. No nie, jest kilka osób, ale nikt po za nimi.
Lekcja dłużyła się niemiłosiernie. Z wielkim uśmiechem wyszłam z sali. Tak jak zawsze odniosłam swoje książki i wzięłam potrzebne na następną lekcję. Trzasnęłam drzwiczkami i skierowałam się do klasy.
***
Weszłam na podwórko i doznałam szoku. Nie dosyć, że przez całą drogę do domu towarzyszyli mi pojebani paparazzi to jeszcze na podwórku było w chuj dużo osób. Zdziwiona szłam przed siebie, słysząc odgłosy niezadowolenia. Debile myśleli, że wpycham się w jakąś kolejkę, w której stali. Weszłam do domu i tam też było dużo osób. Uśmiechnęłam się do stojącego koło schodów Preston'a, rzuciłam torebkę na ziemię i skierowałam się na początek kolejki.
- Ej, gdzie do przodu? - spytał jakiś chłopak łapiąc mnie za ramię.
- Spierdalaj. Mnie nie obowiązuję kolejka.
- Każdego w tym domu obowiązuję. Na koniec kolejki - warknął.
- No właśnie - poparła go jakaś dziewczyny.
- Po pierwsze, nie będziesz mi rozkazywał. Po drugie, nie będziesz się tutaj rządził. A po trzecie, ja tu mieszkam, więc mogę robić co mi się żywnie podoba. Mogę tutaj zaraz latać z gołą dupą, a ty nie masz prawa się odezwać. Jasne? - warknęłam zirytowana.
- Ty tu mieszkasz. Tak, a ja jestem ciocia Zosia - zadrwił ze mnie.
Nie mając ochoty dalej prowadzić tej konwersacji, odwróciłam się na pięcie i wyszłam do ogrodu. Chłopaki z jakimś innym facetem siedzieli za długim stołem, a przed nimi stała jakaś platynowa blondyna. Słysząc, że ktoś otwiera drzwi, wzrok wszystkich od razu spoczął na mnie.
- Co jest? - spytałam idąc w stronę stołu.
- Robimy małe przesłuchanie na tancerzy.
- Po co?
- Do tańca - rzucił Niall bawiąc gryząc długopis.
Słysząc to od razu popędziłam do stołu. Wspięłam się na kolana brata.
- Jak się nazywasz, ile masz lat, czym się zajmujesz? - spytałam jak profesionalistka, a chłopaki dziwnie się na mnie spojrzeli.
- Jestem Leah, mam 23 lata i jestem tancerką - uśmiechnęła się.
Kiwnęłam głową. Liam włączył muzykę z wieży, która stała obok niego i dziewczyna zaczęła tańczyć. Siedziałam z rozdziawioną buzią i nie wiedziałam co robić. Śmiać się czy płakać. Ta cała Leah nic więcej nie robiła jak fale ze swoich rąk. Pokręciłam głową, po czym kazałam wyłączyć muzykę.
- I jak? - spytała dziewczyna.
- Szczerze? Wyszło genialnie! - krzyknął tamten facet co siedział z nami.
- Genialnie? Se okulary kup! To nawet w cyrku by nie przeszło!
- Wątpisz w moje kwalifikacje? Tańczę od 15 lat i chyba wiem, co jest dobre, a co nie!
- Phil spokojne - powiedział Hazza.
- Tak, wątpię! Ona nawet do trzylatków by się nie nadawała! - krzyknęłam - nie przechodzisz. Dalej.
Dziewczyna podniosła dumnie głowę i wyszła z ogrodu. Pokręciłam z rozbawieniem głową. Jak taki ktoś mógł przyjść i takie coś odstawić? No błagam, ja bym się wstydziła pokazać taki 'talent'. Przy imieniu Leah napisałam dużymi literami 'NIE'.
Minęła godzina. Tancerze, którzy przychodzili byli naprawdę do dupy. Oczywiście były też osoby, które umiały tańczyć i przechodziły dalej, ale w większości przychodziły osoby niezdolne do tańca. Co do Phil'a. Wkurza mnie facet! No kurde, wcina się w moją wypowiedź, mówi, że jakieś beznadziejne osoby umieją tańczyć i po prostu wkurza mnie swoją obecnością. Na szczęście chłopaki są po mojej stronie i jak Phil coś mówi, bronią mnie.
Drzwi dzielące salon od ogrodu otworzyły się. Na podwórko wszedł ciocia Zosia.
- Następny! - krzyknęłam z powrotem spoglądając na kartkę.
- Ale nawet nie zatańczyłem! - powiedział zbulwersowany.
- Wystarczy, że rozkazywałeś mi w moim własnym domu!
- Ale..
- Wypierdalaj stąd! - wydarłam się.
Louis wstał, po czym chwycił mnie za rękę i zaprowadził na leżaki koło basenu.
- Co jest? - spytał siadając na leżaku.
- Wkurzają mnie wszyscy. Jak nie Phil to tamte osoby z brakiem talentu!
- Spokojnie - pociągnął mnie na swoje kolana i mocno przytulił - jeszcze tylko mniej niż 10 osób i koniec. Chodźmy dalej. Im szybciej skoczymy, tym lepiej - pocałował mnie w czoło.
Louis wstał z leżaka i niosąc mnie skierował się do stolika.
- Wiesz co? Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś najlepszym bratem, cieszę się, że to akurat ja mogę mieć takiego zajebistego brata - wyszeptałam mocniej ściskając chłopaka.
- Ja ciebie też kocham, moja mała świnko. Nie wiem co bym zrobił, gdyby teraz ktoś by mi ciebie odebrał.
- Umarłbyś z tęsknoty.
- Na pewno - zaśmiał się siadając na krześle.
Do ogrodu weszła następna dziewczyna. Trochę grubsza, czarne włosy i brązowe oczy.
- Hej, jak się nazywasz? - spytał Niall.
- Jestem Valerie - powiedziała nieśmiało.
- W takim razie, Valerie prosimy o zaprezentowanie swoich umiejętności - rzekł Zayn uśmiechając się do dziewczyny.
Tamta kiwnęła głową i kiedy muzyka zaczęła lecieć, zaczęła tańczyć. Jestem pod wrażeniem. Jeszcze nie było tutaj nikogo, kto byłby tak dobry. Valerie skończyła tańczyć i spojrzała na nas z oczami pełnymi nadziei.
- Jesteś... - zaczęłam, ale przerwał mi Phil.
- Beznadziejna. Dziewczyno, najpierw schudnij, a później dopiero zacznij tańczyć. Chociaż i tak nie widzę dla ciebie przyszłości.
W oczach dziewczyny zaczęły zbierać się łzy.
- Przegiąłeś! - warknął Niall i pobiegł przytulić dziewczynę.
- W tym momencie podnoś z tego krzesła, przeproś Valerie i wypierdalaj z tego domu, ulicy i kraju! - wydarłam się.
- No właśnie! Nie chcę ciebie tutaj już widzieć! - poparł mnie Liam.
Phil zrobił zszokowaną minę, ale wstał i skierował się do drzwi.
- Beze mnie sobie dalej nie poradzicie - warknął Phil.
- Nawet się nie odzywaj, tylko wypierdalaj stąd! - krzyknął Louis.
Phil wszedł do domu i ślad po nim zaginął. No i dobrze. Jeszcze chwila i bym go zabiła własnymi rękoma. Przecież dziewczyna świetnie zatańczyła, a on takie rzeczy wygaduję. I jeszcze to, żeby schudła. No błagam, jak można takie rzeczy gadać. Ona przecież może mieć jakąś chorobę przez, którą nie może schudnąć czy coś takiego, a ten typek tak gada.
- Przepraszamy cię za niego. Naprawdę, przykro mi - powiedziałam uśmiechając się lekko do dziewczyny - no i oczywiście dostajesz się.
Dziewczyna wydała z siebie okrzyk szczęścia, po czym zaczęła nas wszystkich po kolei ściskać.

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 31

I jest nowy! Uhuhu! Chciałam Was prosić o komentarze. Dużo osób odwiedza tego bloga, a nie ma nawet 10 komentarzy. Oh c'mon. Wiedzcie, że każdy nowy komentarz uszczęśliwia mnie i motywuję mnie do dalszego wymyślania przygód i pisania ich. Więc błagam KOMENTUJCIE. To nic nie kosztuję, a sprawia, że na mojej buźce pojawia się wielki uśmiech.
Następny rozdział w poniedziałek. Przepraszam, że tak późno, ale ja po prostu nie daję rady, a po za tym pomysły, na to opowiadanie też same muszą przyjść i ja nie mam nic wspólnego z tym, kiedy wpadnę na jakiś pomysł.
Następną kwestią jaką chcę tu poruszyć są bluźnierstwa. Powiem tak, mój słownik jest wzbogadzony w sporo brzydkich słów i czasami mi się tu ciśnie, żeby dodać jakieś bluźnierstwo, ale nie wiem jak wy. Czy wy jesteście jakoś szczególnie uczuleni na bluźnierstwa. Więc napiszcie mi jeszcze w komentarzu czy mogę czasami dodać jakieś bluźnierstwo. Jeśli nie chcecie ich tu, zrozumiem i nie będę ich dodawała, a jeśli wam to nic nie przeszkadza, będę czasami je zamieszczała w rozdziałach.

Minęły trzy tygodnie od rozpoczęcia szkoły. Trzy tygodnie chodzenia do niej. Trzy tygodnie kłócenia się z Vanessą i Lilly. Trzy tygodnie odkąd Louis i Eleanor zaczęli ze sobą chodzić. Trzy tygodnie wszczynania kłótni o nią. Jakoś dalej jej nie polubiłam. Ale jak to mówią, peszek.
Właśnie wszyscy siedzieliśmy w salonie i graliśmy na xboxie. Na szczęście bez Eleanor, która na szczęście wróciła do Manchaster'u, bo tam chodzi na studia. Akurat tańczył Louis i Harry.
- Ej Louis, ale ty masz wielką dupe - powiedziałam nagle zerkając na nią.
Louis słysząc to, od razu się odwrócił.
- Wcale, że nie - zaprzeczył zbulwersowany.
- Jak to nie? - podeszłam do ściany ze zdjęciami chłopaków i rodzin - popatrz na zdjęcia sprzed X-Factor'a. Nie miałeś tak wielkiego tyłka. Powinieneś zacząć jeść mniej, bo wszystko ci w dupę idzie.
Odwróciłam wzrok ze zdjęć i spojrzałam na rozbawionych chłopaków, oczywiście oprócz Louis'a. Ten stał do mnie przodem i patrzył spod przymrużonych oczu.
- Nie mam dużej pupy. I w ogóle gdzie ty się patrzysz?
- Masz, masz. Możemy nawet fanów spytać - powiedziałam.
Podeszłam do stołu, przy którym siedział Nialler i robił twitcam'a, po czym usiadłam mu na konalach.
- Cześć - pomachałam do ekranu - mam do was pytanie. Mianowicie, nie uważacie, ze Louis ma wielką dupę?
Już po chwili posypały się odpowiedzi.
- Słuchaj Lou. Pierwsza odpowiedź: No oczywiście. Jego dupa jest wielkości dwóch bochenków chleba. Druga odpowiedź: Pewnie! Co jak co, ale jego tyłek jest ogromny! Trzecia odpowi...
- Dobra, koniec! - przerwał mi cały czerwony ze wstydu brat.
- Spokojnie, jeszcze ci żyłka w tym wielkim zadzie pęknie - powiedziałam śmiejąc się z brata.
- No przestań Niki, przecież jego tyłek jest bardzo seksowny! - odezwał się Malik.
Na te słowa zaczęłam się śmiać, ale widząc wzrok brata, od razu ucichłam. Usiadłam wygodniej na kolanach blondyna i razem wygłupialiśmy się przed kamerką. Natomiast chłopaki dalej tańczyli na macie. To znaczy próbowali tańczyć, bo to co robili, tańcem nazwać się nie dało.
- Louis, wiesz co? Powinieneś iść do lekarza. Może to są jakieś zarazki, które twoją dupę powiększają? - palnęłam nagle, a chłopaki zaczęli się śmiać.
- Niki, przestań! - warknął Lou.
- No dobra. Ja tylko mówię. Przecież nie chcesz chyba, żeby te zarazki ci dupę wysadziły - rzuciłam.
Na te słowa chłopaki jeszcze bardziej zaczęli się śmiać.
- Przegięłaś - powiedział brat, po czym zrzucił mnie z kolan Nialler'a na ziemie i zaczął gilgotać.
Błagałam go, żeby przestał, ale on nie chciał. W końcu udało mi się jakoś wydostać spod niego. Pobiegłam do swojego pokoju i z półki wyjęłam wielki pistolet na wodę. Skierowałam się do łazienki, gdzie napełniłam go do pełna. Następnie wróciłam do salonu. Zaczęłam psikać wodą Louis'a. Zdezorientowany chłopak najpierw spojrzał na swoją bluzkę, a później na mnie. Tommo wybiegł na dwór, a ja za nim i zaczęliśmy się gonić po ogródku. Cały czas lałam wodą mojego braciszka. Nagle zaszła zmiana. W jednym momencie ja biegałam za bratem i lałam go wodą z pistoletu, a w drugim to on biegł za mną ze szlaufem w ręce. W końcu dorwał mnie. Usiadł na mnie i zaczął psikać wodą prosto w twarz. Ja natomiast zaczęłam wyrywać mu go z ręki, jednak to nic nie dawało. Tylko laliśmy dookoła siebie. Nagle Louis wyszeptał mi do ucha:
- Chłopaki są przy drzwiach. Oblejmy ich.
Skierowałam wzrok na drzwi i faktycznie chłopaki stali tam i gapili się na nas. Kiwnęłam głową, po czym Louis wstał i pobiegł w stronę chłopaków lejąc ich. Ja wstałam zaraz po nim i lałam ich resztką wody jaką miałam w mojej zabawce. Chłopaki zaczęli za nami uciekać. W końcu Liam wskoczył do wody, a za nim reszta. Spojrzałam na Louis'a, który szybko zakręcił wodę i też wskoczył do basenu. Nie pozostało mi nic innego jak dołączenie do chłopaków. Wzięłam długi rozbieg i skoczyłam na bombę. Wypłynęłam na wierzch i od razu wskoczyłam na Niall'a, podtapiając go. Chłopak po chwili jednak zrzucił mnie z siebie i sam zaczął podtapiać. Wyrwałam się od Horan'a i wskoczyłam na barana Liam'a. Zayn wyszeptał coś na ucho Hazzie i po chwili i on siedział na baranach Styles'a. Zaczęliśmy się siłować, a Louis i Niall byli sędziami. W naszej bitwie jednak ja przegrywałam, bo miałam mniej siły od Mulata. I w ogóle chłopaki oszukiwali, bo Zayn'owi co jakiś czas pomagał Harry w popychaniu mnie. Na dodatek sędziowie byli do dupy. Niall nie reagował na nic, a Louis był za obydwoma drużynami.
- Tommo, zdecyduj się w końcu na jakąś drużynę. To ja jestem twoją siostrą! - krzyknęłam, kiedy siłowałam się z Malikiem na ręce.
- No, ale ja nie wiem kogo wybrać - zrobił smutną minkę.
- To się zdecyduj! - krzyknął Li, który zaczął gilgotać Hazze.
Chłopak zaczął się śmiać, że nie utrzymał równowagi i wleciał pod wodę razem z Malik'iem.
- Oł yea. Wygraliśmy! Luzery! - krzyknęłam robiąc tradycyjne 'L' na czole.
Malik fuknął coś pod nosem, po czym poszedł do domu, a zaraz za nasza reszta. Weszliśmy do domu i od razu wszystko dookoła było mokre. No, ale co się dziwić? Szłam do swojego pokoju po drodze gubiąc swoje ubrania. Przecież po co mi one w pokoju. Louis je pozbiera.
- Niki, do cholery! Wróć się i pozbieraj swoje ciuchy! - wydarł się nagle brat.
Nie zdążyłam nic zrobić, a sam wbiegł do mojego pokoju z ubraniami w ręku.
- Co to jest?
- Z tego co mi się kojarzy moje ubrania - powiedziałam wchodząc do garderoby, a on za mną.
- Ale dlaczego one leżą po całym?
- Jakie leżą po całym domu? Przecież widzę, że trzymasz je w ręce.
Louis otwierał i zamykał usta nie wiedząc co powiedzieć.
- I co zatkało? - zaśmiałam się.
- Następnym razem zbieraj swoje rzeczy - wymamrotał, po czym wyszedł z mojego pokoju.
Wzięłam naszykowane ubrania i skierowałam się do łazienki. Weszłam do środka i zastałam tam Niall'a w bokserkach.
- Niki, wyjdź - powiedział.
- Chcę się umyć.
- Ale ja teraz jestem w łazience - wrócił do układania włosów.
- Ale ja chcę się umyć!
- Ale ja zajmuję łazienkę!
- Nie obchodzi mnie to! Wypierdalaj stąd!
- Wiesz co? Foszek pierdzioszek - tupnął nogą jak małe dziecko, po czym wyszedł z łazienki.
Spojrzałam na oddalającego się chłopaka z miną 'wtf', po czym najzwyczajniej w świecie zaczęłam się śmiać. Kiedy tak trochę się ogarnęłam, weszłam w telefonie na tt i dodałam tweet'a.
foszek pierdzioszek? @NiallOfficial naprawdę? foszek pierdzioszek? hahahahahahahahahahahaahahahahahahaha.. pozdro, bracie..
Pokręciłam głową z rozbawieniem, po czym odłożyłam telefon na półkę. Rozebrałam się do naga, po czym weszłam do kabiny. Odkręciłam najzimniejszą wodę jaka mogła być i zaczęłam się myć. Po około 10 minutach skończyłam brać prysznic. Ubrałam się i zeszłam do salonu.
- Ej, ja sobie idę - powiadomiłam chłopaków.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział Lou.
- Idę - rzekłam kierując się do drzwi frontowych.
- Niki, stój! Nie idziesz!
- Idę. Pa.
Wyszłam z domu. Kiedy byłam już z kilka metrów od furtki zauważyłam jak chłopaki wybiegają z domu. Zaczęłam biegnąć, a oni za mną.
- Niki, stój! - wydarł się Liam, a ja jeszcze szybciej zaczęłam biec.
Za sobą cały czas rozkazy chłopaków, że mam się zatrzymać, że dostanę szlaban bla, bla, bla. Chłopaki nagle zaczęli mnie doganiać. No przecież to było do przewidzenia. Mają dłuższe nogi to szybciej biegają. Akurat wbiegłam w jakiś zaułek. Chłopaki byli tuż, tuż za mną. Skoczyłam na wysoki mur, który stał przede mną. Od zawsze mimo niskiego wzrostu, wysoko skakałam, że nie miałam problemu z dostaniem się na niego Przeskoczyłam przez płot i usłyszałam kłótnie chłopaków, kto ma wejść na mur. Nikt nie chciał lub po prostu nie wiedział jak.
- Ej, tam jest furtka - krzyknął nagle Hazza wskazując na nią palcem.
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież wcześniej jej tam nie było! Albo ja jej nie zauważyłam. Trudno. Nie myśląc o tym dłużej, ponownie zaczęłam biec. Tym razem w stronę parku. Kiedy tam dotarłam zorientowałam się, że nikt mnie nie goni. Zatrzymałam się i oparłam dłonie na kolanach, łapiąc oddech. Uciekanie przed chłopakami nie należy do niczego dobrego. Moje króciutkie nóżki nie dają rady przy ich długich jak słup. Kiedy już odetchnęłam wyprostowałam się i poszłam przed siebie. Nagle przede mną wyrośli Zayn i Niall. Zdezorientowana odwróciłam się i prawie nie wpadłam na pozostałą trójkę. Fuck, znaleźli mnie.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał Liam ze sztucznym uśmiechem.
- No ten... o ja pitulę, ufo! - krzyknęłam.
Przerażeni chłopaki zaczęli rozglądać się dookoła piszcząc przy okazji. Roześmiałam się głośno, po czym ponownie zaczęłam uciekać. Jednak moja ucieczka nie trwała długo. Wpadłam na jakąś starszą panią, która zaczęła mnie okładać torebką.
- Przepraszam, niech pani przestanie. No, niech pani przestanie! Kurwa, odpierdol się stara babo! - wydarłam się zdenerwowana.
- Bezczelna dziewucha!
- I powiedziała to stara wiedźma, która... - i dalej nie dokończyłam, bo Hazz jedną ręką zasłonił mi usta, a drugą objął mnie w talii i zaczął się gdzieś oddalać niosąc mnie.
Reszta chłopaków natomiast została i tłumaczyła moje zachowanie. Zauważyłam, że Harry kieruje się do domu. Odkrył mi usta, ale dalej mnie niósł.
- I co ty do robisz? Jeszcze dzisiaj w internecie pojawi się wiele filmików jak wydarłaś na tą biedną babcię.
- Biedną babcie? To jest stary traktor z dupą jak kombajn, a nie biedna babcia - fuknęłam.
- Niki, nie mów tak! To ty na nią wpadłaś!
- Ale to ten brzydal zaczął mnie nawalać tą torebką.
- No widziałem to - zaśmiał się.
To już mnie zbiło z tropu. Najpierw ma wonty, że na nią nakrzyczałam, a teraz się śmieje. No nie czaję go.
- To ty w końcu jesteś po jej stronie czy po mojej? Bo nie rozumiem.
- Po twojej.
- To dlaczego gadasz, że ona jest 'biedną babcią'?
- Nie wiem. Chciałem być trochę odpowiedzialnym opiekunem.
- No to ci nie wyszło - zaśmiałam się zerkając na niego z dołu.
- No wiem. Przez ciebie się zmieniam. Kiedyś by mi było przykro tej babci.
- No tak. Najlepiej wszystko na mnie zrzucić.
- No a jak - cmoknął mnie w czubek głowy.
Następnie postawił moją nogę na jego buta, tak samo zrobił z drugą nogą i dalej szliśmy.
- Dziwnie tak - odezwałam się.
- Ale przynajmniej mnie ręka nie boli. Za lekko to ty nie jesteś.
- No wiesz co? Foszek pierdzioszek - powiedziałam tekst Niall'a z obrażoną miną i już więcej się nie odezwałam, mimo naśmiewania się ze mnie Harry'ego.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 30

Witajcie ludu! <3
Dodaję nowy rozdział.. Jeej.. Mam nadzieję, że się spodoba. Następny w czwartek. Dodałabym wcześniej, ale wcześniejsze rozdziały miałam już napisane tyle, że w roboczych zapisane, a te dopiero sama muszę wymyślić. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. c;
KOMENTOWAĆ, KOCHANI. <3

Skończyłam lekcje. W końcu. Minął dopiero jeden dzień szkoły, a ja już mam dosyć. Nauczyciele mają wonty, że nie słucham na lekcji no, ale peszek. A tak po za tym była pierwsza kłótnia. Moja z Lilly i Vanessą. Lilly, tej z lekcji i jej przyjaciółeczki. Poszło o to, że chodziły za mną cały czas na przerwach. W końcu nie wytrzymałam i wydarłam się na nie, żeby odwaliły. Później ta złośliwa idiotka, Vanessa, stwierdziła , że powinnam się cieszyć, że za mną chodzą, inaczej byłabym sama. Krzyczałyśmy tak, dopóki nie rozdzielili nas nauczyciele. Już pierwszego dnia dostałam uwagę za to, że powiedziałam im, że mają się odpierdolić. Na szczęście nie zadzwonili do chłopaków.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, z uśmiechem wpakowałam do torby zeszyt, podręcznik i piórnik, po czym jako pierwsza wybiegłam z klasy. Najpierw poszłam do szafki. Włożyłam tam niepotrzebne rzeczy i skierowałam się do wyjścia z tego przeklętego miejsca. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się za Zayn'em. Stał koło wielkiego dębu i rozdawał autografy. Zeskoczyłam ze schodków i w podskokach skierowałam się w tamto miejsce.
- Cześć młoda - powiedział na chwilę patrząc na mnie, lecz po chwili dalej pisał autografy - jak tam pierwszy dzień?
- Do dupy. Nie chcę tutaj chodzić. Dziwni ludzie - rzekłam, a już po chwili zostałam zmierzona wzrokiem dziewczyn stojących obok.
- Przeżyjesz, ale nie wiem jak ci co ci podpadną - zaśmiał się.
- Niki, a może pochwalisz się jak to dostałaś dziś pierwszą uwagę - wtrąciła się Alison, kolejna dziewczyna z mojej klasy.
- Już? To ja po tygodniu szkoły pierwszą dostałem? - przyznał się - co zrobiłaś?
- Pokłóciłam się z innymi dziewczynami, a później powiedziałam nauczycielom, którzy nas rozdzielali, że mają się odpierdolić.
Na te słowa Mulat parsknął. Pokręcił głową pisząc ostatni autograf, po czym objął mnie ramieniem i poszliśmy do samochodu.
- Ej, a nie dostanie jakieś opierdolu? - krzyknęła z nami Alison.
Odwróciliśmy się.
- Ale za co? To cała ona. Kiedy się wkurzy ma takie odzywki - powiedział czochrając moją grzywkę.
- Ej, no! - krzyknęłam poprawiając ją - bo zaraz ja ci fryzurę zepsuję.
- Jak mi ją zepsujesz to wylądujesz - wskazał na fontannę przed szkołą - o w tamtej fontannie.
Mimo jego zastrzeżeń zepsułam mu fryzurę, po czym jak najszybciej mogłam pobiegłam do samochodu. Wskoczyłam do niego i nim Zayn zdążył otworzyć drzwi, zamknęłam się w środku.
- Ej, otwieraj!
Pokręciłam przecząco głową, po czym wyłożyłam się wygodnie na fotelu i patrzyłam jak Malik próbuje bezskutecznie otworzyć drzwi. Po kilku minutach jednak otworzyłam mu te drzwi.
- Zemszczę się - wysyczał odpalając auto.
- Przesadzasz. Przecież mogłeś otworzyć pilotem, panie mądry.
- Nie odzywaj się. I zapinaj pasy, dzieciaku - warknął wyjeżdżając z parkingu.
Przekręciłam oczami, ale posłusznie wykonałam jego rozkaz. Wyjęłam telefon z kieszeni, weszłam na tt i szybko dodałam tweet'a.
Zayn chyba się fochnął.. Ups..
Następnie nawet nie wchodząc w interakcje, wcisnęłam czerwoną słuchawkę, tym samym wychodząc z tt. Wyjrzałam przez okno i zorientowałam się, że już parkujemy przed domem. Szybko zgarnęłam torebkę z tyłów i pobiegłam do domu. Zaraz za mną podążył Malik. Otworzył mi drzwi. Usiadłam na kanapie koło schodów i zdjęłam buty rzucając je gdzieś przed siebie, torebkę natomiast zostawiłam na kanapie. Już chciałam iść do salonu i wylegiwać się przed telewizorem, kiedy odezwał się Malik.
- Ja z powrotem jadę do studia. Masz tu 20 funtów. Zamów sobie coś, my wrócimy około 18. Nie spal domu - wydał z siebie potok słów podając mi podaną kwotę, po czym wyszedł.
Skierowałam się do pokoju, gdzie wygodnie usiadłam na kanapie. Wyjęłam z kieszeni telefon, po czym zadzwoniłam po chińszczyznę. Podczas, gdy czekałam na dostawę, włączyłam sobie Scooby Doo. Wyłożyłam się wygodnie na kanapie i po raz 5868356 oglądałam odcinek 'Potwór z Wesołego Miasteczka'. Kiedy odcinek się skończył, usłyszałam dzwonek do drzwi. W podskokach pokonałam dystans między kanapą, a drzwiami. Odebrałam swoje zamówienie, dałam wyznaczoną sumę i próbowałam zamknąć drzwi, ale facet mi przeszkodził. Westchnęłam, po czym z powrotem szeroko otworzyłam drzwi.
- Co?
- Napiwek mile widziany - rzekł.
- Weź spierdalaj. Co ja jestem, bank PKO SA? - nie czekając na jego odpowiedź zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na wszelki wypadek.
Pokręciłam głową, po czym wróciłam do salonu. Zabrałam się za jedzenie pałeczkami, ale słabo mi to wychodziło.
- Chuj, jem normalnie - szepnęłam sama do siebie, po czym poszłam po widelec.
Usiadłam ponownie na kanapie i zajadałam się chińszczyzną. Kiedy już ją zjadłam, położyłam się i sama nie wiedząc, kiedy zasnęłam.
***
Obudził mnie głos Niall'a.
- Co ty robisz?
- Cicho! Chcę się na niej zemścić - warknął cicho Malik.
Po chwili poczułam rękach coś jest. To było lekkie, pewnie bita śmietana. Następnie ten idiota zaczął miziać mnie piórkiem po nosie. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy zamiast swojej twarzy umazać, umazałam jego.
- Debil - krzyknęłam.
Niall i Li, siedzący w salonie, wybuchnęli śmiechem widząc Mulata. Natomiast on złapał moje nadgarstki i resztkę bitej śmietany wtarł w moją twarz. Liam wyjął z kieszeni telefon i kazał nam się ustawić. Objęłam Malik'a w pasie, a on splótł swoje ręce na moich plecach i uśmiechnęliśmy się w stronę robiącego zdjęcie chłopaka. Po chwili Payne wrzucił je na tt. Od razu też weszłam na tt i na profil Liam'a. Zaśmiałam się widząc dopiske do zdjęcia 'A tak wyglądają dzieci, kiedy da im się trochę bitej śmietany..'. Oczywiście nie mogłam zrobić nic innego jak retweetować. Kiedy już to zrobiłam, wyszłam z tt i skierowałam się łazienki, w której umyłam buzie ze śmietany. Z uśmiechem na ustach wróciłam do pokoju, ale on zniknął, kiedy zobaczyłam na kanapie siedzącą Eleanor. Zmierzyłam ją wzrokiem, a ona poruszyła się niespokojnie widząc mój wzrok. Obok niej siedział nie kto inny jak mój wspaniały braciszek. Obejmował ją ramieniem. Blee. Nie chcąc dalej oglądać ich, wyszłam do ogrodu. Kiedy tylko przekroczyłam próg, wyskoczył Niall i swoje brudne ręce wytarł o moją buzię i włosy.
- Co ty robisz? - warknęłam
- No, ręce brudne miałem.
Nagle dotarł do mnie ohydny smród. Wzięłam do ręki kosmyk włosów i pociągnęłam go pod nos. Kiedy poczułam ten zapach pod nosem, zrobiło mi się niedobrze. Smród był przeraźliwy. Puściłam włosy i wściekłym wzrokiem spojrzałam na blondyna.
- Gdzieś ty włożył te ręce?! - krzyknęłam.
- Tam - wskazał na taczkę.
Zrobiło mi się niedobrze.
- Debilu, tam jest nawóz naturalny! - wydarłam, a on wybuchnął śmiechem.
- Niall, mi by nie było do śmiechu - powiedział Hazz siedzący na krześle  włożyłeś ręce do kupy - teraz to on wybuchnął śmiechem.
Odwróciłam się na pięcie i wkurzona weszłam do domu.
- Co ty tak śmierdzisz? W kupie się wytarzałaś? - spytał się Malik.
- Spierdalaj! - ryknęłam.
Poszłam do łazienki. Znowu. Stanęłam przed lustrem i rozbeczałam się. Cała byłam w kupie. Wyjęłam z kieszeni telefon, po czym w ubraniach weszłam do kabiny prysznicowej. Nalałam na szczotkę dużą ilość płynu i zaczęłam się myć. Po kilkunastu minutach i tak to nic nie dało. Dalej ohydnie śmierdziałam. Wyszłam spod prysznica i zauważyłam, że na kiblu siedzi Louis.
- Czego?!
- Co się stało? - spytał nie przejmując się moim wrogim tonem.
- Co się stało?! Ten debil Horan wymazał mnie gównem z taczki! Nie czujesz jak teraz śmierdzę?! - wydarłam się.
- Ale spokojnie. Zaraz coś wymyślimy.
- Niby co?! Myłam się ze dwadzieścia minut i nadal śmierdzę! I jak ja teraz gdziekolwiek wyjdę?!
- W kaftanie - zaśmiał się Lou.
- Wypierdalaj stąd!
- Nie krzycz. Poczekaj tutaj, pojadę po jakiś płyn czy coś i smród zejdzie - powiedział nadal spokojnie, po czym wyszedł z łazienki.
Usiadłam na zimnych kafelkach i schowałam głowę w nogach. Po moich policzkach znowu polały się łzy. Niby nie miałam za co tak płakać no, ale kurde, ten idiota wymazał mnie w gównie. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- Niki, ja.. chciałem cię przeprosić.. Nie wiedziałem, że tam jest nawóz - powiedział jąkając się Horan - naprawdę.. Gdybym był o tym poinformowany, nigdy bym cię tym nie wymazał.. Wybacz mi, mała.
- Spierdalaj - wychlipiałam.
- Ej, skarbie, nie płacz - przykucnął koło - teraz bym cię przytulił, ale śmierdzisz - dodał, na co się zaśmiałam - no widzisz, już się śmiejesz. No to co, wybaczysz?
- Ale już nigdy mnie tak nie urządzisz? - spytałam zerkając na chłopaka.
- Nigdy, obiecuję - położył prawą rękę na sercu - kocham cię, młoda.
- Ja ciebie też, Niall - przytuliłam się do niego.
- Ej no, przecież ty śmierdzisz. Odejdź - zaśmiał się wyplątując się z mojego uścisku.
W tym samym momencie do łazienki wszedł Lou z reklamówką w ręce.
- Kupiłem kilkanaście szamponów, tych najlepszych. Powinno zejść - powiedział podając mi ją - teraz szoruj pod prysznic.
Tak jak powiedział brat, tak zrobiłam. Weszłam pod prysznic i zaczęłam wcierać szampony w twarz i włosy. Ku mojej uldze po długim myciu smrodu nie było. Zadowolona wyszłam z kabiny i spojrzałam na Louis'a, który nadal był w łazience.
- I co, zeszło? - spytał, na co kiwnęłam głową - no to teraz coś poproszę o coś - powiedział pukając się w policzek.
Przekręciłam oczami, ale podeszłam i cmoknęłam brata w tamto miejsce. Wygląda na to, że już się pogodziliśmy. Dość szybko. Myślałam, że będziemy się długo na siebie gniewać. Ale na szczęście wszystko się ułożyło.
- Weź się przebierz i chodź na kolacje - rzucił brat, po czym wyszedł z łazienki.
Zdjęłam z siebie mokre ubrania, po czym założyłam te suche. Ciuchy, które miałam wcześniej na sobie, zostawiłam na podłodze i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do kuchni, gdzie czekali na mnie z kolacją już wszyscy. Nawet była Eleanor. I siedziała na moim miejscu koło Louis'a.
- To moje miejsce - powiedziałam zerkając na nią.
- Niki, daj spokój. Usiądź gdzie indziej - odezwał się Lou.
- Ale ja tu zawsze siedzę - upierałam się.
- To ja się przesiądę - zaoferowała się dziewczyna i już wstała, ale powstrzymał ją mój brat.
- Nie, Niki usiądzie sobie gdzie indziej.
- No to w takim razie ja głodna nie jestem - syknęłam, po czym skierowałam się do mojego pokoju.

sobota, 4 maja 2013

Rozdział 29

Więc dodaję dzisiaj.. Miałam jutro wrócić, ale kompletnie zapomniałam, że dziś imieniny mamy i przyjeżdżamy tutaj.. Mam nadzieję, że wam się spodoba. :D
Następny oczywiście w PONIEDZIAŁEK.. ;3
I jeszcze chciałam Wam podziękować za te wszystkie, miłe komentarze. Jestem bardzo szczęśliwa, że Wam się podoba moje opowiadanie.. Naprawdę, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ, DZIĘKUJĘ.. Kocham Was.. ♥

- Pośpiesz się, dzisiaj twój pierwszy dzień szkoły - krzyknął mi do ucha Niall, kiedy jadłam śniadanie.
- No i co. Nie chcę tam iść - powiedziałam wkładając parówkę do buzi.
- Dlaczego? Nowi ludzie, nowe znajomości - odezwał się Hazz.
- Ta, tylko większość osób to są wasze fanki - mruknęłam.
Pewnie się zastanawiacie, co się stało po wyjściu Eleanor. Chłopaki wpadli do mojego pokoju i zaczęli się na mnie wydzierać. Później się na siebie obraziliśmy i do wczoraj wieczorem nie odzywaliśmy się do siebie. Dopiero jak tańczyłam Li, Niall, Hazz, Zayn przyszli i się spytali czy możemy się pogodzić. Oczywiście od razu się zgodziłam. Zupełnie inaczej jest z Louis'em. On nie chcę ze mną rozmawiać, zresztą ja z nim też nie mam ochoty. Na szczęście wczoraj nie widziałam się z nim. Poszedł do Eleanor. A propo niej, nie lubię jej. Już na samym początku ją skreśliłam i jakoś nie zamierza się do tego, żebym na razie ją polubiła.
- Będziesz sławna w szkole. No wiesz szkolna elita i te sprawy - rzucił Zayn.
- Tak. I jak zechce mi się pić czy jeść to będę im mówiła i oni zawsze przyniosą - powiedziałam udając zachwyt.
- Ale za to zyskasz dużo koleżanek i kolegów. Może kiedyś jakąś przyjaciółkę - rzekł Li.
- Zyskam ich przez was.
- Oj, nie przesadzaj już. Może nie będą cię jakoś wywyższać - dodał głodomor.
- Oby - mruknęłam i kontynuowałam śniadanie.
Po śniadaniu odeszłam od stołu, założyłam moje pomarańczowe converse, założyłam czarną torbę nike na ramię i za Zayn'em, który miał mnie zawieźć do szkoły, wyszłam z domu. Weszłam do samochodu chłopaka, oczywiście nie gdzie indziej jak na miejscu pasażera. Chłopak odpalił auto i wyjechaliśmy z podwórka. Pod szkołą byliśmy po około 20 minutach.
- Nie chcę tam iść - powiedziałam spoglądając na budynek szkoły.
- No przestań. Chyba się nie boisz - zadrwił.
- Nie, ale patrz na nich.
- Dasz radę. A teraz wypad - rzekł na co pokręciłam głową.
Chłopak westchnął, po czym sam wyszedł z samochodu, obszedł go dookoła i otworzył drzwi od mojej strony. Chcąc, nie chcąc, wyszłam z niego.
- Głowa do góry, dasz radę - rzucił.
- Skąd możesz to wiedzieć?
- Jesteś Niki Tomlinson. Wredna, pyskata, ale odważna i dlatego dasz radę - uśmiechnął się.
- Aww, słodko - zaśmiałam się.
- No dobra, spadaj już - pocałował mnie w czoło, po czym popchnął w stronę szkoły.
- Ale przyjedziesz po mnie?
- Tak, idź już.
Kiwnęłam głową, po czym zaczęłam iść w stronę wejścia.
- Papa, słoneczko! - krzyknął.
Odwróciłam się, a on zrobił serduszko z rąk w moją stronę.
- Ogarnij się! - zaśmiałam się ponownie.
- No dobrze, ale pamiętaj, loffciam cię! - pomachał oby dwoma rękoma uśmiechając się głupio.
Pokręciłam głową, po czym odwróciłam się do niego tyłem i zaczęłam iść jak najszybciej w stronę wejścia zakładając kaptur na głowę.
- I tak cię widzę, precelku!
- Zayn no! - odwróciłam się z zaciętą miną.
- No dobra, już jadę. Nie ma mnie - podniósł ręce w geście obronnym, po czym wszedł do auta i odjechał z piskiem opon.
Odwróciłam się i weszłam do szkoły. Uczniowie stojący na korytarzu od razu na mnie spojrzeli, po czym rzucili się na mnie i zaczęli krzyczeć. Zdezorientowana nie wiedziałam co zrobić. Przecież nie codziennie rzuca się na mnie grupka dziewczyn. Dziewczyny zaczęły krzyczeć, żebym przyniosła od chłopaków autografy, ode mnie też chciały i jeszcze błagały o jakieś zdjęcia.
- Dobra, koniec! - w końcu nie wytrzymałam - dajcie mi do cholery spokój!
Przepchnęłam się przez tłum fanek i skierowałam do sekretariatu. Idąc po korytarzu wciąż czułam na sobie wzrok uczniów, ale nie przejmowałam się tym tak bardzo. Po prostu postanowiłam olewać ich. Dotarłam do mojego celu i zapukałam do drzwi. Po usłyszeniu krótkiego 'proszę' weszłam do sekretariatu.
- O dzień dobry, dzień dobry, czekałam na ciebie - powiedziała sekretarka.
- Na mnie?
- No tak. Nie codziennie do naszej szkoły zapisuje się rodzina kogoś sławnego - rzekła, a ja spojrzałam na nią dziwnie.
Kobieta kiwnęła głową, po czym zaczęła szukać czegoś w swoich papierach.
- Masz tutaj plan lekcji, kluczyk od szafki, plan szkoły i książki - uśmiechnęła się życzliwie podając mi owe rzeczy.
- Dziękuję - odwzajemniłam czyn, po czym wyszłam z pomieszczenia.
Zerknęłam na numerek. 137. Przełożyłam rzeczy na jedną rękę i zaczęłam szukać swojej szafki. Po kilku minutach znalazłam się koło niej. Otworzyłam ją i wrzuciłam do środka rzeczy z ręki. Spojrzałam jeszcze na plan. Teraz matematyka. Super, najgorsza lekcja na sam początek. Usłyszałam dzwonek na lekcję, więc trzasnęłam drzwiczkami i skierowałam się pod salę, w której miała się odbyć lekcja. Cały czas czułam jak ktoś za mną idzie. Odwróciłam się i zobaczyłam grupkę dziewczyn z telefonami w ręku.
- Ja pierdole - powiedziałam, kiedy zaczęły mi nimi robić zdjęcia.
Przekręciłam oczami i dalej szłam pod klasę. Kiedy dotarłam już pod nią, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nauczycielka podniosła wzrok znad dziennika i spojrzała na mnie uśmiechając się.
- Witaj - wstała i podeszła do mnie - jestem twoją nową wychowawczynią, a to jest twoja klasa. Teraz przedstaw się i opowiedz co lubisz robić.
- Jestem...
- Niki Tomlinson, młodsza siostra Louis'a Tomlinson'a - powiedziała szybko jakaś blondynka.
- No tak. Lubię...
- Tańczyć i sporty wodne! - dodała szybko tamta dziewczyna.
- Nie jestem sierotą, umiem się sama przedstawić - powiedziałam oschle - mogę już usiąść?
- Tak - kiwnęła głową nauczycielka.
Przeszłam na koniec klasy i usiadłam w ostatniej ławce, mimo nawoływania tamtej blondyny, żebym usiadła za nią i jej przyjeciółeczką. Dziewczyna już wkurzać mnie zaczynała. Mam nadzieję, że będzie tylko jedna taka jak ona. Bo jakby było więcej takich osób nie wytrzymałabym. Położyłam torbę na stoliku i zaczęłam z niej wyjmować potrzebne rzeczy do lekcji. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zamiast moich zeszytów i piórnika z tancerzami ujrzałam na wszystkich rzeczach uśmiechniętego Styles'a.
- Co jest kurwa? - spytałam zdziwiona zaglądając do piórnika, w którym też były rzeczy ze Styles'em.
- W czymś problem? - spytała nauczycielka.
- Nie, nie. Wszystko dobrze - powiedziałam natychmiast.
Nauczycielka kiwnęła głową, po czym wróciła do prowadzenia lekcji. Ja natomiast wyjęłam telefon z kieszeni spodni i napisałam sms-a do Harry'ego.

Do: Hazz <3
Wysłano: 3 września 2012, 9:12
Zamorduję cię.

Nie minęła chwila jak dostałam odpowiedź.

Od: Hazz <3
Wysłano: 3 września 2012, 9:14
Oj, nie przesadzaj. Teraz przynajmniej masz coś fajnego i ładnego do szkoły, a nie tych tancerzy. :)

- Debil - mruknęłam pod nosem, ale chyba nie tak cicho jak mi się wydawało.
- Nicola, rozumiem, że jesteś nowa, ale to nie znaczy, że możesz nie uważać na lekcji! - powiedziała pani Bullock.
- No dobrze - mruknęłam.
Zostawiłam na ławce telefon, zeszyt do matematyki i piórnik. Torba położyłam na ziemi. Kiedy nauczycielka nie patrzyła się na mnie, wzięłam telefon i szybko napisałam odpisałam Harry'emu.

Do: Hazz <3
Nienawidzę cię.

Odłożyłam telefon koło piórnika, wyjęłam z niego długopis - na nim też była ta ciemna masa - i zaczęłam nim mazać po okładce zeszytu. Kiedy już nie było widać chłopaka, chwyciłam następne i też zaczęłam na nich mazać.
- Nicola, w ogóle nie uważasz na lekcji! - ryknęła nagle nauczycielka.
Podskoczyłam na krzesełku, nie spodziewając się tego, po czym spojrzałam na nauczycielkę, która stała koło tablicy z założonymi rękoma.
- Nie strasz - mruknęłam.
- Co ty tam robisz? - podeszła do mnie i wyrwała z ręki zeszyt z pół zamazanym Harry'm - ładny zeszyt, a ty go psujesz!
- Ta, ładny. Chyba od dupy strony - powiedziałam i teraz to ja jej wyrwałam zeszyt.
- Koniec tego. Jeszcze raz nie będziesz uważać, dzwonię do twojego brata!
- No dobrze. Będę słuchać - westchnęłam.
Schowałam zeszyty do torebki i jak obiecałam, zaczęłam słuchać nauczycielki.