sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 46

Usunęłam przez pierdolony przypadek 46 rozdział i jestem, kurwa, naprawdę, w chuj bardzo, zdenerwowana, co widać po tych pierdolonych przekleństwach. Przepraszam, ale kurwa, naprawdę teraz tylko one mi chodzą po mojej popierdolonej głowie. Postanowiłam, że nie może nie być na blogu 46 rozdziału, dlatego go napisałam jeszcze jeden pierdolony raz. Mimo, że nie jest napisany dokładnie tak jak poprzedni, mam nadzieję, że chociaż odrobinę wam się spodoba. Piszę go na szybko, więc mogą wystąpić jakieś błędy.
Rozdział 49 jest już prawie napisany. Dodam go w jak najbliższym czasie.

- Nie musiałaś go od razu bić! - syknął Louis ciągnąc mnie do pokoju.
Mimo iż na początku był zmieszany i zdezorientowany, kiedy tylko się przebrał, nakrzyczał na mnie. Miał pretensję, że źle się zachowuję i robię mu wstyd przez rodzinami chłopaków, ale przecież to nie moja wina. To Sean wszystko zaczął i dostał za swoje.
- Musiałam, bo jest głupkiem. Jakby mi nie dokuczał to nic by mu nie było. Nie rozumiem o co masz do mnie pretensje, ja tylko dałam mu nauczkę.
- Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Masz się dobrze zachowywać, bo inaczej dostaniesz szlaban i już nie będzie tak różowo.
- Oh, tak. To, że nie umiesz sobie poradzić z opieką nade mną to już nie moja wina. Cienias z ciebie - burknęłam, a chłopak na te słowa wzmocnił uchwyt.
- Nie pyskuj!
Otworzył drzwi i wepchnął mnie do środka. Obrażona usiadłam na łóżku, plecami do bruneta.
- Niki - usłyszałam już spokojny głos Tommo - musisz po prostu hamować swoją złość. Nie chcę codziennie wysłuchiwać jaka to ty niedobra jesteś. Nie mogę już bronić cię tym, że masz trudny okres, bo nasza rodzina umarła. Zrozum to.
- A myślisz, że ja nie próbowałam być milsza? Staram się, ale ty i tak będziesz miał pretensje.
Wstałam z łóżka i weszłam do łazienki, trzaskając drzwiami. Chciało mi się płakać. Przecież gdyby Sean mnie nie sprowokował, nie stałoby się zupełnie nic. Nie chciałam tego, po prostu emocje wzięły górę.
Weszłam do kabiny prysznicowej, uprzednio rozbierając się. Moja ciało zaczęła oblewać dosyć gorąca woda, jednak nie przejęłam się tym. Mam w zwyczaju brać gorące kąpiele, chociaż czasami wolę te chłodniejsze. Nalałam na dłoń trochę płynu, a następnie się umyłam ciało. Postałam jeszcze trochę w gorącej wodzie, po czym stanęłam na zimnych płytkach. Sięgnęłam po ręcznik, który wisiał na kaloryferze i owinęłam się nim, podchodząc do umywalki. Umyłam zęby, a następnie przeczesując mokre włosy palcami, weszłam do pokoju. Zdziwiłam się, kiedy nie zastałam tutaj Louisa, ale z drugiej strony, ulżyło mi. Nie miałam ochoty wysłuchiwać jego kazań na mój temat. Spod poduszki wygrzebałam moją piżamę, po czym założyłam ją na siebie. Ręcznik rzuciłam na ziemie, a sama spojrzałam na stolik, który stał koło kanapy. Leżała na nim tacka z tostami i kubkiem z piciem. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do stoliczka. Zajrzałam do kubka, sprawdzając jego zawartość. Kakałko, i od razu chcę mi się uśmiechać. Na tace, pomijając żywność, leżała jeszcze jakaś kartka. Sięgnęłam po nią, a następnie rozłożyłam, czytając zawartość.

Przepraszam. Kocham cię.
Louis x

Uśmiechnęłam się, przygryzając lekko moją dolną wargę. Bez zastanowienia chwyciłam telefon do ręki i wysłałam wiadomość do Louisa.

Do: Mój Boo
Wysłano: 3 grudzień 2012, 11:35pm
Ja ciebie też kocham, Loueh <3

Z uśmiechem na ustach przeniosłam moją kolację na półkę koło łóżka. Położyłam się w nim, włączając jednocześnie telewizję. Nie zastanawiając się długo, włączyłam jakąś stację z bajkami. Zaciekawiona odcinkiem sięgnęłam po talerz z tostami.
Po zjedzonym posiłku odłożyłam talerz na półkę i wyłożyłam się wygodniej. Opatuliłam się dokładnie kołdrą, patrząc jak zaczarowana w telewizor, na którym leciała bajka "Scooby Doo i miecz Samuraja". Po kilku minutach moje oczy zaczęły się kleić. Usilnie próbowałam nie zasnąć, jednak ciepła kołdra i miękka poduszka powodowały, że moje zmęczenie wzięło górę i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
***
Rano obudziłam się i ze zdziwieniem zobaczyłam, że Niallera nie ma w łóżku, ani w pokoju. Czyżby już wstał? Może mieli dzisiaj jakiś wywiad i po prostu on i reszta zespołu musiała wstać wcześnie.
Przyjmując tą wersję wydarzeń, wstałam z łóżka i poszłam prosto do łazienki. Stanęłam przed lustrem, a na mojej twarzy od razu pojawił się grymas spowodowany widokiem moich włosów. To nie był dobry pomysł, żeby spać w mokrych włosach. Teraz były one skołtunione i odstawały we wszystkie strony. Chwyciłam szczotkę i próbowałam uporządkować jakoś ten bałagan. W końcu, kiedy byłam już nieźle zdenerwowana, udało mi się je rozczesać i wyglądały prawie normalnie. Odetchnęłam z ulgą. Zadowolona wyszłam z łazienki, gdzie chwyciłam te ubrania. Sprawdzając w telefonie czy nie mam jakiejś wiadomości czy nieodebranego połączenia, wyszłam z pokoju w celu zjedzenia śniadania. Ku mojemu zdziwieniu nikt do mnie nie dzwonił, ani nie pisał. Spróbowałam się dodzwonić do chłopaków i dziewczyn, ale za każdym razem włączała się sekretarka. Trochę przestraszona weszłam do restauracji. Na śniadanie wybrałam tylko mleko z płatkami. Kiedy znalazłam wolne miejsce, jeszcze raz spróbowałam skontaktować się z resztą, jednak nadal nikt nie odbierał. Próbowałam siebie uspokoić tym, że może mają teraz ten wywiad i nie mogą odebrać, ale nie wychodziło mi to. Po za tym, skoro chłopaki mieliby ten wywiad to dlaczego dziewczyny nie odbierają? Przecież one na pewno nie są na antenie. Potrząsnęłam głową, chcąc odgonić złe myśli. Na pewno chłopaki teraz pracują i dlatego nie odbierają telefonów, a dziewczyny może po prostu nie słyszą dzwonka. Po skończonym posiłku, wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zajęłam się oglądaniem telewizji, żeby się uspokoić.
Po kilku godzinach chłopaków i dziewczyn nadal nie było. Teraz to już naprawdę się bałam, ale dalej wmawiałam sobie, że pracują. Naprawdę miałam taką nadzieję, dopóki nie natknęłam się na wiadomości, w których pokazali chłopaków, Perrie, Danielle i Eleanor. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że na dole ekranu, wielkimi literami pisało "Zespół wrócił do Anglii". Moje ciało w tamtym momencie zdrętwiało. Trzęsącymi się dłońmi, chwyciłam iPhone'a do ręki i wybrałam numer Louisa. Tym razem odebrał po 4 sygnale.
- Niki? Nie rozumiem po co do mnie dzwonisz, skoro jesteśmy na tym samym lotnisku i możesz mi to normalnie powiedzieć, a nie przez telefon - powiedział zdziwiony.
- Naprawdę? Ty jesteś taki głupi czy tylko udajesz? Jeszcze się nie zorientowałeś, że mnie nie ma na tym głupim lotnisku? Jaki z ciebie brat, skoro dalej nie zauważyłeś, że mnie nie było w samolocie razem z wami? - wylałam z siebie potok pytań.
- Jak to nie ma ciebie na lotnisku? Przecież widziałem ciebie w samolocie!
- No to masz naprawdę wielkiego kaca, bo ja, do cholery, siedzę w moim hotelowym pokoju! - krzyknęłam spanikowana.
- To niemożliwe! Liam wczoraj nic nie wypił, miał cię wziąć do samochodu - wytłumaczył.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, a brat zaczął wołać brązowookiego i ten dopiero teraz sobie przypomniał, że miał mnie obudzić i przetransportować do auta.
- Jesteś największym frajerem jakiego znam! Jak można zapomnieć o własnej siostrze?! - krzyknęłam w momencie, kiedy po moich policzkach poleciały pierwsze łzy.
- Nie płacz, mała. Zaraz załatwię ci szybki powrót do domu.
- Łatwo ci mówić, bo to nie ty jesteś sam jak patyk w Nowym Yorku!
- Spokojnie, załatwię ci lot powrotny do domu. Nie bój się, niedługo będziesz w domu - rozłączył się.
Zdenerwowana i przestraszona jednocześnie rzuciłam telefon na podłogę, a sama położyłam się na łóżku, zalewając się łzami.
Po kilku minutach, telefon zaczął dzwonić. Niechętnie sięgnęłam po niego. Zerknęłam na wyświetlacz. Dzwonił brat.
- Co? - spytałam pociągając nosem.
- Szykuj się, za 20 minut masz prywatny samolot do domu. Przy recepcji będą czekać dwóch ochroniarzy, którzy przetransportują cię do samolotu, a w Londynie będzie na ciebie czekał Paul i jakiś jeszcze ochroniarz. A ja.. ja naprawdę przepraszam - ostatnie zdanie chłopak wyszeptał i nie czekając na moją odpowiedź, rozłączył się.
Bez zastanowienia, wstałam. Powrzucałam na szybko wszystkie moje rzeczy do walizki i pobiegłam na hol, uprzednio zamykając pokój. Bez żadnych wyjaśnień rzuciłam kartkę w panią recepcjonistkę, która obrzuciła mnie złym spojrzeniem. Nie przejmując się nią, rozejrzałam się za ochroniarzami. Przygryzłam wargę, kiedy nie mogłam ich dojrzeć. Miałam ochotę ponownie się rozpłakać, kiedy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Przede mną stało dwóch wysokich i dobrze zbudowanych, łysych facetów. Niby nie wyglądali na osoby, którym można zaufać, poczułam się trochę bezpieczniej. Już wolę być z dwoma gorylami niż sama w tym wielkim mieście.
- Chodź Nicola, samochód już czeka - powiedział jeden z nich.
Wziął ode mnie walizkę i poszedł przodem. Natomiast drugi ochroniarz szedł za mną. Tak jak myślałam, przed hotelem koczowało kilkanaście-kilkadziesiąt dziewczyn. Niechętnie przeszłam przez drzwi, nie miałam teraz jakieś szczególnej ochoty na spotkanie jakiś rozwrzeszczanych fanek mojego brata. Na szczęście koło mnie cały czas kroczyli ochroniarze, którzy nie dopuścili do mnie ani na metr nikogo z nich.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy znalazłam się w samochodzie. Przetarłam twarz rękoma, a następnie odblokowałam telefon. Miałam jedną nieprzeczytaną wiadomość.

Od: Leeyum
Data: 4 grudzień 2012, 17:19
Naprawdę przepraszam, słońce. Nie chciałem o tobie zapomnieć. Wybacz :(

Westchnęłam, zastanawiając się, co mu odpisać. W końcu schowałam telefon do kieszeni, nic do niego nie pisząc. Przecież nie mogłam tak po prostu napisać mu, że się nie gniewam, bo się gniewam. Rozumiem zapomnieć jakiejś rzeczy, drobiazgu, ale człowieka? Nigdy nie zrozumiem tego. Było ich 9 z Paul'em, nikt o mnie nie pamiętał.
Oparłam głowę o szybę, zamykając oczy. Chcę już być w domu, zaszyć się w moim pokoju i nikogo do niego nie wpuścić.
- Ej, mała, wszystko w porządku? - usłyszałam głos jednego ochroniarza.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jeden mężczyzn, przecisnął głowę pomiędzy fotele i patrzy na mnie uśmiechając się miło.
- Tak.. Nie.. Chyba.. Nie.. Nie wiem - mówiłam kompletnie bez sensu, na co ochroniarz się zaśmiał.
- Spokojnie, za kilka godzin będziesz z powrotem w Londynie i wszystko będzie jak po staremu.
- Nie wątpię - wymamrotałam bawiąc się rąbkiem bluzy.
Ochroniarz uśmiechnął się pokrzepująco, a następnie odwrócił z powrotem do przodu. Przez resztę drogi panowała kompletna cisza, przerywana raz po raz szumieniem radia.
Wyszłam z samochodu, kiedy tylko zatrzymaliśmy się przy lotnisku. Ku mojemu niezadowoleniu, tutaj też stali fani chłopaków. Ochroniarze skutecznie odgrodzili mnie od nich. Szybkim krokiem przeszliśmy do środka pomieszczenia. Mężczyźni odprowadzili mnie pod sam samolot. Niepewnie weszłam po schodach do środka wielkiej maszyny. Trochę bałam się lecieć samolotem, co ja mówię, ja srałam w gacie, myśląc, że na pokładzie oprócz mnie i załogi samolotu nikogo więcej nie będzie.
Kiedy tylko weszłam do środka wielkiej maszyny, zauważyłam stewardessę. Uśmiechnęła się do mnie miło.
- Dzień dobry. Proszę zająć miejsce i zapiąć pasy. Zaraz startujemy.
Pokiwałam lekko głową i przeszłam na siedzenia. Usiadłam na jednym z nich i w mgnieniu oka się zapięłam. Wstrzymałam oddech, kiedy wzlecieliśmy w niebo. Nie lubię tego uczucia. Pilot ogłosił, że mogę odpiąć pasy, więc po lekkim zawahaniu, zrobiłam to.
Usiadłam w fotelu po turecku i sięgnęłam po jedną z gazet, które leżały na stoliczku obok. Resztę lotu zajęta byłam przeglądaniem i czytaniem artykułów zawartych w tych gazetach.
***
Zmęczona siedziałam z głową opartą o szybę. Znajdowałam się już w Londynie, z czego byłam bardzo szczęśliwa. Jednak trochę gorzej było z dojazdem do domu. Już przeszło 20 minut staliśmy w korku. Kocham Londyn, ale są minusy mieszkania tutaj i korki są jednym z nich. Ziewnęłam, zamykając oczy. Naprawdę chciało mi się spać, a nie zanosiło się, żebyśmy szybko dostali się do domu. Przez to zmęczenie przeszła mi nawet złość na chłopaków, byłam tylko smutna, że o mnie zapomnieli.
Po kilkunastu minutach w końcu dotarliśmy pod dom. Ziewając co chwila szłam do drzwi, a za mną Paul. Weszłam do środka budynku i Louis, kiedy tylko mnie zobaczył, porwał mnie w swoje objęcia. Objęłam jego szyję, a on zaplótł ręce na moich plecach.
- Tak bardzo cię przepraszam, skarbie - mruknął, opierając podbródek o moją głowę.
- Już się nie gniewam, ale nie rób tak więcej - szepnęłam senna.
- Nigdy.
Wziął mnie na ręce i zaczął kierować na górę. Słyszałam głosy chłopaków, że przepraszają, że o mnie zapomnieli, ale nie miałam siły, żeby podnieść głowę i powiedzieć, że się nie gniewam.
Louis postawił mnie dopiero u siebie w pokoju. Zmienił moje ubrania na jakąś swoją koszulkę, sam był już w piżamie, czyli bokserkach. Wyłożyłam się wygodnie na jego łóżku, a on położył się koło mnie, przytulając mocno. Poczułam lekki pocałunek w czubek głowy, a następnie zasnęłam.

9 komentarzy:

  1. Cudnie <3<3<3 kocham kocham kocham kocham kocham kocham
    KIEDY NEXT ???
    -lia

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę nie rozumiem tego rozdziału, zupełnie jakbyś jeden pominęła. W poprzednim wracają z apteki, a tu już jakaś naburmuszona...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest 46 i on jej się usunął i ona go znów dodała o to chodzi

      Usuń
  3. Świetny rozdział! Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale nie mogę znaleźć słów na opisanie tego świetnego rozdziału i twojego wielkiego talentu. Kocham cię xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Boskie! Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. supper ale kiedy rozdział 49 bardzo długo na niego juz czekam i okazuje sie ze musze czekac znowu blagam cie dodaj go szybko jestem bardzo ciekawa nastepnego rozdzialu jak Nikki choruje

    OdpowiedzUsuń
  6. A tak już bez odpowiedzi to rozdział świetny, ale ja już czekam tylko na 49 bo on będzie świetny, a skąd to wiem, bo wszystkie są extra. Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  7. jejciu <3 świetny jest ;)

    OdpowiedzUsuń