Siedziałam w pokoju. Louis jak obiecał, tak zrobił. Zabrał mi wszystkie gadżety, więc nie pozostało mi nic innego jak leżenie całymi godzinami w łóżku. Od 4 dni nie wychodziłam z pokoju, chyba, że do toalety. Nawet nic nie jadłam. Chłopaki zresztą też się nie kwapią, żeby mnie powiadomić o jakimkolwiek posiłku. Obrazili się na mnie. Kiedy wychodzą na próby, zamykają mnie na klucz, żeby mieć pewność, że nigdzie nie pójdę. Nawet mi psa zabrali. Stwierdzili, że i tak nie mam jak się nim zajmować. Krótko mówiąc, zostałam sama.
Przewróciłam się z lewego boku na brzuch. Spojrzałam tępo w sufit. Nagle usłyszałam burczenie w brzuchu. Automatycznie złapałam się za niego. Byłam głodna. Usiadłam na łóżku, pragnąc, aby odgłosy ucichły. Niestety, brzuch jeszcze bardziej dawał o sobie znak. Po moim policzku poleciała jedna, samotna łza. Nie miałam siły jej zetrzeć, więc pozwoliłam, żeby spłynęła na moją bluzkę od piżamy.
Nagle usłyszałam jakieś w domu. Chłopaki wrócili. Już po chwili, usłyszałam kroki na schodach. Louis, jak codziennie, otworzył mi drzwi i zajrzał, co robię.
- Mogę coś zjeść? - spytałam niepewnie.
- Chodź - mruknął brat.
Zeszłam z łóżka. Wyszłam z pokoju zaraz za bratem. Doszliśmy do kuchni i zobaczyłam resztę chłopaków. Siedzieli przy stole, na którym leżały 5 pudełek pizzy. Od razu zmierzyli mnie wzrokiem, na co poczułam się jeszcze bardziej niepewnie.
- Zrób sobie coś - powiedział sucho brat siadając na krześle.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko. Następnie z półek wzięłam Nesquiki, łyżkę i miskę. Zrobiłam sobie zupę mleczną, po czym usiadłam koło wysepki. Nie miałam zamiaru siedzieć przy stole z chłopakami.
- Może odłożyłabyś mleko i płatki na miejsce? - usłyszałam warknięcie Harry'ego.
Wzdrygnęłam się, po czym zsunęłam się z krzesła. Zrobiłam co powiedział chłopak, a następnie zabrałam się za jedzenie. Kiedy już prawie wszystko zjadłam, do kuchni wbiegła Shila. Podbiegła do mnie i po kilku próbach udało jej się wskoczyć na moje kolana. Merdając ogonkiem zaczęła lizać mnie po twarzy.
- Shila, przestań - pierwszy raz od kilku dni uśmiechnęłam.
Zaczęłam głaskać pieska, a ta zadowolona położyła się.
- Mój mały piesek, jak się za tobą stęskniłam - szepnęłam, a później cmoknęłam szczeniaka w pyszczek.
- Jedz i wracaj do pokoju - usłyszałam nagle surowy głos brata.
Zagryzłam wargę popychając lekko psa na ziemie. Po krótkim stawianiu oporu zeskoczyła ze mnie, podeszła do swojej miski i zaczęła jeść jej zawartość. Wzięłam do ręki łyżkę i powróciłam do jedzenia. Po chwili miska została opróżniona. Zeskoczyłam ze stołka, po czym podeszłam do zmywarki, chowając brudne naczynia. Odwróciłam się i napotkałam wrogie spojrzenia chłopaków. Spuściłam głowę i wyszłam z kuchni.
Usiadłam na łóżku, nie wiedząc co mam robić. Po krótkim rozmyślaniu, z półki biurka wyjęłam sznurki do robienia bransoletek z muliny. Ucięłam odpowiednią długość na mój nadgarstek i zaczęłam robić bransoletkę.
***
Po kilku godzinach skończyłam robić bransoletkę. Uśmiechnęłam się lekko nakładając ją na nadgarstek. Pasowała idealnie. Podczas robienia mojej nowej ozdoby, przemyślałam sobie, że muszę pogadać z chłopaki. Muszę spróbować im wszystko wytłumaczyć. A jeśli się nie uda trudno, nie mam zamiaru się załamywać. Ich strata.
Spojrzałam na zegarek. 21:56. Wstałam z łóżka, wzięłam czystą piżamę, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam, wstyd się przyznać, drugi prysznic od 4 dni. Umyłam dokładnie włosy i ciało, po czym wyszłam z kabiny. Wysuszone ciało ubrałam w piżamę, a włosy wysuszyłam. Uśmiechnęłam się do lustra, a następnie wyszłam z łazienki. Wróciłam do pokoju i od razu poszłam spać.
***
Wstałam rano we wspaniałym humorze. Od razu wyskoczyłam z łóżka i w pokoju zaczęłam się przebierać. Następnie wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół. Postanowiłam od razu porozmawiać z chłopaki, dlatego skierowałam się do kuchni, gdzie powoli, zaspani jedli śniadanie.
- Co ty tutaj robisz? Masz szlaban i zero wychodzenia z pokoju! - naskoczył na mnie Louis.
Przekręciłam oczami.
- Chciałam pogadać.
- Nie mamy o czym - odezwał się Niall.
- Chciałam wam wszystko wyjaśnić.
- Nie wiem po co, skoro i tak wszyscy wiemy, co się wtedy zrobiłaś - powiedział tym razem Liam.
- Nie, bo we wszystko uwierzyliście tej wywłoce. Przyznaję uderzyłam ją, ale zasłużyła. To przyczepiła się mnie i to ona wylała na mnie tego shake'a.
- Możesz w końcu przestać kłamać? - spytał Harry.
- Ja nie kłamię! Dlaczego wy chociaż raz nie możecie mi uwierzyć?! - krzyknęłam zbulwersowana.
- Bo wiemy dobrze jaki masz charakter, jesteś zdolna do zrobienia czegoś takiego - rzekł Zayn.
- Skoro już sobie pogadaliśmy możesz wrócić do pokoju.
- No chyba cię pojebało - zadrwiłam z brata - nie zamierzam słuchać ciebie.
- Co proszę? - spytał stając naprzeciwko mnie.
- Problemy ze słuchem?
- Nicola do pokoju! - krzyknął.
- Nie - warknęłam - nie będę słuchała się kogoś takiego jak ty!
- Owszem, będziesz! Jestem twoim opiekunem prawnym i będziesz mnie słuchała czy ci się to podoba, czy nie!
- Powodzenia - powiedziałam sarkastycznie, po czym wyszłam z kuchni.
Poszłam do salonu, gdzie na kanapie leżała Shila. Usiadłam koło niej, po czym włączyłam telewizor. Zostawiłam sobie na stacji telewizyjnej Katy Perry - Part Of Me. Zaczęłam podśpiewywać pod nosem, głaszcząc przy okazji mojego pieska. Chwilę spokoju przerwał Louis wbiegając do salonu. Stanął centralnie przede mną, na co westchnęłam, odchylając głowę do tyłu.
- Nie przypominam sobie, żebym ci pozwolił oglądać telewizję - warknął krzyżując ręce.
- Najpierw problemy ze słuchem, teraz z pamięcią? Idź do lekarza, może to coś poważnego - zakpiłam zerkając na niego.
- Ugh, ale z ciebie mała wredota.
- Oh, ale żeś mnie tym uraził - roześmiałam się wrednie.
- Ugh, mam cię dość - warknął wyłączając tv.
- No co ty robisz?! - wydarłam się.
- Do pokoju!
- Czytaj napis - pokazałam mu bransoletkę, którą zrobiłam dzień wcześniej.
- Takie teksty to do koleżanek!
- Jakby się przyjrzeć to trochę przypominasz dziewczynę, masz damski głos, lubisz zakupy, więc tak jakby jesteś dziewczyną, a więc możesz być moją koleżanką, więc mogę do ciebie mówić takie teksty - wyszczerzyłam się.
- Idź. Sobie. Stąd.
- A. Jak. Nie. To. Co. Mi. Zrobisz? - spytałam naśladując brata.
Louis już nic nie powiedział, tylko czerwony ze złości wyszedł z pokoju. Uśmiechnęłam się wrednie, po czym ponownie włączyłam tv tyle, że tym razem na bajkach. Po kilkunastu minutach mój spokój ponownie został zburzony. Do pokoju wszedł Zayn.
- Wyłączaj to. Jedziemy - mruknął.
Spojrzałam na niego pytająco.
- No do pracy jedziemy.
- W takim razie szerokiej drogi - uśmiechnęłam się wrednie w stronę Mulata, a następnie wróciłam do oglądania Scooby Doo.
- Nicola, do samochodu! - krzyknął wyłączając mi tv.
- Jezu, już idę. A ty poluzuj majty, bo stwierdzam, że cię cisną.
Wstałam z kanapy, po czym skierowałam się do drzwi, nie przejmując się wkurzonym Malikiem. Weszłam do samochodu i na usiadłam jak najdalej Louis'a, który ciskał się we mnie piorunami.
- No i co się tak gapisz? - nie wytrzymałam już.
- Bo mam oczy.
- To je sobie wydłub - syknęłam uśmiechając się złowieszczo.
Oburzony chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ja zadowolona, że już się nie przejmuję zachowaniem chłopaków, spojrzałam przez okno.
W środku był już 1D Band.
- Cześć Niki - pomachał mi Dan.
- No cześć. A co, chłopaki nie nastawili was przeciwko mnie?
- Nie. Nic o tobie mówić nie chcieli - wzruszył ramionami Sandy.
- A co się stało? - spytał zaciekawiony Jon.
- Taka wywłoka wylała na mnie shake'a, dlatego ją uderzyłam, no i poszliśmy do dyra i ona skłamała, że ja chciałam na nią tego shake'a wylać, no i wszyscy jej uwierzyli, no i chłopaki są na mnie obrażeni.
- A tak, czytałem o tym na tt. Podobno tamta dziewczyna nadal ma wielkiego siniaka na policzku - odezwał się Josh.
- No i dobrze, należało się jej.
- Chciałbym zobaczyć cię wtedy w akcji. Jak dajesz jej tego plaskacza - wtrącił się Jon.
- No to może na kimś pokaże. Sandy, jesteś chętny? - spytałam.
- Nie, dzięki - odpowiedział od razu, odchodząc szybko, oglądając się co jakiś czas za siebie czy przypadkiem za nim nie idę.
- Dan? - nic nie odpowiedział, odszedł rozglądając się na wszystkie strony i gwiżdżąc przy okazji.
- Josh?
- Co? Już idę - odpowiedział jakby ktoś go wołał - przepraszam Niki, ale ktoś do mnie dzwoni - powiedział i się zmył.
- Mój Boże, z kim ja się zadaję? - westchnęłam, przybijając sobie facepalm'a.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że nie ma koło mnie Jon'a. Zauważyłam go koło swojego instrumentu. Przekręciłam oczami. Pewnie myślał, że to jego chciałabym uderzyć. Szczerze powiedziawszy, ja nikogo nie chciałam uderzyć. To było tylko dla żartów, muszę przyznać, że oni to boi dudki.
Odwróciłam się i podeszłam do stolika z jedzeniem. Były tam jakieś słodycze, picie, kanapki i owoce. Zaczęłam wyjadać z niego wszystkie brzoskwinie. Uwielbiam brzoskwinie. Kiedy wpychałam w siebie jedną za drugą, poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się w ich stronę z jedną brzoskwinią w buzi, a dwoma innymi w ręce. Chłopaki mieli przekrzywione i patrzyli na mnie z nieodgadnionym wzrokiem.
- No co? - spytałam w końcu, wyjmując brzoskwinię z buzi.
- Gówno. Jedz normalnie, bo jak na razie chyba próbujesz upodobnić się do świni - warknął Louis.
- Nie, nie chcę być tak jak ty - powiedziałam bezczelnie.
- Ugh, idź już sobie stąd - dał mi 20 funtów i kluczę - masz iść do domu, jasne? - syknął.
- Zobaczymy. Cześć - rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Wybiegłam z budynku i od razu skręciłam w lewo. Jak na razie nie miałam zamiaru wrócić do domu. Co bym tam robiła?
Już po kilku minutach byłam pod Milkshake City. Weszłam do środka i podeszłam do lady. Kupiłam sobie czekoladowego shake'a i usiadłam przy stoliku. Popijałam swoje picie, kiedy nagle ktoś stanął przed moim stolikiem. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Lilly.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Um.. ja chciałam powiedzieć, że.. podziwiam cię za to, że ją uderzyłaś.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- No tak. Nikt by się na to nie odważył. Ja też kilka razy miałam ochotę ją spoliczkować, ale jakoś tak.. bałam się - wyznała.
- Kogo? Tej jędzy?
- Nie. Mojego brata. Tata by się tym zbytnio nie przejął, ale George to już co innego - westchnęła.
- Jest zbyt nadopiekuńczy? - spytałam.
- No tak. Zawsze musi wiedzieć gdzie jestem, co robię i kiedy wrócę.
- Znam ten ból. Tyle, że ja mam 5 takich kłopotów.
- No tak, bo tobą się cała piątka opiekuje.
- No, ale jak teraz się na mnie obrazili to, jakby to powiedzieć, hm.. nie przejmują się mną tak bardzo.
- Masz trochę wolności - uśmiechnęła się siadając na krześle na przeciwko mnie.
- Wolności? Proszę cię, przez ostatnie dni siedziałam cały czas w pokoju. Zamknięta na klucz. Dopiero dzisiaj przestałam się przejmować ich rozkazami.
- No i prawidłowo - powiedziała, na co się zaśmiałam.
- Wiesz, nie jesteś taka zła jak myślałam. Da się z tobą pogadać - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Z tobą tak samo. Jak widać obie się myliłyśmy.
- Życie.
Przez następne kilka godzin gadałam z Lilly. Naprawdę myliłam się co do niej. Nie jest taka zła jak myślałam. Da się z nią porozmawiać dosłownie o wszystkim. Nie kończyły nam się tematy.
Niestety, kiedy na zegarze wybiła godzina 16:00 musiałam iść do domu. Wymieniłyśmy się numerami telefonu tak na przyszłość i rozeszłyśmy w swoje strony.
- Gdzie ty byłaś do cholery?! - wydarł się brat.
- W Czarnobylu, badałam stężenie bąków w atmosferze.
- Mam cię dosyć!
- Nie mów tak, bo się zarumienię - mruknęłam.
- Weźcie skończcie już, a ty otwórz te drzwi - wtrącił się Liam.
Przewróciłam oczami, po czym wyciągnęłam kluczę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu przywitała mnie Shila. Zaczęła skakać na mnie ze smyczą w ręce. Załapałam jej aluzję, po czym przypięłam zieloną smycz do obroży. Nie mówiąc nic nikomu, wyszłam z domu i skierowałam się do parku.
Kiedy tam dotarłyśmy spuściłam psiaka ze smyczy i zaczęłam się z nią bawić.
Po jakimś czasie jednak zmarzłam. Mogłam założyć kurtkę no, ale nic. Zapięłam psa na smycz i skierowałam się do domu. Weszłam do środka, a następnie do kuchni. Zrobiłam sobie ciepłą herbatkę, a z półki wyjęłam wielkie opakowanie ciastek. Nasypałam jeszcze Shili trochę karmy i poszłam do pokoju. Następnie jeszcze szybko zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli Louis, Niall i Eleanor. Zmierzyłam ich wzrokiem, po czym podeszłam do regału z książkami. Wzięłam wszystkie części książki 'Jutro' i 'The Last Song. Ostatnia Piosenka'. Położyłam wszystkie książki jedna na drugą i zaczęłam iść po schodkach.
- Przewrócisz się - ostrzegł mnie brat.
- A co cię to obch... - nie skończyłam, bo faktycznie spadłam ze schodów - fuck! - krzyknęłam łapiąc się za tyłek.
- A nie mówiłem.
- Louis - skarciła go Eleanor - nic ci się nie stało?
- Dajcie mi spokój! - krzyknęłam.
Zebrałam książki i wyszłam z salonu. Kiedy dotarłam do mojego pokoju, rzuciłam książki na ziemię. Straciłam ochotę na czytanie ich. Rozebrałam się do majtek, stanika i skarpetek, a następnie ległam na łóżko nawet nie przykrywając się kołdrą. Już po kilku minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Poszłam do salonu, gdzie na kanapie leżała Shila. Usiadłam koło niej, po czym włączyłam telewizor. Zostawiłam sobie na stacji telewizyjnej Katy Perry - Part Of Me. Zaczęłam podśpiewywać pod nosem, głaszcząc przy okazji mojego pieska. Chwilę spokoju przerwał Louis wbiegając do salonu. Stanął centralnie przede mną, na co westchnęłam, odchylając głowę do tyłu.
- Nie przypominam sobie, żebym ci pozwolił oglądać telewizję - warknął krzyżując ręce.
- Najpierw problemy ze słuchem, teraz z pamięcią? Idź do lekarza, może to coś poważnego - zakpiłam zerkając na niego.
- Ugh, ale z ciebie mała wredota.
- Oh, ale żeś mnie tym uraził - roześmiałam się wrednie.
- Ugh, mam cię dość - warknął wyłączając tv.
- No co ty robisz?! - wydarłam się.
- Do pokoju!
- Czytaj napis - pokazałam mu bransoletkę, którą zrobiłam dzień wcześniej.
- Takie teksty to do koleżanek!
- Jakby się przyjrzeć to trochę przypominasz dziewczynę, masz damski głos, lubisz zakupy, więc tak jakby jesteś dziewczyną, a więc możesz być moją koleżanką, więc mogę do ciebie mówić takie teksty - wyszczerzyłam się.
- Idź. Sobie. Stąd.
- A. Jak. Nie. To. Co. Mi. Zrobisz? - spytałam naśladując brata.
Louis już nic nie powiedział, tylko czerwony ze złości wyszedł z pokoju. Uśmiechnęłam się wrednie, po czym ponownie włączyłam tv tyle, że tym razem na bajkach. Po kilkunastu minutach mój spokój ponownie został zburzony. Do pokoju wszedł Zayn.
- Wyłączaj to. Jedziemy - mruknął.
Spojrzałam na niego pytająco.
- No do pracy jedziemy.
- W takim razie szerokiej drogi - uśmiechnęłam się wrednie w stronę Mulata, a następnie wróciłam do oglądania Scooby Doo.
- Nicola, do samochodu! - krzyknął wyłączając mi tv.
- Jezu, już idę. A ty poluzuj majty, bo stwierdzam, że cię cisną.
Wstałam z kanapy, po czym skierowałam się do drzwi, nie przejmując się wkurzonym Malikiem. Weszłam do samochodu i na usiadłam jak najdalej Louis'a, który ciskał się we mnie piorunami.
- No i co się tak gapisz? - nie wytrzymałam już.
- Bo mam oczy.
- To je sobie wydłub - syknęłam uśmiechając się złowieszczo.
Oburzony chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ja zadowolona, że już się nie przejmuję zachowaniem chłopaków, spojrzałam przez okno.
***
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod jakiś budynek. Wysiadłam jako pierwsza i nie zważając na nikogo, weszłam do tego budynku. Jednak od razu się zatrzymałam, nie wiedząc gdzie iść dalej. Po chwili chłopaki weszli do środka. Wyminęli mnie, nawet na mnie nie patrząc, i poszli do jakiś drzwi. Nie zwracając uwagi na ich zachowanie, poszłam za nimi. Weszłam do niewielkiego pokoju. Ściany były czerwone. Na przeciwko drzwi stał stół z jakimś jedzeniem i piciem. Po lewej stronie była mała scena, na której stała perkusja, a za nią kilka mikrofonów na stojakach. Przed sceną stały klawisze, a obok nich, pod ścianą trzy gitary na stojakach. Na ścianach wisiało jakieś nagłośnienie, a po ziemi ciągnęły się różne kabelki.W środku był już 1D Band.
- Cześć Niki - pomachał mi Dan.
- No cześć. A co, chłopaki nie nastawili was przeciwko mnie?
- Nie. Nic o tobie mówić nie chcieli - wzruszył ramionami Sandy.
- A co się stało? - spytał zaciekawiony Jon.
- Taka wywłoka wylała na mnie shake'a, dlatego ją uderzyłam, no i poszliśmy do dyra i ona skłamała, że ja chciałam na nią tego shake'a wylać, no i wszyscy jej uwierzyli, no i chłopaki są na mnie obrażeni.
- A tak, czytałem o tym na tt. Podobno tamta dziewczyna nadal ma wielkiego siniaka na policzku - odezwał się Josh.
- No i dobrze, należało się jej.
- Chciałbym zobaczyć cię wtedy w akcji. Jak dajesz jej tego plaskacza - wtrącił się Jon.
- No to może na kimś pokaże. Sandy, jesteś chętny? - spytałam.
- Nie, dzięki - odpowiedział od razu, odchodząc szybko, oglądając się co jakiś czas za siebie czy przypadkiem za nim nie idę.
- Dan? - nic nie odpowiedział, odszedł rozglądając się na wszystkie strony i gwiżdżąc przy okazji.
- Josh?
- Co? Już idę - odpowiedział jakby ktoś go wołał - przepraszam Niki, ale ktoś do mnie dzwoni - powiedział i się zmył.
- Mój Boże, z kim ja się zadaję? - westchnęłam, przybijając sobie facepalm'a.
Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że nie ma koło mnie Jon'a. Zauważyłam go koło swojego instrumentu. Przekręciłam oczami. Pewnie myślał, że to jego chciałabym uderzyć. Szczerze powiedziawszy, ja nikogo nie chciałam uderzyć. To było tylko dla żartów, muszę przyznać, że oni to boi dudki.
Odwróciłam się i podeszłam do stolika z jedzeniem. Były tam jakieś słodycze, picie, kanapki i owoce. Zaczęłam wyjadać z niego wszystkie brzoskwinie. Uwielbiam brzoskwinie. Kiedy wpychałam w siebie jedną za drugą, poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się w ich stronę z jedną brzoskwinią w buzi, a dwoma innymi w ręce. Chłopaki mieli przekrzywione i patrzyli na mnie z nieodgadnionym wzrokiem.
- No co? - spytałam w końcu, wyjmując brzoskwinię z buzi.
- Gówno. Jedz normalnie, bo jak na razie chyba próbujesz upodobnić się do świni - warknął Louis.
- Nie, nie chcę być tak jak ty - powiedziałam bezczelnie.
- Ugh, idź już sobie stąd - dał mi 20 funtów i kluczę - masz iść do domu, jasne? - syknął.
- Zobaczymy. Cześć - rzuciłam i wyszłam z pokoju.
Wybiegłam z budynku i od razu skręciłam w lewo. Jak na razie nie miałam zamiaru wrócić do domu. Co bym tam robiła?
Już po kilku minutach byłam pod Milkshake City. Weszłam do środka i podeszłam do lady. Kupiłam sobie czekoladowego shake'a i usiadłam przy stoliku. Popijałam swoje picie, kiedy nagle ktoś stanął przed moim stolikiem. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam Lilly.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Um.. ja chciałam powiedzieć, że.. podziwiam cię za to, że ją uderzyłaś.
- Naprawdę? - spytałam zdziwiona.
- No tak. Nikt by się na to nie odważył. Ja też kilka razy miałam ochotę ją spoliczkować, ale jakoś tak.. bałam się - wyznała.
- Kogo? Tej jędzy?
- Nie. Mojego brata. Tata by się tym zbytnio nie przejął, ale George to już co innego - westchnęła.
- Jest zbyt nadopiekuńczy? - spytałam.
- No tak. Zawsze musi wiedzieć gdzie jestem, co robię i kiedy wrócę.
- Znam ten ból. Tyle, że ja mam 5 takich kłopotów.
- No tak, bo tobą się cała piątka opiekuje.
- No, ale jak teraz się na mnie obrazili to, jakby to powiedzieć, hm.. nie przejmują się mną tak bardzo.
- Masz trochę wolności - uśmiechnęła się siadając na krześle na przeciwko mnie.
- Wolności? Proszę cię, przez ostatnie dni siedziałam cały czas w pokoju. Zamknięta na klucz. Dopiero dzisiaj przestałam się przejmować ich rozkazami.
- No i prawidłowo - powiedziała, na co się zaśmiałam.
- Wiesz, nie jesteś taka zła jak myślałam. Da się z tobą pogadać - uśmiechnęłam się serdecznie.
- Z tobą tak samo. Jak widać obie się myliłyśmy.
- Życie.
Przez następne kilka godzin gadałam z Lilly. Naprawdę myliłam się co do niej. Nie jest taka zła jak myślałam. Da się z nią porozmawiać dosłownie o wszystkim. Nie kończyły nam się tematy.
Niestety, kiedy na zegarze wybiła godzina 16:00 musiałam iść do domu. Wymieniłyśmy się numerami telefonu tak na przyszłość i rozeszłyśmy w swoje strony.
***
Po kilkudziesięciu minutach doczołgałam się do domu. Roześmiałam się głośno, kiedy przed drzwiami zobaczyłam chłopaków. Od razu posłali mi wkurzone spojrzenia.- Gdzie ty byłaś do cholery?! - wydarł się brat.
- W Czarnobylu, badałam stężenie bąków w atmosferze.
- Mam cię dosyć!
- Nie mów tak, bo się zarumienię - mruknęłam.
- Weźcie skończcie już, a ty otwórz te drzwi - wtrącił się Liam.
Przewróciłam oczami, po czym wyciągnęłam kluczę. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Od razu przywitała mnie Shila. Zaczęła skakać na mnie ze smyczą w ręce. Załapałam jej aluzję, po czym przypięłam zieloną smycz do obroży. Nie mówiąc nic nikomu, wyszłam z domu i skierowałam się do parku.
Kiedy tam dotarłyśmy spuściłam psiaka ze smyczy i zaczęłam się z nią bawić.
Po jakimś czasie jednak zmarzłam. Mogłam założyć kurtkę no, ale nic. Zapięłam psa na smycz i skierowałam się do domu. Weszłam do środka, a następnie do kuchni. Zrobiłam sobie ciepłą herbatkę, a z półki wyjęłam wielkie opakowanie ciastek. Nasypałam jeszcze Shili trochę karmy i poszłam do pokoju. Następnie jeszcze szybko zbiegłam do salonu, gdzie siedzieli Louis, Niall i Eleanor. Zmierzyłam ich wzrokiem, po czym podeszłam do regału z książkami. Wzięłam wszystkie części książki 'Jutro' i 'The Last Song. Ostatnia Piosenka'. Położyłam wszystkie książki jedna na drugą i zaczęłam iść po schodkach.
- Przewrócisz się - ostrzegł mnie brat.
- A co cię to obch... - nie skończyłam, bo faktycznie spadłam ze schodów - fuck! - krzyknęłam łapiąc się za tyłek.
- A nie mówiłem.
- Louis - skarciła go Eleanor - nic ci się nie stało?
- Dajcie mi spokój! - krzyknęłam.
Zebrałam książki i wyszłam z salonu. Kiedy dotarłam do mojego pokoju, rzuciłam książki na ziemię. Straciłam ochotę na czytanie ich. Rozebrałam się do majtek, stanika i skarpetek, a następnie ległam na łóżko nawet nie przykrywając się kołdrą. Już po kilku minutach odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Super rozdział. Trochę szkoda mi Niki, że nikt jej nie wierzy. Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny! Mi też szkoda Nicki. Ale te teksty to genialne! Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńSpoko kazdego ponosza nerwy / rozdzial swietny jak zawsze :) chociaz nie zasugerowalas sie niczyja sugestia to jest swietny :)
OdpowiedzUsuńsuper. Troche krotki ale naprawde wspaniały. Czekam na next ;D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział (jak zawsze). Uwielbiam Niki jej teksty zawsze mnie rozwalają. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńgenialny <3 kiedy next?
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńJa bym nie miała takiej odwagi.. no ale to je Niki tego nie ogarniesz. Rozdział zajebisty :D
OdpowiedzUsuńKatie xxx
Niki moglaby sie zaprzyjaznic z ta dziewczyna a ona moglaby powiedziec chlopaka prawde i wszystko byloby ok, ALE TO JEST TYLKO SUGESTIA I SIE NIA NIE PRZEJMUJ ;)
OdpowiedzUsuń;3 każdy kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego :D czekać na nn ;)
OdpowiedzUsuń~Nusia.Xx
taka moja mała sugestia, może w następnych rozdziałach Niki znalazła by chłopaka i z nim zaczęła się przyjaźnić itd. A Louis by na to nie pozwalał i reszta chłopców i byliby bardzo surowi. Nic nie narzucam, ale fajnie by tak było. Sama byś to dopracowała :)!
OdpowiedzUsuń+ świetny rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
UsuńTo zajebisty pomysł!
Usuńczekam na następny dawaj szybko + powyższa sugestia mi się podoba :) czytam go od początku w 2 dni przeczytałam x
OdpowiedzUsuńwoow suuper ! kiedy nastepny rodzial ? nie moge sie juz doczekac nn !
OdpowiedzUsuńcuuuudowny czekam na naxta
OdpowiedzUsuńzajebisty jak zawsze.
OdpowiedzUsuńdawaj szybko nexta. XD
OMOMOMOOMOMO <3
OdpowiedzUsuńSUPER *-*
NEXT ! <3
Świetne, ale... Kiedy next?! :D
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo bym chciała żeby Niki była z Harrym. Uwielbiaam go :D\
OdpowiedzUsuń♥
WIESZ ONA MA 13 LAT, POMYŚL + BYŁO NAPISANE, ŻE SĄ DLA NIEJ JAK SIOSTRA! A NIE DZIEWCZYNA. PRZESTAŃ. PROSZĘ.
UsuńTylko tam napisałam bo go lubię. Jak jesteś taka mądra to czemu z anonima piszesz? hah :D
UsuńBo nie mam tu konta? Chyba to oczywiste. Dla Twojej informacji już autorka o tym wspominała, że są dla niej jak starsi BRACIA. :)
UsuńTaak wiem. Nic na to nie poradzę, że go strasznie lubię :d
UsuńJa pierdziele... jej teksty są zajebiste. Jesteś moim mentorem .
OdpowiedzUsuńIzabela
Normalnie ja jebie . Sweet <3
OdpowiedzUsuńkiedy nn ?!? ;D
OdpowiedzUsuń