środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 35

Jejciu, przepraszam. Nie miałam kiedy dodać. W niedziele wieczorem pojechałam do cioci i dopiero dziś wróciłam do domu. Oczywiście tam mogłabym dodać nowy rozdział, ale na neta na laptopie wchodziłam na co najwyżej 10 minut i nie mogłam go dokończyć. Mam nadzieję, że się nie gniewacie i, że wam się spodoba rozdział. Kocham Was. <3
KOMENTOWAĆ LUDZIE! JEST WAS DUŻO, A TYLKO KILKA OSÓB KOMENTUJE. NO BŁAGAM WAS, MOŻECIE NAPISAĆ TEN KRÓTKI KOMENTARZ. TO ZAJMIE WAM TYLKO MINUTĘ.

Obudziłam się z wielkim uśmiechem. Dziś jest 2 październik, a co z tym idzie, moje urodziny. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, zabierając z krzesła ubrania naszykowanie dzień wcześniej. Zamknęłam się w łazience, po czym wzięłam zimny prysznic. Wyszłam z kabiny, ubrałam się i zaczęłam pracować nad włosami. Wysuszone włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko grzywkę spięłam do góry wsuwką.
Na szczęście brzuch, noga i broda już nie bolały. Przez ten tydzień ładnie się wygoiły i już nie mam żadnej gagi.
Wyszłam z łazienki i zbiegłam na dół. W kuchni przy stole siedzieli już chłopaki.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopaki odpowiedzieli mi radośnie, a ja usiadłam na krześle. Nie powiem, czekałam na moment, kiedy złożą mi życzenie, ale się nie doczekałam.
- Wiecie co dzisiaj jest? - w końcu nie wytrzymałam i sama się spytałam.
- 2 październik - powiedział powiedział Liam zerkając na kalendarz.
- A tak dokładnie?
- No jak to co? Nasz koncert! W końcu! - krzyknął uśmiechnięty Zayn.
- No właśnie! Dawno nic tak nie śpiewałem tak więcej, prócz w wywiadach - dodał Harry.
- Naprawdę? Myślicie, że o to mi chodzi? - spytałam.
- A jest coś ważniejszego od naszego koncertu? - zadał pytanie Niall.
- Nie - warknęłam i zaczęłam jeść kanapki, które zrobił mi brat.
Mój humor się zepsuł, już nie tryskałam radością. Ja pamiętam o urodzinach każdego z nich, a oni mojej daty nie mogą zapamiętać?
Zjadłam śniadanie, po czym bez słowa wyszłam z kuchni. Założyłam moje kolorowe converse na nogi, przewiesiłam różnokolorową torebkę przez ramię, po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Miałam taki piękny humor, a oni mi go zepsuli.
Wyszłam z podwórka i powolnym krokiem skierowałam się do szkoły. Na pewno się spóźnię. Pierwsza lekcja zaczyna się za niecałe 10 minut, a na piechotę droga zajmuję około 40 minut. Trudno, przecież i tak codziennie się spóźniam. Doprawdy wtedy w grę wchodzi 5 czy 10 minut, a nie cała lekcja. No, ale nie lubię chemii, która akurat mnie ominie, więc nie jest tak źle.
***
Po dokładnie 43 minutach dotarłam do szkoły. Weszłam do środka i tak jak codziennie, pierwsze co skierowałam się do mojej szafki. Wrzuciłam do środka torebkę i wyjęłam zeszyt od biologi. Zamknęłam szafkę i skierowałam się pod salę, gdzie będę miała następną lekcję. Usiadłam na parapecie, zeszyt położyłam obok siebie i na telefonie weszłam na tt.
Uśmiechnęłam się, kiedy w interakcjach zauważyłam mnóstwo życzeń urodzinowych. Zrobiłam rt kilkudziesięciu tweet'om, dopóki nie dostałam limitu. Znowu. Wkurza mnie to. Nie dosyć, że jest wyznaczona liczba znaków w tweet'ach to jeszcze te jebane limity. Oszaleć można.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni spodni i akurat zadzwonił dzwonek. Poprawiłam pozycję i zaczęłam bawić się palcami. Moją jakże fascynującą czynność przerwała mi obecność kogoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam Vanessę i Lilly. Spojrzałam na nie wyczekująco.
- Przyszłyśmy złożyć życzenia - zaczęła Vanessa, a ja spojrzałam na nią dziwnie - ale przypomniało nam się, że ciebie nie lubimy - dokończyła, po czym oby dwie zrobiły znak jaki miały Amber i Ashley z Hannah Montana.
- Sklej wary lamo - powiedziałam, a ta nie wiedziała co odpowiedzieć - i co, już nie masz żadnych pocisków? O jak mi przykro - zaśmiałam się wrednie.
Zeskoczyłam z parapetu i skierowałam się do szafki. Wyjęłam z niej trochę kasy, po czym poszłam do automatu. Kupiłam sobie rogalika i pepsi. Zadzwonił dzwonek, więc poszłam do klasy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nauczycielka przyzwyczajona do mojego codziennego spóźniania się, nawet nie podniosła głowy zza dziennika.
Usiadłam w ostatniej ławce pośrodku. Rzuciłam zeszyt na ławkę, po czym otworzyłam opakowanie z moim rogalikiem. Z czekoladą. Mniam.
- Nicola, może jeszcze coś do picia chcesz? - nagle odezwała się nauczycielka.
Przeniosłam nią wzrok.
- Nie dzięki, mam - potrząsnęłam puszką pepsi - ale krzesłem to bym się chętnie zamieniła. Moje jest takie twarde.
- To była ironia, moja droga. A teraz, schowaj te rzeczy i słuchaj mnie! Nie dosyć, że codziennie się spóźniasz to jesteś chamska! - krzyknęła.
- Dobrze, spokojnie. Już, tylko ciszej - przewróciłam oczami.
Odłożyłam moje jedzonko po drugiej stronie i usiadłam prosto, kładąc przed sobą zeszyt.
- Tak szybko? Nie spodziewałam się tego.
- Jednorazowa sytuacja. Niech pani się nie przyzwyczaja - wzruszyłam ramionami.
- Szkoda - powiedziała zawiedziona, po czym zaczęła prowadzić lekcję.
***
Wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się dookoła. Po prawej stronie, pod drzewem stał czarny Range Rover Harry'ego. Zeskoczyłam ze schodów i skierowałam się w jego stronę. Weszłam do samochodu na miejsce pasażera, a torebka rzuciłam na tyły.
- Jak tam w szkole? - spytał chłopak wykręcając.
- Normalnie - mruknęłam niechętnie.
- Nie chcesz gadać to nie, ja nie zmuszam.
- No i dobrze.
Odwróciłam głowę w stronę okna i patrzyłam na wszystko, byle nie na Styles'a.
Mimo, że minęło około 7 godzin nadal byłam na nich zła. Mogliby przynajmniej jakieś głupie życzenia złożyć, ale oczywiście musieli zapomnieć.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod wielką halę. Ochroniarze musieli utorować drogę, bo wszędzie byłu fanki. Hazza wjechał za ogrodzenie. Wyszłam z auta i za Styles'em weszłam w jakieś wielkie drzwi. Przeszłam przez długi korytarz i weszłam do garderoby. W środku byli reszta chłopaków, Lou, Lux i Eleanor. Wszyscy spojrzeli na mnie. Nie zwracając na to uwagi, usiadłam na kanapie i zajęłam się swoim telefonem.
***
- Niki, idziesz zobaczyć jak chłopaki dają koncert? - nagle do pokoju weszła Lou.
- Nie - odpowiedziałam, po czym wzięłam do chipsa do buzi.
- Nie ma, że nie - powiedziała - Andy, weź ją - krzyknęła wychylając się za drzwi.
Chwilę później do pomieszczenia wszedł wcześniej wspomniany mężczyzna. Pomimo moich krzyków i wiercenia się, wziął mnie na ręce i postawił dopiero tam, gdzie był Paul i jacyś inni ludzie. Naburmuszona skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam, aż koncert się skończy. Jednak wiedziałam, że zaśpiewali dopiero 4 piosenki sobie trochę poczekam do końca.
Kiedy chłopaki skończyli śpiewać MTT, Louis podszedł do końca sceny i zaczął mówić.
- Jak zapewne każdy tutaj wie, dzisiaj są urodziny mojej małej Niki - zaczął mówić brat, a ja uśmiechnęłam się. Jednak pamiętali - więc zapraszam cię tutaj, do nas mała - krzyknął.
Niepewnie przeszłam kilka metrów i stanęłam koło brata. Przytuliłam się do niego, a fani zaczęli krzyczeć. Spojrzałam na resztę chłopaków i zauważyłam, że Niall trzyma w ręku gitarę. Zaczął grać melodię do Happy Birthday, po czym wszyscy zaczęli śpiewać. Chłopaki, fani, 1D Band, ochroniarze i inni pracownicy, którzy pojawili się na scenie. Oczywiście, poryczałam się tam. Po moich policzkach lał się wodospad łez szczęście. Kiedy skończyli śpiewać, Louis przytulił mnie mocno. Ja natomiast lekko podskoczyłam i wskoczyłam na brata. Objęłam brata za szyję.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie. Szczęścia, zdrówka, żebyś zawsze była uśmiechnięta i wesoła - wyszeptał Lou, po czym pocałował we włosy.
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Tommo postawił mnie na ziemię. Wytarłam oczy ręką i spojrzałam na wszystkich dookoła. Zabrałam mikrofon z ręki Zayn'a, który stanął koło mnie.
- Um.. Chciałam wam podziękować. Naprawdę, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że zapomnieliście o moich urodzinach. Bardzo, bardzo dziękuję. Kocham Was - skończyłam mówić, po czym oddałam mikrofon właścicielowi.
- Ale to jeszcze nie koniec! - krzyknął Niall - przed wami tort naszej małej Tommo.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia, kiedy na scenę wszedł facet, pchający wózek z tort.
- O mój Boże. Jest genialny! - pisnęłam i ponownie przytuliłam się do Louis'a.
Po chwili jednak podeszłam do wózka i oglądałam dookoła całego Baranka Shaun. Ktoś włożył 14 świeczek i je zapalił. Uśmiechnęłam się pod nosem i za kilkoma dmuchnięciami żadna się nie paliła. Nie zdążyłam nawet podnieść głowy znad tortu, kiedy ta wylądowała w nim. Wytarłam oczy z ciasta i spojrzałam na Liam'a. Jako jedyny z wszystkich miał na twarzy chytry uśmieszek. Wzięłam do ręki kawałek ciasta i rzuciłam prosto w głowę chłopaka.
- Headshot! - krzyknęłam uśmiechnięta.
Chwilę później większość osób zaczęła rzucać się moim tortem. Biedny baranek.
Po kilku minutach wszyscy się uspokoili. Chłopaki, ja, fani stojący pod samą sceną oraz kilkanaście innych osób byliśmy cali w torcie. Jednak byli tacy, co jak zorientowali się, co się za chwilę stanie, uciekli ze sceny.
- Ale to jeszcze nie koniec. Mamy dla ciebie jeszcze kilka prezentów. Na razie dostaniesz dwa, a w domu resztę - poinformował Lou.
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Chłopak wyszedł na chwilę zza kulisy, jednak powrócił z wielkim pudłem i jakąś kopertą.
- Wszystkiego najlepszego jeszcze raz - powiedział.
Położył pudło na ziemi. Kucnęłam koło niego i niepewnie podniosłam pokrywę. Z pudełka wysunął się mały łepek małego Leonberger'a.
- O mój Boże - powiedziałam wyjmując z pudełka szczeniaka - o jejciu, dziękuję - pisnęłam i całą piątkę uścisnęłam.
- Ale nie tak prędko. Warunkiem jest, że to ty wychodzisz z nią na spacery, sprzątasz i karmisz. Jasne? - spytał.
'Tak, na pewno' pomyślałam sarkastycznie.
- Spoko - powiedziałam i cmoknęłam szczeniaka w nosek - a więc będziesz nazywać się...
- Kanapka - wtrącił się Niall.
- Nie, to będzie chomik - powiedział Hazz.
- Chomika to ty miałeś, ale ci zdechł. Upsik. Ten będzie się nazywał Liliputek - dodał Zayn.
- Nie, on będzie Kanapka.
- Ta i co jeszcze? Pójdziesz sobie na spacer i będziesz wołał 'Kanapka, Kanapka do nogi'? Głupi jesteś!
- No tak, bo lepsze będzie Lilipu...
- Koniec! - warknęłam przerywając Niall'owi - to nie będzie żaden Liliputek, Chomik, ani Kanapka. To będzie moja mała Shila.
- Shila? To już lepsze było Chomik - wyszeptał Zayn do Hazzy.
- Słyszałam to! - warknęłam - i jak coś ci się nie podoba to sobie kup samemu psa i wtedy nazwiesz go jak będziesz chciał, a Shili daj spokój!
- Dobra, spokój. Mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. Masz.
Odłożyłam szczeniaka do pudełka i wzięłam od Liam'a kopertę. Otworzyłam ją i zobaczyłam, że w środku są dwa bilety na Ed'a Sheeran'a.
- O ja pierdole! Dziękuję! - krzyknęłam podekscytowana i ponownie przytuliłam wszystkich.
Włożyłam z powrotem do koperty bilety. Louis wziął do ręki pudło z psem i wyniósł je do garderoby, a ja szłam zaraz za nim. Postawił go na stoliku i wrócił dalej śpiewać.
Uśmiechnęłam się szeroko. Naprawdę, myślałam, że zapomnieli. Jednak się myliłam. Dostałam psa, bilety na Ed'a i jeszcze Louis powiedział, że w domu czeka na mnie więcej prezentów. Normalnie żyć, nie umierać.
Wyjęłam z pudełka Shile, usiadłam na podłodze i przez resztę koncertu bawiłam się z nią.

9 komentarzy:

  1. Bardzo fajnie jeszcze ten piesek uhh... Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle........WOW :D
    ile prezentów o.o też chce :)
    życze weny i do nn <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo :* Uwielbiam to. <33 Czekam na nn <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. :) Urodziny Niki. Super, że o nich pamiętali. :D
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. #genialnie#piszesz.
    Pozdrawiam, Julie xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja nie mogę!!! o.O genialne! Miałam banana na twarzy przez cały rozdział! To. Jest. BOSKIE!!!! Błagam, daj już nn! Nie mogę się doczekać. I chciałabym, żeby Niki znalazła sobie jakiegoś "kolegę". Proooooszę :D

    DAWAJ NN, BO ZWARIUJĘ!!!!!!!!!!

    Kukardka, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Proszę niech w szkole pozna chloaka i jak będzie się z nim całować ale tak namiętnie to chłopcy to zobaczą i niech chłopakiem będzie skejt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahaha, jestem za sceną z chłopakiem. :D

      Usuń