środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 37

No cześć <3
Dodaję nowy, bo widzę jak się doczekać nie możecie. Mam nadzieję, że się spodoba.
Mam jeszcze sprawę. Mianowicie nie wiem, kiedy dodam nowy rozdział. W tym tygodniu, prawdopodobnie w sobotę wyjeżdżam nad morze. Wracam dopiero 05.07. W czasie wczasów dostęp do internetu będę miała tylko i wyłącznie przez telefon, więc nie będę miała jak pisać rozdziału. Zresztą, kiedy też bym nie miała, bo całymi dniami będę na plaży. Mam nadzieję, że jakoś wytrzymacie i się nie obrazicie.
A i dziękuję za tyle miłych komentarzy. Naprawdę, nie miałam pojęcia, że tak bardzo Wam się podoba moje opowiadanie. Na dodatek mam 32 obserwatorów. Naprawdę, myślałam, że to opowiadanie jest takie sobie, a tu proszę, ma swoich wielbicieli. Dziękuję za te komentarze i w ogóle, że czytacie.
Kocham Was. <3

- Musimy poważnie porozmawiać... - zaczął Harry.
- Mam się bać? - spytałam przerywając mu.
- Nie, nie - zaprzeczył szybko Niall - chyba - dodał po cichu.
Wtedy to już byłam na maksa przerażona. Spojrzałam na każdego chłopaka z osobna, później w kamerkę, a następnie na Louis'a, który akurat zaczął mówić.
- No więc, masz już te swoje... 14 lat, więc postanowiliśmy, że... powinniśmy porozmawiać z tobą o... o seksie - powiedział skrępowany.
Spojrzałam na nich z otwartymi oczami. No rozumiem, że czasami trzeba takie rozmowy przeprowadzać, ale że oni chcą mi to wytłumaczyć?
- Więc chłopak jest... pszczółką, a dziewczyna kwiatkiem - zaczął Liam - no i czasami pszczółka potrzebuje kwia...
- Dobra, przestań! Ona ma 14 lat, nie 10! - powiedział Zayn - powiedz, co wiesz o seksie? - spytał mnie.
- Że chłopak jest pszczółką, a dziewczyna kwiatkiem - wybuchnęłam śmiechem, ale po chwili się uspokoiłam, przypominając sobie o czym gadamy.
- No i widzisz co zrobiłeś? - zwrócił się Liam'a Niall.
- Dobra, koniec. Słuchaj Niki. W seksie jest tak, że jak ktoś się lubi lub kocha to idzie razem do łóżka. Zaczynają się rozbierać, później przechodzą do konkretów. Chłopak wchodzi w dziewczynę, no i wiesz przód, tył, przód, tył - powiedział Louis.
Otworzyłam ponownie usta nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałam na na ekran laptopa. W tweet'ach widziałam tylko 'ahahahahaahahhah' i nic poza tym. No, ale nie dziwię się.
- A i masz, kupiłem ci coś - odezwał się Liam.
Wyciągnął z kieszeni paczkę prezerwatywy.
- Tak na przyszłość - wytłumaczył.
Złapałam za opakowanie palcami i patrzyłam z otwartymi ustami to na Liam'a, to na paczkę.
- Pojebało cię?! Ona ma 14 lat! Nie czas na takie rzeczy! Oddawaj to!
Louis wyrwał mi opakowanie, po czym schował je do kieszeni spodni.
- No więc.. chcesz coś powiedzieć? - spytał Niall.
- Wyjdźcie stąd - powiedziałam.
- No dobra, ale... pamiętaj jak będziesz czegoś.. ciekawa to.. wal śmiało - rzekł Horan.
Kiwnęłam ledwo dostrzegalnie głową, po czym chłopaki zaczęli po kolei wychodzić z mojego pokoju. Kiedy zostałam już sama spojrzałam w kamerkę.
- Słyszeliście to? Przyszli rozmawiać ze mną o seksie. Mój Boże. Dobra, ja... spadam. Pa.
Zamknęłam laptopa, po położyłam się chowając głowę w ręce.
***
Spakowałam książki z odrobioną pracą domową do torby, po czym rozejrzałam się dookoła. Mój wzrok spoczął na moim niebieskim dywanie, na którym aktualnie załatwiała się Shila.
- Kurwa, Shila - zeskoczyłam z łóżka.
Spojrzałam na psa morderczym wzrokiem, a ta schowała się pod biurko. Otworzyłam drzwi od pokoju, po czym łapiąc za krańce dywanu, wyciągnęłam go na korytarz. Zostawiłam go pod drzwiami Niall'a, niech sobie leży. Wróciłam sobie  do pokoju i ległam na łóżku. Włączyłam laptopa i weszłam w internet. Zalogowałam się na tt i zaczęłam przeglądać tweet'y.
Moje zajęcie przerwał czyjś krzyk.
- Kurwa, Niki, chodź tutaj! - wrzasnął Nialler.
Zeszłam z łóżka, po czym wyszłam na korytarz.
- No co?
- Popatrz na nogę. - krzyknął nią.
- Coś ci się przyczepiło - powiedziałam.
- Kurwa, co tu robi ten dywan z tą małą bombą?!
- No leży, nie chciałam żeby mi śmierdziało - wytłumaczyłam.
Wkurzony chłopak zaczął wycierać brudną nogę o dywan.
- No i widzisz, teraz będziesz mieć brudny dywan - Niall posłał mi złośliwy uśmieszek.
- Ale ja go nie chcę.
- No to nie będziesz miała dywanu.
- O jejku, poczekaj, bo się popłaczę - rzuciłam - a nie, jednak nie.
Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i robiłam dalej to co Horan mi przerwał.
***
Po więcej niż godzinie, zamknęłam laptopa. Wzięłam psa pod pachę i skierowałam się do salonu. Zdziwiłam się, kiedy w pokoju zauważyłam tylko Niall'a oglądającego coś w telewizji. Postawiłam Shile na podłodze i usiadłam koło Niall'a.
- Gdzie reszta? - spytałam się, leci chłopak nie odpowiedział - obraziłeś się o to gówno? - dalej nic - no przestań, przecież już masz czystą nogę. No nie gniewaj się. Nie wiedziałam, że w nie wdepniesz, inaczej nie zostawiłabym tam tego dywanu.
Chłopak spojrzał na mnie uważnie, lecz po kilkunastu sekundach rozłożył ręce, żebym mogła się przytulić. Usiadłam mu na kolanach i mocno się w niego wtuliłam. Chłopak objął mnie ramionami.
- Kocham cię, Nialler - szepnęłam w koszulkę chłopaka.
- Ja ciebie też, mała - odpowiedział całując mnie w czubek głowy.
- A gdzie reszta? - spytałam, na co chłopak wzruszył ramionami - aha. A co będziemy robić? Nudzi mi się.
- Chodź na trampolinę.
Zrzucił mnie ze swoich kolan, po czym wybiegł do ogrodu. Wstałam z podłogi, po czym pobiegłam zaraz za nim. Weszłam na trampolinę, gdzie skakał już Nialler. Przyłączyłam się do niego i zaczęliśmy skakać jak najwyżej.
- Jak ty to robisz, że tak wysoko skaczesz? Ja też chcę!
- Ahahahaha Horan Jump to się zwie i nigdy tego nie nauczysz się!
- Ale za to ty nie umiesz tak - powiedziałam, po czym zrobiłam salto do tyłu - i co, kto jest lepszy?
- Nadal ja - pokazał mi język.
- Wcale, że nie - zbulwersowałam się.
Nialler podskoczył do mnie, po czym wziął na ręce. Zaczął podskakiwać wyżej, a w końcu mnie wypuściłam. Pisnęłam, a następnie wylądowałam na twardej ziemi.
- Ałć - jęknęłam - moja dupa.
- Sorry słońce. Mocno boli? - spytał zaniepokojony Niall pojawiając się koło mnie.
- Tak.
- Kurwa - przeklął cicho chłopak.
Wziął mnie na ręce, po czym zaniósł do salonu. Położył na brzuchu, po czym się gdzieś zmył. Po chwili jednak wrócił. W jednej ręce niósł mrożone warzywa, a w drugiej reklamówkę z mięsem.
- Co wolisz?
- Mrożonkę.
Chłopak położył mięso na ławę, a na moją dupę rzucił mrożonkę. Pisnęłam. Mrożonka była naprawdę zimna  i moja pupa znowu zabolała.
- Przepraszam mała - odezwał się farbowany blondyn. Usiadłam koło mnie i spojrzał na mnie - ale wiesz, ciebie pechowcem można nazwać. Jak nie złamiesz nogi, to coś z czołem zrobisz lub się przewrócisz.
- Tak, do takiej specjalnej kuli mnie włóżcie. Nic mi się w końcu nie stanie.
- No właśnie. Nie będziesz swojemu życiu zagrażała - kiwnął głową.
- Raczej wy mi nie będziecie zagrażali. Nie zapominaj, że to wszystko przez was się dzieje.
- Oj tam, oj tam.
- Ale to prawda. Przebywanie z wami zagraża innym, a zwłaszcza mi. Przez te niecałe pół roku jak mieszkam z wami, przydarzyło mi się więcej złego niż przez całe moje życie.
- Przesadzasz. Po prostu z tobą jest coś nie tak.
- Yhym, chyba chciałeś powiedzieć, że z wami. Ze mną jest w 100% wszystko dobrze.
- Powiedzmy.
- Masz inne zdanie o tym?
- Nie, nie mam - powiedział sarkastycznie.
- No, powiedz mi!
- Nie.
- No Niall no!
- Nie, bo się obrazisz!
- Nie obrażę się! No powiedz!
- O Jezu. Sądzę, że jesteś chodzącą sierotą. Zawsze sobie coś zrobisz lub czego się nie dotkniesz to zepsujesz! Takie jest moje zdanie.
Spojrzałam na niego złym wzrokiem. Zrzuciłam z pupy mrożonkę i poszłam do swojego pokoju.
- A nie mówiłem, że się obrazisz - usłyszałam jeszcze głos Horan'a, zanim wyszłam z salonu.
Weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Wkurzył mnie Niall. No naciskałam go, żeby powiedział no, ale nie musiał od razu tak brutalnie tego mówić.
Naburmuszona włączyłam laptopa, po czym zaczęłam przeglądać neta. Po kilkudziesięciu minutach, nagle mnie olśniło. Otworzyłam ze zdziwienia buzie, po czym szybko zbiegłam na dół. W salonie siedzieli całe 1D, Pezz, Dan i El.
- A wiecie co, olśniło mnie! - krzyknęłam stając przed telewizorem.
- Postanowiłaś być grzeczna i wstąpić do zakonu? - spytał Hazz.
- No bez przesady. Nie powiedziałam nic o nawracaniu się - mruknęłam.
- No dobra, to co chciałaś nam powiedzieć? - spytał Liam.
- Wiedzieliście, że granat ma dwa znaczenia?! Jedno, że granat, że bum, a drugi, że owoc! - powiedziałam zdziwiona.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, a chłopaki przybyli wspólnego facepalm'a.
- Naprawdę, Niki? Naprawdę teraz się o tym dowiedziałaś? - spytał Zayn.
- No tak! Tak se siedzę i nagle o tym granacie pomyślałam, no i wymyśliłam. Co nie, że to dziwne?
- Niki, twój brak inteligencji mnie rozwala - zaczął się śmiać mój brat.
- No, ale to jest dziwne! Nie wiedziałam, że takie słowa istnieją.
- Niki, ale jest więcej takich słów np. zamek, pióro, bąk i wiele, wiele więcej - powiedziała Dan.
- Naprawdę? - spytałam ze zdziwienia otwierając buzię.
- No tak - przytaknęła Pezz.
- Niki, weź załamujesz mnie - rzekł Horan. O dziwo nie byłam na niego już zła.
- No, ale ja naprawdę o tym nie wiedziałam.
- To trzeba uważać na lekcjach, a nie tweet'ować - stwierdził Zayn.
- Oj, cicho. Czasami uważam.
- No, właśnie, czasami. Powinnaś więcej uwagi poświęcać lekcjom - rzekł brat.
- Ta, yhym, na pewno.
- Ale ja serio, serio mówię.
- Przemyślę to - rzekłam, choć byłam pewna, że nigdy to się nie stanie.
Spojrzałam na telewizor, patrząc co oglądają. 'Karate Kid'. Uwielbiam ten film. Mogłabym go tysiące razy oglądać, dlatego usiadłam na podłodze, opierając się plecami o nogi Louis', po czym zaciekawiona zaczęłam patrzeć w telewizor.

wtorek, 11 czerwca 2013

Rozdział 36

Jejciu, przed chwilą skończyłam pisać rozdział. Miałam się uczyć na jutro na historie dat, ale postanowiłam zrobić coś pożytecznego. Mam nadzieję, że w zamian za to pomodlicie się, potrzymacie kciuki czy coś takiego za mnie, żeby mnie facet jutro nie pytał.
A na koniec chciałabym, aby KAŻDY, kto przeczytał ten rozdział, SKOMENTOWAŁ GO. Naprawdę zależy mi na waszych opiniach, a jak mam je znać, skoro większość z was nie zostawia komentarzy. Mam nadzieję, że to się zmieni. Kocham Was. <3

- Niki, zostaw tego psa i chodź do samochodu, do szkoły się spóźnisz! - krzyknął Lou.
- No i co? Spóźniam się codziennie! - odkrzyknęłam głaszcząc już 3-miesięcznego psa.
Minął już miesiąc od moich urodzin. Kiedy wróciliśmy do domu, poszłam zobaczyć resztę prezentów. Zobaczyłam tam 4 pudełka. Później okazało się, że to wielka trampolina. Chłopaki zaczęli ją składać, męczyli się z nią ponad 3 godziny, ale tak już jest jeśli się nie współpracuje z instrukcją. No, ale mniejsza. Jak skończyli ją składać było dobrze po 2 w nocy. Oczywiście, nie mogłam nie pójść poskakać sobie na niej z czego Louis był niezadowolony. Marudził, że następnego dnia będzie mnie trudno z łóżka ściągnąć. W sumie to w ogóle mnie z niego ściągnął. Nawet nie przyszedł mnie obudzić. Jak się dowiedziałam z karteczki zostawionej na wysepce w kuchni, stwierdził, że nie chciało mu się mnie budzić. No, ale dla mnie to dobrze. Jeden dzień mniej w więzieniu dla dzieci.
Co do chłopaków. Przez ten miesiąc dużo się zmieniło. Zayn, Liam i Harry znaleźli sobie dziewczyny. Zayn zaczął spotykać się z Perrie Edwards. Była u nas dopiero trzy razy, ale już zdążyłam ją polubić. Naprawdę, ona jest miłą i przyjacielską osobą. Mimo 5 lat różnicy wieku, łatwo mi się z nią rozmawia. Wybranką Payne jest Danielle Peazer. Dziewczyna raz miała zastępstwo za mojego nauczyciela i zajęła się moją grupą taneczną. Tego samego dnia miał przyjechać po mnie Liam. Oczywiście przyjechał wcześniej i wszedł na salę. Kiedy zobaczył Dan, szczęka mu opadła. I to dosłownie. Stał przed nią z otwartą buzią, a Danielle nie wiedziała co zrobić. W końcu podeszłam do chłopaka i kopnęłam go w dupę. On oczywiście się tego nie spodziewał i wylądował na ziemi. Zaczął coś mamrotać pod nosem, później zrobił się cały czerwony ze wstydu, a jeszcze później wstał i łapiąc mnie za rękę wybiegł z sali. Przez następne kilka dni przyjeżdżał po mnie, żeby zobaczyć Dan. W końcu zdobył się na odwagę i zaprosił ją na randkę. No i wszystko poszło jak po drożdżach i są parą. A na koniec został Styles. Po nim to się nie spodziewałam, że zacznie się spotykać. I to jeszcze z kim? Z Taylor Swift. Szczerzę to już wolę Eleanor od niej. Jakoś mi się nie spodobała wieść, że się z nią związał. I żeby nie było, nie jestem zazdrosna o Harry'ego. Po prostu nie lubię Taylor. Jest jakaś taka dziwna.
I na koniec została szkoła. Ludzie się przyzwyczaili, że chodzę tam do szkoły i już nie latają za mną jak mucha za kupą. Mam trochę wolności. I w ogóle trochę przystopowałam z zachowaniem w stosunku do nauczycieli. Musiałam, inaczej zostałabym zawieszona. Oczywiście mi by to nie przeszkadzało, ale inne stosunki do tego ma Louis. Powiedział, że jak zostanę zawieszona to dostałabym szlaban. Zero telewizji, zero internetu, zabrałby mi mój telefon i wszystkie gry jakie są w domu i na koniec musiałabym całymi dniami siedzieć w pokoju. No nie miałam wyboru. Musiałam zacząć się miło w stosunku do nauczycieli. Nie przychodziło mi to zbyt dobrze, ale się staram. Co do Vanessy i Lilly. Wielkie przyjaciółeczki się pokłóciły, od kiedy ta druga dowiedziała się, jakie rzeczy mówi o niej ta pierwsza. Mianowicie gadała, że tamta jest zwykłą dziwką i lata za każdym chłopakiem i chce z nim schodzić. No się trochę zdziwiłam jak to usłyszałam. Mimo, że nie lubię Lilly to muszę przyznać, że ten opis nie pasuje do niej, tylko do Vanessy. No, ale ja się wtrącać nie będę.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za talie. Po chwili już wisiałam przewieszona przez ramię brata. Louis nic nie mówiąc, wyszedł z domu i włożył mnie do samochodu. Obszedł go dookoła, wsiadł do samochodu i wyjechał z podwórka.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do szkoły. Spojrzałam na Louis'a uśmiechając się cwaniacko.
- A ty wiesz, że nie mam ze sobą torby, w której miałam zeszyty potrzebne do dzisiejszych lekcji, piórnik i tym podobne.
Louis, gdy to usłyszał, wziął głęboki wdech, po czym spojrzał na mnie.
- I ty mi to dopiero teraz mówisz? - spytał starając się na spokojny ton.
- No wiesz, przynajmniej mi pierwsza lekcja minię. Jedź - powiedziałam rozkładając się na fotelu.
- Nie, nigdzie nie będziesz jechała! W tej chwili idziesz do klasy na lekcje! Zaraz ci przywiozę tą torbę! - warknął.
- Nie wiesz, w której klasie mam lekcję. Pojadę z tobą, sama wezmę sobie torbę i mnie odwieziesz.
- Nigdzie nie będziesz jechała! Gadaj mi, w której klasie masz lekcje!
- 34.
- W międzyczasie jadę do sklepu, chcesz coś?
- Nie, ale kup sobie podpaski. Coś czuję, że niedługo dostaniesz okres.
- Wyjdź stąd i już nic nie mów! - krzyknął.
- No dobrze, ale pamiętaj o tych podpaskach - uśmiechnęłam się.
- Idź sobie!
Zaczęłam się śmiać ze zlej miny brata, ale po chwili wyszłam z auta. Zamknęłam drzwi, a Lou odjechał z piskiem opon. To się troszeczkę zdenerwował.
Stanęłam pod klasą i akurat zadzwonił dzwonek. Jako pierwsza usiadłam w mojej ławce. Pani sprawdziła obecność, po czym zaczęła prowadzić lekcję.
***
Po około 30 minutach nudnej lekcji, ktoś nagle zapukał do klasy. Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Louis z moją torbą. Zdziwiłam się. Tak szybko przyjechał? Przecież normalnie jeździ się z 20 minut no, ale nie ważne. Dziewczyny z klasy od razu zaczęły piszczeć i podbiegły do Louis'a. Ja natomiast walnęłam głową o ławkę. Z kim ja chodzę do klasy?
- Dziewczyny, spokój! Do ławek! - krzyknęła nauczycielka od hiszpańskiego.
One jednak niezbyt się jej posłuchały. Dalej obmacywały mi brata.
- Zaraz każda z was dostanie uwagę! - ryknęła.
Moja 'koleżanki' od razu usiadły na swoich miejscach. Louis poprawił swoją bluzkę, po czym podszedł do mnie. Położył torebkę na ławce. Wyjął z tylnej kieszeni portfel, po czym podał mi 10 funtów.
- Do domu wrócisz sama, bo ja z chłopakami jesteśmy zajęci i nie damy rady - wytłumaczył mi - masz klucze?
Pokręciłam głową, a ten westchnął.
- Dorobiłem ci ostatnio, gdzie są?
- Nie wiem - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Dobra, dam ci moje, ale nie zgub - wyciągnął z kieszeni klucze.
Przyjrzałam się brylokowi. Było tam serduszko z napisem 'Louis'. Dostał to ode mnie.
- Masz to jeszcze? - spytałam zdziwiona.
- No i nie zamierzam wyrzucać. Dobra, ja spadam. Pa, skarbie - poczochrał mi grzywkę, po czym wyszedł z klasy mówiąc tylko wesołe 'do widzenia'.
Poprawiłam ją, po czym schowałam rzeczy od Louis'a do kieszeni. Rozejrzałam się po klasie i zobaczyłam tylko zazdrosne spojrzenia dziewczyn. Olałam je, po czym wyciągnęłam z torebki zeszyt i podręcznik z hiszpańskiego. Otworzyłam na stronie, co wszyscy i skupiłam się na tekście. No wiecie, od jakiegoś czasu jestem kujon Niki.
***
Wróciłam do domu jakoś po 17. Zmęczona dwugodzinnym treningiem położyłam się się na kanapie koło schodów. Myślałam, że będę mogła sobie trochę odpocząć, ale nagle usłyszałam jakiś hałas. Po chwili zobaczyłam jak po schodach turla się moja Shila. Mimo, że dopiero jest u mnie miesiąc, zdążył utyć. A to wszystko przez Niall'a. Za każdym kiedy sam coś jadł, częstował tym Shile. No i teraz mam małą kulkę. No super.
Ociężale wstałam z kanapy, po czym złapałam za smycz. Szczeniak, kiedy tylko to zobaczył zaczął skakać, próbując złapać do pyska smycz. Ale ja jestem zła i podniosłam ją wyżej, żeby nie mogła dosięgnąć. Otworzyłam drzwi od domu, po czym wyszłam na podwórko. Szczęśliwy pies od razu pobiegł na trawnik i zaczął bawić się kopcem kreta. Zaraz po zamknięciu drzwi na klucz, włożyłam klucze do kieszeni i zapięłam psa na smycz. Shila zaczęła biec w stronę furtki. Uśmiechnęłam się widząc jak jej dupeczka zatacza się na lewo. Otworzyłam furtkę, wyszłam na chodnik, po czym skierowałam się do parku, a piesek za mną.
***
Po kilkudziesięciominutowym spacerze, postanowiłam wrócić do domu. Zaczęłam iść w stronę ulicy, na której mieszkam, jednak Shila miała inne plany. Tryskając energią skierowała się w drugą stronę. Zaczęłam ciągnąć ją w stronę domu, ale ta nie dawała za wygraną. W końcu wzięłam ją na ręce i całą drogę ją niosłam.
Po kilkunastu minutach stanęłam na podwórku. Zmęczona postawiłam Shile na ziemi, po czym dokładnie zamknęłam furtkę. Postanowiłam zostawić psa na dworze, więc musiałam być ostrożna, żeby nigdzie nie uciekła. Mała od razu zainteresowała się jakimś kwiatkiem. Powąchała go, po czym kichnęła klapiąc na dupę. Uśmiechnęłam się widząc jej zdezorientowanie. To naprawdę słodko wyglądało. Jednak po chwili oderwałam od niej wzrok i zwróciłam się do drzwi. Przechodząc obok wielkiego garażu, który chłopaki niedawno wybudowali na swoje samochody, zerknęłam przez okno i zobaczyłam, że ich samochody są ustawione na swoich miejscach. Czyli już wrócili. Weszłam do domu.
- Niki, to ty? - krzyknął Li.
- Tak - odkrzyknęłam.
- To chodź. Mam kolację.
Głodna weszłam do kuchni. Chłopaki siedzieli już przy swoich krzesłach. Był nawet Louis. Dziwne, ostatnio od razu po pracy leciał do Eleanor. Zresztą nie tylko on. Tak samo było z Liam'em i Zayn'em. Kiedy tylko mogli, spotykali się ze swoimi dziewczynami. Co innego Hazz. Swift mieszkała w Stanach, więc trudno było mu się z nią widywać codziennie.
- Cześć - mruknęłam siadając koło Louis'a.
Chłopaki odpowiedzieli mi wesoło i wrócili do rozmowy. Położyłam głowę na stole i zamknęłam oczy. Już prawie mi się przysnęło, kiedy coś mnie szarpnęło za rękę. Podniosłam głowę i zobaczyłam Liam'a z patelnią w ręku. Położył ją na środku stołu, po czym chłopaki rzucili się na żarcie, a ja spokojnie czekałam, aż nabiorą sobie żarcia. Jednak, kiedy skończyli nakładać sobie swoje porcję okazało się, że dla mnie nic nie zostało.
- Jedz ze mną - rzucił Lou.
Podsunął między nami talerz. Zaczęłam powoli jeść i przyłączyłam się do rozmowy chłopaków. W ten sposób się rozbudziłam i już nie byłam taka zmęczona i śpiąca. Kiedy talerz był pusty, podziękowałam za jedzenie, po czym podeszłam do drzwi. Wpuściłam do środka Shile, a ta gdzieś sobie pobiegła. Już chwilę później usłyszałam piski Zayn'a, że się za nią stęsknił i w ogóle. Pokręciłam głową z rozbawieniem, po czym pobiegłam do pokoju. Nie chciało mi się odrabiać lekcji, więc złapałam za starego laptopa Louis'a, który aktualnie należy do mnie. Włączyłam go, po czym zalogowałam się na tt. Nie mając nic do roboty, wysłałam ludziom linka do mojego twitcam'a i zaczęła się zabawa.
Kiedy odpowiedziałam już na kilkudziesiąte pytanie, drzwi się otworzyły. Podniosłam wzrok nad laptopa i zobaczyłam przed sobą chłopaków z poważnymi minami. Pomiędzy nimi przecisnęła się Shila, po czym przybiegła i po kilku próbach udało jej się wskoczyć na łóżko.
- Co chcecie? - spytałam trochę przerażona.
No, ale kto by nie był? Każdy by był na moim miejscu.
Louis i Niall usiedli na moim łóżku, a reszta na wielkich błękitnych poduszkach na podłodze.
- Musimy poważne porozmawiać... - zaczął Harry.

środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 35

Jejciu, przepraszam. Nie miałam kiedy dodać. W niedziele wieczorem pojechałam do cioci i dopiero dziś wróciłam do domu. Oczywiście tam mogłabym dodać nowy rozdział, ale na neta na laptopie wchodziłam na co najwyżej 10 minut i nie mogłam go dokończyć. Mam nadzieję, że się nie gniewacie i, że wam się spodoba rozdział. Kocham Was. <3
KOMENTOWAĆ LUDZIE! JEST WAS DUŻO, A TYLKO KILKA OSÓB KOMENTUJE. NO BŁAGAM WAS, MOŻECIE NAPISAĆ TEN KRÓTKI KOMENTARZ. TO ZAJMIE WAM TYLKO MINUTĘ.

Obudziłam się z wielkim uśmiechem. Dziś jest 2 październik, a co z tym idzie, moje urodziny. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki, zabierając z krzesła ubrania naszykowanie dzień wcześniej. Zamknęłam się w łazience, po czym wzięłam zimny prysznic. Wyszłam z kabiny, ubrałam się i zaczęłam pracować nad włosami. Wysuszone włosy zostawiłam rozpuszczone, tylko grzywkę spięłam do góry wsuwką.
Na szczęście brzuch, noga i broda już nie bolały. Przez ten tydzień ładnie się wygoiły i już nie mam żadnej gagi.
Wyszłam z łazienki i zbiegłam na dół. W kuchni przy stole siedzieli już chłopaki.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopaki odpowiedzieli mi radośnie, a ja usiadłam na krześle. Nie powiem, czekałam na moment, kiedy złożą mi życzenie, ale się nie doczekałam.
- Wiecie co dzisiaj jest? - w końcu nie wytrzymałam i sama się spytałam.
- 2 październik - powiedział powiedział Liam zerkając na kalendarz.
- A tak dokładnie?
- No jak to co? Nasz koncert! W końcu! - krzyknął uśmiechnięty Zayn.
- No właśnie! Dawno nic tak nie śpiewałem tak więcej, prócz w wywiadach - dodał Harry.
- Naprawdę? Myślicie, że o to mi chodzi? - spytałam.
- A jest coś ważniejszego od naszego koncertu? - zadał pytanie Niall.
- Nie - warknęłam i zaczęłam jeść kanapki, które zrobił mi brat.
Mój humor się zepsuł, już nie tryskałam radością. Ja pamiętam o urodzinach każdego z nich, a oni mojej daty nie mogą zapamiętać?
Zjadłam śniadanie, po czym bez słowa wyszłam z kuchni. Założyłam moje kolorowe converse na nogi, przewiesiłam różnokolorową torebkę przez ramię, po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Miałam taki piękny humor, a oni mi go zepsuli.
Wyszłam z podwórka i powolnym krokiem skierowałam się do szkoły. Na pewno się spóźnię. Pierwsza lekcja zaczyna się za niecałe 10 minut, a na piechotę droga zajmuję około 40 minut. Trudno, przecież i tak codziennie się spóźniam. Doprawdy wtedy w grę wchodzi 5 czy 10 minut, a nie cała lekcja. No, ale nie lubię chemii, która akurat mnie ominie, więc nie jest tak źle.
***
Po dokładnie 43 minutach dotarłam do szkoły. Weszłam do środka i tak jak codziennie, pierwsze co skierowałam się do mojej szafki. Wrzuciłam do środka torebkę i wyjęłam zeszyt od biologi. Zamknęłam szafkę i skierowałam się pod salę, gdzie będę miała następną lekcję. Usiadłam na parapecie, zeszyt położyłam obok siebie i na telefonie weszłam na tt.
Uśmiechnęłam się, kiedy w interakcjach zauważyłam mnóstwo życzeń urodzinowych. Zrobiłam rt kilkudziesięciu tweet'om, dopóki nie dostałam limitu. Znowu. Wkurza mnie to. Nie dosyć, że jest wyznaczona liczba znaków w tweet'ach to jeszcze te jebane limity. Oszaleć można.
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni spodni i akurat zadzwonił dzwonek. Poprawiłam pozycję i zaczęłam bawić się palcami. Moją jakże fascynującą czynność przerwała mi obecność kogoś. Podniosłam głowę i zobaczyłam Vanessę i Lilly. Spojrzałam na nie wyczekująco.
- Przyszłyśmy złożyć życzenia - zaczęła Vanessa, a ja spojrzałam na nią dziwnie - ale przypomniało nam się, że ciebie nie lubimy - dokończyła, po czym oby dwie zrobiły znak jaki miały Amber i Ashley z Hannah Montana.
- Sklej wary lamo - powiedziałam, a ta nie wiedziała co odpowiedzieć - i co, już nie masz żadnych pocisków? O jak mi przykro - zaśmiałam się wrednie.
Zeskoczyłam z parapetu i skierowałam się do szafki. Wyjęłam z niej trochę kasy, po czym poszłam do automatu. Kupiłam sobie rogalika i pepsi. Zadzwonił dzwonek, więc poszłam do klasy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Nauczycielka przyzwyczajona do mojego codziennego spóźniania się, nawet nie podniosła głowy zza dziennika.
Usiadłam w ostatniej ławce pośrodku. Rzuciłam zeszyt na ławkę, po czym otworzyłam opakowanie z moim rogalikiem. Z czekoladą. Mniam.
- Nicola, może jeszcze coś do picia chcesz? - nagle odezwała się nauczycielka.
Przeniosłam nią wzrok.
- Nie dzięki, mam - potrząsnęłam puszką pepsi - ale krzesłem to bym się chętnie zamieniła. Moje jest takie twarde.
- To była ironia, moja droga. A teraz, schowaj te rzeczy i słuchaj mnie! Nie dosyć, że codziennie się spóźniasz to jesteś chamska! - krzyknęła.
- Dobrze, spokojnie. Już, tylko ciszej - przewróciłam oczami.
Odłożyłam moje jedzonko po drugiej stronie i usiadłam prosto, kładąc przed sobą zeszyt.
- Tak szybko? Nie spodziewałam się tego.
- Jednorazowa sytuacja. Niech pani się nie przyzwyczaja - wzruszyłam ramionami.
- Szkoda - powiedziała zawiedziona, po czym zaczęła prowadzić lekcję.
***
Wyszłam ze szkoły i rozejrzałam się dookoła. Po prawej stronie, pod drzewem stał czarny Range Rover Harry'ego. Zeskoczyłam ze schodów i skierowałam się w jego stronę. Weszłam do samochodu na miejsce pasażera, a torebka rzuciłam na tyły.
- Jak tam w szkole? - spytał chłopak wykręcając.
- Normalnie - mruknęłam niechętnie.
- Nie chcesz gadać to nie, ja nie zmuszam.
- No i dobrze.
Odwróciłam głowę w stronę okna i patrzyłam na wszystko, byle nie na Styles'a.
Mimo, że minęło około 7 godzin nadal byłam na nich zła. Mogliby przynajmniej jakieś głupie życzenia złożyć, ale oczywiście musieli zapomnieć.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod wielką halę. Ochroniarze musieli utorować drogę, bo wszędzie byłu fanki. Hazza wjechał za ogrodzenie. Wyszłam z auta i za Styles'em weszłam w jakieś wielkie drzwi. Przeszłam przez długi korytarz i weszłam do garderoby. W środku byli reszta chłopaków, Lou, Lux i Eleanor. Wszyscy spojrzeli na mnie. Nie zwracając na to uwagi, usiadłam na kanapie i zajęłam się swoim telefonem.
***
- Niki, idziesz zobaczyć jak chłopaki dają koncert? - nagle do pokoju weszła Lou.
- Nie - odpowiedziałam, po czym wzięłam do chipsa do buzi.
- Nie ma, że nie - powiedziała - Andy, weź ją - krzyknęła wychylając się za drzwi.
Chwilę później do pomieszczenia wszedł wcześniej wspomniany mężczyzna. Pomimo moich krzyków i wiercenia się, wziął mnie na ręce i postawił dopiero tam, gdzie był Paul i jacyś inni ludzie. Naburmuszona skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam, aż koncert się skończy. Jednak wiedziałam, że zaśpiewali dopiero 4 piosenki sobie trochę poczekam do końca.
Kiedy chłopaki skończyli śpiewać MTT, Louis podszedł do końca sceny i zaczął mówić.
- Jak zapewne każdy tutaj wie, dzisiaj są urodziny mojej małej Niki - zaczął mówić brat, a ja uśmiechnęłam się. Jednak pamiętali - więc zapraszam cię tutaj, do nas mała - krzyknął.
Niepewnie przeszłam kilka metrów i stanęłam koło brata. Przytuliłam się do niego, a fani zaczęli krzyczeć. Spojrzałam na resztę chłopaków i zauważyłam, że Niall trzyma w ręku gitarę. Zaczął grać melodię do Happy Birthday, po czym wszyscy zaczęli śpiewać. Chłopaki, fani, 1D Band, ochroniarze i inni pracownicy, którzy pojawili się na scenie. Oczywiście, poryczałam się tam. Po moich policzkach lał się wodospad łez szczęście. Kiedy skończyli śpiewać, Louis przytulił mnie mocno. Ja natomiast lekko podskoczyłam i wskoczyłam na brata. Objęłam brata za szyję.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie. Szczęścia, zdrówka, żebyś zawsze była uśmiechnięta i wesoła - wyszeptał Lou, po czym pocałował we włosy.
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie bardziej.
Tommo postawił mnie na ziemię. Wytarłam oczy ręką i spojrzałam na wszystkich dookoła. Zabrałam mikrofon z ręki Zayn'a, który stanął koło mnie.
- Um.. Chciałam wam podziękować. Naprawdę, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że zapomnieliście o moich urodzinach. Bardzo, bardzo dziękuję. Kocham Was - skończyłam mówić, po czym oddałam mikrofon właścicielowi.
- Ale to jeszcze nie koniec! - krzyknął Niall - przed wami tort naszej małej Tommo.
Otworzyłam buzię ze zdziwienia, kiedy na scenę wszedł facet, pchający wózek z tort.
- O mój Boże. Jest genialny! - pisnęłam i ponownie przytuliłam się do Louis'a.
Po chwili jednak podeszłam do wózka i oglądałam dookoła całego Baranka Shaun. Ktoś włożył 14 świeczek i je zapalił. Uśmiechnęłam się pod nosem i za kilkoma dmuchnięciami żadna się nie paliła. Nie zdążyłam nawet podnieść głowy znad tortu, kiedy ta wylądowała w nim. Wytarłam oczy z ciasta i spojrzałam na Liam'a. Jako jedyny z wszystkich miał na twarzy chytry uśmieszek. Wzięłam do ręki kawałek ciasta i rzuciłam prosto w głowę chłopaka.
- Headshot! - krzyknęłam uśmiechnięta.
Chwilę później większość osób zaczęła rzucać się moim tortem. Biedny baranek.
Po kilku minutach wszyscy się uspokoili. Chłopaki, ja, fani stojący pod samą sceną oraz kilkanaście innych osób byliśmy cali w torcie. Jednak byli tacy, co jak zorientowali się, co się za chwilę stanie, uciekli ze sceny.
- Ale to jeszcze nie koniec. Mamy dla ciebie jeszcze kilka prezentów. Na razie dostaniesz dwa, a w domu resztę - poinformował Lou.
Spojrzałam na niego zaciekawiona. Chłopak wyszedł na chwilę zza kulisy, jednak powrócił z wielkim pudłem i jakąś kopertą.
- Wszystkiego najlepszego jeszcze raz - powiedział.
Położył pudło na ziemi. Kucnęłam koło niego i niepewnie podniosłam pokrywę. Z pudełka wysunął się mały łepek małego Leonberger'a.
- O mój Boże - powiedziałam wyjmując z pudełka szczeniaka - o jejciu, dziękuję - pisnęłam i całą piątkę uścisnęłam.
- Ale nie tak prędko. Warunkiem jest, że to ty wychodzisz z nią na spacery, sprzątasz i karmisz. Jasne? - spytał.
'Tak, na pewno' pomyślałam sarkastycznie.
- Spoko - powiedziałam i cmoknęłam szczeniaka w nosek - a więc będziesz nazywać się...
- Kanapka - wtrącił się Niall.
- Nie, to będzie chomik - powiedział Hazz.
- Chomika to ty miałeś, ale ci zdechł. Upsik. Ten będzie się nazywał Liliputek - dodał Zayn.
- Nie, on będzie Kanapka.
- Ta i co jeszcze? Pójdziesz sobie na spacer i będziesz wołał 'Kanapka, Kanapka do nogi'? Głupi jesteś!
- No tak, bo lepsze będzie Lilipu...
- Koniec! - warknęłam przerywając Niall'owi - to nie będzie żaden Liliputek, Chomik, ani Kanapka. To będzie moja mała Shila.
- Shila? To już lepsze było Chomik - wyszeptał Zayn do Hazzy.
- Słyszałam to! - warknęłam - i jak coś ci się nie podoba to sobie kup samemu psa i wtedy nazwiesz go jak będziesz chciał, a Shili daj spokój!
- Dobra, spokój. Mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. Masz.
Odłożyłam szczeniaka do pudełka i wzięłam od Liam'a kopertę. Otworzyłam ją i zobaczyłam, że w środku są dwa bilety na Ed'a Sheeran'a.
- O ja pierdole! Dziękuję! - krzyknęłam podekscytowana i ponownie przytuliłam wszystkich.
Włożyłam z powrotem do koperty bilety. Louis wziął do ręki pudło z psem i wyniósł je do garderoby, a ja szłam zaraz za nim. Postawił go na stoliku i wrócił dalej śpiewać.
Uśmiechnęłam się szeroko. Naprawdę, myślałam, że zapomnieli. Jednak się myliłam. Dostałam psa, bilety na Ed'a i jeszcze Louis powiedział, że w domu czeka na mnie więcej prezentów. Normalnie żyć, nie umierać.
Wyjęłam z pudełka Shile, usiadłam na podłodze i przez resztę koncertu bawiłam się z nią.